TanzLaboratorium „LOVE-scape” performance from Jan Szewczyk on Vimeo.
W Białymstoku trwa wystawa „Podróż na Wschód” zorganizowana przez Galerię Arsenał pod wodzą Moniki Szewczyk (ciekawa dokumentacja filmowa na Vimeo). Projekt dla mnie szczególny, bo jako jedną z inspiracji kuratorka wykorzystała przesłanie z mojej ostatniej książki „Miłość, wojna, rewolucja”. Przesłanie jest proste i mówi o miłości oraz solidarności jako siłach, na których należy budować relacje społeczne i politykę przyszłości, wyjaśniam je w tekście opublikowanym w katalogu wystawy.
Dwa tygodnie temu Dorota Jarecka opublikowała w „Gazecie Wyborczej” krytyczną relację z projektu („Wystawa sztuki z byłych republik ZSRR”):
W Białymstoku trwa właśnie zorganizowana przez galerię Arsenał i Narodowy Instytut Audiowizualny wystawa „Podróż na Wschód” towarzysząca polskiej prezydencji w Unii Europejskiej. Prezentuje sztukę artystów z byłych republik ZSRR – Gruzji, Armenii, Azerbejdżanu, Ukrainy, Białorusi i Mołdowy. Towarzyszącą jej sesję otwiera Edwin Bendyk, publicysta „Polityki”. Twierdzi, że dzisiaj ideę kapitalistycznej konkurencji należałoby zastąpić ideą miłości i że – tu odwołuje się do Žižka – misją krajów postkomunistycznych powinno być wynalezienie nowej „Solidarności”. To piękne słowa, myślałam, ale czy to wystarczy, by Gruzin tak po prostu pokochał Osetyńca albo Azer zjednoczył się z Ormianinem?
Krytyczka „Gazety” jednocześnie pyta, „czy towarzysząca jej (wystawie) ideologia powszechnej miłości i braterstwa nie jest jednak zbyt paternalistyczna?”
oraz kończy oceną:
Nie chciałabym być złośliwa, ale to skrajnie satyryczna odpowiedź na rzucone przez organizatorów hasło miłości. Chcecie się kochać, proszę bardzo, oddaję wam do dyspozycji moje młode, choć już mocno zużyte przez wielu innych ukraińskie ciało.
Wzniosłe, ekumeniczne hasła z tzw. Zachodu, czytane na tzw. Wschodzie przybierać mogą czasem bardzo karykaturalny wyraz. A zatem: miłość czy kolonizacja?
Nie chcę się spierać z wrażeniem, jakie wyniosła Dorota Jarecka oglądając wystawę i słuchając wykładów, prezentacji oraz rozmawiając z artystami. Ekspozycja jest bardzo ciekawa, trudna i niejednoznaczna w recepcji. Artyści nie wykonują na rozkaz powierzonego zadania, interwencja kuratorska też była dość ostrożna, by nie zgubić najważniejszych intuicji. Dla mnie czytelnie jednak było w większości prac zmaganie artystów z doświadczeniem podwójnej katastrofy: komunizmu (który dla młodszych twórców jest słabą pamięcią z dzieciństwa) i realnego kapitalizmu, który nie okazał się bardziej słodki, niż komunizm.
Oczywiście, nikt przy zdrowych zmysłach nie ośmieliłby się teraz stanąć na rynku w Tbilisi czy Baku i wołać, narody byłego Sojuza, kochajcie się! To nie tylko byłby paternalizm, to byłby idiotyzm. Mnie w moich pytaniach chodzi o coś innego, czego niestety Jarecka nie zrozumiała zupełnie, najwyraźniej (sądząc po tekście) nie znając refleksji na temat miłości z ostatnich mniej więcej stu lat, nie znając także dorobku intelektualnego tzw. Wschodu w tym przedmiocie.
To nie ja próbuję kolonizować z Zachodu Wschód, jest odwrotnie: Kropotkin, Fiodorow, Bierdiajew, Sołowjow cały czas występują na łamach moich książek, a to oni właśnie w swojej filozofii wolności i miłości wyrwali temat miłości z oków myślenia teologicznego i sentymentalnego. Wielką syntezą tego dorobku jest rozprawa Pitirima Sorokina „The Ways and Power of Love” z 1954 r. Sorokin, rosyjski antybolszewicki rewolucjonista (był sekretarzem Kiereńskiego) cudem uniknął egzekucji, nie chcąc kusić losu wyemigrował. Miał już na tyle wyrobioną pozycję naukową w socjologii, że w Uniwersytecie Harvarda powierzono mu tworzenie katedry socjologii. Tam zajął się właśnie socjologią miłości i altruizmu. Jak pisze, impulsem do tej pracy było doświadczeni rewolucji i przemocy wówczas panującej:
Whatever may happen in the future, I know that I have learned three things which will remain forever convictions of my heart as well as my mind. Life, even the hardest life, is the most beautiful, wonderful, and miraculous treasure in the world. Fulfillment of duty is another marvelous thing making life happy. This is my second conviction. And my third is that cruelty, hatred, violence, and injustice never can and never will be able to create a mental, moral, or material millennium. The only way toward it is the royal road of all-giving creative love, not only preached but consistently practiced.
Sorokinowi nie było łatwo forsować swój program badawczy wobec innych mód intelektualnych panujących w naukach społecznych na Zachodzie. Dziś jest jednak klasykiem, a uporządkowany i rozwinięty przez niego dorobek refleksji nad miłością widać w literaturze na temat współczesnego społeczeństwa (trochę o tym przy okazji omawiania książki „Pingwin i Lewiatan” Yochaia Benklera”. Jeśli więc ktoś kogoś skolonizował, to w tym przypadku Wschód Zachód.
Mnie interesuje dziś pytanie, na ile tamto doświadczenie, inspirowane strasznym okresem I Wojny i Rewolucji ma szansę zainspirować nową, oryginalną refleksję inspirowaną tym razem doświadczeniem owej podwójnej, współczesnej katastrofy i na ile ewentualne ta nowa refleksja ma szansę stać się dorobkiem uniwersalnym, ważnym także dla pogrążonego w kryzysie Zachodu. Pole sztuki to jedno z miejsc, gdzie takie intuicje mogą tworzyć się w pierwszej kolejności (lub intuicje niemożliwości projektu miłości). Wystawa wprost na to pytanie nie odpowiada.
Na koniec, w formule z tekstu Doroty Jareckiej, a propos paternalizmu. Nie chciałbym być złośliwy ale czy wyrazem paternalizmu, a może nawet i lekceważenia wobec zaproszonych do Białegostoku artystów nie jest nazwanie projektu „Podróż na Wschód” „Wystawą sztuki z byłych republik ZSRR”? Trudno bardziej skazać na nieistotność i nieistnienie. Wydaje mi się, że podmiotem projektu Moniki Szewczyk są żywi artyści z żywych społeczeństw, a nie były ZSRR i jego byłe republiki. Ale z perspektywy Warszawy (Zachodu znaczy) to przecież jeden…
25 sierpnia o godz. 20:47 68705
”Żywi artyści z Żywych społeczeństw” to artyści zwyczajnie żywi .:) nie bardzo jest dla mnie jasne o co się sprzeczać. Faktem jest również, że są Oni z byłych republik a także jak autor sobie zyczy ze Wschodu. W kazdym razie inicjatywa bardzo pożyteczna dla artystów i odbiorców. Jednak z milością nie ma ona wiele wspólnego.Prawdę mówiąc nie przyszło by mi do glowy,łączyć ją z polityką.A może zwyczajnie nie rozumiem o co chodzi??