Tydzień temu odbyło się pierwsze seminarium z cyklu „Kultura i rozwój” zorganizowane przez kierowany przeze mnie Ośrodek Badań nad Przyszłością Collegium Civitas i Narodowe Centrum Kultury. Zastanawialiśmy się nad sensem inwestowania w sztukę współczesną: muzea, artystów, kolekcje. Lub inaczej – wśród zebranych raczej nikt nie miał wątpliwości, że warto inwestować w sztukę (jako jeden z aspektów inwestycji w sferę kultury). Bardziej problematyczne okazało się formułowanie argumentów, które będą zrozumiałe np. dla polityków podejmujących decyzje o alokacji budżetów. Dosyć łatwo przychodzi im przeznaczenie setek milionów na budowę infrastruktury sportowej, która nie ma żadnego uzasadnienia merytorycznego i ekonomicznego (dwa stadiony w Warszawie). Jak przekonać ich do sztuki, skoro dla wielu z nich jest ona niezrozumiała, na wystawy nie chodzą a niektóre formy artystycznej wypowiedzi budzą niechęć?
Podobny problem mieli i mają ludzie zajmujący się sztuką na całym świecie. W efekcie szukania odpowiedzi rozwinęła się dyscyplina wiedzy zwana ekonomiką sztuki (jako element ekonomiki kultury). Analizując publikacje z ostatnich dwóch dekad widać, jak argumentacja rośnie i usubtelnia się. Jak wnioski przełożyć na polską praktykę? Nie takie to łatwe, bo seminarium pokazało, że podczas dyskusji szybko odtwarza się sytuacja z Kongresu Kultury Polskiej: uczestnicy debaty w zasadzie monologują, zamiast prowadzić dialog i spierają się o podstawowe pojęcia. Najlepiej obejrzeć relację wideo, niebawem opracowane zostaną transkrypcje wystąpień.
6 kwietnia o godz. 16:47 60105
A ja bardzo liczyłbym na jakieś konkretne rady i argumenty, wyliczenia, tabele, które można by wykorzystać w dyskusji z ludźmi władzy, samorządów w szczególności.
7 kwietnia o godz. 8:14 60111
@ Jurgi: Zestawem rekomendacji, rad, itp chcemy zakończyć projekt „Kultura i rozwój”, po pierwszym seminarium trudno jeszcze wyciągać wnioski.