Yochai Benkler znany jest z dzieła „The Wealth of Networks”, które szczęśliwie ukazało się także po polsku jako „Bogactwo sieci” nakładem nieodżałowanych Wydawnictw Akademickich i Profesjonalnych. W dziele tym Benkler dociekał, dlaczego jest możliwe to, co jeszcze dekadę temu wydawało się niemożliwe, a więc produkcja oparta na bezinteresownej współpracy.
Teraz Benkler popełnił książeczkę znacznie bardziej popularną na ten sam temat, o wdzięcznym tytule „Penguin and the Leviathan„. Powtarza w niej argumenty z „Bogactwa” i pokazuje, że bezinteresowna współpraca nie tylko nie jest wbrew naturze, lecz jak wynika z najnowszych wyników badań ewolucjonistów, neurofizjologów, antropologów, bezinteresowność i altruizm są cechami należącymi do naszego naturalnego wyposażenia, natomiast zarówno koncepcje Hobbesa, jak i Smitha z książki o bogactwie narodów są wypadkiem w intelektualnej pracy. To znaczy nie jesteśmy z natury egoistami dążącymi do maksymalizacji własnej korzyści.
Benkler przytacza mnóstwo przykładów zarówno z życia, jak i literatury naukowej, choć i tak zapewne nie przekona zwolenników doktryn dowodzących, że źródłem wszelkiego postępu jest konkurencja i bodźce ekonomiczne odwołujące się do żądzy bogacenia się. Co ważne, Benkler odrzuca zarówno skrajny indywidualizm, jak i kolektywizm, tzn. przeciwstawia się wizji świata, w której rządzi albo Lewiatan, albo niewidzialna ręka rynku. Możliwe jest trzecie wyjście, współpraca oparta na solidarności i empatii.
Książka Benklera wpisuje się doskonale w nurt refleksji o coraz większym znaczeniu. W ostatnim czasie pojawiło się wiele książek o altruizmie i współpracy. Najciekawsze, jakie wpadły mi w ręce to „Supercooperators” Martina Nowaka, jednego z najwybitniejszych biologów matematycznych. Z obliczeń wychodzi mu, że altruizm i współpraca to najkorzystniejsze strategie przetrwania. Dalej, „The Price of Altruism” , doskonała biografia Charlesa Price’a. Do tego można dodać cały wysyp książek francuskich, jak „Theorie anti-utilitariste de l’action” Alaina Caille. Oczywiście, cały dorobek Elinor Ostrom, ekonomicznej noblistki z 2009 r. to też wielkie dzieło pokazujące, że ład oparty na współpracy, poza rynkiem i państwem jest możliwy, a często prowadzi do najlepszych efektów. Warto w końcu przypomnieć nieśmiertelną „Pomoc wzajemną” Piotra Kropotkina sprzed ponad 100 lat. Chętnych odsyłam też do tekstu, jaki napisałem w „Polityce” jakiś czas temu, „Śmierć człowieka ekonomicznego”.
11 sierpnia o godz. 14:52 68585
Dzięki za rekomendacje. Rzeczywiście książka Benklera wygląda interesująco.
Jeden komentarz odnośnie Martina Nowaka i Twojego, świetnego z resztą, tekstu w Polityce:
Wydaje mi się, że wieści o śmierci homo oeconomicus są wyjątkowo przedwczesne. W każdym razie rozumianego jako model służący do wyjaśniania zachowań społecznych: jednostka podejmuje decyzje dbając tylko o swój własny dobrostan. To własnie perspektywy badań Roberta Axelroda, potem Kara Sigmunda i Martina Nowaka, i innych wynika, że wszechobecną współpracę w społeczeństwach ludzkich (ale nie tylko) można wyjaśnić za pomocą splotu zachowań egoistycznych jednostek. W świetle tych badań współpraca to cecha emergentna, w dłuższej perspektywie czasowej każdemu z nas się ona *indywidualnie* opłaca.
W tym kontekście myślę, że obecnie mamy nawet do czynienia (w każdym razie jeżeli chodzi o nauki społeczne) z homo oeconomicus reborn! Tylko że nie jest to homo oeconomicus Hobbsa, tylko Adama Smitha: nie aspołeczny egoista, tylko egoista działający w ramach sieci istniejących relacji i instytucji społecznych (tu ukłony w stronę Elinor Ostrom). Patrz też http://goo.gl/tZhGN
Na koniec odwzajemniam się rekomendacją.
http://www.amazon.com/Predictioneers-Game-Brazen-Self-Interest-Future/dp/1400067871
Książka pełna przykładów jak homo oeconomicus całkiem nieźle sobie daję radę z przewidywaniem ludzkich zachowań, szczególnie politycznych i gospodarczych.
11 sierpnia o godz. 20:35 68587
@embe: dzięki za komentarz, Predictioneers Game znam, chyba nawet omawiałem – fajna rzecz, pokazuje jednak na pewną pułapkę, która nazwałbym pułapką racjonalności. Przewidywanie w polityce sprawdza się, bo w polityce uczestniczą aktorzy instytucjonalni, działający w ramach „racji stanu”. Problem w tym, że historii nie czyni 90 proc. przewidywalnych przypadków, o których mówi autor (na tyle jest w stanie prognozować), lecz te nieprzewidywalne: Lenin ogłaszający tezy kwietniowe lub rząd II Rzeczpospolitej decydujący się na konfrontację z Niemcami (analizy ex post odwołujące się do modeli z teorii gier wskazywały, że Polska podobnie jak inne kraje regionu dołączy do Rzeszy).
Zaś kwestia Homo economicus, to oczywiście kwestia definiowana pojęć – nawet miłość można zinterpretować w kategorii self-interest.
Pozdrowienia
11 sierpnia o godz. 22:34 68590
Edwin, dzięki za rekomendację! Szukałem takiego potwierdzenia,szczególnie po lekturze ostatniej – niestety! – książki Tony Judta. Uwierzyliśmy w pewnym momencie w interpretatorów „Bogactwa narodów”, interpretacji, m.zd., wyraźnie „skrzywionej” w kierunku neoliberalnym i doktrynerskiej, czego symbolem jest Leszek Balcerowicz. Judt to świetnie ujął, bez moralizatorstwa i bez doktrynerstwa. Niestety, nadzieje na zmiany mam słabe – jak zwykle w warunkach załamania pewnych na pozór sprawdzonych koncepcji do głosu dochodzą nie tylko doktrynerzy ale i radykałowie po obu stronach. Wiem, że nie jestem oryginalny, ale śni mi się czasem ideologia zdrowego rozsądku. Chyba znowu trzeba będzie wrócić do Arystotelesa…
12 sierpnia o godz. 5:19 68592
Natura ludzka złożona jest. Gdyby nie zdolność do empatii i altruistycznych zachowań nie bylibyśmy istotami społecznymi. Jak wiadomo, zdolność do empatii i altruistycznych zachowań nie jest tylko przypisana gatunkowi ludzkiemu. W przyrodzie występuje to zjawisko.
I co z tego?
Można powiedzieć, że to prawda tak oczywista, że i bez naukowych badań to wiedzieliśmy a badania potwierdziły oczywistość.
Ale jest w nas też natura homo economicusa.
Która jest silniejsza?
A co za różnica?
Przecież nie warto jednej przeciwstawiać drugiej.
Historia uczy czym taka próba się kończy.
Jest jak jest, można to badać, wykorzystywać, ale wpływać na to nie sposób.
Bo to jak wpływać na ekosystem, pysznie uważając, że się poznało jego naturę.
Bo jak pisze EB, „historii nie czyni 90 proc. przewidywalnych przypadków”
Bo istotą zachowań altruistycznych i empatycznych jest ich dobrowolność.
Bezinteresowna współpraca się kończy, kiedy ją próbujemy uczynić interesowną.
PS. Cieszę się, że wraca Pan do działalności blogowej, brakowało mi pana wpisów.
Nic tak nie ożywia umysłu jak poranna kawa i polemika z lewicowym oglądem rzeczywistości 🙂
13 sierpnia o godz. 19:49 68605
Przeciwstawianie altruizmu i wolnego rynku to czysta demagogia. W czym rynek przeszkadza w bezinteresownej współpracy? Jak ktoś ma czas i pieniądze może sobie współpracować. Jest rzeczą zrozumiałą, że w coraz bogatszym (dzięki kapitalizmowi) społeczeństwie takiej współpracy będzie więcej. I w takim sensie rzeczywiście jest to poniekąd nowe zjawisko.
Dążenie do zysku nie jest przejawem chciwości ani dążeniem do własnej korzyści. Zysk jest zbieraniem kapitału. Bez zysku można zrobić tylko coś, co nic nie kosztuje, lub skonsumować kapitał zgromadzony z innych źródeł. Bez zgromadzenia kapitału nie ma nowych rzeczy.
System bez zysku oznacza nieustającą konsumpcję kapitału i tym samym stopniową degradację majątku.
13 sierpnia o godz. 20:59 68608
@Krzysztof Mazur: nikt nie przeciwstawia, Benkler, Ostrom i podobni argumentują przeciwko prawdziwej demagogii: że wolny rynek jest rozwiązaniem wszelkich (niemal) problemów. Roli rynku nikt nie kwestionuje, dopóki się pamięta, że do tego, by działał bardziej niż niewidzialnej ręki potrzebuje instytucji. Pozdrawiam
15 sierpnia o godz. 12:08 68615
Benklera cenię jako ciekawego narratora,lecz w szerszym tle to nic nowego niż powrót po kilkudziesięciu latach motywów znanych z tekstów pionierów cybernetycznej utopii komunistycznej… poza tym skoro ani rynek, ani państwo to kto będzie miał monopol delimitowania granic „solidarności i empatii”?
15 sierpnia o godz. 12:14 68616
off topic: a propos notki o Londynie i tej o altruizmie,myślę że dałoby się napisać tekst o tym, że pan Breivik był altruistą – ba, mógłby nawet to popełnić ktoś, kto podobnie jak ja jest beneficjentem norweskiego porządku, który uwierał tego pana ? [mimo, że nie lubię takich górnolotnych pojęć jak „altruizm”, „miłość”, itp.].