Pod takim hasłem ukazał się wczoraj w „Fortune” wywiad z Erikiem Schmidtem, prezesem Google. Sytuacja na amerykańskim rynku prasy staje się coraz bardziej dramatyczna, kłopoty ma nie tylko The New York Times, zwijają interes inne wielkie gazety. Christian Science Monitor przechodzi całkowicie do Sieci, Chicago Tribune bankrutuje. W powszechnej opinii wszystkiemu winien Internet, tzn. Google, bo Google stał się najpopularniejszą bramą do informacji (we Francji jest on oknem na świat dla 85 proc. internautów).
Schmidt przyznaje, że widzi problem i twierdzi, że trzeba ratować gazetowy biznes. Problem, jak pisałem w poprzednim wpisie nie polega na braku popytu na dobrą informację, tylko na braku modeli biznesowych dających szansę przetrwać wydawnictwom prasowym. Google ma wystarczająco dużo pieniędzy, by kupić cały amerykański rynek wydawniczy – nie ma jednak w tej chwili jeszcze odpowiedniej strategii, przyznaje Schmidt. Na pewno jednak nie chciałby stać się prasowym monopolistą. Prezes Google przyznaje:
To me this presents a real tragedy in the sense that journalism is a central part of democracy. And if it can’t be funded because of these business problems, then that’s a real loss in terms of voices and diversity. And I don’t think bloggers make up the difference. The historic model of investigative journalists in any industry is something that is very fundamental. So the question is, what can you do about this? And a fair statement is, we’re still looking for the right answer.
Trzeba coś robić. Tylko co? Jak widać tempo wydarzeń okazało się zbyt duże nawet dla Google. Zanim internetowy gigant coś wymyśli, wydawcy szukają ratunku przed niechybną śmiercią. Powstają nowe inicjatywy, jak organizacja Pro Publico założona przez Paula Sandlera, związanego kiedyś z The Wall Street Journal, która zajmuje się dziennikarstwem śledczym na zasadzie… non profit. Washington Post stał się z kolei dodatkiem do działalności edukacyjnej, głównego źródła dochodów wydawcy tej gazety.
Dziś z kolei francuskie Stany Generalne Prasy Drukowanej ogłoszą zieloną księgę. Jej wymowa będzie najprawdopodobniej równie zła, jak wieści z Ameryki. Czas w końcu dostrzec, że zmienił się świat i zmieniło społeczeństwo. Ba, Alain Tourraine twierdzi nawet, że taka kategoria analityczna, jak społeczeństwo przestała istnieć.
8 stycznia o godz. 7:52 51884
Upadek gazet będzie stratą przede wszystkim dla wymagających czytelników. Wystarczy przejrzeć tylko „jedynki” czołowych portali internetowych w Polsce. Co widzimy? „Zjadł kolegę”, „Zgwałcił psa”, „Poseł X o senatorze Y: to idiota”, „Senator Y o pośle X: to jeszcze większy idiota”. Albo świezy przykład z portalu gazeta.pl: na stronie głównej „Huntington: Ameryka musi pozostać biała”, po kliknięciu tytuł „Huntington: nie jestem rasistą”, a w leadzie Huntington pisze, że Ameryka pozostanie taką jaką znamy, jeżeli ludzie będą wyznawać pewne wartości BEZ WZGLĘDU NA RASĘ (podkreślenie moje).
Tak więc, entuzjaści internetu, jeśli czujecie się mądrzejsi wiedząc, co jeden polityk powiedział o drugim, albo wiedząc, że znany politolog (już świętej pamięci) jest rasistą, jednocześnie nie mając żadnego przykładu, to wasza sprawa. A pogłębioną analizę i dużo ważnych informacji można dostać tylko dzięki gazetom.
8 stycznia o godz. 9:58 51886
Ocelocie:
Tak tylko na marginesie — umiejętność czytania krytycznego jest ważna wszędzie — ani portale internetowe (rzeczywiście, bardzo przypominające brukowce), ani google tego nie zmieniają.
Problem nie polega w czytelnikach internetowych jako takich, a raczej w pewnym modelu informacji — tym samym dla czołówek popularnych portali, prasy brukowej, a także programów informacyjnych w telewizji. Te informacje takie są, bo ludzie tego zwyczajnie chcą. Nie wszyscy, ale dostatecznie wielu by zmieniać oblicze mediów.
8 stycznia o godz. 10:22 51887
„A pogłębioną analizę i dużo ważnych informacji można dostać tylko dzięki gazetom.”
to zależy, gdzie się tych informacji szuka, na pewno „jedynka” dowolnego polskiego portalu jest najgorszym możliwym miejscem, jakie można sobie wybrać do poszukiwania wartościowych informacji. Ale to już jest raczej kwestia indywidualnych „kompetencji” medialnych.
8 stycznia o godz. 10:48 51888
Może zatem poważne czasopisma staną się bardziej niszowe, a najbardziej po tyłku dostaną tabloidy (nie zmartwiłoby mnie to).
Szansą może być rozwój wydań elektronicznych. Muszą tylko najpierw pojawić się wygodne e-readery (już zaczynają) w przystępnej dla przeciętnego czytelnika cenie. Wydania elektroniczne czasopism nie byłyby obciążone kosztami druku, a więc dużo tańsze, tańsze znalazłyby pewnie więcej nabywców.
Na plus naszego grajdołka działa to, że jesteśmy spóźnieni względem USA, jeśli chodzi o zjawiska, ale elektronika dociera właściwie chyba od razu. Warto zatem zawczasu przekonywać do czytników i płatnych wydań elektronicznych z jednej strony czytelników, z drugiej wydawców, żeby nie przespali szansy.
Dla gazet typowo newsowych nie widzę szans, tu się nie da wygrać z Internetem. To tylko kwestia długości agonii.
8 stycznia o godz. 18:51 51896
Czy obwinianie internetu w obecnej sytuacji gospodarczej USA ma sens? Nie jest winą internetu, że trudno o kredyt, aby sfinansować zmianę oblicza wydawnictwa, tytułu, czy po prostu przetrwać trudny okres dekoniunktury. Przed laty o recesję w swojej branży internet obwiniali amerykańscy wydawcy magazynów erotycznych/pornograficznych. Tylko kogo ma oskarżyć taki Intel, że mu sprzedaż w 4. kwartale 2008 spadła o 23%, internet jako winny odpada. W Microsoft zacisnęli zęby, przepakowują Vistę w pudełka z logo kolejnej wersji Windowsa i będą to sprzedawać jako nowość. Jakoś trzeba sobie radzić.
11 stycznia o godz. 12:36 51936
Prasa wymrze na rzecz internetu tak samo jak maszyny do pisania wymarły na rzecz komputerów; tak samo jak dorożki i dyliżanse wyparte przez samochody. Gdy pojawia się rozwiązanie wygodniejsze / lepsze / przystępniejsze wygryza ona rozwiązania poprzednie. Proste. Czysta ewolucja. Przemysł prasowy musi emigrować do sieci, nic innego mu nie pomoże.
19 stycznia o godz. 9:02 52093
Eee co to za komentarz.
Spozniony i bez sensu. Polecam spojrzenie na druga strone medalu:
http://www.stockwatch.pl/aktualnosci/post/2009/01/Nie-warto-ratowac-gazet.aspx
19 stycznia o godz. 9:33 52094
@dewd: może mój komentarz jest spóźniony, może bez sensu. Niestety wskazywany w linku komentarz ze stockwatch nie razi głębią analizy i opiera się na dosyć prostym, by nie powiedzieć, prostackim rozumieniu mechanizmów działania komunikacji społecznej i opinii publicznej.
14 lutego o godz. 13:58 52734
Wydaje się ,że następną branżą będą podręczniki.Może rządowi specjaliści przeanalizowaliby koszty i zyski przejścia w nauczaniu na e- podręczniki i wyposażenie uczniów w czytniki dofinansowane.Niestety obawiam się,że nikt tego nie przewidział ponieważ specjaliści od kosztów i postępu siedzą w różnych pokojach,na różnych piętrach,a lobby poligrafów ma do nich lepszy dostęp jak branża informatyczna.Może ktoś z zawodowców w redakcji zająłby się tym problemem