Pod wpisem o książce Alaina Touraine’a „Apres la crise” ukazał się m.in. komentarz:
Co innego jest kryzys który powoduje, że ludzie nie mają co jeść a co innego kryzys którego skutkiem jest to, że nie mogą sobie kupić nowego samochodu.
Cóż, od dawna wiadomo, a od mniej więcej połowy wieku istnieją badania naukowe pokazujące, że nie samym chlebem człowiek żyję. Ba, nie tylko człowiek, lecz nawet małpy, nawet gdy mają pożywienie nie przeżyją bez miłości („The Nature of Love” Harry’ego Harlowa). Ba, nawet małpy cierpią z powodu niesprawiedliwości. Poczucie niesprawiedliwości, wynikającej np. z rosnącego szybko i nie mającego specjalnego uzasadnienia różnic dochodowych, zmiany środowiska pracy i rosnącej niepewności zatrudnienia może być powodem rzeczywistego cierpienia, podobnie jak głód.
Co dzieje się z człowiekiem, który rzuca się z okna firmy w której pracuje, zostawiając list pożegnalny z informacją, że odbiera sobie życie z powodu pracy? Tylko w tym roku we Francji w ciągu dwóch tygodni popełniło samobójstwo pięciu pracowników France Telecom, od 2008 roku blisko 50. Dla równowagi, w Chinach w firmie Foxconn składającej iPhony odebrało sobie życie 9 pracowników. Można, jak autor innego komentarza, stwierdzić, że w skali zatrudnienia w FT lub Foxconn to i tak mniej, niż statystyka samobójstw we Francji lub Chinach.
Może jednak w tragediach tych kryje się jakaś informacja, inna niż tylko absurdalne stwierdzenie, że to kwestia złej organizacji pracy. Ciekawą odpowiedź proponuje Thierry Beinstingel, na codzień manager w jednej z korporacji, po godzinach autor „powieści fabrycznych” (roman d’entreprise). Właśnie wydał powieść „Retour aux mots sauvages”. Choć nigdzie nie pada nazwa FT, widać że akcja toczy się w korporacji telekomunikacyjnej. Bohaterem jest Eric, człowiek który całej życie pracował jako technik informatyczny, został jednak zredukowany i jedyne miejsce pracy to korporacyjne call center, gdzie jest rozliczany z wydajności sprzedaży umów „confort optimum”.
Beinstingel doskonale pokazuje destrukcję człowieka zamienianego w tryb kafkowskiej machiny w sposób nieporównanie gorszy, niż kiedyś robotnicy przy taśmie produkcyjnej. To świat, gdzie nie ma już żadnej lojalności firmy wobec pracowników, liczy się tylko efektywność. By ją uzyskać, mobilizować trzeba najgłębsze struktury osobowości. Eric (to zresztą przybrane imię, każdy z pracowników pracuje pod pseudonimem) przestaje być sobą, zamienia się w robota. Bardzo brutalny opis zjawiska alienacji. W wywiadzie dla NovelObs Beisntingel mówi:
C’est facile a dire maintenant, mais cette crise était prévisible. Dans les réunions, a France Télécom comme ailleurs, voila des années que regne un silence absolu. Les entreprises ont tellement bouclé la communication que le dialogue est impensable. Elles ont pris le langage en otage, avec cette langue managériale, bien plus dangereuse que l’anglais, qui efface le sujet, qui rend les hommes interchangeables. (Łatwo teraz mówić, ale tego kryzysu można się było spodziewać. Podczas spotkań, zarówno we France Telecom, jak i gdzie indziej już od lata panuje milczenie. Firmy tak zablokowały komunikację? że żaden dialog jest niemożliwy. Język stał się zakładnikiem mowy menadżerskiej, bardziej niebezpiecznej niż angielski, która kasuje podmiotowość i czyni wymiennymi).
Rzeczywiście, łatwo to było przewidzieć. Proces destrukcji podmiotu w pracowniku nowoczesnej korporacji opisywał Richard Sennett w „Korozji charakteru”. Proces ten dokładnie analizuje Philippe Zarifian w książce „Travail et communication” pokazując, jak istotne znaczenie w nadawaniu sensu nawet nieludzkiej pracy ma podmiotowość pracownika. Drogą do niej jest udział w komunikacji, możliwość bycia sobą przez wyrażanie swoich opinii, udział w dialogu. Eva Illouz pokazuje, że niedostatki klasycznego fordyzmu dostrzeżono w USA już w latach dwudziestych XX wieku i by zaradzić kryzysowi, wprowadzono do fabryk terapeutów.
Dzięki nim nie tylko rosła wydajność pracy, malał poziom niebezpiecznych frustracji, które mogły znaleźć ujście w sabotażu i strajkach. Dziś jednak pracownicy takiej korporacji, jak ta w której pracuje Eric nie widzą już sensu w proteście, bo nie widzą alternatywy. W „Zwale” Sławomira Shutego bohater jeszcze reaguje wybuchem, u Beinstingela (tak jak w realnym życiu FT i Foxconn) drogą do wolności jest okno.
Można oczywiście skwitować (napiszę sam, żeby uprzedzić niektóre komentarze), że ludziom się w głowach poprzewracało z dobrobytu. Co mają powiedzieć ci, którzy w ogóle pracy nie mają? Tu odsłania się niestety, druga strona zjawiska możliwości kanalizacji gniewu i frustracji w post-społecznym świecie. To, jak pisze francuski socjolog Michel Wieviorka w „La violence”, zjawisko eskalacji przemocy o charakterze niepolitycznym. Przemoc dla samej przemocy, bez konkretnego celu, jak miało to miejsce we francuskich banlieu w 2005 r. i co świetnie wychwytuje analizując rzeczywistość polską Zbigniew Mikołejko w książce „W świecie wszechmogącym. O przemocy, śmierci i Bogu”.
19 września o godz. 10:42 63624
Na szczęście, model korporacyjny, o którym piszesz powoli odchodzi do lamusa. A raczej mam nadzieję, że odejdzie, gdyż jest po prostu nieludzki. Do tego jednak, musi się chyba zmienić nie tylko pokolenie zarządzające korporacjami, ale i model szkolenia tych menadżerów – u nas nadal archaiczny – tak, jakby wszystkie przedsiębiorstwa w Polsce tkwiły w latach 90tych ubiegłego wieku (w najlepszym razie). A może tkwią? W kontaktach z pracownikami tych firm dość łatwo można zauważyć tęsknotę za otwartą komunikacją, autentycznością i szczerością. Na chwilę się ożywiają i odpowiadają szczerością na szczerość, ale w chwilę później poddają się, rezygnują i wracają w dobrze znane koleiny. Potrzeba wiele odwagi, by to zmienić, a do tego potrzeba ludzi wychowanych i wykształconych. w zupełnie inny sposób, niż stosowany obecnie. Długo by pisać 🙂
19 września o godz. 10:46 63625
@Renata: miejmy nadzieję, że będzie jak piszesz. Pozdrowienia!
19 września o godz. 12:02 63627
Doskonałą satyrą na korporacje jest znany internetowy komiks Dilbert. Jest równie ?szpilancki? i trafny w pokazywaniu absurdu, jak komedie Barei wobec socjalizmu.
19 września o godz. 22:29 63641
Renata pisze:
2010-09-19 o godz. 10:42
„W kontaktach z pracownikami tych firm dość łatwo można zauważyć tęsknotę za otwartą komunikacją, autentycznością i szczerością.”
Realnym problem jest to, że ci pracownicy nie mają do powiedzenia nic ważnego czy mądrego. To po co ich słuchać?
20 września o godz. 7:34 63650
W USA drogą często nie jest okno ale „ostatnia” wizyta w firmie uzbrojonego po zęby pracownika, który frustracje wyładowuje ze skutkiem śmiertelnym na wszystkich którzy się akurat nawiną. Rewers kulturowego „keep smiling”.
Czy korporacja jest jedynym miejscem pracy? Nie. Natomiast mam wrażenie ze korporacja swoim systemem małych gratyfikacji i przywilejów ubezwłasnowolnia pracownika żyjącego zmitologizowanym marzeniem japiszona. Jak potem przychodzi degradacja to ten sam pracownik posłusznie przechodzi na gorsze stanowisko z obawy przed utratą mieszkania na kredyt czy samochodu. Ale pamiętajmy ze te kłopoty są w najbardziej chroniącym pracownika kraju UE. Więc winienie kapitalizmu jako takiego za ten stan rzeczy uważam za nieporozumienie. W takiej Japonii np. ogromny poziom samobójstw wynika z ich dużej kulturowej akceptacji jako „honorowego wyjścia” i z kapitalizmem niewiele ma wspólnego.
20 września o godz. 12:35 63658
Ciekawy tekst i niestety bardzo życiowy. Sam pracuję w firmire, której styl zarządzania daleki jest od stanu zapewniającego równowagę między kadrą pracowniczą, a kierowniczą. Z emocjonalnego punktu widzenia w człowieku funkcjonuje lęk przed byciem bezrobotnym i wiążąca się z tym odpowiedzialność za rodzinę, z drugiej strony pojawiają się stany zobojętnienia na rzeczywistość. cała idea sprawiedliwości społecznej i szeroko rozumianego zrównowarzenia rozbija się niestety o słabości ludzkiej natury. totalitaryzm zdefiniowanych społecznie postaw wywiera straszną presję na człowieka, który pod ich wpływem wpada w pułapki rzeczywistości. często takie sytuacje jawią się jako droga jednokierunkowa. Niestety moja firma jest niereformowalna bo państwowa.
20 września o godz. 16:36 63660
Pickard pisze:
2010-09-19 o godz. 22:29
„Realnym problem jest to, że ci pracownicy nie mają do powiedzenia nic ważnego czy mądrego. To po co ich słuchać?”
Spotkałam wielu mądrych i twórczych ludzi w korporacjach. Milczą, bo na ogól ich przełożeni nie chcą ich słuchać, a jeśli już, to tylko tego, co chcą usłyszeć. Można odwrócić Twoje pytanie – „Więc po co mówić?”.
Korpo to nie jedye miejsce do pracy, ale w nich też ktoś musi pracować. Czy mają to być miejsca, w których stosuje się nową formę niewolnictwa? Pewnie jeszcze chwilę niestety tak będzie, zarówno dlatego, że rzadko kto lubi, gdy jego pracownicy są mądrzejsi od niegp, ale i z powodów, o których pisze @KrzysztofP – ze strachu. Co do firm niereformowalnych – nie wierze, że takowe istnieją w przyrodzie 🙂
20 września o godz. 17:53 63662
Oczywiście, że nie należy być lojalnym względem złej firmy i należy się zwolnić. Lojalnym można być względem ludzi, nie firm.
Korporacje się rozrastają, bo im państwo napędza klientów przy pomocy tzw. pobudzania popytu, w ramach tzw. zwalczania kryzysu.
Nie napisałem, że nie ma problemu, tylko, że jest to inny problem od kryzysu kredytowego.
Autor też nic w zamian nie proponuje (jak na razie).
20 września o godz. 18:24 63663
Ja bym raczej widział ten problem w nacisku społecznym, poza firmami, na sukces finansowy, tzn. w rodzinach, w mediach, w edukacji, generalnie w kulturze. Gdyby w pracy było źle, a poza pracą dobrze, nie byłoby problemu z decyzją o zmianie pracy, nawet z problemami po drodze. Potrzebna jest zmiana kultury nie gospodarki.
20 września o godz. 21:18 63667
Krzysztofie Mazurze
oczywiście zgadzam się z tobą, że to kwestia kulturowa. jednak poza naciskiem społecznym i wymuszaniem, przez presje kulturową określonych postaw i zachowań istnieje jeszcze problem struktury i form organizacji na jakie owa kultura się nakłada – w tym przypadku miejsce pracy. niedostosowanie struktur z jednej strony i brak możliwości wyboru z drugiej strony powoduje, iż człowiek musi godzić się na określone okoliczności. wbrew pozorom niewielu ludzi dostrzega zmiany zachodzące w świecie i potrafi szybko dostosowywać do nich struktury (chociażby przez nowoczesne zarządzanie). zmiany te dzieją się szybciej, niż następuje socjologiczny proces zmiany kulturowej i wytworzenia się wokół niego systemu normatywnego.dominują schematy, a tu potrzeba twórczej destrukcji.
Renato
Ostatnio czytałem w newsweeku artykuł o testach na inteligencje stosowanych w usa. były one stosowane jeszcze kilka dziesięcioleci po tym, jak udowodniono ich bezzasadność i szkodliwość. określone struktury organizacyjne silnie zinstytucjonalizaowane mają niesamowitą zdolność przetrwania i opierania się wszelkim zmianą. w polsce też są takie instytucje, o sztywnej wielopoziomowej hierarchii, niekomunikatywne, nieelastyczne i powolne w procesach decyzyjnych i w dużej części zrytualizowane….a jednak trwają
23 września o godz. 13:02 63699
Ja w tym wpisie dopatruje się w nawiązaniu do O. Tokarczuk argumentu za dziwnością i złożonością świata. Nie jestem mianowicie pewien, czy to red. Bendyk mówi Ahmadineżadem, czy też może – co sugeruje chronologia – Ahmadineżad przeczytał wpis na blogu i przejrzał na oczy.
„Prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad obarczył we wtorek kapitalizm odpowiedzialnością za cierpienia milionów ludzi, zapowiedział jego upadek i wezwał do reformy instytucji światowych.”
Jego zdaniem, jest to tym pilniejsze ponieważ „dyskryminacyjny i hegemonistyczny kapitalizm ponosi klęski i zbliża się do swego kresu.”
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/kapitalizm-winny-cierpienia-milionow-ludzi,3699079,7464798,artykul-fotoreportaz-duzy.html
23 września o godz. 17:28 63703
@Ferenc Gyurcsany: a co p. Ahmadineżad powiedział nowego, czego nie mówi np. społeczna nauka Kościoła? Polecam encyklikę Centessimus annus
23 września o godz. 20:01 63716
Swego czasu czytałem tą encyklikę. Trudno mi było uwierzyć, żedokument sygnowany przez papieża, może zawierać tak naiwną, utopijną i nieprzystająca do rzeczywistości wizję świata. Fragment o przedsiębiorstwie był druzgocący.
23 września o godz. 20:10 63717
Oczywiście nie samym chlebem człowiek żyje – ale również (powyżej pewnego minimum) pieniądze szczęścia nie dają. Może więc kryzys finansowy wcale nie jest związany z tymi samobójstwami?
6 kwietnia o godz. 21:34 68038
może późno , ale dodam swój komentarz ….
powiem tak , pracowałem w korporacji lat … ponad 10 … mogę z pełną odpowiedzialnością napisać , że w PL ją tworzyłem od samego początku … było SUPER – komunikacja , szczerość , otwartość , autentyzm , itp….
dość wąska grupa ludzi ze sobą współpracowała wtedy i tylko pozazdrościć takie organizacji …. po kilku latach firma się musiała „zintegrować” z podmiotem prywatnym , ze starym komunistycznym myśleniem i ludźmi , którzy ślepo wykonywali polecenia bez zastanowienia , czy logiczne , etyczne , itd … po tej integracji , starzy , trzeźwo patrzący na business musieli odejść , bo do „władzy” dorwali się ludzie po znajomościach , brylował/bryluje nepotyzm , itp … zrobiło się tragicznie ….
zostałem zwolniony , bo nie pasowałem do tej układanki w PL , bo nie chciałem się układać , kręcić , malować raportów …. chociaż brandem firmy , szyldem , tej korporacji , była firma niemiecka „światowy lider” , obiecywałem sobie , że się zmieni „po niemiecku” – porządek , ład , etyka , itd … nic z tego …
… ze mną poszło „na bok” kilkanaście zasłużonych osób …
pomyślałem sobie , coś nowego , to musi być coś lepszego , zwłaszcza że prywatna firma , jest na GPW i reklamę oraz marketing ma całkiem niezły ….
co się okazało , to co było w poprzedniej firmie , nawet po integracji to był miód … do tego doszło złodziejstwo , obłuda , oszustwo i balans na granicy prawa lub jego bezczelne omijanie …
to nie kapitalizm zmienił ludzi , to nie system korporacyjny odmienił światopogląd … to my sami ulegliśmy czarom i sami sobie jesteśmy winni … człowiek dla kasy zrobi dokładnie wszystko i nie liczy się nic poza kasą … niestety ….