Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Antymatrix - Blog Edwina Bendyka Antymatrix - Blog Edwina Bendyka Antymatrix - Blog Edwina Bendyka

17.11.2011
czwartek

Siedem dźwigni Boniego: program czy testament?

17 listopada 2011, czwartek,

Nowy rząd w zasadzie znamy, duży rozrzut – od osobistości do osobliwości, jutro po expose przekonamy się, co ów rząd ma zamiar robić. Czekając na wystąpienie premiera z uwagą przeczytałem we wczorajszej „Gazecie” tekst Michała Boniego „Jak przyspieszyć rozwój Polski”. Swoją wizję rozwoju Boni opiera na siedmiu dźwigniach. Zaczyna od integracji europejskiej, wskazując na konieczność budowy unii politycznej zanim zacznie się budować inne paneuropejskie instytucji dotyczące kwestii fiskalnych, etc. Słuszne, problem w tym, że w zasadzie jedyne co Polska może zrobić, to nie przeszkadzać, projekty polityczne dotyczące przyszłości UE powstają gdzie indziej, gdzie kryje się realne źródło siły. Musimy jeszcze trochę się postarać.

Dźwignia kolejna, alokacja, czyli sposób wydawania środków publicznych i poziom równowagi między transferami społecznymi a wydatkami rozwojowymi, oraz w kontekście kryzysu finansowego w UE, sposobu oszczędzania. Słuszna teza, że nie ma sensu oszczędzanie kosztem wydatków rozwojowych.

Dalej, trzecia dźwignia – innowacja. Kilka trafnych spostrzeżeń: sam wzrost nakładów na B+R nie wystarczy, postawy proinnowacyjne trzeba budować od przedszkola. A tak czy inaczej innowacyjności nie będzie, jak nie będzie na nią popytu. Z tym zaś słodko nie jest:

Należy również przeciwdziałać marazmowi innowacyjnemu przedsiębiorców. Polscy przedsiębiorcy są bardzo mało innowacyjni i w związku z tym trzeba spytać, czy nie mamy do czynienia z regresem polskiej przedsiębiorczości, która odniosła tak wielki sukces w okresie transformacji. Dzisiaj powinniśmy tak przestawić impulsy, które płyną do świata biznesu, by mocniej kreowały innowacyjność.

Nieźle, przyszły minister cyfryzacji rozkręca się. Czwarta więc dźwignia – aspiracja, czyli tym razem twierdzenie, że o przyszłości i rozwoju zadecyduje siła i struktura popytu konsumpcyjnego obecnego młodego pokolenia. Siła tego popytu będzie z kolei zależeć będzie od tego, czy powstaną miejsca pracy i czy poradzimy sobie z problemem demograficznym.

Potem idzie cyfryzacja, metropolizacja i partycypacja. Fajny tekst, mam jednak problem z tak nakreśloną wizją rozwoju. Podobny problem, jak z innymi opracowaniami firmowanymi przez Michała Boniego. Próbują łączyć one wizję z wewnętrzną, polską realnością polityczną. Niestety, w efekcie odwołują się do recept, które już przynajmniej w części straciły aktualność i nawet poddawane są krytyce.

Przykład dźwigni metropolizacji: w zasadzie słuszne spostrzeżenie, że metropolie są ośrodkami rozwoju. Problem w tym, że dziś coraz głośniej w USA, Wielkiej Brytanii, a nawet Niemczech mówi się o konieczności neoindustrializacji. Metropolie są silne tak długo ze swymi usługami i przemysłami kreatywnymi, jak długo mogą czerpać soki z „bazy” realnej gospodarki. Świetny tekst na ten temat publikuje dzisiejszy „Guardian” pokazując fiasko utopii „knowledge economy”. W tym kontekście Michał Boni, jak sam przyznaje w konkretnym odwołaniu, jest na etapie Richarda Floridy. Model neoindustrializacji nie dyskwalifikuje myślenia o metropoliach, lecz pokazuje nową szansę dla mniejszych ośrodków, które mogą być nowymi centrami gospodarki realnej.

Z brytyjskich choćby analiz wynika, że tylko właśnie neoindustrializacja daje szansę na tworzenie miejsce pracy (jakże ważny cel strategii rozwojowe Boniego), bo usługi nie są w stanie wygenerować takiej liczby miejsc pracy, a większość tych które powstają jest słabo płatna (o tym to nawet Florida pisze, przy okazji podziękowania dla niestrudzonych komentatorów za ciekawe tropy). Podsumowując, jeśli rację mają Brytyjczycy, Niemcy, Francuzi, Amerykanie, to wizja rozwojowa Michała Boniego w istotnej swej części odwołuje się do nieaktualnego już paradygmatu. Inne jej części odwołujące się do choćby dźwigni aspiracji, partycypacji, innowacji, integracji, cyfryzacji nie tracą przez to wartości. Pytanie tylko, czy nowy-stary rząd Donalda Tuska będzie miał wolę tę wizję (przełożoną na gotowe już strategie) realizować? Czy tekst Michała Boniego jest programem dla rządu, czy testamentem superministra odchodzącego na inne stanowisko?

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 28

Dodaj komentarz »
  1. „Świetny tekst na ten temat publikuje dzisiejszy ?Guardian? pokazując fiasko utopii ?knowledge economy”

    Ten artykul nie jest „swietny”. On jest, pardon, zwyczajnie glupi. Przynajmniej przy pierwszysm czytaniu. Podtzrymuje on bowiem teze ze „prawdziwa praca to tylko rencamy i w pocie czola” co kiedys skutecznie propagowala Solidarnosc w Polsce.

    Manufacturing „knowledge” i software to taki sam manufacturing jak produkowanie traktorow, statkow i szyn kolejowuch. Wymaga tylko innych umiejetnosci, tak w zakresie produkowania, jak i spzredawania. I wymaga klientow ktory takich wyrobow potzrebuja. A owych nei brakuje

    W Polsce, jakis czas temu byly inicjatywy w rodzaju Polska 2000 skupione wolol Akademii Nauk; sam w tym troche maczalem palce. Glowna teza bylo to ze szansa na rozwoj Polski sa pzremysly „high-teh – high – touch”, takei w ktorych dominujaca czescia jest nie praca fizyczna, a wklad umyslowy. Niestety, bylo to walenie o sciane. W Polsce sukces dalej mierzy sie iloscia ton, a artykul w Guardian wlasnie mowi ze tak byc powinno.

    To tyle przy porannej kawie. Moze sie myle, bo czytalem szybko i pisalem szybko. Spiesze sie do pracy aby budowac knowledge economy

  2. To zabawne jak wszyscy nasi politycy lubią snuć opowieści o zaawansowanej technologicznie gospodarce i kulturze narodowej promieniującej na resztę świata, ale jak przychodzi co do czego, to w pierwszej kolejności chcą „dopieprzyć” grupom które tej rewolucji mają przewodzić kilkukrotnym wzrostem obciążeń fiskalnych :/ Prawdziwe priorytety państwa można rozpoznać po tym jak biegną w nim strumienie gotówki – u nas państwo istnieje chyba tylko po to, by transferować kasę od jednej połowy społeczeństwa do drugiej (emerytów, rencistów, budżetówki, rolników, górników, księży itp.). Polscy politycy uważają, że nowoczesną gospodarkę buduje się wyłącznie po to, by rurą transferową mogło popłynąć jeszcze więcej kasy do ich „kompleksu emerycko-budżetowego”. Przy tej mentalności niech się nie zdziwią, jak ci, którzy mają coś w głowie, z jeszcze większą szybkością zaczną się wypisywać z tego państwa :/ Politycy muszą zrozumieć, że czasy się zmieniły, a państwo to nie kołchoz w którym pod przymusem trzeba spędzić resztę życia….

  3. pisanie w obecnym kontekście o „rozwoju”/”wzroście” to bajkopisanie. bez względu na to czy kryzys długu „rozwiąże się” czy to w wariancie hiperinflacyjnym czy deflacyjnym problemem będzie utrzymanie poziomu życia z ostatnich 10 lat. tym bardziej, że po fecie zacznie sie zaciskać pętla po Euro [analogia Portugalia]

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Kazde miejsce powinno miec swoja mala wizje wykorzystania lokalnych atutow. Inne sa atuty Jeleniej Gory, a inne Elblaga, podobnie Katowic i Krakowa. Czasem tez to co postrzegane jest jako problem moze byc wlasnie atutem.
    To samo dotyczy kultury. Cale to „stawianie na kulture” wrecz nie brzmi zbyt madrze, Natomiast jezeli miasto posiada atuty kulturalne to powinno je wykorzystywac. Jezeli na przyklad Bydgoszcz ma juz ten budynek operowy to mozna sie starac aby przynosil on jak najwiecej korzysci i to w roznych wymiarach. Nie jestem pewien czy da sie z Warszawy wyznaczyc ktore miasto bedzie metropolia a ktore nie. Dzis 10 tysieczne miasteczka sa kulturalnymi metropoliami, tyle ze niszowymi.

  6. ” bo usługi nie są w stanie wygenerować takiej liczby miejsc pracy, a większość tych które powstają jest słabo płatna ”

    Co wiecej, uslugi to jak mnie uczono „wtorny podzial dochodu narodowego”. Nie da sie wzbogacic kraju obracajac hamburgery. Kraj wzbogaca produkcja, czy to programowania czy szyn kolejowych czy mikroprocesorow.

    Nie wiem do jakiej „racji Amerykanow” Pan sie odwoluje – chyba do tych nawolywan aby „kupowac amerykanskie” i przywrocic manufacturing w USA. Niestety, pracownik amerykanskiej fabryki butow pobierajacy za godzine 25 dolarow nie jest finansowo konkurencyjny z takim samym pracownikie mw Azji zarabiajacycm 25 centow za godzine. Nie jest rozneiz konkurencyjny jakosciowo. Obawiam sie ze Wileka Brytania ma ten sam problem.

    Pokazuja sie nawolywania aby Amerykanie kupowali produkty amerykanskei z przyczyn patriotycznych. Niestety, slabo to dziala – ja kupilem samochod amerykanski tylko raz. Potem pzrez 20 lat jezdzilem Honda. Za moje pieniedze – ciezko zarobione – chce miec dobry towar.

    Jak zas idzie o linki – wyszla pare dni temu ksiazka Billa Clintona – naszego bylego „macho” Prezydenta. Zadziwiajaco sensowna, na tyle sensowna ze kupielm. Ze zdiwieniem, bo nigdy bym sie nie podejrzewaz ze bede czytal Clintona, nie mowiac o kupnie. Omowienie ksaizki jest tutaj

    http://www.thedailybeast.com/articles/2011/11/08/bill-clinton-s-back-to-work-7-juicy-bits.html

    Jak mowie, neizaleznie od pogladow politycznych, warta przeczytania. Ale niestety, w sensie operacyjnym malo wnosi. Wiekszosc to „dobrze byloby zeby…” i „jak ktos narozrabial to nie ja”.

    Clinton powoluje sie obfice na ksiazke omawiana tutaj

    http://www.thestreet.com/story/10975053/make-it-in-america-book-excerpt.html

    Znacznie lepsza w sensie operayjnym, bo pisana pzrez biznesmena a nie polityka. Ale tez… Czy to cos zmieni i czy to sie da zrealizowac? I czy to NAPRAWDE sa recepty?

    W kazdym rasie ciekawa dyskusja. To tyle podczas przerwy kawowej

  7. Przeklejam informację zamieszczoną przez komentatora Stasieku pod blogiem A.Szostkiewicza. Komentarz chyba zbyteczny.

    aktualne zestawienie krajów ?dłużników netto? i ?wierzycieli netto?, względem nierezydentów, tj za granicą. (Źródło McKinsley Global Institute)
    1. Dług netto, to ilość pożyczonych USD, minus własne rezerwy w USD
    (też liczone złoto, które ma swój równoważnik w USD)
    2. Dług krajowy zawiera w sobie dług publiczny (rządu i samorządów), ale także długi prywatne, zaciągnięte za granicą, albo w walutach.
    3. Podane są liczby w miliardach USD.
    NAJWIĘKSI DŁUŻNICY NETTO
    1. USA -3 072
    2. Hiszpania -1 263
    3. Australia -752
    4. Brazylia -703
    5. Włochy -453
    6. Wielka Brytania -446
    7. Meksyk -355
    8. Grecja -331
    9. Francja -325
    10. POLSKA -308 (tj przy dzisiejszym kursie 308*3,28=1 010 miliarda zł.)
    Mamy 470 miliardów USD zobowiązań a tylko 162 mld USD pod cegłą.
    NAJWIĘKSI WIERZYCIELE NETTO
    1. Japonia 3 010 (ma długów 3 748 ale pod cegłą 6 759, jen się trzyma)
    2. Chiny 2 193
    3. Niemcy 1 207
    4. Arabia Saudyjska 882
    5. Szwajcaria 698
    6-10 Potem Hong Kong, Taiwan, Emiraty, Singapur, Norwegia (Norwegia powierzyła netto 360 mld USD)

  8. Od bezwzględnych wartości ja wolę patrzeć na wielkość długu lub rezerw w stosunku do GDP. Każdy bank robi to samo określając zdolność kredytową danej osoby.

    Pomniżej za Wikipedią, http://en.wikipedia.org/wiki/Net_international_investment_position
    podaję wartości z kolumny nazwanej „Net International Investment Position (NIIP) in %GDP”

    Country NIIP in % GDP

    Portugal………….-108
    Ireland…………….-98
    Spain………………-94
    New Zealand……..-90
    Greece…………….-83
    Estonia…………….-72
    Slovakia…………..-66
    Poland……………..-63
    Australia…………..-61
    Turkey……………..-45
    Kazakhstan……….-38
    Brazil……………….-38
    Mexico……………..-37
    Slovenia……………-35
    Italy…………………-24
    Sweden…………….-22
    South Korea……….-18
    United States………-17
    United Kingdom …..-13
    Eurozone……………-11
    France……………….-11
    India…………………-10
    Philippines………….-10
    Canada……………….-8
    Chile…………………..-5
    Austria………………..-1
    Israel…………………..0
    Denmark………………6
    Finland…………………9
    Malta……………………14
    Russia………………….18
    Netherlands…………..29
    PRofChina…………….37
    Germany………………37
    Belgium………………..45
    Japan…………………..56
    Norway…………………79
    Luxembourg…………..85
    Switzerland……………136
    RofChina………………153
    Singapore……………..224
    Hong Kong…………….353

  9. Szanowny Panie Edwinie

    Z artykułu „Guardiana” widać jedno. Rewolucja nie będzie mieć tak jak pan pisze charakteru re-industrializacyjnego. Ona będzie mieć charakter de-globadlizacyjny. Wszędzie jako pierwotna przyczynę kłopotów Zachód wymienia globalizację. I w mojej opinii następna runda rokowań WTO to mogą być dwa potężne kroki w tył.

  10. Drogi Gospodarzu, Ograniczę się do fragmentu wizji pana ministra Boniego, w którym mowa jest o nauce i innowacyjności bo w tym obszarze działam.

    Pierwszy cytat z z artykułu pana ministra Boniego – „Celem do 2030 r. jest poziom 3 proc. PKB, przy czym dwie trzecie powinno pochodzić z sektora prywatnego.” Jak widać żeby odnieść sukces nalezy właściwie zdefiniowac cel swojego działania. Jesli celem jest zapewnienie właściwego poziomu nakładów w 2030 roku to minister Boni – członek gabinetu, który ma szansę kierować sprawami kraju w latach 2011 -2015 może spać spokojnie. Cokolwiek by nie postanowił premier z ministrem finansów cel strategiczny pozostanie niezagrożony.

    Drugi cytat z tego artykułu – „Fundamentalne znaczenie ma filozofia wydatkowania w obszarze nauki, komercjalizacja nauki, jej konkurencyjność – co zresztą poprzez ostatnio przyjęte ustawy zaczyna się upowszechniać.” Najważniejsze jest dobre samopoczucie rządzących. Ja zajmuję sie tym zagadnieniem praktycznie i nie widze w tych słynnych ustawach żadnego najdrobniejszego elementu sprzyjającego komercjalizacji. Mogę natomiast wskazac kilka zapisów, które skutecznie w transferze technologii przeszkadzają.
    Pzdr.

  11. Przy porannej kawie: „Dalej, trzecia dźwignia ? innowacja. Kilka trafnych spostrzeżeń: sam wzrost nakładów na B+R nie wystarczy, postawy proinnowacyjne trzeba budować od przedszkola. A tak czy inaczej innowacyjności nie będzie, jak nie będzie na nią popytu.”

    Nie bedzie ssania, nie bedzie innowacyjnosci. Inwestycje w innowacyjnosc tylko po stronie „generacji” skocza sie tym ze innowacja wyladuje na polce.

    A z kolei aby stworzyc „ssanie” tez potzrebne sa inwestycje. Wdrazanie innowacji polaczone jest na ogol z ryzykiem ze strony firmy wdrazajacej, a czesto obiecane efekty sa przyslowiowymi „gruszkami na wierzbie”. Jezeli sie nei stworzy mechanizmow lagadzacych to ryzyko po stronei wdrozenia, to ssania nie bedzie. Jakie to moga byc mechanizmy? Na przyklad zwolnienia i ulgi podatkowe za wdrozenia innowacji czy dlugoterminowe lub bezzwrotne kredyty. Bez tego, „samo” nic sie nie zrobi.

    To samo zreszta po stronie „pchania”. Ktos musi pomoc tym kreujacym innowacje, tak aby praca nad innowacjami nie byla zwiazana z widmem osobistej ruiny finansowej. Mechanizm Venture Capital, obecny w USA (co do ktorego niektorzy twierdza ze jest „krwiozerczy”) przydalby sie tez w Polsce. Trudno zalozyc firme innowacyjna pod zastaw swojego mieszkania i bizuterii po babci. Aczkolwiek takich entuzjastow tez znam.

    No i slusznie tu ktos pisal, ze Uzred Podatkowy powinien pzrestac traktowac inicjatywy innowacyjne jako dojne krowy i szajki potencjalnych zlodzieji. I moze zredukowal ilosc formulazy z okolo 50, do powiedzmy, 10

  12. Dla Gospodarza – nie na temat.

    Godzine temu pewien mlody czlowiek porzucil mi ksiazke: THE TROUBLE WITH CULTURE: How Computers Are Calming the Culture Wars
    F. ALLAN HANSON.

    Po godzinnym kartkowaniu nie waham sie polecic zainteresowanym, aczkowliek ksiazka moze byc kontrowersyjna. Pewnie kupie.

    link tutaj:

    http://books.google.com/books/about/The_trouble_with_culture.html?id=jEtINYz7fg4C

  13. Jarek: „Drugi cytat z tego artykułu ? ?Fundamentalne znaczenie ma filozofia wydatkowania w obszarze nauki, komercjalizacja nauki, jej konkurencyjność ? co zresztą poprzez ostatnio przyjęte ustawy zaczyna się upowszechniać.?

    Pan Boni tez widac nie wie co to „nauka”. Ciekawe jak bedzie komercjalizwal badania w dziedzinei topologii algebraicznej czy mechaniki czarnyc hdziur.

    Bedac tu gdzie jestem, widze dosyc kiepskei efekty „komercjalizowania” nauki – skomercjalizowana nauka pzrestaje byc nauka, a staje sie uslugami na rzecz firm placacych pieneidze, w ktorych to uslugach takie rzeczy jak „prawda” pzrestaja byc wazne a wazne staje sie to jakiej opinii potzrebuje zleceniodawca. Stad jednego dnia maslo jest zdrowe a drugiego niezdrowe. Zalezy kto zaplacil.

    Na niskim poziomie oznacza to koneic dyskusji naukowych. Kazdy zamyka swoj gabinet starannie na klucz, a zapytanie „nad czym pracujesz” jest roznei chamskie jak „ile zarabiasz”. Moja wiedza a twoja niewiedza to to ze ja moge wiecej wyciagnac na konsultingu niz ty. Dlaczego wiec mialbym sie moja wiedza dzielic z toba na seminarium naukowym? Wiec nie ma seminariow.

    Nie sa to tylko moje wlasne obserwacje. Zwolennikom „komercjalizacji nauki” i Ministrowi Boniemu polecam ksiazke:

    Universities in the Marketplace: The Commercialization of Higher Education
    Derek Bok

    „While entrepreneurial universities may occasionally succeed in the short term, reasons Bok, only those institutions that vigorously uphold academic values, even at the cost of a few lucrative ventures, will win public trust and retain the respect of faculty and students…”

    Autor nie wypadl sroce spod ogona. Byl Prezydentem Harvard University

  14. Sądząc po raportach futurystycznych p.Boniego (Polska 2020 i 2030) „pisanych” przez niewielką ekipę młodych ludzi bez doświadczeń i dorobku zawodowego metodą „kopiuj wklej” [nawet bez refleksji nad tym, co wklejają;-)] to twórczość p.Boniego ma charakter wyłącznie PR-owski. Jest, po to żeby pokazać, że autor i jego rząd myślą o przyszłości.Nawet w odległej perspektywie….;-)

  15. @S-21: trochę zbyt pochopny sąd, przynajmniej jeśli chodzi o przygotowane strategie. Nie tak powstawały, jak w komentarzu. Jeśli chodzi o raporty „futurystyczne”, jak Polska 2030 także byłem i jestem bardzo krytyczny, co dałem wyraz na piśmie.

  16. Panie Edwinie!
    Jakiś rok temu czytałem(akurat po polsku nawet) książkę jakiegoś Francuza o chińskich służbach specjalnych. Tam akurat one się również zajmują „perspektywiczną futurologią”. To co mnie zaszokowało, to ilość osób i instytucji zajmujących się(‚na pełnym etacie”) prognozowaniem przyszłości świata(najróżniejszymi środkami! pod kątem przyszłości Chin. Na tym tle p.Boni&Co sprawia wrażenie przedszkolaka…;-)

  17. A.L. pisze: 2011-11-18 o godz. 18:02
    „Pan Boni tez widac nie wie co to ?nauka?. Ciekawe jak bedzie komercjalizwal badania w dziedzinei topologii algebraicznej czy mechaniki czarnyc hdziur.”

    „Algebraic topology for computer vision”
    http://www.hpl.hp.com/techreports/2009/HPL-2009-375.pdf

    Jak widać wszystko prędzej czy później ma szansę znaleźć jakieś praktyczne zastosowanie, nawet topologia algebraiczna. Co zresztą tylko potwierdza celowość inwestowania w tzw. badania podstawowe i „czystą naukę”, choć nie powinno być ich uzasadnieniem.

    „Bedac tu gdzie jestem, widze dosyc kiepskei efekty ?komercjalizowania? nauki ? skomercjalizowana nauka pzrestaje byc nauka, a staje sie uslugami na rzecz firm placacych pieneidze, (..) Na niskim poziomie oznacza to koneic dyskusji naukowych. Kazdy zamyka swoj gabinet starannie na klucz, a zapytanie ?nad czym pracujesz? jest roznei chamskie jak ?ile zarabiasz?. Moja wiedza a twoja niewiedza to to ze ja moge wiecej wyciagnac na konsultingu niz ty. Dlaczego wiec mialbym sie moja wiedza dzielic z toba na seminarium naukowym? Wiec nie ma seminariow.”

    Czytając to tylko się uśmiecham. Opisał pan bardzo dokładnie trudności w popychaniu postępu naukowo-technicznego w przemyśle półprzewodnikowym. Każda firma wynajduje koło na własną rękę i nie dzieli się z nikim żadnymi osiągnięciami. Oczywiście ludzie już od dawna widzieli słabość takiego podejścia i dlatego powstały organizacje takie jak np. SEMATECH. Zapłać wpisowe, ponoś koszty, daj ludzi to będziesz uczestniczył w rezultatch do jakich dojdą twoi ludzie we współpracy z badaczami z innych, tymczasowo i ograniczenie współpracujących firm za składkowe pieniądze. Niemniej jest dużo obszarów gdzie zazdrośnie strzeże się rezultatów swoich badań podstawowych. Tym bardziej jest to możliwe, ponieważ żaden uniwersytet (może poza Albany) nie ma takiego wyposażenia jak nawet całkiem średnia firma.
    A już w świecie MEMS pańska obserwacja jest w 100% prawdziwa. Tylko Europie udało się zbudować coś takiego jak IMEC.

    W porównaniu z Polską są to jednak kłopoty bogatych i sytych ludzi. W Polsce zapomniano już jak się produkuje układy scalone. Kolejna dziedzina, w której odpadnięto od reszty świata. A wystarczy pojechać bliziutko do takiej malutkiej Austrii, żeby zobaczyć, że wielkość kraju wcale nie jest barierą. Już nie mówiąc, że przejeżdżając przez Czechy też natkniemy się na takich, którzy umieją to robić.

    Rozpisałem się o tym, gdyż ze sceptycyzmem patrzę na wszelkie ogólne plany i spisy życzeń.
    Proszę nazwać mnie prymitywnym prostaczkeim, ale ja wolałbym coś na modłę chińską. Partia przychodzi i mówi: Od jutra przestawiamy Wrocław na miasto dentystów. Wrocław ma się specjalizować w dentystyce. I za tym idą wszelkie szczegółowe decyzje.
    A w Lublinie maja hodować jabłka i marchew. Ma być ośrodek rolniczy. Itd. A po paru latach wszyscy w Europie wiedzą, że najlepiej, technicznie, cenowo i jakościowo leczą zęby we Wrocławiu. I nie trzeba wymyślać dziecinnych bzdur w rodzaju Wroclove, Miasto Spotkań, Stolica Kultury czy Expo ilestam. Pomysleć ile nowoczesnych firm z dziedziny stomatologicznych dałoby się przyciągnąć za cenę wrocławskich firmowych fontann i tego durnego stadionu za 600(?) miliardów złotych!
    Zresztą mi jest wszystko jedno. Myślę, że Polska jest na tak niskim technologicznie i naukowo poziomie, że byłoby to startowanie od zera gdzie nie popatrzeć. Wystarczyłby chłopsko-robotniczy dekret typu „tu będziemy najlepiej na świecie robić okresowe przeglądy samolotów” aby coś zastartować. Coś prostego, łatwo opisywalnego, konkretnego. Skoro Polacy klepią samochody to „wydelegować” jakis ośrodek niech się w tym specjalizuje. Podnieść rangę i jakość roboty wykonywanej za pomocą traktora z łańcuchem „prostującego” ramy do poziomu jakości przemysłowej. I rozszerzyć to stopniowo na „klepanie” wszystkiego, co się tylko opłaca. Choćby Boeingów, co wylądowały na brzuchu. Lokomotyw, wagonów, autobusów, itd. Jak masz gdzieś w środkowej Europie jakiś pojazd do remontu to do Zielonej Góry. Czy do Opola.
    Proszę wybrać mnie na króla.

  18. A.L. pisze: 2011-11-18 o godz. 17:03
    „Mechanizm Venture Capital, obecny w USA (co do ktorego niektorzy twierdza ze jest ?krwiozerczy?) przydalby sie tez w Polsce.”

    Początki już są.

    http://www.ppea.org.pl/new/czlonkowie_zwyczajni.php

  19. @AL pisze o uwarunkowaniach innowacyjności.
    Ssaniu,pchaniu i prawie do asekurowania ponoszonego ryzyka innowacyjnego.O prawie do ryzyka mówił wczoraj w debacie sejmowej J.Palikot,przywołując przykłady zagraniczne.Próby wsparcia finansowania innowacji z funduszy UE chyba nie bardzo się powiodły.Wydaje mi się,że głównie z powodu spętania biurokratycznego z redukcją prawa do ryzyka.Innowacyjności trzeba uczyc.Nie wynalazczości a innowacyjności systematycznej „powszedniej”. Sporo jest takich programów w większości „zinternetowanych”.
    Może rozliczne konfederacje pracodawców mogły by zajac się taką promocją ?

  20. A.L. Sądzę, że Boni uzywając terminu komercjalizacja nauki ma na myśli wprowadzanie do praktyki gospodarczej nowych technologii powstałych dzięki badaniom naukowym. Ja tak to rozumiem i z optymistycznymi stwierdzeniami pana ministra na temat działań majacych stymulować ten proces sobie polemizuję. Natomiast to, że pieniądze korumpują również naukowców, a merkantylne podejście do uprawiania nauki szkodzi instytucjom naukowym to trochę inny problem. Powiązany z tym o czym pisze Boni, ale jednak odrębny. Coś jak jak nieuchronny skutek uboczny zmian przed którym polska nauka i tak nie ucieknie jeśli nasza gospodarka ma się dalej rozwijać.

  21. A.L. Co do opinii pana Dereka Boka to zwróc jednak uwagę na to, że z punktu widzenia Kanclerza Harwardu łatwo jest oskarżyć resztę środowiska akademickiego o nadmierny pęd do zdobywania za wszelką cenę funduszów dla uczelni. Trochę to przypomina potomka arystokratycznego rodu, który z wyższością wynikajacą z posiadania odziedziczonych latyfundiów wyraża się o goniacych za zyskiem dorobkiewiczach. Jak to powiedział inny prezydent -punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

  22. Jarek: „Co do opinii pana Dereka Boka to zwróc jednak uwagę na to, że z punktu widzenia Kanclerza Harwardu łatwo jest oskarżyć resztę środowiska akademickiego o nadmierny pęd do zdobywania za wszelką cenę funduszów dla uczelni.”

    Ja znam te „inne uczelnie” amerykanskie, konkretnie dwie, w ktorych zdarzylo mi sie „robic za profesora”. Znam rozneiz kilka innych w ktorych pracuja krewni/znajomi.Zadan z nich to nie Harvard. Neistety, ped do kasy jest pedem dominujacym, kasa jest najwazniejsza i odsuwa na bok wszystko inne co kase nie jest lacznei z nauczaniem i jego poziomem

    Czytal Pan ksiazke Boka? Niech Pan przeczyta, potem porozmawiamu

  23. zza kaluzy: „Jak widać wszystko prędzej czy później ma szansę znaleźć jakieś praktyczne zastosowanie, nawet topologia algebraiczna. Co zresztą tylko potwierdza celowość inwestowania w tzw. badania podstawowe i ?czystą naukę?, choć nie powinno być ich uzasadnieniem.”

    Poniekad ma Pan racje. Jest opowiastka o jakims uczonym ktory opowiadal na jakims zebraniu towarzyskim szefowi Uzredu Podatkowego czym sie zajmuje. „I do czego to potrzebne?” zapytal uzrednik. „Nie wiem”. odpowiedzial uczony. I dodal: „Ale jestem pewien ze za swego zycia bedzie Pan za to pobieral podatki”

    Niestety, jak czytam o „komercjalizacji uczelni” w kontekscie polskim, a czytam od dawna, to „sluzebna rola nauki” ma sie sprowadzac do dwoch rzecz: a) ksztalcenia studentow zawodu – a wiec uczelnie maja byc przeksztalcone w Technika i szkoly zawodowe, b) wukonywaniu prac ktore przemysl moze wdrozyc, czyli przejecia roli R&D.

    Jest to dosyc skoteczny sposob aby nauke wykonczyc,

    „A wystarczy pojechać bliziutko do takiej malutkiej Austrii,” Nie mowiac o Korei Poludniowej, na przyklad

  24. Jarek: „Sądzę, że Boni uzywając terminu komercjalizacja nauki ma na myśli wprowadzanie do praktyki gospodarczej nowych technologii powstałych dzięki badaniom naukowym. Ja tak to rozumiem i z optymistycznymi stwierdzeniami pana ministra na temat działań majacych stymulować ten proces sobie polemizuję.”

    Neistety, nie wiem co sie kryje za buzzwordami Boniego. Poniewaz takie idee generowano rozneiz w pzreszlosci i nic z tego nie wyslo, mam watpliwosci czy teraz tez wyjdzie. Albowiem takich rzeczy jak nauka, innowacyjnosc czy postem nie da sie „zadekretowac”. Zadaniem wladzy jest wtworzenie warunkow aby mogly dzialac same. A owych warunkow nie tworzy sie haslami i deklaracjami

  25. Zestawienie podane przez A.L. jest lepsze, ale morał ten sam ? Polska jest w czołówce dłużników i kandydatów do bankructwa.

    /Siedem dźwigni Boniego/
    Dźwignia rozwoju jest tylko jedna: kapitał własny. Tylko własne zasoby, niekoniecznie materialne, mogą być źródłem rozwoju. Wszystkie plany Boniego i inne podobne pomijają kluczową kwestię źródeł finansowania i dlatego są zbiorem pobożnych życzeń.

    /Integracja europejska/
    Integracja w postaci wspólnej waluty jest jak na razie niewypałem. Mamy dwie prędkości: w strefie euro gospodarka stanęła, a poza strefą się rozwija. Integracja powinna dotyczyć sprawiedliwości, bezpieczeństwa, swobody przemieszczania, a nie centralnego sterowania gospodarką.

    /poziom równowagi między transferami społecznymi a wydatkami rozwojowymi/
    Żadnej równowagi nie ma, wszystko idzie na transfery, wydatki rozwojowe finansuje UE, Polska daje jedynie wkład własny, bez którego UE by się wycofała, a i to jest finansowane z długu (nawiasem mówiąc UE też się finansuje długiem swoich członków).

    /oraz w kontekście kryzysu finansowego w UE, sposobu oszczędzania./
    A jak nie ma kryzysu, to już nie trzeba oszczędzać? Takie myślenie do kryzysu doprowadziło.

    /Słuszna teza, że nie ma sensu oszczędzanie kosztem wydatków rozwojowych./
    Teza nie jest słuszna. Wydatki rozwojowe mają sens wtedy i tylko wtedy, gdy rentowność inwestycji (z uwzględnieniem ryzyka) jest wyższa od kosztu kapitału (też z uwzględnieniem ryzyka, które w tym wypadku zwiększa koszt). Przedsiębiorstwo, które nie inwestuje tylko oszczędza i działa na starym sprzęcie wcale nie musi być przestarzałe. Może to nawet być strategia wbrew pozorom innowacyjna. Prezydent Bush Jr. (podobnie jak prawie wszyscy politycy wszystkich opcji i wszystkich epok historycznych) stosował identyczne rozumowanie prorozwojowe, gdy nawoływał do brania kredytów w 2001 roku: nie warto oszczędzać.
    Najważniejszy jest tu jeszcze jeden fakt: kumulacja długu prowadzi do nieproporcjonalnego wzrostu kosztów. Każdy kolejny miliard długu zwiększa oprocentowanie rolowanego długu istniejącego dotychczas i tym samym skumulowany wzrost odsetek może być dużo większy od samego długu i sfinansowanej nim inwestycji. Czy opłaca się zbudować drogę za miliard, żeby zapłacić kilka miliardów odsetek i zostać z miliardem długu? Nawet, jeśli droga sama w sobie jest potrzebna, opłacalność może być ujemna.
    W przypadku inwestycji mamy poważne ryzyko, że korzyść z niej będzie niewielka. Jeśli Polacy będą emigrować i rozmnażać się za granicą, to autostrady i przedszkola mogą być puste jak amerykańskie domy i z tego samego powodu.

    /Dalej, trzecia dźwignia ? innowacja. Kilka trafnych spostrzeżeń: sam wzrost nakładów na B+R nie wystarczy, postawy proinnowacyjne trzeba budować od przedszkola. A tak czy inaczej innowacyjności nie będzie, jak nie będzie na nią popytu. Z tym zaś słodko nie jest:
    Należy również przeciwdziałać marazmowi innowacyjnemu przedsiębiorców. Polscy przedsiębiorcy są bardzo mało innowacyjni i w związku z tym trzeba spytać, czy nie mamy do czynienia z regresem polskiej przedsiębiorczości, która odniosła tak wielki sukces w okresie transformacji. Dzisiaj powinniśmy tak przestawić impulsy, które płyną do świata biznesu, by mocniej kreowały innowacyjność./

    A może przedsiębiorcy niechcący przewidzieli kryzys i zastosowali innowacyjną strategię oszczędzania zamiast błędnych inwestycji w innowacje, preferowanych przez państwo? Poza tym brak inwestycji wynika z tzw. efektu wypychania. Kapitał krajowy (inna sprawa czy banki powinny w ogóle dysponować kapitałem swoich klientów i czy nie jest to naruszenie własności) trafia do budżetu państwa za pośrednictwem obligacji, co podbija cenę kredytów i tym samym nie opłaca się inwestować na kredyt. Ostrożność nie jest cnotą państwa, niestety.
    Na czym polegają /postawy proinnowacyjne, które trzeba budować od przedszkola/? Czy przedszkolaki mają chodzić z i-Phonami? Mamy wychować pokolenie gadżeciarzy?

    /Nieźle, przyszły minister cyfryzacji rozkręca się./
    Raczej administracji niż cyfryzacji. Czy będzie jakaś cyfryzacja trudno powiedzieć, co nie znaczy, że Boni będzie złym ministrem.

    / Czwarta więc dźwignia ? aspiracja, czyli tym razem twierdzenie, że o przyszłości i rozwoju zadecyduje siła i struktura popytu konsumpcyjnego obecnego młodego pokolenia. Siła tego popytu będzie z kolei zależeć będzie od tego, czy powstaną miejsca pracy i czy poradzimy sobie z problemem demograficznym./
    Jest jeszcze eksport. Jak widać z drugiego zdania /siłę popytu/ nie tworzy /aspiracja/ tylko /siła podaży/. Chodzi po prostu o to, żeby ludzie produkowali coś, co ktoś inny będzie chciał od nich zakupić w zamian za własne towary. Z tą aspiracją to chyba można by domagać się aspiracji do tworzenia produktów tudzież usług (nowatorskich albo i nie).

    Problem demograficzny rozwiązujemy w taki sposób, że wyjeżdżamy za granicę i tam zarabiamy na rodzinę w Polsce, albo przenosimy się całymi rodzinami. (W Londynie podobno Polacy rozmnażają się szybciej od tamtejszych muzułmanów.) W rozwiązaniu problemu demograficznego przeszkadza /polityka prorodzinna/, która polega na dotowaniu aktualnych rodziców kosztem potencjalnych.

    /Model neoindustrializacji nie dyskwalifikuje myślenia o metropoliach, lecz pokazuje nową szansę dla mniejszych ośrodków, które mogą być nowymi centrami gospodarki realnej./
    Z tym nie będę polemizował, chciałbym jedynie zwrócić uwagę, że usługi też są /realne/, nierealne są tylko kredyty. Nawet pozostałe usługi finansowe (ubezpieczenia) są realne.

    /Z brytyjskich choćby analiz wynika, że tylko właśnie neoindustrializacja daje szansę na tworzenie miejsce pracy/
    Miejsca pracy się tworzy w taki sposób, że się pozwala ludziom zarabiać i pilnuje by zarobki nie wyparowały przez inflację (także taką, której nie widać w CPI).

    /Pytanie tylko, czy nowy-stary rząd Donalda Tuska będzie miał wolę tę wizję (przełożoną na gotowe już strategie) realizować?/
    Podejrzewam, że przemówienie inauguracyjne Premiera Tuska Pana rozczarowało, a mnie zaskoczyło pozytywnie. Premier wyznaczył słuszny kierunek: inwestowania w oszczędzanie, chociaż zapewne rzeczywistość wymusi na rządzie oszczędności nieco większe, to jednak sam kierunek jest słuszny i daje nadzieję na odsunięcie lub może nawet uniknięcie bankructwa. Zwłaszcza zapowiedź podnoszenia wieku emerytalnego i redukcji przywilejów emerytalnych i podatkowych jest kluczowa.

  26. Jakby kogos interesowalo do czego prowadzi polityka uczelni „kasa rules”, polecam

    http://mat.tepper.cmu.edu/blog/?p=1236

    Niestety, na coraz wiekszej ilosci konferencj naukowych referaty sprowadzaja sie do marketingowego belkotu i stwierdzenia „dalej nie moge mowic bo to-to jest w trakcie patentowania”

  27. Wielki Opowiadacz Andronów napisał tekst, którego przed drukiem nie przeczytał. Tak robi cała ekipa PO. Wierzą, że są niomylni. Ale to raczej cecha naszej dzisiejszej nieklasy politycznej. Co zrobią jak będą musieli wyjść na ulicę

  28. A moze warto byloby Boniega zaprosic na konferencje z udzialem tu piszacych i innych zaintresowanych i spytac „co poeta chcial przez to powiedziec”? Boni powinien uslyszec opinie srodowiska naukowego na temat zjawisk zachodzacych w swiecie, jak i miec mozliwosc wyjasnic swe tezy a nie tylko je objawic malym.

  29. Bardzo dobry pomysł,szkoda że nie min.Boniego…;-)

Dodaj komentarz

Pola oznaczone gwiazdką * są wymagane.

*

 
css.php