„Who killed the newspaper” (Kto zabił gazetę?) pyta na okładce najnowszy „The Economist”. A w środku raport o tym, jak w całym rozwiniętym świecie coraz gorzej dzieje się w biznesie gazetowym. Imperium „New York Timesa” w ciągu czterech lat straciło połowę swej giełdowej wartości. Wydawcy oszczędzają, zwalniając dziennikarzy. Co jednak robić, gdy coraz mniej czytelników sięga po gazety, zastępując je internetem.
Zdaniem niektórych ekspertów gazety mogą nie dożyć do połowy tego stulecia. „The Economist” nie podziela aż tak skrajnego pesymizmu. Po pierwsze, te najlepsze tytuły, jak wspomniany „The New York Times” mimo kryzysu i tak radzą sobie nieźle i mają szansę przetrwać, choćby ze względu na jakość swego dziennikarstwa. Internet doskonale uzupełnia nasz informacyjny jadłospis, gdy jednak idzie o dziennkarstwo śledcze, potrzebne są duże i bogate instytucje medialne, które stać zarówno na długotrwałe zbieranie materiałów, jak i na ewentualne późniejsze batalie prawne.
Nowoczesna demokracja i codzienne gazety to niemal synonimy. Rozwijały się równolegle, prasa tworząc przestrzeń publicznej debaty niezbędną do artykułowania interesów politycznych wspólnot, a następnie kontroli władzy. Przestrzeń publicznej debaty to ciągle podstawowa funkcja prasy, choć coraz więcej tytułów jej się sprzeniewerza i staje się coraz bardziej częścią przemysłu rozrywkowego.
Czy więc gazety zginą? Istotniejsze pytanie, czy przetrwa sfera publiczna i publiczna debata? Zależy to nie tyle od istnienia takich mediów, jak gazety – odpowiednie media, od gazet właśnie po internet, są w zasięgu ręku. Istotniejsza kwestia, czy przetrwa społeczeństwo zainteresowane polityką i ludzie gotowi uczestniczyć w politycznej debacie? Doświadczenie Polski, a zwłaszcza niezwykle niska frekwencja wyborcza podczas ostatnich wyborów (jak również niskie wskaźniki zaangażowania politycznego i społecznego wynikające z wszelkich badań socjologicznych) pokazuje, że bierność jest większym problemem, niż kryzys mediów.
28 sierpnia o godz. 22:07 495
No właśnie, ostatni akapit zdecydowanie celny.
Gazeta to tylko środek przekazu. Takiego „Wired” i tak wolę „z kabla”, bo papierowej wersji u nas nie dostanę, a na prenumeratę mnie nie stać.
Ważniejsze jest to, czy przetrwa sam ciąg informacji, opiniotwórstwa, dyskusji i to wszystko… na odpowiednim poziomie.
Oby się kiedyś nie okazało, że np. joemonster.org (swoją drogą świetny serwis rozrywkowy) jest najlepszym dziennikiem w kraju 🙂