Ludzie w krajach Zachodu są na ogół są bardziej zadowoleni z życia niż mieszkańcy krajów posocjalistycznych, odmiennie jednak jest z optymizmem w ocenie przyszłości. Na Zachodzie zdecydowanie przeważa opinia, że kolejne pokolenia będą żyć gorzej od swoich poprzedników. My, na Wschodzie radośniej podchodzimy do przyszłości, największymi optymistami są Uzbecy (być może ich optymizm wynika z przekonania, że gorzej już być nie może, więc przyszłość może być tylko lepsza). Obserwowanie zależności między poziomem dobrobytu mierzonego parametrami ekonomicznymi, a zadowoleniem z życia i szczęściem to fascynująca zabawa. Amerykanie np., mimo że zgodnie ze statystykami mają średni poziom realnych dochodów, jak w 1973 r., należą do bardzo szczęśliwych społeczeństw. Polacy są całkiem zadowoleni z życia, jednak z badań Gallupa wynika, że jesteśmy mniej szczęśliwi od Białorusinów. Z Amerykanami sprawa wydaje się dość prosta, dość dawno już osiągnęli pułap dobrobytu, kiedy dalszy wzrost zamożności nie wpływa na poprawę zadowolenia z życia i poczucia szczęścia. Dużo ciekawych rzeczy na ten temat pisze szwajcarski ekonomista Bruno Frey, autor bardzo ciekawych książek „Happiness: A Revolution in Ecnomics” i „Happiness and Economics„. Frey pokazuje, jak wiele czynników ma znaczenie na ocenę jakości życia, a jego potwierdzają stwierdzenie „że nie samym chlebem człowiek żyje”.
Niby oczywiste, ciągle jednak w politykach publicznych stosuje się podejścia wynikające z piramidy potrzeb Maslowa. Zgodnie z nim najpierw należ? inwestować w infrastrukturę, potem w w kulturę. W krajach większej biedy oznacza to zaś, że najpierw należy dać chleb, a potem zajmować się takimi pierdołami, jak wolność i demokracja. Cóż, okazuje się, że sprawa jest bardziej złożona. Inny ekonomista, Amartya Sen pokazał, że najczęściej chleba nie ma dlatego właśnie, że brakuje wolności i demokracji (Frey z kolei dowodzi, że gdy już jest demokracja, im bardziej partycypacyjna, dająca obywatelom bezpośredni wpływ na sprawy, tym większe daje zadowolenie z życia). A doświadczenie takich miast, jak Bogota pokazuje z kolei, że poprawę miasta można zacząć od działań w sferze kultury, po czym dopiero atakować wyzwania infrastrukturalne.
Mówiliśmy o tym podczas konferencji konferencji „Pomorskie – jakość życia dziś i jutro” zorganizowanej przez Urząd Marszałkowski w ramach badań jakości życia na Pomorzu. Niestety, jeśli uwzględnić wnioski z badań nad jakością życia, poczuciem zadowolenia i stopniem zaspokojenia potrzeba, to okaże się, że piramida Maslowa jako instrument wspomagający nie przydaje się zbytnio, co oznacza że trzeba stosować bardziej złożone polityki rozwoju i poprawy jakości życia, które równoważą „miękkie” i „twarde” aspekty oddziaływania. Może się bowiem okazać, że więcej może zdziałać niekosztowna interwencja poprzez kulturę, która pozytywne mobilizuje kapitał społeczny i prowadzi do zwiększenia aktywności ludzi także w wymiarze ekonomicznym niż kosztowna inwestycja infrastrukturalna.
Politycy nie lubią jednak takich komunikatów, bo komplikują im życie. Łatwiej wybudować drogę lub kolektor. Wyraz takiemu przekonaniu dał wicemarszałek Pomorskiego Wiesław Byczkowski, który zbeształ uczestników konferencji za to, że opowiadają o „nowinkach” ze świata, a on musi podejmować realne decyzje i potrzebuje konkretnych podpowiedzi na co wydawać publiczną kasę. I tak powoli porastamy betonem, na utrzymanie którego zabraknie kasy, gdy wyschnie unijne źródełko.
29 września o godz. 19:14 69149
„na co wydawać publiczną kasę”
>Mówiliśmy o tym podczas konferencji konferencji ?Pomorskie ? jakość życia dziś i jutro? zorganizowanej przez Urząd Marszałkowski w ramach badań jakości życia na Pomorzu.<
"Mówiliśmy", to znaczy kto mówił?
Kto tego, "który mówił" zaprosił na konferencję?
Urząd Marszałkowski?
To nie lepiej zapytać mieszkańców województwa Pomorskiego?
Rozumiałbym potrzebę organizowania jakiegoś spędu "fachowców i mądrali" gdyby już ktoś w przeszłości zapytał tychże mieszkańców i odpowiedzią byłby niezrozumiały bełkot.
Ale nawet i wtedy zastanowiłbym się najpierw, przed organizowaniem konferencji, czy właściwa osoba pytała albo czy zadano właściwe pytania.
Nie rozumiem wydawania publicznej kasy na konferencje PRZED I ZAMIAST pytania się podatników jak wydawać ich kasę.
29 września o godz. 19:24 69150
hmmm…. wcielajac sie w zycie polskiej, milczacej wiekszosci, ktora zasuwa za 1386 brutto, pracujac po 10h kazdego dnia, stwierdzam, ze nawet fajerwerki z bestsellerowych ksiazek nie sa wstanie zniwelowac poczucia beznadziei, frustracji [kontrastujacymi z przebita=kami z zycia medialnych gwiazdek]… nie jest dzielem przypadku, ze dyskursem o dobrobycie, szczesciu, etc. zajmuja sie raczej osoby powyzej sredniej krajowej ;]
co do polityki jestem raczej niemodny! nie uwazam, ze zadaniem polityki jest budowanie jakiejkolwiek wizji szczescia [czymkoliwiek ono mialoby byc]… moim zdaniem nalezy przypomniec Poppera: zadaniem politykow nie jest uczynic ludzi szczesliwymi – zadaniem politykow jest likwidacja strukturalnej nedzy!
30 września o godz. 9:15 69152
@zza kałuży: mieszkańcy Pomorza byli pytani, konferencja była etapem dużych badań
@h2ols: oczywiście, że rolą polityków nie jest uszczęśliwianie ludzi, jest natomiast celem polityki rozwojowej podnoszenie poziomu i jakości życia. Moim zdaniem dobrze jest wiedzieć, mierząc efektywność takich polityk, jakie są korelacje między poziomem życia a zadowoleniem z życia, a nawet postrzeganym poczuciem szczęścia
30 września o godz. 9:16 69153
Piramida Maslow’a pokazuje tylko proste relacje pomiedzy roznymi rodzajami motywacjami czlowieka. Na bazie tych prostych relacji tworza sie rozne lancuchy motywacyjne, ktore sprawiaja, ze wydaje sie nam, ze cos niewlasciwego jest z piramida Maslow,a
30 września o godz. 9:50 69154
Dzisiaj krótka wzmianka na onet.pl, która pokazuje trochę inną stronę tego szczęścia emigracji (niech i ja raz użyję linka):
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/niepokojace-dane-ws-polek-na-emigracji,1,4866175,wiadomosc.html
Szczęście to często odczucie własnych sukcesów przy ich braku u innych. Znając polską zawiść zadowolenie emigrantów to poczucie wyższości wobec tych, którzy zostali. Widać to w belferskich pouczeniach emigrantów do USA. Pesymizm co do przyszłości to realna ocena szans własnych dzieci.
Wystarczy przeczytać kołtuński tekst @zza kałuży powyżej, któremu się wydaje, że daje mu to prawo do wtrącania do cudzych pieniędzy. Ręce i nogi opadają od takiego rozumienia kultury.
30 września o godz. 14:04 69155
> Obserwowanie zależności między poziomem dobrobytu mierzonego
> parametrami ekonomicznymi, a zadowoleniem z życia i szczęściem to
> fascynująca zabawa.
Otóż to, zabawa. Ze względu na wielość parametrów i nieprecyzyjne narzędzia socjologiczne, badania te dają niewiarygodne wyniki, lub, jak kto woli – można za ich pomocą poprzeć dowolną tezę. Dla polityków to majątek, dla płatników – przysłowiowe błoto, w które sa wrzucane pieniądze
30 września o godz. 17:35 69156
@Edwin Bendyk: 1. kto ma ustalić kryteria jakości? kogo gust ma być dominujący? może czas porzucić utopijne mrzonki o permanentnym rozwoju i raczej troszczyć się o to jak zapobiec regresowi [np. próbując zmierzyć się z kwestią kosztów zewnętrznych, które wynikają z religii rozwoju/wzrostu]? 2. moim zdaniem wszelkie te rankingi, modele to nic innego jak bajeczne narracje – w końcu metodologia tych dyskursów po pierwsze narzuca bazowanie na osobistej relacji [każde nibybadanie oparte na autorelacji (focus, sondaż, ankieta) nie są niczym innym jak konstrukcją, nie jakimś miarodajnym pomiarem], po drugie z tego powodu nie istnieje poza tymi tekstami coś takiego jak uśredniony poziom satysfakcji [mały case: media pełne są dyskusji o satysfakcji z pracy i wpływu pracy na satysfakcję z życia, moim osobistym wyborem poszerzającym moja satysfakcję z życia jest nie zajmować się pracą zarobkową więcej niż 3 miesiące w roku i nigdy nie pracować na etat, zatem uważam pracę jakakolwiek za sprzeczną z satysfakcją.. jak zatem uwzględnić takie prywatne idiosynkrazje w tym dyskursie? pewnie trzeba poświecic prawo do ekscentryzmu dla popularyzacji modnych w danym momencie teorii promujących kreatywność, life-long learning, rozwój, i takie tam].
30 września o godz. 17:47 69157
Dobrze, że jedynym problemem pana wicemarszałkunia z Pomorskiego
jest to _na co_ wydać pieniądze. Większość ludzi często musi decydować
z czego zrezygnować albo skąd wziąc pieniądze na coś, co potrzebują.
1 października o godz. 15:38 69161
@zak: „piramida Maslowa” nie pokazuje nic… to tylko modny buzz, w szczególności dla planktonu różnych szkoleniowoców… przecież to jest przepisany w duchu paradygmatu samorealizacji konstrukt potrzeb Hegla [zresztą Inglehart tez go pozyczył]
2 października o godz. 5:35 69163
Vera pisze: 2011-09-30 o godz. 09:50
>Dzisiaj krótka wzmianka na onet.pl, która pokazuje trochę inną stronę tego szczęścia emigracji (niech i ja raz użyję linka):
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/niepokojace-dane-ws-polek-na-emigracji,1,4866175,wiadomosc.htmlSczęście to często odczucie własnych sukcesów przy ich braku u innych. Znając polską zawiść zadowolenie emigrantów to poczucie wyższości wobec tych, którzy zostali. Widać to w belferskich pouczeniach emigrantów do USA.Pesymizm co do przyszłości to realna ocena szans własnych dzieci.Wystarczy przeczytać kołtuński tekst @zza kałuży powyżej, któremu się wydaje, że daje mu to prawo do wtrącania do cudzych pieniędzy.Ręce i nogi opadają od takiego rozumienia kultury.<
Wczoraj rozmawiałem z moją mamą przez telefon. Mieszka w dużym mieście wojewódzkim w Polsce. Dostała od lekarza skierowanie na jakis zabieg medyczny. Najbliższy termin zabiegu to wiosna 2012. Lekarz radzi mamie pisanie do jakichś funduszy czy kas chorych i błaganie ich o dodatkowe pieniądze na potrzebny zabieg.
Ja jej poślę pieniądze na łapówki.
Jak nie wystarczy pieniędzy na łapówki, będziemy robili zabiegi prywatnie, zapłacę, stać mnie. Mam nadzieję, że mieszkańców województwa pomorskiego też stać. Na łapówki albo na leczenie prywatne.
No i na dyskusję o kulturze i gradacji potrzeb życiowych.
2 października o godz. 5:37 69164
WordPress zmasakrował mój wpis.
2 października o godz. 5:41 69165
Spróbuję jeszcze raz wkleić mój komentarz
——————————————————————————————————
Vera pisze: 2011-09-30 o godz. 09:50
>Dzisiaj krótka wzmianka na onet.pl, która pokazuje trochę inną stronę tego szczęścia emigracji (niech i ja raz użyję linka):
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/niepokojace-dane-ws-polek-na-emigracji,1,4866175,wiadomosc.htmlSczęście to często odczucie własnych sukcesów przy ich braku u innych. Znając polską zawiść zadowolenie emigrantów to poczucie wyższości wobec tych, którzy zostali. Widać to w belferskich pouczeniach emigrantów do USA.Pesymizm co do przyszłości to realna ocena szans własnych dzieci.Wystarczy przeczytać kołtuński tekst @zza kałuży powyżej, któremu się wydaje, że daje mu to prawo do wtrącania do cudzych pieniędzy.Ręce i nogi opadają od takiego rozumienia kultury.<
Wczoraj rozmawiałem z moją mamą przez telefon. Mieszka w dużym mieście wojewódzkim w Polsce. Dostała od lekarza skierowanie na jakis zabieg medyczny. Najbliższy termin zabiegu to wiosna 2012. Lekarz radzi mamie pisanie do jakichś funduszy czy kas chorych i błaganie ich o dodatkowe pieniądze na potrzebny zabieg.
Ja jej poślę pieniądze na łapówki.
Jak nie wystarczy pieniędzy na łapówki, będziemy robili zabiegi prywatnie, zapłacę, stać mnie. Mam nadzieję, że mieszkańców województwa pomorskiego też stać. Na łapówki albo na leczenie prywatne.
No i na dyskusję o kulturze i gradacji potrzeb życiowych.
2 października o godz. 5:45 69166
Chyba chodziło o zjadanie wszystekiego pomiędzy strzałkami
———————————————————————————
Vera pisze: 2011-09-30 o godz. 09:50
„Dzisiaj krótka wzmianka na onet.pl, która pokazuje trochę inną stronę tego szczęścia emigracji (niech i ja raz użyję linka):
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/niepokojace-dane-ws-polek-na-emigracji,1,4866175,wiadomosc.html”
Vero droga, tego co napisałaś nie da się niestety określić inaczej jak pozbawionego sensu bełkotu. Ale przeanalizujmy po kolei, aby nikt nie zarzucił mi, że przerzucam się epitetami w obraźliwy sposób bez podawania konkretów.
Podany link prowadzi nas do nastepującej rewelacji:
„Padł mit o tym, że emigracja otwiera kobietom drogę do kariery w Polsce. Wśród wracających Polek jest trzy razy więcej bezrobotnych niż wśród tych, które pilnowały swoich miejsc pracy w kraju”
Jak ta wiadomość odnosi się do tematu dyskusji, czyli do metod ustalania priorytetów wydawania środków publicznych? To wie tylko Vera. Być może planuje ona powrót z emigracji do Polski i martwi się o swoją karierę po powrocie. Być może już wróciła i nie za bardzo jej się w Polsce wiedzie. Ja to wszystko mogę zrozumieć. Całkiem naturalnie wywołuje to jej frustracje. Ale podtrzymuję swoje zdanie, że z tematem bloga nic a nic nie ma wspólnego.
„Sczęście to często odczucie własnych sukcesów przy ich braku u innych. Znając polską zawiść zadowolenie emigrantów to poczucie wyższości wobec tych, którzy zostali. Widać to w belferskich pouczeniach emigrantów do USA.”
Bardzo przepraszam, że wybrałem taki a nie inny nick. Powinienem wybrać sobie coś neutralnego, np. Misiaczek albo Zbysiu. Chociaż znając typ Very idę o zakład, że szybko oberwało by mi się za winy jakiegoś polskiego, amerykańskiego lub niemieckiego Zbycha sławnego np. ze sceny politycznej. Very już tak mają. Widzą jak aparat rentgenowski. Lepiej aniżeli autor słów, które Very komentują.
Słów Very nie można inaczej skomentować, jak tylko nagiej projekcji jej własnych kompleksów. Nie mogę udowodnić czystości moich intencji inaczej, jak tylko o nich zapewniając. Nie po raz pierwszy za te moje pięć groszy dostaję w Polsce mokrą ścierką w pysk. Verze i jej podobnym mogę powiedzieć tylko to, że te z moich dzieci, które wyszły z domu i zaczęły utrzymywać się same radykalnie zmieniają zdanie z walenia tatusia ścierką w pysk na grzeczne słuchanie tego, co ma do powiedzenia. A te, które wyjechały z Kraju i układają sobie życie na emigracji wręcz same piszą emaile, że „zrozumiały, o co mi chodziło”.
„Pesymizm co do przyszłości to realna ocena szans własnych dzieci.”
? Tego zdania zupełnie nie zrozumiałem.
„Wystarczy przeczytać kołtuński tekst @zza kałuży powyżej, któremu się wydaje, że daje mu to prawo do wtrącania do cudzych pieniędzy.”
Wtrącania się do cudzych pieniędzy?
Przecież ja dopominałem się w moim wpisie o słuchanie głosu właścicieli pieniędzy, czyli lokalnej społeczności:
„To nie lepiej zapytać mieszkańców województwa Pomorskiego?
Nie rozumiem wydawania publicznej kasy na konferencje PRZED I ZAMIAST pytania się podatników jak wydawać ich kasę.”
Nie pontyfikowałem i niczego nie doradzałem. Byłem tylko sceptyczny wobec organizowania konferencji para-naukowych, jak mi sie wydawało zamiast prostego zapytania się mieszkańców na co chcą wydać publiczny grosz. W mojej naiwności wyobrażam sobie, że jakis rodzaj konsultacji publicznej istnieje w Polsce, konsultacji dużo mniej teoretycznych a raczej skoncentrowanych na konkretnych potrzebach. Gdyż z moich doświadczeń wynika, że rzeczywistość w Polsce raczej skrzeczy a nie przeciąga się przed lustrem ubrana w boa ze strusich piór kultury.
„Ręce i nogi opadają od takiego rozumienia kultury.”
Wczoraj rozmawiałem z moją mamą przez telefon. Mieszka w dużym mieście wojewódzkim w Polsce. Dostała od lekarza skierowanie na jakis zabieg medyczny. Najbliższy termin zabiegu to wiosna 2012. Lekarz radzi mamie pisanie do jakichś funduszy czy kas chorych i błaganie ich o dodatkowe pieniądze na potrzebny zabieg.
Ja jej poślę pieniądze na łapówki.
Jak nie wystarczy pieniędzy na łapówki, będziemy robili zabiegi prywatnie, zapłacę, stać mnie. Mam nadzieję, że mieszkańców województwa pomorskiego też stać. Na łapówki albo na leczenie prywatne.
No i na dyskusję o kulturze i gradacji potrzeb życiowych.