„New York Times” opisuje „revolution in manufacturing”. Za sprawą drukarek 3D praktycznie każdy może stać się producentem obiektów materialnych o fabrycznej jakości. Darmowy software w Sieci, drukarka w zależności od potrzeb od 1 tys. dolarów do ponad 100 tys. i można otworzyć własną fabryczkę-wytwórczy zakład usługowy epoki 2.0.
Jak prognozował Neil Gershenfeld, szef Laboratorium Bitów i Atomów w MIT, wkraczamy w kolejny etap rewolucji technologiczno-informacyjnej. Na skutek rozwoju technik przetwarzania informacji możemy już nie tylko być producentami wytworów symbolicznych, takich jak treści publikowane w blogach, YouTube, Facebooku, lecz także realnych, fizycznych produktów.
Skala możliwości jest szeroka, opisuje ją „Wired” w artykule Chrisa Andersona „In the Next Industrial Revolution, Atoms Are the New Bits”. Można więc produkować w domu na pojedyncze zamówienie, można w domu prototypować, a produkcję zlecać za pomocą takich serwisów, jak Alibaba chińskim fabrykom, które wykonają i dostarczą pod wskazany adres. Infrastruktura logistyczna (firmy kurierski), platformy transakcyjne (eBay) i pośrednicy w produkcji (Alibaba) łączą świat w gigantyczną fabrykę.
Ba, już nawet powstaje literatura na ten temat – Cory Doctorow napisał świetną książkę „Makers” (plik do pobrania za darmo, legalnie). Bystro dostrzega, że rewolucje nie biorą się z powietrza, ni są jedynie efektem technicznych możliwości, lecz również owocem społecznych przemian. Swiat Doctorowa jest dosyć ponury, trzeba przyznać. Ponieważ jednak staje się już faktem, warto byłoby go zacząć oswajać. Byloby fantastycznie, gdyby polskie szkoły zamiast pracowni komputerowych zaopatrzyły się w proponowanie przez Gershenfelda FabLaby, nowoczesne pracownie zajęć praktyczno-technicznych (tak to się za moich czasów nazywało), gdzie dzieciaki miałyby możliwość obcowania z atomami i bitami. Niestety, nasza szkoła pogrążą się w dziwnej gnozie, odgradzając dzieci od jakiegokolwiek kontaktu z grzeszną materią. Dzieciaki nie mają szansy dotknąć młotka, pokręcić imadłem, w niewielu już szkołach wykonuje się jeszcze eksperymenty chemiczne.
Tymczasem opisywana przez „NYT”, Wired i Gershenfelda rewolucja dawałaby olbrzymią szansę na rozwój małej przedsiębiorczości nowego typu. Do rewolucji dołączymy pewno dopiero wtedy, gdy już inni zbiorą jej owoce.
15 września o godz. 7:17 63534
Artykuł bardzo ciekawy, póki co to jednak nieco bardziej zaawansowane technologicznie chałupnictwo i mimo swoich zalet ceny wciąż pozostają znaczące. Jako alternatywa dla chińskiej tandety – raczej nie. Ale jubilerów, protetyków itp… może to wykończyć.
Ciekawi mnie natomiast obecne stadium rozwoju technologii druku 3d. Jakie są możliwości (plastik widziałem bardziej chodzi mi o metale) a jakie ograniczenia.
Aha i złożona konstrukcję z różnych materiałów (np. komputer) i tak ktoś potem będzie musiał poskładać.
15 września o godz. 8:52 63536
Szkoła jest czescia rzeczywistości i nie może być inna.
Nawet gdyby się, nie tylko pańskie marzenie spełniło i 3D drukarki byłyby w szkołach to wiadomo ze Dziwisz, Głódź czy inny Rydzyk kazali by dzieciom krzyże czy inne dewocjonalia wykonywać. A panie Hall, Radziszewska czy Lipińska już by tego dopilnowały przy pomocy posłów.
15 września o godz. 9:38 63538
temat ciekawy i rozwojowy. Niestety, drukowanie 3D wciąż opiera się na plastiku, co znacznie ogranicza możliwości wykorzystania przedmiotów uzyskanych tą drogą, również jeśli chodzi o prototypy. Własności mechaniczne plastiku nie są takie jak metalu.
Mam nadzieję na stały postęp tej technologii i popieram postulat odnowy zajęć praktyczno-technicznych w szkołach, kształcących obecnie pokolenia technicznych analfabetów.
PS co do spraw klimatu – jak pisałem nie będę się więcej wypowiadał. To jak dyskusja ze Świadkami Jehowy o religii.
15 września o godz. 11:38 63539
Obecnie technologia darmowa 3d (RepRap -> google) nie jest w stanie zrobić niczego użytecznego poza prostymi kształtami, głównie za sprawą niskiej dokładności. Jest ona nie wystarczająca do wykonania kopii drukarki przez sama siebie, to znaczy wraz z kopiowaniem spada dokładność a co za tym idzie użyteczność. Jednak sama technologia druku 3d jest jedną z najbardziej przyszłościowych z uwagi na zastosowania w medycynie. jest to jedyna istniejąca technologia która pozwoliłaby np. wykonać 3d wydruk nerki który podjąłby funkcjonalne działanie w organizmie ( obecnie już sie to robi w laboratoriach, powstają twory morfologicznie tożsame z nerką, kwestią dopracowania jest uruchomienie takiej części zamiennej w organizmie. Proszę poszukać filmików na TED które to demonstrują. Oczywiście badania te wymagają dostępu do zakazanej w Polsce przez Kościół nauki operującej komórkami macierzystymi).
Codo obróbki metalu – tak jest możliwa, ale wówczas printer 3d nie tyle drukuje co rzeźbi ( więc jest to raczej obrabiarka), np. w tytanowym bloku. Ceny są adekwatne do wyobrażeń o poziomie skomplikowania. Nieco prostsze jest wykonywanie wszelkich modeli z laminatów, np. wycinanych i sklejanych we całkowicie automatycznym procesie. Materiałem takim może być plastik, papier.. Można w ten sposób wykonać formę i potem dokopywać np. odlewów. Można tworzyć makiety.
Zabawię się w proroka. Nadchodzą czasy w których będzie brak zatrudnienia dla ludzi. Automatyzacja produkcji, także złożonych z różnych materiałów wyrobów stanie się faktem, a do programowania robotów nie trzeba wielu ludzi. Podobnie do usług i handlu internetowego. W zawodach managerskich panuje silna selekcja negatywna ( kto spytał swojego przełożonego jaki rodzaj silnika elektrycznego jest w odkurzaczu używany ten wie że on nie wie, osoby takie nie wymyślą nowej techniki, co najwyżej nową technikę sprzedaży). W efekcie w wielu krajach będziemy mieli bezrobocie i całkowite rozdawnictwo produktów ( samochód z abonamentem na 4 lata za złotówkę, miesięcznie minimum zużycia paliwa w firmowych stacjach paliw, sim lock na województwo z opcją dodatkowej dopłaty za usługę „drive where You want” ).
15 września o godz. 12:12 63541
Fajnie. Tyle, że z drukarką za tysiąc dolarów nie będziemy mieli ‚fabrycznej’ jakości. Zapewne ceny dobrych jakościowo urządzeń z czasem będą niższe, ale nie prędko. Obecnie drukarka jak na filmiku (pierwsza z pokazywanych, druga jest w podobnej cenie, o ile pamiętam) kosztuje 22 tysiące euro… (I jakości ‚fabrycznej’ też nie daje…) Do tego dochodzi koszt materiału — prosty wydruk może kosztować kilkaset złotych… Sam zaś materiał wciąż nie należy do szczególnie dobrych jakościowo (wytrzymałość termiczna, itp.).
Obecnie drukarki 3D służą raczej do prototypowania niż produkcji, choćby chałupniczej. I w przyszłości podobnie widziałbym ich rolę, oczywiście przy poszerzeniu dostępu do tego typu technologii.
kakaz:
Oprócz ‚rzeźbienia’ w metalu, jest możliwość spiekania metalicznych proszków. Ale to bardzo droga technologia i również zapewne o ograniczonej jakości wyniku.
15 września o godz. 12:34 63542
@PAK: dlatego Gershenfeld promuje idee Fab Labow, czyli środowiskowych fabryczek instalowanych np. w szkołach, które można wyposażyć w lepszy sprzęt (dodając jeszcze np. wycinarkę laserową, etc.).
15 września o godz. 12:49 63543
rapid prototyping obecnie ma sens w odlewnictwie – można faktycznie szybko wykonać skomplikowaną formę.
Niemniej, np Park Technologiczny Świdnik planuje zakup takiego urządzenia, razem ze stacjami roboczymi i licencjami na CATIA, całe to wyposażenie ma być udostępniane – płatnie – chętnym z regionu. Być może uda się zachęcić właściciela do udostępniania tego wyposażenia uczniom i studentom. Kto wie?
15 września o godz. 19:56 63547
W moim poprzednim miejscu pracy byla taka drukarka. Sluzyla do wykonywania modeli. Nie jestem pewien, czy te modele byly uzywane do czegos konkretnego, czy po prostu sluzyly jako pogladowa pomoc przy projektowaniu. Wygladalo to bardzo bajernie, ale uzytecznosc byla troche watpliwa.
Tak mi sie cos wydaje, ze w powyzszych wypowiedziach widze typowe wyobrazenia inteligentow na temat rzeczy, o ktorych nie maja zielonego pojecia. Czy Szanowni Przedmowcy sami osobiscie cos potrafia wyprodukowac? Chocby odkurzacz? A moze radio? A moze jakis przyrzad pomiarowy?
Tak sie sklada, ze ja projektuje i wytwarzam prototypowy sprzet badawczy. Akurat przed chwila skonczyala sie dyskusja na temat zastosowan moich najnowszych prototypow w zaawansowanym eksperymencie badawczym. Wiec cos wiem o tym, jak sie projektuje, a potem produkuje. Dla odpoczynku czytam sobie Polityke, ktora znakomicie pisze o tym, co ma w tytule. Czasem takze o innych sprawach, ale wtedy na poziomie laika. Natomiast dyskusje… Laicy wypowiadaja sie na temat tekstow napisanych na poziomie laika. Coz moze byc zabawniejszego, niz takie komentarze?
Mimo to trzeba dyskutowac. Jednak ze swiadomoscia swoich ograniczen. Tej swiadomosci czesto brakuje.
15 września o godz. 20:39 63549
@narciarz2: z Pana komentarza przebija wiedza oparta na osobistym doświadczeniu. Jako chemik wiem, że trudno mówić o materialnej rzeczywistości świata dopóki się jej samemu nie zobaczy na dnie probówki. Z drukarkami 3dD nie miałem do czynienia, fascynuje mnie jednak to, co robi Gershenfeld – praktycznie, nie teoretycznie. Zamiast szukać ograniczeń, zastanawia się, jak zrealizować to, co podpowiada wyobraźnia.
15 września o godz. 21:13 63551
Sprytne, ale w sumie tania plastikowa tandeta 😉
Ale to pryszcz w porównaniu do tego, co zaproponował już przed laty Eric Drexler, dla którego trzeba było specjalnie utworzyć katedrę nanotechnologii, bo wymyślił sobie, że doktorat chce mieć tylko i wyłącznie z niej. Otóż, jak niektórzy pewnie pamiętają, zaproponował on urządzenia na kształt mikrofalówki, albo tego, co widzieliśmy na powyższym filmie, które będą tworzyły materię z pojedynczych atomów. Każdy mógłby sobie wyprodukować, co tylko zechce, sztuczną szczękę, prezerwatywę, banknot 100$, sztabkę złota, hamburgera, gumową lalkę, bieliznę dla transwestyty, co kto lubi, cokolwiek. Eric twierdził z przekonaniem, że to będzie możliwe już w nieodległej przyszłości. To niezbyt dobra wiadomości dla bankierów…
We współczesnym świecie opartym na kulcie materii wszystko straci wartość, diamenty żon krezusów nie zrobią już na nikim wrażenia, pęga dolców w kieszeni też nic nie będzie warta, Rolexy i Pateki będą tak pospolite, jak na chińskich bazarach, zniknie głód i kto wtedy kupi okonia nilowego z Tanzanii?
15 września o godz. 22:29 63552
@Michał
przed Drexlerem takie urządzenie wymyślili scenarzyści Star Trek 🙂
@narciarz
co prawda obecnie zajmuję się głównie zarządzaniem, ale skończyłem Politechnikę i pracowałem przez wiele lat jako konstruktor. Aparatów latających 🙂
Wciąż mam do czynienia z realizacjami w metalu, dlatego pisałem o drukarkach 3D – takich jakie są obecnie – sceptycznie. Na przykład nie są w stanie odtworzyć połączenia spawanego.
Tak że sam pomysł domowej produkcji wszystkiego jest fajny, ale do jego realizacji jeszcze daleko-daleko. Obecnie można sobie co najwyżej przeczytać Diamentowy wiek Neala Stephensona, żeby wyobrazić sobie jako to może wyglądać.
16 września o godz. 0:10 63553
@ Pickard
Wiem, wiem, słyszałem, W Star Treku mówili także, że kiedyś z pojedynczych atomów zostanie utworzony napis IBM, potem przekładnia mechaniczna, silnik i nanoroboty…
16 września o godz. 0:19 63555
„Byloby fantastycznie, gdyby polskie szkoły zamiast pracowni komputerowych …”
Byłoby fantastycznie, gdyby w polskich szkołach stawiało się na naukę informatyki. Zrozumienie problemu a nie tylko uczenie „klikania”.
I gdyby naprawdę były pieniądze na informatyzację szkół. Ale Polski na to nie stać, za to stać na utrzymywanie dwóch godzin religii w szkole.
16 września o godz. 10:18 63562
@Autor:
Sam kiedyś pomagałem pewnej szkole przygotować dane do wniosku na sfinansowanie laboratorium z tanią drukarką 3D (‚gipsową’) 🙂 Takie inicjatywy się pojawiają — i bardzo dobrze, bo czymś innym jest poznać sprzęt osobiście, a czymś zupełnie innym oglądać go na telewizji, czy przez internet.
Można w Polsce zamówić wydruk przestrzenny, także chyba drogą elektroniczną, przesyłając model przestrzenny.
@narciarzu:
Od importerów drukarek do Polski nasłuchałem się o możliwościach, ale jak widać, sam jestem dość sceptyczny. Dużo zależy od technologii — ale to osobny temat. Po prostu, jak ze wszystkim, trzeba wiedzieć czego się oczekuje i ile ma pieniędzy, a potem szukać odpowiedniego rozwiązania.
16 września o godz. 13:58 63568
Jak zwykle przeoczyli państwo ( to wynik zapewne inżynierskiego wykształcenia) najważniejsze zastosowanie drukarek 3d – biologiczne części zamienne. Nerka ma strukturę wielotkankową, są w środku tętnice, żyły,kanaliki włosowate i komórki o wielu rodzajach specjalizacji. Potrafimy ( my,ludzie, broń boże my Polacy – w Polsce to zabronione jest) wytworzyć te tkanki z komórek macierzystych, ale nerki nie bo brakuje nam morfologii. nerka to nie glejowata mieszanina różnych tkanek ale przemyślna konstrukcja przestrzenna. I to właśnie będzie przyszłość drukarek 3d – drukowanie takich rzeczy jak nerki, chrząstki do kolana,ucha, nosa, może biologicznie żywe zęby, może kiedyś gałki oczne. Tak więc nie plastiki i metal, a komórki macierzyste.
Czy któryś z Panów zaproponuje uczyć w szkołach o dobrodziejstwach komórek macierzystych w katolickiej polskiej szkole?
W XVII wiecznej Hiszpanii kościół katolicki zahamował całkowity rozwój intelektualny. To w konsekwencji tych decyzji Hiszpania, kiedy skończyło się złoto konkwisty, stała się jednym z biedniejszych krajów w Europie. Podążamy tą drogą…
16 września o godz. 14:23 63569
Ale przecież w całej akcji z drukarkami 3D nie chodzi tylko o – zapewne trochę pi-arowo koloryzowaną – „fabryczną” jakość, ale też o nurt „plebejski”, czyli proste, niewielkie kształty z plastiku już teraz robione przez drukarki kosztujące w okolicach 800-1000$ (np. MakerBot).
Oczywiście sprzęt profesjonalny, który będzie tanieć (pytanie – jak szybko) stwarza nowe problemy, jak kiedyś napisał Doctorow – co będzie, jeśli będę mógł sobie wydrukować karabin? Ale w bliższej perspektywie bardziej ekscytująca wydaje mi się promowana m.in. przez magazyn MAKE wizja renesansu majsterkowania, obejmująca ludzi, którzy w życiu nic nie zbudowali, a teraz mogą tworzyć proste, fizyczne obiekty, docierając do nich drogą nie przez warsztat, ale przez komputer i ściągając obiekty z sieci tak, jak dziś zdjęcia czy muzykę. Mnie się to wydaje ekscytujące i rewolucyjne, bo przecież jeszcze niedawno przekonywano nas, że kierunku migracji od „świata z atomów” do „świata z bitów” nie da się odwrócić.
Pamiętajmy też – o czym często wspomina Gershenfeld – jak wyglądały i ile potrafiły pierwsze komputery domowe. Patrząc np. na Apple I trudno było sobie wyobrazić, że ćwierć wieku później jego następcy będą podstawowym narzędziem pracy i rozrywki dla znacznej części populacji globu.
17 września o godz. 9:48 63584
W trakcie filmiku można zobaczyć jak się nerkę d3 drukuje, oraz jak wygląda bijące serce w laboratoryjnej zlewce.
http://www.ted.com/talks/alan_russell_on_regenerating_our_bodies.html
17 września o godz. 10:10 63586
kakaz:
Widziałem już wydruki ‚obiektów biologicznych’, takich jak kości, stawy. Ale, ze względów materiałowych, chodziło tylko o modele (choć tworzone w oparciu o tomografię, na przykład). Dla realizacji zadań jakie planujesz potrzebna jest nie drukarka 3D, ‚taka jak obecnie’ (choćby dalece udoskonalona), ale zupełnie nowa technologia.
17 września o godz. 10:13 63587
PS.
Odnosiłem się do wpisu z 13:58. Ale — filmik przeglądałem pospiesznie, nie widziałem tam ‚drukowania’ — regeneracja to jednak coś zupełnie innego.
18 września o godz. 11:53 63613
@kakaz Chociaż trochę upraszczasz sprawę hodowli organów in vitro to zgadzam się z Tobą, że druk 3D juz wkótce przyczyni się do poważnego przełomu w obszarze biomateriałów i medycyny regeneracyjnej. Sceptykom chciałbym uzmysłowić, że tzw. czipy DNA czy też mikromacierze DNA, które zrewolucjonizowały badania biomedyczne można najtaniej wyprodukować za pomocą zmodyfikowanej drukarki atramentowej. Od kilkudziesięciu lat wiadomo, że proste hodowle komórek w „galaretce” pozwalają uzyskać prymitywne i niedoskonałe „pseudowątroby” i pseudonerki”. Zastąpienie tej galaretki skomplikowaną przestrzennie formą umozliwi tworzenie funkcjonalnych organów w probówce. Doprowadzenie tej technologii do poziomu, który umozliwi transplantacje to tylko kwestia czasu. Wyścig się już zaczął. Pomimo przemożnego wpływu kościoła katolickiego na panujące w naszym kraju poglądy dotyczące bioetyki w Polsce prowadzi się badania nad komórkami macierzystymi i medycyną regeneracyjną i mam nadzieję, że uda się nam zachować kontakt ze światem.