Wczoraj w Krakowie, w Akademii Ekonomicznej konferencja „Rozwój e-edukacji w ekonomicznym szkolnictwie wyższym”, poświęcona generalnie różnym aspektom e-edukacji (Marcin Dąbrowski, organizator konferencji pisze:
Osoby zainteresowane tematyką konferencji zapraszam na stronę http://www.e-edukacja.net gdzie opublikowaliśmy wszystkie referaty a za kilka dni pojawią się też filmy wideo z poszczególnych wystąpień. Przy okazji zapraszam też na stronę dwumiesięcznika e-mentor (http://www.e-mentor.edu.pl) – bezpłatny dostęp do wszystkich artykułów.
W swoim wystąpieniu zwracałem uwagę na społeczny wymiar problemu, bo niewątpliwie kwestie techniczne związane z nauczaniem na odległość z wykorzystaniem nowych mediów są rozwiązywalne. Ciekawsze i długoterminowo istotniejsze jest pytanie o społeczeństwo, jego wartości i priorytety, w którym rozwiązania e-learningowe mają być stosowane.
E-learning i próby jego stosowana jest wyrazem przekonania o rosnącym znaczeniu wiedzy zarówno dla pomyślności jednostek, jak i całego społeczeństwa. A skoro to znaczenie rośnie, to proces tworzenia i dystrybucji wiedzy, z edukacją włącznie należy czynić jak najbardziej efektywnym. Narzędzie informatyczne, jeśli odpowiednio zastosowane sprzyjając efektywności w gospodarce, czemu więc nie i w edukacji.
Jest jednak inny problem – powszechnego dostępu do edukacji. E-learning może obniżyć bariery, jak również wykreować nowe. Wszak warunkiem korzystania z możliwości zdalnego nauczania jest dostęp do technologii, który jak analizuje Ernest J. Wilson z University of Maryland w znakomitej książce „The information revolution and developing countries” może być utrudniony wieloma barierami. Wymienia ich osiem:
– physical access
– financial access
– cognitive access
– design access
– content access
– production access
– institutional access
– political access
Nie wystarczy zapewnić fizyczny dostęp do infrastruktury, ważne są jeszcze koszty. Ale nawet niskie ceny dostępu nie spowodują wykorzystania Sieci, jeśli ludzie nie będę wiedzieć jak się technologią posługiwać. A jeśli się już nauczą, to usługi muszą być zaprojektowane dla ludzi (tu mała dygresja ilustrująca ten wątek: kto próbował kupować bilet na pociąg intercity przez Internet, te wie co to znaczy beznadziejnie zaprojektowany interfejs i usługa po to, żeby zniechęcić do korzystania).
W Polsce istnieją bariery w każdym z wymienionych aspektów dostępu, co oznacza że jesteśmy głęboko dotknięci problemem cyfrowego wykluczenia. Jak jednak przekonuje Wilson, nie jest to problem tylko tych, co są wykluczeni. Wilson sformułował”prawo Wilsona” mówiące, że społeczny koszt wykluczenia rośnie proporcjonalnie do intensywności wykorzystania Sieci przez włączonych do niej. Innymi słowy, im większa cyfrowa luka tym więcej płacimy za nią jako całe społeczeństwo. Dlatego problem cyfrowej luki nie jest problemem technicznym, ale kluczowym zagadnieniem polityczno-społecznym. Zrodzumiał to np. Wietnam, błyskawicznie goniący świat. Czas byśmy zrozumieli to w Polsce.
17 listopada o godz. 9:09 1490
Szanowny Panie Redaktorze
Kolejna konferencja pod nosem, która przeszła koło nosa 🙁 gestość antymatrixowych wydarzeń spora a informacja o nich nikła, gdyby mógł Pan czasem cos polecić przed faktem? a może inni czytelnicy tego bloga? ja zaczne od:
http://kultura20.pl/kultura/pl/show/11/index.html
oraz
http://sai.spik.swps.edu.pl/
pozdrawiam, Joanna
17 listopada o godz. 10:07 1491
Edwina Bendyk pisze: „Ciekawsze i długoterminowo istotniejsze jest pytanie o społeczeństwo, jego wartości i priorytety, w którym rozwiązania e-learningowe mają być stosowane.”
Dodałbym tu także priorytety poszczególnych jednostek i klimat panujący wokół osób wykształconych. W dużęj mierze Polskę spowija mgła bezinteresownej zawiści międzyludzkiej, która manifestowana jest lekceważeniem wiedzy i postrzeganiem osób wykształconych jako kujonów, którym i tak posiadane wiadomości nie przydają się. Wiele osób studiuje nie dla wiedzy, tylko dla papierka potwierdzającego „ukończenie szkół”.
Natomiast niedouczony cwaniak, który potrafi „załatwić”, „skręcić”, „przekupić” i „wywinąć się” jest otaczany prawdziwym szacunkiem i podziwem. Nie liczy się wytrwała praca nad sobą, lecz umiejętność wykonania skutecznego zwodu, kiwki, a jak trzeba sfaulowania przeciwnika tak, żeby sędzia nie zauważył.
Tak więc upowszechnienie e-learningu to nie tylko konieczność udostępnienia narzędzi (sprzęt, łącza internetowe, oprogramowanie), ale także w potrzeba wylansowania aktywnej postawy społeczeństwa w dziedzinie zdobywania wiedzy i samokształcenia.
Na ulicach widać, że postawienie dużej liczby koszy na śmieci nie wystarcza do tego, żeby ludzie nie rzucali petów i papierów na ziemię. Jest warunkiem koniecznym, ale nie wystarczającym.
17 listopada o godz. 11:17 1493
Pytanie (mam nadzieję, że nie retoryczne): czy na wspomnianej konferencji był jakiś przedstawiciel Ministerstwa Edukacji Narodowej? Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego?
17 listopada o godz. 12:31 1495
Jak już mówimy o społecznych aspektach e-learningu, to wydaje mi się, że prawdziwą barierę stanowi u nas brak umiejętnosci nauki własnej i brak silnej motywacji do niej. E-learning to w rzeczywistości nauka własna. Albo się umie samemu uczyć, albo nie. Albo ma się wystarczającą motywaqcję, żeby wyłączyć telewizor i zakuwać, albo nie.
17 listopada o godz. 16:05 1499
Pamietam ze Sp Ministerstwo Nauki i Informatyzacji w czerwcu 2005 opublikowalo kwit pt „Strategia kierunkowa rozwoju spoleczenstwa informacyjnego w Polsce do 2013 roku”. Byl to dokument wygenerowany przy okazji NPR i powedrowal pewnie do jakiegos „cyfrowego smietnika”.
Mam wiele zastrzezen do jego ksztaltu i tresci ale ciekawe jest ze jako glowny cel zakladal podjecie synergicznych dzialan w obszarze rozwoju infrastruktury, e-uslug oraz tresci i umiejetnosci niezbednych azeby nastapilo wyrwanie sie” ze sprzezenia zwrotnego wykluczenia cyfrowego
W sumie jest to WCIAZ obowiazujacy dokument rzadowy.
17 listopada o godz. 18:00 1501
Sławek pisze: „Albo ma się wystarczającą motywaqcję, żeby wyłączyć telewizor i zakuwać, albo nie.”
Ja nie mam motywacji, żeby włączać telewizor. 🙂
17 listopada o godz. 18:56 1502
Ja, szczerze mówiąc, przy całej swojej fascynacji Siecią i związanymi z nią zjawiskami, nie jestem pewien, co do rzeczywistej wartości e-learningu. Po pierwsze odkąd pamiętam istniało kiedyś coś takiego jak „kursy korespondencyjne”. Owszem, one nauczały (?) najczęściej „kroju i szycia” i temu podobnych humaniorów, ale e-learning póki co, najsilniej kojarzy mi się właśnie z nimi.
Po drugie, ucząc się poprzez Sieć, nie można (chyba) zyskać tego, co jest bardzo ważnym momentem w procesie edukacyjnym, czyli osobistego kontaktu z nauczycielem. Nie wyobrażam sobie (ale może mam słabą wyobraźnię) „bycia zafascynowanym” nawet jak najlepszym contentem, do którego mam jak najlepszy access (każdej z wymienionych kategorii) – zarazić wiedzą może IMO jedynie żywy, dotykalny człowiek.
Z drugiej strony myślę, że e-learning jest (byłby) świetnym uzupełnieniem edukacji prowadzonej klasycznymi metodami. Nic prostszego jak wyobrazić sobie e-wykład, który poznaję w domu, by potem np. na uniwersytecie podyskutować o jego treści „na żywo”…
17 listopada o godz. 23:14 1503
komerski – jesli moge zasugerowac przyklad: http://ifr.us.edu.pl – ten Instytut jest w trakcie wdrazania elementow e-learningu, w formie – jak mi sie zdaje – zblizonej do tego, co opisales w punkcie 2.
18 listopada o godz. 16:07 1520
Dzięki Boguś, rzeczywiście mniej więcej o czymś takim (plus podcasty, vidcasty i inne bajery- rowery) mówiłem. Dobrze, że ktoś stara się to realizować. Wiem, że istnieją też sieciowe e-biblioteki do których dostęp mają jedynie studenci uczelni. Pomijając pytanie dlaczego TYLKO oni to też IMO niegłupie.
19 listopada o godz. 10:47 1531
Osoby zainteresowane tematyką konferencji zapraszam na stronę http://www.e-edukacja.net gdzie opublikowaliśmy wszystkie referaty a za kilka dni pojawią się też filmy wideo z poszczególnych wystąpień. Przy okazji zapraszam też na stronę dwumiesięcznika e-mentor (http://www.e-mentor.edu.pl) – bezpłatny dostęp do wszystkich artykułów.