Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Antymatrix - Blog Edwina Bendyka Antymatrix - Blog Edwina Bendyka Antymatrix - Blog Edwina Bendyka

17.10.2011
poniedziałek

Oburzeni na oburzonych

17 października 2011, poniedziałek,

15 października – Marsz Oburzonych za nami. Przebieg różny w różnych miastach. W Chicago policja spokojnie aresztowała kolejne setki demonstrantów, którzy nie stawiali oporu. W Londynie oburzeni rozbili miasteczko pod katedrą św. Pawła, w Rzymie doszło do niezłej demolki. W Warszawie bez większych emocji, ulicami przeszło kilkaset osób.

Komentarze są oczywiście skrajnie różne. Jacek Żakowski tłumaczy w „Wyborczej”, że w Polsce oburzamy się słabo, bo ze znienawidzonego realnego socjalizmu przeskoczyliśmy od razu do realnego neoliberalnego kapitalizmu, nie smakując po drodze owoców demokratycznego kapitalizmu, za którym tęsknią oburzeni Zachodu. Marek Magierowski w „Rzeczpospolitej” odwołuje się z kolei do retoryki „Żołnierza Wolności” i woła: ręce precz od kapitalizmu! Tak jakby dzisiejsza jego formacja była tym samym, co system istniejący przed trzydziestu laty. Nieważny, kapitalizm jest jeden i niepodzielny, a ci co protestują mają po prostu zbyt dobrze. Zabawne przy tym są donosy na uczestników marszów: tak więc licealiści z liceum Kuronia to młodzież uprzywilejowana (bo przecież czesne wynosi tam kilkaset złotych), która za kasę rodziców uczy się lewackich bredni. Marku, już po raz kolejny sugeruję, byś zanim zaczniesz szkalować, spróbował poznać obiekt swojej analizy – zobaczyłbyś, że nie do końca jest tak, jak sobie wyobrażasz. Cóż, wiem że wołam na puszczy – pamiętam, jak za PRL ludzie typu Urbana wypominali buntującej się młodzieży, że jest niewdzięczna, bo przecież socjalizm dał jej możliwość darmowej nauki.

Kilka tygodni temu pisałem komentarz dla „Krytyki Politycznej”, w którym przekonywałem, że mamy do czynienia z kryzysem legitymizacji: coraz silniejsza gospodarka i kapitalizm finansowy wymknął się spod kontroli demokratycznych instytucji, które tym samym straciły swą społeczną legitymację i nie są w stanie rozwiązywać podstawowych problemów społeczeństw, w imieniu których działają. Problemem największym jest kluczowa kwestia dla demokracji – kwestia równości, która wymaga sformułowania na nowo w sytuacji, gdy tradycyjne państwo dobrobytu oparte na idei państwa narodowego jest nie do utrzymania wobec wyzwań globalizacji i masowych migracji. Pozostawienie tego problemu rynkowi doprowadziło do owych oburzających różnic w zamożności, które znajdują wyraz w haśle amerykańskich protestujących „We Are 99%” (jesteśmy 99 procentami, które nie zyskało na rozwoju ostatnich lat).

Ciekawe, że o zagrożeniu tym wyraźnie wspominały raporty strategiczne z połowy dekady. Shell Global Scenarios z 2005 i Scenariusze Narodowej Rady Wywiadu USA z 2008 r. wyraźnie wskazują, że kryzys legitymizacji będzie poważną barierą dla rozwoju i jedyny praktycznie pozytywny scenariusz to powstanie globalnej opinii publicznej zdolnej zapewnić legitymację dla nowych instytucji zdolnych podjąć wyzwania globalnego ubóstwa, kryzysu energetycznego i środowiskowego, etc.

Jeśli więc ruch oburzonych jest pierwszym zwiastunem budowy takiej opinii, to należy się cieszyć, nawet jeśli wyrażane głosy są jeszcze nieskładne i nawet sprzeczne.Poniżej fragment ze wspomnianego komentarza dla „KP”:

Każdy kryzys legitymizacji jest szansą, bo odpowiada na chorobę już istniejącą i niesie komunikat, że dotychczasowego ładu utrzymać się nie da, potrzebne są innowacje???nowe formy życia społecznego i politycznego zdolne  zmobilizować zasoby niezbędne do wyjścia z kryzysu. Procesy innowacyjne mają jednak to do siebie, że nie sposób przewidzieć ich wyniku.
Demokracja nie jest zagrożona przez kryzys, tylko jest głęboko chora, skoro do takiego kryzysu doprowadziła uwalniając gospodarkę spod kontroli. To nie była żadna dziejowa konieczność, tylko suma partykularnych decyzji, począwszy od rezygnacji z parytetu złota, co zapoczątkowało epokę finansjeryzacji. Kryzys 2008 roku ujawnił skalę degeneracji demokracji, która stała się instrumentem w rękach finansowych oligarchii. Druga fala kryzysu pokazała, żeśmy nie wyciągnęli żadnej lekcji z roku 2008. To niepokoi najbardziej.
Żeby uzdrowić sytuację, demokracja musi wyleczyć samą siebie, czyli na powrót stać się źródłem legitymizacji dla instytucji niezbędnych dla optymalnego zarządzania zasobami należącymi do społeczeństwa w imieniu tego społeczeństwa.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 17

Dodaj komentarz »
  1. kwestia równości…
    oburzające różnice w zamożności…

    marksizm…
    leninizm…

    idealiści swoje, znów spróbują zbudować utopię i przy okazji być może utopić miliony we krwi. A tymczasem jak zwykle, od czasów naszych małpich przodków, chodzi o prozaiczną redystrybucję dóbr i zmianę hierarchii stada. Zadziwia mnie ludzka skłonność do komplikowania i zapętlania prostych rzeczy. A może lepiej jednak nazywajmy rzeczy po imieniu?

  2. A ja czekam tylko na oburzenie się krajów Południa na kraje Północy. Mają jeszcze większe powody do „oburzania się” niż ta młodzież.

  3. hmmm… „korekta” demokracji przez podkolorowanie legitymizacji i uczestnictwa raczej nie naprawi bałaganu, jaki jest związany z radykalizacją fikcji pieniężnej związanej z systemem rezerwy frakcyjnej i zbudowanego na nim systemu inżynierii finansowej [w końcu gdzieś trzeba „inwestować” te wykreowane w systemie bankowym puste pieniądze (bez pokrycia w usługach i produktach)]… raczej jest tylko jeden pewnik , który wynika z logiki tego bałaganu: hiperinflacja [w końcu na papierze miara pieniądza M3 jest już tak duża, że USA zaprzestano nawet publikacji tego wskaźnika]. zatem pozostaje korzystać z życia bezstresowo póki to jest jeszcze możliwe ;]

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. no, zazdroszcze panu rozmowy z alanem tourein´em,
    on zawsze doskonale wie, co w trawie piszczy;
    gdyby byl nobel z socjologii-jemu by sie nalezal…
    nie zapominajmy, ze jednym z elementow obenego kryzysu
    jest rewolucja arabska, ktora zaczela sie w lutym b.r. w tunezji;
    jedni prorokuja jej dluzsze zycie, niz rosyjskiej (patrz: le monde diplomatique) w kazdym razie ten proces trwa nadal;
    i to juz nie tylko bliski wschod,
    tylko cale poludnie

  6. Delegitymizacja…….
    A może nazwać to brakiem czy rozmyciem się odpowiedzialności?
    Król odpowiadał za kraj i poddanych, fabrykant za swoje zakłady produkcyjne i ludzi których zatrudniał.
    Rząd odpowiada za stan kraju przynajmniej w demokracji.

    Za co odpowiada finansista? Oprócz zysków oczywiście?
    Co grozi mu za starty? Zwolnienie, więzienie?
    Jedną decyzją, kliknięciem myszki, pieczętuje na przykład los milionów ludzi.
    Wystarczy postawić na wzrost cen pszenicy na przykład…….
    A że biedaków nie stać na zakup?
    W klimatyzowanym biurze, z pensją rzędu milionów rocznie, pewnych problemów nie widać……

    Wodzowie, szlachta, bankierzy w czasach dawnych, po niepowodzeniu- nawet niezawinionym, mieli sympatyczny zwyczaj kończenia swego żywota.
    W dzisiejszym świecie jest to rzadkość….honor staniał, albo ludzie schamieli?

    Bardzo podoba mi się zdanie „prywatyzacja zysków, nacjonalizacja strat”
    Czas przywrócić OSOBISTĄ odpowiedzialność za decyzje.
    Może wtedy słodkich pierniczków wystarczy dla większej liczby osób?

  7. @wiesiek:
    nie wieszaj ani siebie, ani innych…

  8. Termin globalizacja odmieniany jeszcze niedawno przez polityków i media przez wszystkie przypadki, jakoś przestał się pojawiać. A miało być tak pięknie, aż tu nagle ta cholerna globalizacja objawiła się globalnym kryzysem i protestami oburzonych, rosnącymi do globalnych rozmiarów.
    Jak z tego wybrnąć, z grubsza wiadomo, ale nikt się nie wychyli, ponieważ takie wybrnięcie należy przedsięwziąć … a jakże, globalnie.
    Nie da się już wejść w buty kapitalizmu historycznego, nic dwa razy się nie zdarza, a historia nie zatacza kół (jeśli już to spiralę).
    Demokracja przedstawicielska uległa degeneracji, wybrani przez ogół układają się tylko z kapitałem, który sam się przecież nie zerwał z łańcucha.
    Oburzeni chcą ten stan rzeczy naprawić, powoli się organizują i dyskutują jak to zrobić, ażeby wybrani urzędnicy uzgadniali z nim szeroko rozumianą politykę.
    Nie łudźmy się, że dzisiejsi politycy będący u władzy lub w opozycji, będą się radować z planów ograniczenia ich kompetencji, większość zrobi wszystko, żeby zdyskredytować tych śmiałków. Ufam, że część polityków jednak dojrzy w tym swoją szansę, bo przecież zawsze lepiej coś uzgadniać, niż być szantażowanym ( tak robi dzisiaj kapitał).
    Żeby nie być gołosłownym, przypomnę histerię jaką wybuchła ze szczepionką przeciw grypie. Koncerny farmaceutyczne zastosowały jawny szantaż i przy pomocy mediów (łącznie nawet z blogami POLITYKI) wywierały presję na rządy i straszyły na potęgę mieszkańców Europy.
    O 99% decyzji zapadających w gabinetach polityków nie mamy bladego pojęcia, czasami coś się tam wymsnie, ale zaraz jest sprzedawane jako decyzja dla dobra wspólnego.
    W ostatnich wyborach braliśmy udział w głosowaniu, ale nikt z wyborców nie został poinformowany przez swoich kandydatów, co oni mają zamiar zrobić z powierzonym mandatem. Partie się nawet specjalnie nie krępowały brakiem jakiegokolwiek programu, serwowały jakieś idiotyczne obietnice, w które żaden myślący nie wierzył.
    To można zmienić kochani blogowicze, nie musicie stawać na barykadach, wystarczy że wybierzecie się na wiec oburzonych, raz dajcie spokój telewizorowi i komputerowi, coś zyskacie. Wystarczy być.

  9. „jedyny praktycznie pozytywny scenariusz to powstanie globalnej opinii publicznej zdolnej zapewnić legitymację dla nowych instytucji zdolnych podjąć wyzwania globalnego ubóstwa, kryzysu energetycznego i środowiskowego, etc.”

    Może i jedyny, ale czy praktyczny? Całe moje amerykańskie doświadczenie uczy mnie, że żaden tutejszy polityk nie odważy się nawet pomyśleć o scenariuszu podporządkowującym USA jakiemukolwiek międzynarodowemu ciału. Republikańska połowa Amerykanów z pewnością wyśmieje takie pomysły a połowa demokratyczna będzie zaszantażowana przez tą pierwszą do tego stopnia, że pary z ust nie puści. Co jak co, ale temat wyjątkowości Ameryki nie jest w USA do dyskusji. Kwestionujący ten dogmat popełnia śmierć publiczną.

    ONZ nigdy nie była tutaj poważana a jedynie od czasu do czasu wykorzystywana do pełnienia roli figowego listka. A obie kadencje Busza Młodszego swoją zajadle anty-ONZ-towską kampanią zabiły jakiekolwiek resztki poważania Amerykanów dla tej organizacji.

    Można by długo gadać o katolickości Kennedyego, która tylko dzięki jego wyraźnemu podkreślaniu, że „nie jest katolickim a tylko demokratycznym kandydatem i tak jak on nie wypowiada się na tematy życia publicznego Kościoła tak Kościół nie reprezentuje jego stanowiska” o mało co nie wykoleiła jego kampanii prezydenckiej oskarżeniami o „odbieranie rozkazów z Watykanu”.

    Teraz Obamie ciągle wytyka się „przepraszanie” za granicą i kandydaci na republikańskiego prezydenckiego kandydata prześcigaja się w deklaracjach, że oni „przepraszać nie będą”.

    USA nie podpisuje całej masy porozumień, z Kioto czy sądem w Hadze na czele.
    Wymaga immunitetu dla swoich żołnierzy od wszystkich państw, na terenie których ma swoje bazy wojskowe.

    Tak więc owa opinia będzie musiała być nieco mniej globalna, bo bez USA.

  10. UWAGA MŁODZI OBURZENI NIE DAJCIE SIĘ SPACYFIKOWAĆ OBSERWUJCIE KRYTYCZNIE OCENY WASZEGO RUCHU NASTĄPI FAZA BAGATELIZOWANIA WASZRGO ZRYWU NIE DAJCIE SIĘ OTUMANIĆ RACJA JEST PO WASZEJ STRONIE ŁĄCZCIE SIĘ ORGANIZUJCIE NIE ODPUSZCZAJCIE NIE BĄDZCIE LENIWI FORMUŁUJCIE JASNO OCO WAM CHODZI NIE WYWOŁUJCIE BURD MYŚLCIE OTWARCIE KRYTYCZNIE NIE DOGMATYCZNIE JEST SZANSA ABY ZMIENIĆ TEN STAN STRACONEGO POKOLENIA AVANTI POWODZENIA

  11. W tle wspomnianych protestów społecznych widzę lawinowy postęp nauki, techniki i technologii. Niezbędne dla egzystencji i funkcjonowania społeczeństw prace mogą być w coraz większym zakresie wykonywane przez super maszyny, roboty i sztuczną inteligencję. Indywiduum ludzkie coraz częściej nie ma co „sprzedać”, aby żyć i rozwijać się. Jego praca, w rozumieniu obowiązujących w kapitalizmie reguł gry, przestaje być potrzebna. Jednostka staje się całkowicie uzależniona od dystrybucji dóbr sprawowanej przez kapryśne, bywa że tępe, a często niemoralne elity. W takiej sytuacji, obowiązujące reguły kapitalistycznej gry załamują się, wchodzą w konflikt z wypracowanymi historycznie humanitarnymi prawami człowieka, przestają mieć racjonalny sens. To wydaje się być naturalnym procesem rozwojowym. Kołacze mi się myśl o konieczności zgodności rozwoju stosunków społecznych i sił wytwórczych. Uważam, że myśl jest generalnie słuszna, chociaż w przeszłości źle była interpretowana i wykorzystywana dla utopijnych celów ideologicznych. Na nowym etapie rozwoju sił wytwórczych (czytaj rozwoju nauki, techniki i technologii) nowe reguły funkcjonowania stosunków społecznych powinny być od nowa przemyślane i racjonalnie wdrażane. Możliwie szybko, aby uniknąć zdesperowanych protestów i hipotetycznych niebezpiecznych dewastacji społecznych.

    Uważam, że jeszcze bardziej niebezpieczny jest lawinowy przyrost ludności świata, który – moim zdaniem – powinien zostać w najbliższej perspektywie ograniczony, o ile to możliwe środkami racjonalnej perswazji, o ile nie, niezbędnymi dla osiągnięcia zamierzonego celu, metodami przymusu (prawnego, ekonomicznego ?), chyba, że nie obawiamy się wojny wszystkich ze wszystkimi i totalnego światowego bałaganu. Zapowiadane samoczynne zahamowanie się przyrostu w miarę rozwoju ekonomicznego świata zupełnie się nie sprawdza. Chyba nie jest osiągalny taki rozwój, aby ten czynnik zadziałał w akceptowalnej perspektywie. (J.Ćw.)

  12. Zgadzam się, że odejście od parytetu złota było błędem i to kluczowym.
    Przeklejam to co napisałem na forum GW (ostatni punkt trochę odchodzi od powyższego, ale nie do końca).

    1. Żeby wyeliminować kryzysy finansowe i spekulacje cudzymi pieniędzmi, wystarczy nakazać bankom przechowywanie pieniędzy na tzw. depozytach jako depozyty właśnie, czyli w 100 % bez żadnego udzielania kredytów z tych pieniędzy. Nie jest to bynajmniej naruszenie zasad wolnego rynku, a wręcz przeciwnie, ochrona własności klientów banków. I nie jest to siłowa interwencja państwa w rynek, ale pilnowanie reguł i nic więcej. Więcej w tym temacie Jezus Huerta de Soto ‚Pieniądz, kredyt bankowy i cykl koniunkturalny.’ Obecny ‚rynek finansowy’ nie jest rynkiem i tu leży problem.
    2. Opodatkowanie dochodu nie jest opodatkowaniem majątku, bo dochód nie jest majątkiem. Opodatkowanie dochodu (a nie majątku) prowadzi do zabetonowania struktury gospodarki, tylko istniejące korporacje mogą w niej działać i nie mogą powstawać nowe. Dlatego rewolucja informatyczna nastąpiła dopiero w neoliberalnej Ameryce, to nie jest przypadek. Opodatkowanie majątku (czyli sumy aktywów) zamiast dochodu byłoby zarówno bardziej neoliberalne jak i bardziej ‚socjalne’ (jeśli to słowo coś oznacza). Umożliwiłoby też szybszy rozwój gospodarczy, bo stare firmy nie mające zysków szybciej by padały. Ale to z kolei jest niestety sprzeczne z doktryną ‚ratowania miejsc pracy’ i ‚wspierania popytu’. I tutaj tkwi problem, w keynesizmie, który w gruncie rzeczy jest konserwatyzmem gospodarczym, tak jak jest ma pozostać i koniec.
    3. Opodatkowanie ‚bogatych’ osób fizycznych nie jest opodatkowaniem bogatych, ponieważ naprawdę bogate są osoby prawne a nie fizyczne. Nie ma tu znaczenia, czy właścicielem korporacji jest jedna ‚bogata’ osoba fizyczna, milion biednych akcjonariuszy, czy państwo. Znacjonalizowana korporacja jest równie bogata co prywatna, mimo że wskaźnik giniego (czy jakiś inny) pokazuje coś zupełnie innego. Jeśli chce ktoś opodatkować naprawdę bogatych, a nie jedynie ‚bogatych’, to należy opodatkować majątek osób prawnych, a nie dochód osób fizycznych. Nagonka na ‚bogatych’ do tego nie prowadzi.
    4. Odnośnie umów śmieciowych i kredytów. Brak mieszkań nie wynika z braku kredytów, tylko z braku produkcji mieszkań. Co wynika z historii, prawa budowlanego, braku pracowników, prawa rolnego itd. Kredyty jedynie podbijają ceny mieszkań. I pośrednio zmniejszają ich podaż, bo nie opłaca się za dużo budować. Żeby ludzie mogli kupować mieszkania, należy im umożliwić zbieranie gotówki, a nie rozdawać kredyty. A zatem należy zablokować ekspansję banków, hamować inflację, podnieść kwotę wolną od PIT, obniżać składki ZUS, zlikwidować ‚ulgi prorodzinne’ dla osób które już mają dzieci i dużo zarabiają.

  13. @gość: no właśnie z tym postulatem jasnego formułowania o co im chodzi jest najgorzej. Oglądałem dziś w tvn24 parę młodych ludzi z porozumienia 15 października i ni w ząb nie wiem co oni chcą osiągnąć. Zrozumiałem tyle, że chcą dyskutować, ale nawet w swoim własnym gronie nie są w stanie dojść do zgody co do wspólnych postulatów. Gdy dziennikarz ich docisnął stwierdzili, że chcą państwa socjalnego i nie chcą takiej demokracji w której są tylko 2 partie. Żałosne to dość.
    Gdy ja byłem młody organizowane były marsze milczenia – to były też takie ruchy oburzonych, które nie bardzo wiedziały co chcą pokazać poza swoją niemocą wobec przemocy. Tu obawiam się, że skończy się tak samo. Czyli niczym…
    Moim zdaniem jedynym rozwiązaniem dla tych, którzy chcą coś zmienić w szerszej społecznej rzeczywistości jest wchodzenie do tych instytucji, które źle działają i oddziaływanie na nie od wewnątrz. Chcesz państwa socjalnego – załóż partię i wejdź do Sejmu, albo wejdź do korpusu służby cywilnej. O!

  14. @Śleper: Rozbawiłeś mnie swoim komentarzem o „globalnym kryzysie i protestach oburzonych, rosnących do globalnych rozmiarów” 😀 Miałbyś rację, gdyby Świat sprowadzał się do USA i strefy euro. Ale się nie sprowadza 😉 Obecny „kryzys” dotyczy wyłącznie około 10% mieszkańców tej planety – cała reszta (patrząc na wskaźniki wzrostu gospodarczego, zanikania skrajnej nędzy czy geometryczny przyrost emisji gazów cieplarnianych) ma się dobrze jak nigdy wcześniej w historii. Ostatnio byłem w Brazylii, i muszę przyznać że dzięki temu odpocząłem od anglosaskiego medialnego czarnowidztwa i mogłem spojrzeć na świat z zupełnie innej perspektywy. Jak zerkniesz do ich gazet, to barwy przyszłości są wręcz cudowne, oni, podobnie jak i większość świata (z Polską włącznie), żyją właśnie w najwspanialszym okresie swojej historii – niektórzy piszą nawet o rozpoczynającym się złotym wieku tego państwa 🙂 Klasa średnia rośnie w szokującym tempie, skrajna nędza praktycznie zanikła, budżet państwa i budżety regionalne są zrównoważone, a dzięki nadchodzącej naftowo-gazowej bonanzie wkrótce zniknie problem zadłużenia z poprzednich dziesięcioleci. Identyczne obrazki można obserwować na całym świecie – więc proszę forumowicze – nie piszcie o GLOBALNYM kryzysie!

    A i jeszcze uwaga do wszystkich ujadających na globalizację, najbogatszy 1% i rynki finansowe. Dobrze pomyślcie zanim rzucicie w nich kamieniem, bo to oni są źródłem tego globalnego wzrostu bogactwa! To oni odpowiadają za transfer kapitału, technologii i know-how, które w końcu zaczęły pracować dla całej ludzkości, a nie garstki ludzi których jedynym wkładem w swoje bogactwo było urodzenie się w bogatym państwie. Możecie opluwać chłopaków z Wall Street, banki i najbogatszy 1%, ale to właśnie oni wyciągnęli z nędzy więcej ludzi niż wszyscy hipisi, hipsterzy i pseudo-humaniści razem wzięci!

  15. @Realista: glupszego wywodu jeszcze nie widzialem. Wall Street i prywatne banki oferujace kredyty dla tych ktorzy nie maja na biezace wydatki sa wedlug ciebie instytucja filantropijna dzieki ktorej sie trzyma na nogach te 99%? Dziekuje za taki swiat. Moze tobie wystarcza to co spadnie z panskiego stolu, mnie nie. Ja uwazam ze czas na glebokie reformy w systemie ekonomicznym tego swiata, przyklady Brazylii sa demagogia. Ten kraj jest krajem najwiekszych kontrastow gdzie nie jeden procent posiada wlasnosc, ale pol procenta albo i mniej. Jak sie wypowiadasz na publicznym forum to najpierw zapoznaj sie z ogolnie dostepnymi danymi a pozniej pisz.

  16. Polecam poniższy miniwyklad dot. nieporozumień w zakresie rozwarstwienia dochodów w USA (3 min.)

    People often say that „the rich are getting richer while the poor are getting poorer.” Economics professor Steve Horwitz explains why in the United States, this characterization is largely a myth.
    http://www.youtube.com/watch?v=vDhcqua3_W8

  17. @Marcin:

    Widzisz, ja nie muszę czekać na filantropię i resztki spadające ze stołu, bo sam sobie taki stolik, dzięki globalizacji, zbudowałem 🙂 Dosłownie z niczego, w oparciu jedynie o to co miałem w głowie, łącze internetowe i czystą siłę woli – to jest właśnie piękno współczesnego świata, że daje szanse ambitnym jednostkom, czy grupom ludzi, niezależnie od miejsca urodzenia, posiadanego kapitału czy znajomości. I to jest właśnie to, co najbardziej gryzie „oburzonych” – nagle przestali być pępkiem świata, nagle nie są wyjątkowi tylko dlatego że wygrali loterię życiową i urodzili się w bogatych państwach, nagle muszą konkurować z utalentowanymi i ambitnymi ludźmi z całego globu. Dla Ciebie to dramat/kryzys, a z mojej perspektywy to jest właśnie sprawiedliwszy i lepszy świat 🙂

    Co do Brazylii, i generalnie Ameryki Południowej, to sam dałeś pokaz dyletanctwa. Jeszcze dwa-trzy dziesięciolecia temu ten kontynent wyglądał zupełnie inaczej – niemal wszędzie panowały stosunki gospodarcze przypominające najzwyklejszy feudalizm. Zero mobilności społecznej, prawa dla bogatych, obowiązki dla biednych itd/itp. To wszystko jest już, niemal, przeszłością! I co z tego że nierówności są nadal duże, skoro siła nabywcza najbiedniejszej części społeczeństwa jest wielokrotnie większa niż dwadzieścia lat temu? Co z tego że nierówności są nadal duże, skoro wszyscy mają teraz dostęp do edukacji, podstawowej ochrony zdrowia, czy ochrony mienia? Co z tego że nierówności są nadal duże, skoro klasa średnia rośnie jak na drożdżach? Co z tego że nierówności są nadal duże, skoro w najbogatszej części społeczeństwa coraz większy procent stanowią ci, którzy swoje bogactwo zawdzięczają własnej pracy, a nie latyfundiom odziedziczonym po rodzicach? Co z tego że nierówności są nadal duże, skoro państwa w Ameryce Południowej przestały chodzić na smyczy prezydenta USA, i same, z przedmiotów, stają się podmiotami globalnej gry? Co w tych procesach jest złego?!!! Poza tym że „nierówności są nadal duże”?!!!

    Gdy rozpocznie się komercyjna eksploracja kosmosu, na Ziemi zaroi się nie tylko od miliarderów, ale pojawią się i pierwsi bilionerzy. Nierówności znowu wzrosną, tylko co z tego?!!! Dopóki poziom życia przeciętnego mieszkańca Ziemi rośnie, dopóki zalewa nas fala innowacji wydłużająca nasze życie i jego jakość, nigdy nie przejdę na stronę „oburzonych”, i będę w grupie ludzi skandujących „Go richest 1%!!!” 😀

  18. Wydaje mnie się, że te protesty są generalnie korzystne dla prawicy, przynajmniej na razie.

Dodaj komentarz

Pola oznaczone gwiazdką * są wymagane.

*

 
css.php