W piątek wieczorem Sejm przyjął „ustawę o zmianie ustawy o dostępie do informacji publicznej”. Głosami Platformy został przeforsowana wersja z wprowadzoną przez Senat poprawką 5a, ograniczającą dostęp obywateli do informacji publicznej ze względu na „ważny interes gospodarczy państwa”. Poprawkę, mimo negatywnego stanowiska Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych wprowadził praktycznie bez żadnej debaty Senat (na wniosek senatora Marka Rockiego z PO), a potem przyjął Sejm głosami zdyscyplinowanej Platformy. Nową ustawę ocenia Adam Bodnar, sekretarz Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka:
Nie dość, że teraz prawo dostępu do informacji publicznej jest w znacznym stopniu zablokowane licznymi klauzulami pozwalającymi urzędnikowi odmawiać lub przewlekać w czasie udzielenie informacji, to jeszcze w ostatnim momencie, tuż przez końcem kadencji, Sejm przyjmuje rządową ustawę (z zapisami wprowadzonymi przez przedstawiciela PO) jeszcze bardziej to prawo ograniczającą. Uważam, że projekt ustawy jest skandaliczny, słabo przygotowany i niezgodny z konstytucją. Premier Donald Tusk deklarował, że państwo polskie będzie przestrzenią wolności, a to, co za sprawą rządzącej koalicji stało się w piątek, mocno tę przestrzeń wolności ogranicza.
Miało być zupełnie inaczej, spotkania premiera z internautami, negocjacje z Michałem Bonim, nacisk mediów i ekspertów pokazujących antyobywatelski charakter propozycji noweli ustawy zaproponowanej przez rząd doprowadził, tak się wydawało jeszcze kilka dni temu, do kompromisu. Kompromis okazał się mniej warty, niż słone paluszki w Kancelarii Premiera. Zadowoleni z siebie posłowie po udanym głosowaniu bili sobie prawo, co celnie skomentowała w „Gazecie Wyborczej” Ewa Siedlecka:
To, że rząd z pomocą Platformy Obywatelskiej postanowił drastycznie ograniczyć nam dostęp do informacji samo w sobie jest skandalem i sprawą niewybaczalną dla partii, która w nazwie ma „obywatelska”. Ale powitanie wyniku głosowania oklaskami, to już nie skandal. Moim zdaniem to demonstracja buty.
Z kim wygraliście panie i panowie posłowie? Ze społeczeństwem?
Publicystka „Gazety” odsłania swym komentarzem znacznie szerszy wymiar problemu – nie chodzi tylko o tę ustawę. Chodzi o wiarygodność innych inicjatyw rządu, który ustami Michała Boniego w ubiegłym tygodniu podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy ogłaszał projekt Polski Cyfrowej, jako jednego z filarów Długookresowej Strategii Rozwoju Kraju (w tym zaś programie jedną z ważniejszych idei jest koncepcja Otwartego Rządu – pisałem o tym na blogu). Andrij Szewczenko, deputowany do Rady Najwyższej Ukrainy, autor ukraińskiej ustawy o dostępie do informacji publicznej gratulował odwagi wizji i entuzjazmu. Jak widać, pospieszył się z gratulacjami – Michał Boni znowu został wystawiony przez swego pryncypała i kolegów z PO (sam do partii, jak podkreśla nie należy). Wizja jak zwykle przegrała z realną grą interesów. Pogadaliśmy sobie. Koledzy, którzy od początku nie wierzyli w dobre intencje władzy, mogą z czystym sumieniem powiedzieć: a nie mówiliśmy. Rzeczywiście, przecież premier na spotkaniu z internautami i przedstawicielami organizacji pozarządowych 18 maja b.r. mówił wyraźnie, „nie szukajmy kiczu porozumienia„. W piątek wyjaśniło się, co miał na myśli.
Poniżej kilka linków do tekstów analizujących sytuację prawną po piątkowej decyzji Sejmu:
http://prawo.vagla.pl/node/9524
http://wyborcza.pl/1,76842,10304822,Platforma_Obywatelska_drastycznie_zmniejsza_prawa.html
http://www.rp.pl/artykul/212825,718542-Obywatel-mniej-sie-dowie.html
17 września o godz. 18:45 69051
Prawdę mówiąc mnie pomogłyby jakieś konkretne przykłady z przeszłości ilustrujące w jaki sposób „ważny interes gospodarczy państwa” mógł ucierpieć lub rzeczywiście ucierpiał i jak nowo przegłosowana poprawka poprawi sytuację.
Dosyć łatwo jest bowiem bać się ukrywania informacji przez urzedników, gdyż każdy z nas ma jakieś nieprzyjemne przykłady z życia choćby na urzędniczą arogancję i sobiepańskie „pozwalanie lub nie” obywatelowi na dostęp do informacji. Im starsza osoba tym więcej przykładów.
Ale w mojej ignorancji mogę sobie wyobrazić równie dobrze potencjalnie korupcjogenne skutki tajności jak i rzeczywiste straty państwa negocjującego np. na arenie międzynarodowej.
17 września o godz. 19:33 69053
Pytanie, kto będzie określał ów „ważny interes państwa” – może ten sam urzędnik, który ma udzielić odpowiedzi?
Bo jeśli tak, to tak naprawdę każde zapytanie może zostać zignorowane.
Dodatkowo – czy jest przewidziany jakiś sposób odwołania się od negatywnej odpowiedzi/braku odpowiedzi?
18 września o godz. 10:29 69056
kazdy ktojako zwykly obywatel skladal pisma w trybie dostepu do informacji publicznej wie, ze ustawa w poprzednim ksztalcie byla fikcja [szczegolnie gdy dotyczyla samorzadow w malych miastach]