Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Antymatrix - Blog Edwina Bendyka Antymatrix - Blog Edwina Bendyka Antymatrix - Blog Edwina Bendyka

18.10.2011
wtorek

Energia jądrowa – 7 miesięcy po Fukushimie

18 października 2011, wtorek,

Od katastrofy w Fukushimie upłynęło już trochę czasu, zaczynają spływać kolejne raporty dotyczące bezpieczeństwa energetyki jądrowej i jej przyszłości. Jednym z najpoważniejszych opracowań jest raport przygotowany na zamówienie brytyjskiego rządu i oceniający bezpieczeństwo brytyjskiej energetyki atomowej. Autorzy raportu stwierdzają, na Wyspach panuje porządek i można kontynuować plany rozbudowy nuklearnego potencjału.

O ile nie ma więc zastrzeżeń technicznych, to jednak okazuje się, że plany budowy kolejnych elektrowni w Wielkiej Brytanii nie wyglądają różowo. Problem z kasą – jak przekonuje „The Economist”, pismo którego nie można posądzać o antyatomową fobię, stwierdza:

But the economics of nuclear power are thorny. Though the fuel is inexpensive, building facilities is pricey. Their cost has risen more than that of other power plants; their scale, complexity and scarcity make it hard to economise. Before Fukushima, EDF, a French state utility that runs most of Britain?s nuclear outfits and hopes to build more with a British firm, Centrica, put the cost of constructing a new facility at ?5 billion ($7.9 billion). The pay-off is slow; decommissioning costs are unknown.

A ponieważ tak jest, to dalej „Economist” rozwiewa mit lansowany przez wielu rzeczników budowy elektrowni w Polsce, która jakoby miałaby się odbyć tylko w oparciu sił rynkowych:

Most governments subsidise new reactors directly; Britain wants private investors to fund them. To spur their interest, Mr Huhne proposes to offer long-term contracts guaranteeing the price of nuclear-generated electricity. Part of a broader package of electricity market reforms, this should reassure investors that they will recoup their high initial outlays.

Jak widać, tak czy inaczej państwo musi się zaangażować, albo bezpośrednio subwencjonując, albo gwarantując ceny energii zapewniające zwrot z inwestycji. Tyle, że to drugie rozwiązanie jest mniej chętnie widziane przez inwestorów, niektórzy więc, gdy usłyszeli propozycje brytyjskiego rządu, wycofali się. Spostrzeżenia „The Economist” potwierdza najnowszy numer „Foreign Policy” w artykule poświęconym energetyce jądrowej:

But the fact is that nuclear power has never succeeded anywhere without enormous government backing. Until 2004, the French government wholly owned Électricité de France, the utility that operates all French nuclear power plants, and the government still controls more than 80 percent of it today. The Chinese government also largely or wholly owns China’s nuclear-power utilities.

Nie widać specjalnie powodu, żeby w Polsce miało się to odbyć inaczej. Po co więc ściemniać o taniej energii z atomu i dyskredytować energię ze źródeł alternatywnych faktem, że wymaga ona w tej chwili subwencji? Zamiast wątpliwych zapewnień wolałbym zobaczyć dokładne rachunki.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 9

Dodaj komentarz »
  1. Bardzo mi się to podejście podoba.
    1. Ostatnio telewizja ARD zrobiła program o pracy elektrowni atomowej. Podczas nagrań włączył się jakiś alarm. Jedynym rozwiązaniem okazało się wyrzucenie dziennikarzy. Tak wygląda bezpieczeństwo.
    2. Do dzisiaj nigdzie na świecie niema ostatecznego składowiska odpadów. Nawet praktyczni Amerykanie składują je na powierzchni czekając na powstanie odpowiednich technologii. Może
    3. Likwidacja starych elektrowni pokazała, że kosztuje to więcej niż budowa nowych.
    Podsumowując: Tradycyjna energia atomowa to pozostałość po komunizmie, produkcji broni atomowej i wyścigu systemów o „najpotężniejsze” i „najsilniejsze” wszystko jedno co. To dominacja interesów państwa (energia dla przemysłu ciężkiego i zbrojeń) nad interesami obywateli.

    Dziś rozwój idzie w innym kierunku. W Niemczech ostatnio gminy wypowiadają umowy z koncernami i same wytwarzają energię. Nawet poszczególni obywatele przechodzą na własne źródła energii. Czas monopoli zaczyna się (chwilowo?) kończyć.

    Bardzo szkoda, że po 1986 mocno wstrzymano badania nad energią atomową. Może te kanadyjskie minielektrownie bezobsługowe są rozwiązaniem?
    Zadziwiające, ale problemy energii alternatywnych będą wraz z ich rozwojem rosły. Rośnie cena drzewa, biomasa jest konkurencją dla żywności, wiatraki wymagają nowych linii i magazynowania (pompownie) a rzeczywista efektywność fotowoltaiki to 1%.
    Mam nadzieję, że te przeciwstawne wymagania dadzą się kiedyś w rzeczowej dyskusji pogodzić. Tylko w węgiel nie wierzę. Ciekawi mnie, czy trzeba będzie z nim czekać aż się cały Śląsk zawali. Bo jeden Bytom to jeszcze mało.

  2. 1) Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. Fajnie byłoby zobaczyć te szacunki wiodące do ceny elektrowni na poziomie 5 miliardów funtów. Ciekawe, że Economist nie wspomina o mocy, jaką owe 5 miliardów miałoby kupić.

    -Panie Bendyk, pana nowy dom będzie kosztował milion złotych!
    -Zaraz, zaraz, ale jaki to będzie dom!? Ile sypialni, ile łazienek, ile miejsc parkingowych w garażu? Gdzie wybudowany, w Warszawie czy w Pcimiu?

    Ja rozumiem, że pewna część kosztów będzie stała. Np. spowodowana przeciwterrorystyczną paranoją, czyli budki, a właściwie bunkry strażnicze, okopy, fosy, sami strażnicy etc.
    Ale wyobrażam sobie, że część jednak powinna zależeć od tego, co będzie się kryło pod owymi kopułami odpornymi na uderzenie Księżyca w Ziemię. A tu cisza. Za te miliardy kupujemy wobec tego 1GW, 1MW czy 1kW, a więc atomowe żelazko?

    2) Publiczność, zarówno na łamach ePolityki jak i Economista wypisuje swoje głupsze czy mądrzejsze komentarze a w tym czasie buduje się i wprowadza do służby kolejne atomowe okrety podwodne wielu marynarek. Wiadomo, jak to powiedział Pompejusz, „wzajemne mordowanie narodów jest koniecznością, elektrownie nie są”.

    Brytyjczycy wybudowali 28 atomowych okretów podwodnych, z których 10 pływa.
    Zatwierdzili i zaczęli budowę 4 nastepców klasy Vanguard, na razie po 5 miliardów funtów każdy. Francuzi zbudowali 16, w służbie mają 10, zatwierdzili do budowy 6 nastepnych. Koszt francuskich odpowiedników Vanguarda, czyli 4 okretów typu Triomphant był bardzo bliski tym 5 miliardom funtów.

    Czyli pomiędzy Francją a Wielką Brytanią wydamy jako mądra ludzkość około 40 mld funtów (czy euro, wsio rawno) na 8 krytycznie obywatelom tych krajów potrzebnych strategicznych okretów podwodnych. Coby kogoś lepiej straszyć. Nie aby sobie żyrandol w domu zaświecić.

    Ludzkie zwierzę najpierw się boi. Wcale nie atomu ale swoich plemiennych pobratymców. I chce mieć mocniejsze maczugi. A dopiero potem będzie się kłócić, czy starczy jeszcze energii i pomyślunku na ogrzanie i oświetlenie groty w zimie.

    Miłego strzępienia języka na tematy atomowo-czy alternatywnie-bezsensowne.

  3. @zza kałuży
    Za głupotę Anglików odpowiedzialni są Anglicy, a Francuzów – Francuzi. I to oni muszą rozwiązywać swoje problemy. Raptem 5 miliardów, 1% budżetu. A ja, gdybym żył w Kalifornii, pouczałbym Amerykanów a nie leczył kompleksy pouczaniem Polaków.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. ZWO pisze: 2011-10-18 o godz. 16:56
    „A ja, gdybym żył w Kalifornii, pouczałbym Amerykanów a nie leczył kompleksy pouczaniem Polaków.”

    Gdybym odkładał sobie 10 centów za każdy komentarz podobny do powyższego a objawiający głębię kompleksów niektórych czytelników polskich forów internetowych to byłbym teraz milionerem.

    W takim wypadku zawsze trzeba wziąć głęboki wdech i spróbować dopasować się do sposobu rozumowania dyskutanta.

    ——————————————————————————————————–

    ZWO pisze: 2011-10-18 o godz. 13:57
    „Ostatnio telewizja ARD zrobiła program”
    „Nawet praktyczni Amerykanie”
    „W Niemczech ostatnio”

    I jest git. Jemu wolno powoływać się na przykłady z Niemiec i z USA, czyli z zagranicy.

    A trzy godziny później (2011-10-18 o godz. 16:56) ZWO odmiawia komu innemu tego samego prawa, pisząc:

    „Za głupotę Anglików odpowiedzialni są Anglicy, a Francuzów ? Francuzi. I to oni muszą rozwiązywać swoje problemy.”

    ———————————————————————————————————-

    Najwidoczniej ZWO opracował swój własny system logiczny. Połączony z unikalną arytmetyką, gdyż Gospodarz przytacza francuskie dane traktujące o kosztach budowy JEDNEJ elekrowni atomowej i o problemach ze zdobyciem funduszy na jej budowę. Natomiast ja chciałem podkreślić, że to nie jakiekolwiek obiektywne obliczenia ryzyka czy też opłacalności albo nieopłacalności budowy elekrowni atomowej ale zupełnie fałszywe priorytety wydawania publicznych pieniędzy są największą przeszkodą w rozwoju tego rodzaju energetyki.

    Napisałem zatem, że we Francji w Anglii zgodzono się nie na wydanie 1 x 5 mld na elektrownię ale na wydanie 8 x 5 mld na 8 atomowych okrętów podwodnych i żaden Economist nie piszczał specjalnie głośno na ten temat. Ot, kolejny uchwalony budżet na zbrojenia. Zbrojenia, wiadomo, konieczna rzecz.

    A ZWO wypisuje cos o „raptem 5 mld, 1%”. Nie „raptem 5 mld” tylko raptem 40 mld. I bez pisku i jazgotu i konsultacji i kontrowersji i czego tam jeszcze tzw. opinia publiczna by chciała.

    ———————————————————————————————————-

    Ja nie jestem za czy przeciw elektrowniom atomowym. Nie mam do tego wystarczającej wiedzy, bo każdy temat trzeba porządnie postudiować. Jedyne co wiem, to to, że z jakiegoś dziwnego powodu publiczne dyskusje na jakie zdarza mi się natrafiać zawsze są poszatkowane na kawałki i poukładane w oddzielnych szufladkach.

    Dyskutujemy koszta i zagrożenia energetyki jądrowej i w tym samym czasie mordujemy się dziesiatkami czy setkami tysięcy w wypadkach drogowych. Albo umieramy na jakieś choroby czy nałogi. Wyrzucamy pieniądze na zbrojenia.

    Chciałbym zobaczyć jakąś analizę, coś w rodzaju wykresu Pareto ilustrującego istniejące zagrożenia i zagrożenia prawdopodobne. Wykres – rezultat dyskusji pomiędzy specjalistami a społeczeństwem zakończonej np. referendum. Ludzie rzucają się na „zadany temat lekcji” i kompletnie zapominają o innych problemach. Czy kiedykolwiek przedyskutowano w Polsce i w ogóle zapytano się społeczeństwa o to, co jest dla niego najważniejsze?

    Czy Polacy boją się Rosji tak bardzo, że chcą atomowego okretu podwodnego? Czy potrzebujemy broni jądrowej? Cz może chcemy wojska wytrenowanego do walki w górach i na skalistych pustyniach z podkłądającą bomby partyzantką? Czy tak będzie wyglądała najbardziej prawdopodobna wojna w obronie Polski? Czy wolimy przeznaczyć te pieniądze na ochronę zdrowia? Ile mamy forsy na energetykę? Co jest naszym największym problemem; generowanie energii, jej przesyłanie, gromadzenie, marnotrawstwo czy sposoby zużycia?

    Bez takiej kompleksowej dyskusji o piorytetach każdorazowa wymiana opinii na tematy szczegółowe ma niewielki sens.

  6. Nie wiem, czy autorzy komentarzy piszący bardzo sceptycznie o perspektywach rozwoju energetyki jądrowej zechcieli chociażby rzucić okiem na hasło „Energetyka jądrowa na świecie” w Wikipedii. Z danych tam zawartych wynika całkiem coś innego niż przedstawiają to najwięksi sceptycy, zarówno co do kosztów i opłacalności uzyskiwania energii jądrowej, jak i co do wyolbrzymionych zagrożeń, jakie stwarza. Inne żródła energii też nie są wolne od olbrzymich kosztów i różnorodnych zagrożeń. Coraz doskonalsze technologie są jednak w stanie zagrożenia te eliminować lub ograniczać. Także w przypadku energetyki jądrowej. Jeśli wykorzystane zostaną najlepsze nowe projekty.
    Przytoczę tylko kilka danych z Wikipedii, aby nie mącono publice w głowach: „Najw[ększy udział energetyki jądrowej w produkcji energii elektrycznej mają obecnie: Francja (78%), Belgia (54%), Korea Południowa (39%), Szwajcaria (37%), Japonia (30%), USA (19%), Rosja (16%)” Czy wyszczególnione kraje mogą być posądzone, że prowadzą nieodpowiedzialną politykę , że nie wiedzą, co czynią ? I że to właśnie my powinniśmy sprowadzić je na drogę rozsądku społeczno-gospodarczego ?

  7. Problem generalnie tkwi w tym, że nie ma wcale tak wielu sposobów na wytwarzanie energii. Można spalać paliwa (węgiel, gaz, ropa) albo uzyskiwać ją w reaktorach. Więcej metod aby uzyskać ją w sposób przewidywalny nie ma. Owszem, jest jeszcze energia spadku rzek, ale większość krajów nie ma takiego luksusu jak Norwegia, aby móc tylko i wyłącznie korzystać z elektrowni wodnych. I to jest wszystko.

    Rezygnując z energii atomowej pozbawiamy się jednego z atutów.

  8. „Problem generalnie tkwi w tym, że nie ma wcale tak wielu sposobów na wytwarzanie energii.”

    I tu jest, przyslowiowy „pies pogrzebany”. W wielu dyskusjach piszacy zapominaja, ze probleme nie jest oswietlenie czy ogrzanie naszych domow lecz zapewnienie dostaw przemyslowych 24/7/365. Z tego wlasnie powody rozne analizy alternatywnych zrodel energii elektrycznej zwracaja uwage na prosty fakt, ze kazdy MW zainstalowanej w energetyce alternatywnej musi miec wsparcie MW zainstalowanej mocy konwencjonalnej ( przynajmniej dzisiaj i w najblizszej przyszlosci). Stad po czesci biora sie owe wysokie koszy „zielonej energetyki”. Jesli wiec nie wegiel i nie ropa oraz nie „atom” to niewiele nam pozostaje.
    Udzial sektora panstwowego w generowaniu energii nie jest niczym niezwyklym. Tak bylo nawet przed powstaniem energetyki jadrowej. Powodow tego stanu rzeczy jest sporo.

    Pozdrawiam

  9. Dotacja do budowy elektrowni jest de facto dotacją do zaniżonej ceny prądu.
    Ceny maksymalne prowadzą do niedoboru, niedobór do reglamentacji.
    Już to przerabialiśmy z kartkami na mięso, benzynę, teraz jest to samo z energią.
    Państwo nie musi niczego ‚gwarantować’, wystarczy uwolnić ceny prądu i zezwolić na budowę dowolnych elektrowni, wedle aktualnej wiedzy i na ryzyko firm energetycznych. Podwyżka ceny prądu jest też rozwiązaniem najtańszym. Dotacje do budowy elektrowni skończą się spłatą z podatków większej kwoty, bo dochodzą odsetki. Do tego zwiększa się ryzyko bankructwa państwa, a z czasem i tak ceny prądu wzrosną.

  10. przegapilem ten wpis, niestety,
    ale sie jeszcze odezwe…

Dodaj komentarz

Pola oznaczone gwiazdką * są wymagane.

*

 
css.php