Ciekawostką Kongresu Kultury Polskiej jest brak komisji wniosków i uchwał, nie ma więc kanału zgłaszania postulatów, które mogłyby stanowić podstawę do jakichś wniosków końcowych nadających się do przyjęcia przez wszystkich. Uczestnicy kombinują na swój sposób. Andrzej Wajda wykorzystał swój czas i wystąpienie we wczorajszej drugiej plenarnej i przeczytał listę postulatów środowiska filmowego (dziś publikowała je Gazeta Wyborcza). Dziś z kolei w kuluarach rozpoczęło się zbieranie podpisów pod postulatem generalnym, który poniżej:
Kongres Kultury Polskiej domaga się uznania przez władze państwowe zobowiązań wynikających bezpośrednio z artykułu 6. Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej.
Domagamy się zapewnienia obywatelom należnego im dostępu do kultury.
Materialnym tego wyrazem jest podniesienie nakładów na kulturę do wysokości 1 % w budżecie państwa.
Uprzedzam złośliwe komentarze, że ludzie kultury chcą zapewnienia większej kasy z budżetu dla siebie. Wczorajsza pierwsza sesja plenarna pokazała, zwłaszcza w wystąpieniu Joanny Mytkowskiej, dyrektorki Muzeum Sztuki Nowoczesnej, że chodzi o więcej, niż tylko finansowanie życia twórcom. Twórcy, wielu z nich przynajmniej, radzi sobie doskonale. Problem w tym, że radzi sobie o wiele lepiej za granicą niż w Polsce, bo w Polsce nie ma odpowiedniej infrastruktury, by mogli zaistnieć. Dalej zaś brakuje edukacji kulturalnej i medialnej na odpowiednim poziomie, która umożliwiałaby szerokie społeczne uczestnictwo w kulturze.
Kto popiera, proszę o sygnał w komentarzu, przekażę dalej.
24 września o godz. 16:06 56032
Coraz częściej widzę takie hasła: „X% budżetu państwa na dziedzinę Y”. MON to wywalczył. W sumie mógłby to być ciekawy sposób planowania budżetu i prowadzenia polityki w ogóle – bardzo przejrzyście prezentujący „za krótką kołderkę”.
24 września o godz. 17:27 56035
Popieram – chyba nie ma innego wyjścia. Jednak nie uważam, że to coś zmieni.
24 września o godz. 21:33 56040
Gdyby model organizacji Kongresu przyrównywać do modeli komunikacji, to trzeba by go nazwać: „Kultura 1.5”. Jak na dłoni było widać, jak model myslenia i działania z czasów mediów tradycyjnych (MY wiemy, co jest dla WAS ważne) miesza się z pseudointeraktywnością, rozmaitymi elektronicznymi gadżetami typu „forum”, „transmisja on-line” itd. Ale i tak to ONI wiedzieli, co jest ważne, ONI dla NAS zorganizowali tę całą szopkę i dali nam szansę zapytania (na kartce, albo na forum, które było jakąś parodią tego mechanizmu) o coś, na co ONI odpowiedzą, jak im się będzie chciało, albo jak im to będzie pasowało do „ramówki”. A MY byliśmy tłem do debaty – jak w rozmaitych „Lisach na żywo”. I tyle.
A to w trakcie kongresu alternatywnego w Krakowie podniesiono kwestię, której nikt nie chciał i nie umiał postawić w czasie Kongresu mainstreamowego: jeśli coś jest źle z kulturą (widział Pan, jak uczeni mieli problem z definiowaniem kultury – bodaj prowizorycznym? Przeciez nawet archaiczna definicja Lintonowska mogłaby wiele pomóc…) to dlatego, że źle jest nie z twórcami, ale z odbiorcami. Przez dwadzieścia lat wolnej Polski trwa gigantyczny demontaż systemu oświatowego – szkół, od „zerówki” po uniwersytety. Tu nie chodzi o edukację kulturalną, ale o edukację i oświatę „w ogóle”. Co ja mam zrobić, jako nauczyciel akademicki, ze studentami, którzy NIGDY nie byli na Wawelu (są polonistami), którzy nie potrafią sklecić jednego poprawnego zdania opisującego to, co aktualnie widzą? Oni na dodatek nie rozumieją, dlaczego ja mam do nich o coś pretensje. Fatalnie nauczeni na poziomie szkoły średniej, przyjęci na studia na podstawie idiotyzmu nazwanego „nową maturą”, przejdą przez szkołę wyższą i niektórzy z nich pójdą do szkół uczyć nowy narybek. To nie media są winne sytuacji w kulturze – ale szkoła: zdemolowana przez kolejne „reformy” i eksperymenty, zdegradowana, ośmieszona w mediach jako najgorsze z możliwych zło.
I na marginesie: zapewne nie widział Pan, jak TVN przedstawiła zjazd politologów w Częstochowie: jako sabat półgłówków, których odpytywano w trakcie spożywania kanapek – co z tą Polską. Zapewne na Wiertniczą dotarły echa, że Kongres Kultury po prostu olali: więc odgryźli się, pokazując paru polskich politologów – kilku o znanych, dobrych nazwiskach – jako ćwierćmózgich idiotów.
No – to o czym mówimy?
25 września o godz. 3:01 56049
Ten czas po transformacji ustrojowej to jest klęska ludzi kultury. To oni i stoczniowcy są ofiarami zmian. „Reszta jest popkuturą”.
25 września o godz. 8:02 56053
@Paweł Kierski
MON wywalczył i teraz całe MF kombinuje jak mu obciąć środki „inżynierią finansową” 😉 Zawsze jednak może paść demagogiczne stwierdzenie że Państwo które nie ma na dożywianie dzieci w szkołach nie powinno pakować środków w teatr alternatywny.
Panie Edwinie jaka infrastruktura byłaby potrzebna? Sale? Teatry? Muzea?
25 września o godz. 9:57 56057
ślę poparcie, rencyma i nogyma!
25 września o godz. 10:07 56058
@Marchewa Gdyby pokazać – na dożywianie dzieci w szkołach jest 0,5% (wartość z sufitu), to nie byłoby problemu, że na wojsko jest, a na dzieci nie ma. Zawsze by było, zawsze w takich proporcjach, jakie ustaliliśmy w procesie demokratycznym.
Byle tylko sumowało się do 100%, co przy pomysłach „Chcemy zarabiać minimum 120% średniej krajowej!” może być trudne do wytłumaczenia. Ale mimo to prostsze, niż tłumaczenie, że kolejnych X milionów się nie wydłubie, bo to będzie inżynieria. Warunek sumowania do 100% jest mniej na takie zabiegi podatny.
25 września o godz. 16:01 56065
W tymże samym TVN,który nie relacjonuje Kongresu widzialam niedawno material, w którym pojawiła sie informacja, ze miesieczne utrzymanie chlopca w poprawczaku (podlega min. sprawiedliwości) to koszt od 8 do 18 tysiecy złotych miesiecznie. I nikt, nawet w rzeczonym ministerstwie nie ma watplwości, że sa to pieniadze wyrzucone, bo resocjalizacja zdna sie tam nie odbywa.
A wracajac do pieniędzy na kulturę: rzecz w tym, żeby do tych zwiększonych nakładów – co wydaje mi sie sensowne – dołozyc jasne kryteria wydawania tych pieniedzy. Prawde mówiąc to na co je wydawac mogłoby sie stać przedmiotem obrad osobnego kongresu, zeby pieniądze nie były wyrywane przez poszczególne grupy twórców tylko, żeby ustalic wspólne cele i wspólne kryteria.
W ogóle potrzebujemy czegoś w rodzaju nowej umowy społecznej dotyczacej wydawania pieni,edzy podatników. Umowy sformułowanej nie w liberalnym zargonie tylko w jezyku opiekuńczego społeczeństwa, ktorym kiedys byc moze sie staniemy.
Pozdrowienia