Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Antymatrix - Blog Edwina Bendyka Antymatrix - Blog Edwina Bendyka Antymatrix - Blog Edwina Bendyka

17.10.2007
środa

Edukacja warszawska 2.0

17 października 2007, środa,

Wczoraj w Pałacu Kultury konferencja „Edukacja warszawska 2.0”. Organizowałem ją wspólnie z Alkiem Tarkowskim i Mirkiem Filiciakem na zaproszenie Biura Edukacji miasta. Jej celem było rozpoczęcie poważnej dyskusji o tym po pierwsze, jak zmienia się społeczeństwo i najistotniejsza z punktu widzenia systemu edukacyjnego jego cześć, czyli młodzież. Na ile zmiana ta spowodowana jest rozwojem technologii, zwłaszcza technologii komunikacyjnych. Co taka zmiana znaczy dla edukacji i na ile można wykorzystać nowe narzędzia do tego, by edukację zmodernizować.

Staraliśmy się pokazać, głównie poprzez analizowanie konkretnych przypadków (Śląska Biblioteka Cyfrowa, Lego-Logos, Wolne podręczniki, Wolne lektury, Wikipedia, Ośrodek „Karta”, Telewizja młodzieżowa), że technologii nie należy fetyszyzować, traktować je jako narzędzia, które można wykorzystać, choć przyniosą efekt dopiero wówczas, gdy jest pomysł. Kluczem bowiem jest kreatywność, co najlepiej zademonstrował w zamykającej konferencję dyskusji Zbigniew Hołdys (pisałem już o jego pomysłach).

Piękną cechą naszych czasów jest natomiast to, że dzięki Internetowi lista dostępnych narzędzi zdecydowanie się zwiększyła. Marcin Witkowski z Ośrodka „Karta” pokazywał realizowany we Wrocławiu projekt historyczny, którego uczestnicy wykorzystują dostępne w Sieci aplikacje: Picassę, YouTube, Google Maps do tego, żeby rekonstruować przeszłość miasta. Wojtek Domalewski mówił o tym, jak wprowadził wirtualne zeszyty w oparciu o Dokumenty Google.

Tego typu pomysły zderzyć musiały się jednak z rzeczywistością: co zrobić, gdy szkoły coraz lepiej są „wypasione” i dysponują sprzętem za dziesiątki tysięcy, skoro sprzęt ten stoi zamknięty na kłódkę? Co zrobić z nauczycielami, z których większość, walcząca z przeładowanymi programami i standardowym systemem egzaminów nie ma czasu ani ochoty na kreatywność? Gdzie sadzić w ten zmurszały system lewarek, by go ruszyć z miejsca i dać szansę ujścia pozytywnej energii młodzieży, bo na razie szkoły powoli zamieniane są w zakłady karne i jedynym zastosowaniem nowych technologii działających 24 godziny na dobę stają się systemy monitoringu.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 5

Dodaj komentarz »
  1. Dorzuce cos z wlasnego podworka. W NZ niedlugo wiekszosc (a moze wszystkie) szkol publicznych przeniosie swoje testy (reading, math itd) na e-asTTle ( http://www.asttle.com/pageloader.aspx?page=1180d123d0d0 ). To umozliwi zdawanie testow uczniom online, zarzadzanie testami online, wspoldzielenie danych z ministerstwem edukacji i innymi szkolami, raporty porownawcze dla dowolnych podzbiorow szkol i uczniow, i cale mnostwo innych rzeczy, ktore mozna robic jesli jesli sie ma wszystkie szkoly podlaczone do sieci i korzystajace ze wspolnego systemu online.
    Ciekawostka jest, ze w NZ dla generacji / oceny testow korzysta sie z nie z klasycznej teorii testow (ocena testu = suma wszystkich poprawnych odpowiedzi), lecz z nieco bardziej zaawansowanej statystycznej teorii – IRT (Item Response Theory).

  2. Ciekawe. Warto wspomnieć że w nowym unijnym finansowaniu ogromna dawka pieniędzy przeznaczona jest na finansowanie zajęć pozalekcyjnych. jeżeli te pieniądze nie zmienią polskiej szkoły to już nie wiem co potrafi. Liczę na to że sięgną po nie w większości młodzi nie „zepsuci” przez system belfrowie.

  3. Nauczyciele muszą nauczyć się jeszcze kreatywności. By sami tworzyć program nauczania, a nie jedynie zdawać się na odgórnie narzucone wytyczne. To jest pracochłonne, ale też stanowi wymóg naszych czasów.

  4. XeX pisze: „Nauczyciele muszą nauczyć się jeszcze kreatywności.”

    Sądzę, że ich kreatywność jest dość solidnie spętana wytycznymi MEN.

    Widzę za to inny problem. Sens szkoły w obecnej postaci został lub w najbliższej przyszłości zostanie zanegowany przez Internet. Nawet średnio zdolny uczeń sprawnie surfujący po sieci ma większy dostęp do wiedzy specjalistycznej z danego przedmiotu niż nauczyciel siedzący nad klasówkami w pokoju nauczycielskim i dokształcający się na kursach oraz w ramach samokształcenia.

    Nauczyciel nie ma szansy zachować swojego autorytetu jako jedyne i nieomylne źródło wiedzy. Powinien stać się inspiratorem pozyskiwania wiedzy z różnych źródeł i otwartym na dyskusję jej interpretatorem.

  5. Dziwnym zbiegiem okoliczności Seth Godin zamieścił dziś wpis z bardzo podobną do mojej diagnozą: http://sethgodin.typepad.com/seths_blog/2007/10/the-wikipedia-g.html . Problem zatem nie w naszym zacofaniu, ale w zacofaniu ogólnoświatowego systemu edukacyjnego, który – póki co – nie potrafi wykorzystać potęgi Internetu.

Dodaj komentarz

Pola oznaczone gwiazdką * są wymagane.

*

 
css.php