A dokładniej uścisk ręki wnuczki Marii Skłodowskiej-Curie, Heleny Joliot-Langevin. Okazja trafiła się w sobotę w Teatrze Wielkim, podczas ostatniego elementu uroczystości związanych ze 100-leciem jubileuszu nagrody Nobla z chemii dla Marii. Waldemar Dąbrowski, dyrektor Teatru zaprosił uczestników na „Dziadka do orzechów”. Obok Heleny Joliot-Langevin z zaproszenia skorzystali m.in. noblista Jean-Marie Lehn (robiłem z nim jakiś czas temu wywiad) i, jak mówią wtajemniczeni, przyszły noblista, Krzysztof Matyjaszewski, jeden z najbardziej wziętych współczesnych chemików (również odsyłam do wywiadu). Nie brakowało innych naukowych znakomitości, z kraju i ze świata. W pakiecie z zaproszeniem dostali przywilej wycieczki po zakamarkach do niedawna największego teatru świata i ciągle największej (pod względem wymiarów) światowej sceny.
Sędziwa Helena Joliot-Langevin (rocznik 1927) nie wyrobiła i poszła na skróty. Wnuczka Marii Skłodowskiej-Curie wdała się w babcię nie tylko pod względem zainteresowań naukowych (zajmowała się z dużymi sukcesami fizyką jądrową). Skonsumowała skutecznie miłość, jaka Marii dostarczyła nie tylko radości ale i cierpień. Otóż, jak wiadomo, Maria Skłodowska po śmierci Piotra Curie przeżyła romans z Paulem Langevin. Helena z kolei zakochała się we wnuku Paula, na tyle jednak szczęśliwie, że zostali małżeństwem.
Dziś Helena Joliot-Langevin jest emerytowaną uczoną, lecz aktywnie kontynuuje inne dzieło dziadka męża i wielkiej miłości swej babci – przewodniczy Unii Racjonalistycznej, francuskiej organizacji krzewiącej racjonalizm i laicką wizję sfery publicznej. Niezła rodzinka, o największym udziale nagród Nobla na głowę. Niestety, nie zdążyłem zapytać Heleny Joliot-Langevin, czy podobał się jej „Dziadek do orzechów”. Spektakl był szczególny, bo na widownię przybyło sporo rodziców z dziećmi, które co chwila zbytnio wczuwały się w rytm muzyki i próbowały dołączyć do tancerzy.
29 listopada o godz. 0:02 69811
a tu ma Pan parę słów o przeludnieniu 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=UrX4FFugJqs&feature=player_embedded#!
29 listopada o godz. 17:54 69818
Komunikat na stronie Muzeum Sklodowskiej-Curie w Warszawie: „Z powodu obchodow Roku Marii Sklodowskiej-Curie muzeum w dniu dzisiejszym jest zamkniete”
Jestesmy bardzo dobrzy w organizowaniu jubileuszy. Szkoda ze mniej na codzien.
Wlasnie odwiedzilem muzeum Marii Curie Sklodowsjiej-Curie w Warszawie. Rozczarowany dosyc jestem, zeby nie powiedziec, mocno.
Zbior kopii dokumenow umieszczonych w dosyc niezrozumialej kolejnosci. W „drugim pokoju” zbior aparatow przypominajacych sklad zlomu – owszem, sa jakies aparaty, ale nie jest napisane co to za aparaty, z jakiego okresu, czy maja cos wspolnego z Maria Sklodowska-Curie, czy nie. Tem z wyswietlaczem LCD pewnie nie. Niektore stoja na stole, inne na podlodze.
Prze wejsiu, na parterze, stoi wielki elektormagnes. Bez opisu, przynajmniej ja nie znalazlem. Podobno nalezal do Ireny Joliot-Curie. Podobno. Przy kasie – zbior materialow i ksiazek. Owszem, jest trumaczenie na polski autobiografii Marii Sklodowskiej-Curie. Plus jakies materialy popularne. Ale… W ksiegarni Politechniki mozna nabyc kopie podrecznika „Promieniotworczosc” wydanego po smierci Marii Sklodowskiej-Curie (1934) i natychmiast wydanego po polsku (dwa lata pozniej). Ta wydana przez PW to kopia pierwszego polskiego wydania. Owszem, w ksiegarni PW jest, w Muzeum nie ma. nawet egzemplarza okazowego.
W Empiku ksiazka „Listy: Maria i Corki” – zbior korespondencji meidzy Maria i corkami. W dziale „nowosci”. czyli wydana pare dni temu. W Muzeum nie ma. Czyzby nie interesujaca dla zwiedzajacych? W Ksiegarni Naukowej im. Prusa – trzy ksiazki. Album fofograficzny, nieslychanie interesulacy. Oraz ksiazka napisana przez Pania Dyrektor Muzeum, Tez niezmiernie interesujaca. Dlaczego nie ma tych ksiazek w Muzeum? Tego juz zupelnie nie rozumiem.
No i gdzie jest praca doktorska Marii Sklodowskiej-Curie? Bez poroblemu mozna ja kupic poza Polska, tyle ze nie po polsku. Polskie wydanie bylo wkrotce po uzyskaniu przez Marie Sklodowska-Curie stopnia doktora. Spodziewalem sie ze kiedy jak kiedy, ale w Roku Marii Sklodowskiej-Curie kopie polskiej wersji pracy bedzie mozna kupic bez problemu. Pytalem uprzejma pania w kasie. „Miala byc” brzmiala odpowiedz. „Panie, czego tu nie mialo byc… Ale w koncu nie ma niczego”
Najazniejsze jak wiadomo sa toasty, potrzasania dloni, uswietnianie i zaszczycanie. Oraz bankiety. Uczona moze poczekac w korytarzu
4 grudnia o godz. 12:57 69832
off topic: w tekście Widmo krąży po świecie postawił Pan następującą tezę: ” Dziś to właśnie wykwalifikowani pracownicy bez dyplomu studiów wyższych mają największe trudności ze znalezieniem pracy i utrzymaniem standardu życia”. czy nie jest to zbyt odważna generalizacja, gdy spojrzy się na realia pracy np. w USA, Hiszpanii, Polsce. w Norwegii np. także widoczny jest już proces nadprodukcji absolwentów studiów wyższych [przy równoległym niedoborze pracowników w usługach i na etatach dla pracowników wykwalifikowanych w przemyśle – moc nabywcza norweskich portfeli kreuje rozwój takich miejsc pracy na rynku wewnętrznym, natomiast sektor np. ITC skoncentrowany w Asker/Fornebu (mimo imponujacego wzrostu nowych siedzib) dużą część prac zleca poza Norwegię]
5 grudnia o godz. 4:47 69835
„czy nie jest to zbyt odważna generalizacja, gdy spojrzy się na realia pracy np. w USA..”
Nie wiem jak ejst w Hiszpanii, ale w USA w ciagu najblizszuch 10 lat bedzie brakowac 400 tysiecy INZYNIEROW. Nadprodukcja ludzi z wyzszym wyksztalceniem owszem, jest ale w political science, gender studies, woman studies, business administration i specjalnosci zwanej „to be defined later”
5 grudnia o godz. 20:44 69842
„ale w USA w ciagu najblizszych 10 lat bedzie brakowac 400 tysiecy INZYNIEROW.”
Dziwne, bo moje wrażenie po ćwierć wieku czytania czasopisma branżowego „Electronic Engineering Times” jest takie, że absolutna większość czytelników jest bez wyjątku wroga wizom typu H1B już nie mówiąc o jakimkolwiek zwiększaniu liczby tych wiz. Argumentacja jest prosta – to pracodawcom zależy na zwiększaniu liczby inzynierów przez ich importowanie zza granicy w celu obniżenia ceny jednostkowej pracownika. Całkowicie albo częściowo bezrobotnych inzynierów , już nie mówiąc o zatrudnionych nie całkiem zgodnie z kwalifikacjami inzynierów jest wg czytelników wystarczająco dużo, aby trzeba było importowac ich zza granicy. Czyli wszelkie braki liczbowe to mit kreowany w celu zbicia ceny inżyniera.
Czytelnicy wsazują na hipokryzję „tytanów” przemysłu elekrtoniczno-informatycznego, którzy domagając się zwiększania liczby wiz H1B w tym samym czasie przenoszą fabryki i laboratoria do krajów o tańszej sile roboczej zamiast podnosić wynagrodzenie inżynierom w USA i w ten sposób zachęcać studentów do podejmowania ciężkich studiów.
Piszą, że prestiż zawodu inżyniera w USA jest relatywnie niski z powodu mało atrakcyjnego stosunku wysiłku do zarobków. To powoduje ucieczkę mądrej młodzieży do np. finansów.
8 grudnia o godz. 15:20 69892
@ A.L.
Dlugo zamierza pan demonstrowac tego rodzaju obskurantyzm?
8 grudnia o godz. 18:06 69894
zza kaluzy: „Dziwne, bo moje wrażenie po ćwierć wieku czytania czasopisma branżowego ?Electronic Engineering Times? jest takie, że absolutna większość czytelników jest bez wyjątku wroga wizom typu H1B już nie mówiąc o jakimkolwiek zwiększaniu liczby tych wiz.”
Czytamy inne gazety. Ja czytam publikacje ACM oraz IEEE. Nie interesuja mnie opinie casopism wspierajacych partykularne interesy waskich grup pracowniczyc. Oni zawsze beda przeciw. Czi ktorzy twierdza tak jak Pan, maja klopoty ze zrozumieniem zaleznosci przyczynowo-skutkowej. Takien ja przyklad ze jak sie zanurzy gacie w wodzie, to beda mokre. Wiekszosc Amerykanow uwaza ze to konspiracja Busha i Republikanow.
Wiara ze jak nei bedzie imigracji to pensje inzynierow wzrosna jest wiara tego samego gatunku co wiara w krasnoludki. Jezeli inzynierow bedzie brakowalo i nie bedzie imigracji, to polowa Microsoftu zostanie przeniesiona za granice. Jezeli bedzie imigracja, to nei zostanei przeniesiona, dajac prace nie tylko imigrantom ale i inzynierom miejscowym. Proponuje postudiowac wplyw Unions i wysokich zarobkow w przemysle samochodowym na upadek tegoz i uruchoimic wyobraznie w celu przeniesienia wnioskow na grunt elektroniki
Zas motywowoanie mloziezy do bycia inzynierem nie ogranicza sie tylko do tego ile inzynier zarabia. To duzo bardziej skomplikowane zjawisko. Niestety, nie wydaje mi sie aby to bylo wlasniwe miejsce go glebszych dyskusji