Kawałek tytułu zerżnąłem z Ala Gore’a. Może nie poda do sądu, ACTA jeszcze nie ratyfikowane. Cała jednak sprawa związana z ACTA i dyskusją o własności intelektualnej zachęciła mnie do przejrzenia, co sam na ten temat pisałem i co się pisało o patentach, prawie autorskim, etc. Dobrym punktem startu są dwa teksty, jeden Witolda Gadomskiego w „Gazecie Wyborczej”, drugi prof. Wojciecha Cellarego w „Rzeczpospolitej”. Witek Gadomski borni własności intelektualnej jak niepodległości, prof. Cellary przekonuje, że w gospodarce opartej na wiedzy wiedza jest towarem, nie może więc być za darmo. Ponieważ teksty te nie są jeszcze dostępne w Sieci, więc nie będę analizował konkretnych tez poza ogólnym stwierdzeniem, że zarówno red. Gadomski, jak i prof. Cellary posługują się argumentami zdroworozsądkowymi, które niestety mają niewiele wspólnego z analizą ekonomiczną.
Wpadł mi w ręce ciekawy artykuł autorstwa Jamesa Bessena i Erica Maskina (ekonomiczny noblista) z 2004 r. – „Intellectual Property in the Internet: What’s Wrong with Conventional Wisdom?„. Autorzy pokazują, że zdroworozsądkowe przekonanie, że im ostrzej będzie się egzekwować prawo własności intelektualnej, tym lepsze będą skutki dla innowacyjności i rozwoju gospodarczego oparte są na fałszywej przesłance. Wywodzi się ona z prometejskiej wizji innowacyjności, gdzie bohaterem jest jednostka-geniusz. Niezliczone już w tej chwili prace pokazują, że innowacje powstają w sieci, na skutek interakcji, procesów współpracy i kreatywnej imitacji. Pisał o tym już sto lat temu francuski socjolog Gabriel Tarde, w Polsce niedawno zmarły Gerard Labuda. Fiński badacz innowacyjności Ilkka Tuomi popełnił znakomitą pracę „Networks of Innovation” pokazującą, jak powstał choćby Internet i WWW. Tzn. nie powstałby, gdyby objęto go ochroną z tytułu własności intelektualnej.
Idąc tropem tych przykładów widać wyraźnie, że restrykcyjne stosowanie prawa własności przypisujące innowacje konkretnej osobie zamiast jest po prostu niesprawiedliwe, a poza tym hamuje innowacyjność, bo blokuje proces imitacji i wymiany idei. Bessen i Maskin piszą w swym artykule:
1. Imitation can increase the overall incentives to create in a dynamic environment. Most creative
activity, in fact, tends to be partly imitation.
2. Strong intellectual property rights can decrease the incentives to create by reducing licensing and
other sharing of information.
3. Overall, moderately weak intellectual property protection is optimal. The best sort of intellectual
property rights are strong enough to prevent direct copying and knock-off products, but weak enough to encourage
the greatest amount of cross-licensing and sharing of information between competitors.
I sugerują, jak powinien wyglądać optymalny system:
Publishers will do best by recognizing and encouraging the complementary contributions of others. Society
will do best by recognizing that subsequent authors/inventors may make important additions to original
contributions. Intellectual property protections should be limited to achieve a balance that prevents direct copying
but that encourages value-adding imitation.[…]
The Internet in particular is a highly interactive environment with sequential innovation, and attempts to
impose new intellectual property protections or to extend existing protections on the Internet may be inappropriate
because they fail to consider the value of creative imitation.
As Robert Frost wrote in Mending Wall,
?Before I built a wall I?d ask to know
What I was walling in or walling out.?
Zdrowy rozsądek łatwo wiedzie na manowce. Jak jednak mawiał Albert Einstein: zdrowy rozsądek to suma przesądów, jakich nabywamy przed ukończeniem 16 lat. Niebawem przedstawię kilka ciekawych książek analizujących ekonomikę własności intelektualnej.
30 stycznia o godz. 23:35 70394
A mnie interesuje co Pan myśli na ten temat. Ile wynosi „moderately-weak IP” według Pana Bendyka jako autora książek. Rozumiem, że jeśli powiem Panu, że dwie książki dostępne w merlinie (razem cena 65 PLN) ściągnąłem sobie za darmo z sieci, to jest wszystko w porządku? A jeśli powie to Panu 100 osób, to w dalszym ciągu jest to moderately-weak? A 1000?
Rzuca Pan cytaty, mądre sentencje, tylko że większość wniosków jest pobożnymi życzeniami intelektualistów, a nie twardymi ekonomicznymi faktami, których n.b. nigdy nie będzie można określić. Zwracam uwagę na wyrażenia w trybie przypuszczającym: „can increase”, „can decrease”, „may be inappropriate”…
30 stycznia o godz. 23:35 70395
@EB
Czyli jednak jest nadzieja na zaprzęgnięcie latouryzmu do opowieści emancypacyjnych
31 stycznia o godz. 0:22 70396
Einstein był filozofem o bardzo ciekawych pogladach i na szczęście nie znał słowa innowacyjność, chociaż.. jego odkrcia były rewlucyjne dla nauki. Miał również bardzo ciekawą fryzurę. 🙂 Niestety ani w jednym ani w drugim nie znalazł naśladowców. Reszta jest tylko milczeniem … 🙂
31 stycznia o godz. 0:26 70397
@mattek
Jeśli ściągnie sobie Pan z dostępnej publicznie kopii wersję elektroniczną książki. To wszystko jest w porządku. Przestrzeń publiczna jest wspólna dla idei, treści, inspiracji, wiedzy itp. Przestrzeń publiczna jest darmowa. (Ja wiem że co innego mówią kodeksy karne i niektórzy ludzie .. ale są w błędzie)
31 stycznia o godz. 6:23 70399
Jak piszą internauci dokument ACTA jest nieprecyzyjny a wszelkie dotyczące ACTA uzgodnienia są tajne . Jak sobie rząd wyobraża konsultacje z narodem na temat tajnych uzgodnień zawartych w dodatkowych protokołach. Czas na zmianę modelu biznesowego. Nie można marnować czasu na produkowanie umów hamujących inowacyjność
i oddające kontrolę pod pręgierz wielkich firm prawniczych które są psem ogrodnika , czyli „psem” ponadnarodowych korporacji.
31 stycznia o godz. 8:40 70400
Dla pana Gadomskiego miałbym pytanie – jak on godzi wielokrotnie przez siebie postulowany ideał minimalnego państwa z żądaniem stawiania policjanta przy każdym obywatelu aby kontrolować co ten obywatel kopiuje w sieci. W świecie materialnym własność prywatna upraszcza system – w świecie niematerialnym komplikuje i prowadzi do państwa policyjnego.
31 stycznia o godz. 8:58 70401
P. Bendyk jest chyba jedyną osobą rzeczowo analizującą ACTA. Muszę się przyznać, że ja pomału dochodzę do zrozumienia tej umowy handlowej w stylu anglosaskim, sprzecznym z europejskim rozumieniem prawa. Wpadło mi właśnie w oko stwierdzenie o prawie do „sprawiedliwego procesu”. Oznacza to nic mniej niż wprowadzenie zasady Kargula do prawa międzynarodowego: „prawo prawem a sprawiedliwość po naszej stronie”. No bo jeśli w Europie zapadnie wyrok negatywny, to zawsze będzie można odmówić uznania go, bo był „niesprawiedliwy”. A kogo stać na proces w USA. Takich dowcipnych sformułowań jest więcej.
Znalazłem też stronę, która wyjaśnia rzeczywiste zamiary administracji USA: http://www.dailytech.com/Impeachable+Offense+Obama+Takes+Bribe+Institutes+SOPAs+Evil+Twin+ACTA/article23882.htm
Na szczęście wynika z niej, że ACTA jest tak sprzeczne z konstytucją, że jej wprowadzanie może zagrozić prezydentowi. A gdyby tak ktoś to przetłumaczył?
31 stycznia o godz. 9:55 70402
Dosyć zgrabne treści ,będące chyba również formą propozycji rozwiązania problemu własności (również intelektualnej zawarte są w ?Europejskim marzeniu? Rifkina. Autor twierdzi, ze w miejsce gospodarki rynkowej wkracza ?gospodarka sieciowa?. Nie jest tajemnicą, że ta zmian związana jest z rewolucją w komunikowaniu się. Cyfrowe technologie, Internet, łączność bezprzewodowa komputery to wszystko powoduje że dosłownie miliardy ludzi zostały połączone nagle w jeden spójny system nerwowy, czyli sieć. Rifkin twierdzi, ze gospodarka rynkowa nie była przygotowana na przyjęcie tej nowej rewolucji
Rynek jest z natury antagonistyczny. Wymiana polega na ciągłej konkurencji. Każdy uczestnik tego rynku jest rywalem, wrogiem. Każda ze stron jest nieufna we wzajemnych relacjach. Tanio kupić , drogo sprzedać- oto obowiązująca zasada. Wszyscy muszą ciągle uważać ,aby nie zostać zrobionym w ?balona?
Wymiana w sieci oparta jest na innych zasadach. Tam ( w gospodarce rynkowej) rzeczywiście najważniejsza była własność, tak w sieci istotny jest również ,a może przede wszystkim do niej dostęp. Tutaj króluje nie bezwzględna gra ,ale wzajemność i zaufanie. Tak jak na rynku dzielenie się wiedzą i ujawnianie sposobu działania byłoby błędem (konkurent tylko na to czeka) i oznaką słabości ,tak w sieci bezbronność jest uznawana za zaletę i dowód zaufania.
W sieci działanie w pojedynkę skazane jest na powodzenie, tylko laczenie się i dzielenie ryzykiem jest szansa na sukces. Oczywiście również ten finansowy.
Rynki opierają się na nieufności, sieci na zaufaniu.
Rynki opierają się na realizacji własnego interesu, sieć na realizacji wspólnego interesu.
Rynki opierają się na współzawodnictwie ,sieci na współpracy.
Tylko dzięki współpracy w obrębie rozbudowanych sieci, łączących firmy z innymi firmami i firmy z konsumentami przedsiębiorstwa mogą mieć szanse na zaistnienie .
W dużym skrócie i uproszczeniu ,ale myślę ,ze główną ideę zawarłem.
31 stycznia o godz. 10:44 70404
Na marginesie ACTA, od dłuższego czasu się zastanawiam czy media mają prawo publikować DARMOWO i bez podawania imienia i nazwiska autora newsowe zdjęcia i filmiki? Przecież Prawo Autorskie chroni wszelkie publikacje, a ich umieszczanie również powinno być objęte obowiązkiem zapłaty honorarium. Kiedyś obowiązywało prawo zapłaty trzykrotnej wysokości honorarium nawet za niepodanie autora zdjęcia. Wszak redakcje, na publikacji ciekawych newsów, zdjęć i filmików, nieźle zarabiają! Ktoś obcy pobiera więc honoraria za autorskie prawo do publikacji! Jestem już emerytowanym reporterem za skromne 900zł i nijak nie mogę uczciwie dorobić do emeryturki, bo przyjęło się, że już nikt nie płaci autorom takich publikacji. Uważam to za draństwo. Temat, sądzę, do szerszej dyskusji publicznej na forach i jako przyczynek do kolejnego felietonu dla p. Bendyka.
31 stycznia o godz. 10:45 70405
Gospodarkę sieciową od gospodarki rynkowej odróżnia również to, że sprzedawców i kupujących zastępują dostarczyciele i użytkownicy a możliwość używania dóbr w określonym przedziale czasowym zajmuje miejsce dotychczasowej fizycznej wymiany dóbr między sprzedającym a kupującym.
Cały czas w duchu Rifkina.
31 stycznia o godz. 11:08 70406
Gospodarzu, Argument, że wiedza jest towarem, więc w gospodarce opartej na wiedzy nie może być dostępna za darmo niczego jeszcze nie rozstrzyga. Potężna część wiedzy wykorzystywanej przez przemysł wysokich technologii jest akurat dostepna za darmo w formie chociażby publikacji naukowych. Oczywiście merkantylizując uniwersytety możemy w końcu doprowadzić do tego, że wszelkie zasoby informacji będą dostępne wyłącznie poprzez transakcje kupna sprzedaży. Jednak to raczej zabije „gospodarkę opartą na wiedzy” niż umożliwi jej rozwój. Szukając jakiejś prostej analogii – USA są w sytuacji bogatego posiadacza ziemskiego na którego terenie jest większość źródeł wielkiej rzeki. Dlatego chce rygorystycznego egzekwowania wprowadzonych przez siebie opłat za zużycie wody przez rozwijający się poza jego terytorium przemysł. Jednak jeśli te opłaty będą zbyt wysokie to rozwój przemysłu przeniesie się chyba powoli tam gdzie trudno będzie je wyegzekwować.
31 stycznia o godz. 12:06 70407
Jako przyczynek do ‚zdrowego rozsądku’…
Prawo własności, w swej zasadniczej treści, jest istotnie podstawą ustrojową i bez jego ochrony rozpada się nasz społeczny porządek. Nie mniej szczegółowy sposób jego egzekwowania stanowi jak najbardziej przedmiot dyskusji i rozpadem społecznego porządku nie grozi. Wprost przeciwnie, kurczowe trzymanie się doktryny, czy szczegółowych rozstrzygnięć, które nie przystają do dzisiejszej rzeczywistości, gdyż stanowione były w rzeczywistości zgoła odmiennej, doprowadzić może do zachwiania społecznego porządku właśnie.
Podam przykład: kiedyś prawo własności ziemi obejmowało granice działek w trzech wymiarach. Właściciel władał tym, co pod działką oraz przestrzenią ponad działką w nieskończoność (‚an indefinite extend upwords.’ W. Blackstone). W XVIII wieku, to wydawało się oczywiste i niepodlegające dyskusji. No, ale w XX prawo to było już nagminnie naruszane przez samoloty, o których Lord Blackstone nie mógł wiedzieć, kiedy pisał swoje ‚Commentaries’.
W 1945 roku dwóch amerykańskich farmerów zaskarżyło linie lotnicze do Sądu Najwyższego o tzw ‚tresspassing’ powołując się na doktrynę Blackstona. Sprawę przegrali, a sędzia Douglas dosadnie określił taką interpretację prawa własności jako sprzeczną ze zdrowym rozsądkiem – ‚Common sense revolts at the idea’. Wskazując, że doktryna prawna w rażący sposób nie przystaje do zmienionej rzeczywistości.
Ze swojej strony mam wątpliwość, czy sędzia Douglas orzekałby tak samo, kiedy skarżącymi by były wielkie medialne korporacje, a nie dwóch hodowców drobiu…
31 stycznia o godz. 12:12 70408
@Albert
Chodziło mi o książki napisane przez Pana Bendyka i dostępne w księgarni internetowej za pieniądze, a nie dostępne w domenie publicznej.
31 stycznia o godz. 12:20 70409
heheh ciekawe ile neoliberal Gadomski zaplacil za wiedze, ktora przekazali mu nauczyciele oplaceni przez PRL’owski system ;] ciekawe ile $ wytransferowal do swoich neoliberlanych bozkow, ktorych bon moty non stop kseruje ;] ciekawe jaki ma patent na odseparowanie w swoim umysle-mozgu reprezentacji, ktore sam wykreowal od tych ktore zasilone sa tworcza praca innych osob? ;]
31 stycznia o godz. 13:39 70411
Celem jest zniszczenie niezależnych twórców jak np. platforma MegaBox
31 stycznia o godz. 13:46 70412
ta cala dyskusja dotyka takze samego swobodnego procesu tworczego i momentu, gdy rodza sie pomysly, a tego nie sposob juz skodyfikowac
Polecam uwadze ksiazke Stevena Berlina JOhnsona o tym wlasnie jak kolektywnie rodza sie pomysly, jak idee przeplywaja z glowy do glowy, maja swoj okres inkubacji, metamorfozy zanim nabiora ksztaltow itd
http://marekscibior.pl/index.php/2011/02/skad-sie-biora-dobre-pomysly/
A druga rzecz to innowacje/imitacje, ktore biora sie w interakcji w sieci, o czym Edwin wspominal.
Chris Anderson, kurator TED ukuł nawet na ten proces odpowiedni termin CROWD ACCELERATED INNOVATION i twierdzi ze np. video w Sieci jest aktualnie waznym medium upowszechniania innowacji, przekazywania wiedzy, inspiracji i pomysłów.
31 stycznia o godz. 13:49 70413
Dzięki wielkie za linki do tekstów Maskina i co. Od dawna szukam tego typu analiz, a te jakoś umknęły moim „sieciom”. Swoją drogą non-profit http://www.researchoninnovation.org/ zawiera mnóstwo innych ciekawych publikacji na pokrewne tematy.
31 stycznia o godz. 14:36 70414
Ciekawa dyskusja krąży po wszystkich blogach…
Jak jest z innym aspektem ACTA?
Oprócz ochrony własności intelektualnej, powinien jeszcze zaistnieć aspekt ochrony INTELEKTÓW!!!
O drenażu mózgów do USA pisało się swego czasu wiele. To co wzbogaca USA, zubaża inne kraje.
Nie mam danych, ale można założyć że spora część patentów powstała dzięki imigrantom właśnie.
To co jest dobre dla General Motors jest dobre dla USA, powiedział ktoś kiedyś. To co jest dobre dla gospodarki USA, niekoniecznie będzie dobre dla świata.
31 stycznia o godz. 14:45 70415
Przez wieki na straży wiedzy stali kapłani. Nie spowodowało to znaczącego postępu ludzkości. Dopiero wyjęcie wiedzy spod kontroli religii przyniosło znaczące przyspieszenie postępu technologicznego.
Czy powstaje na naszych oczach nowa kasta kapłańska- właścicieli, strzegących pilnie swych interesów?
Jak to wpłynie na rozwój cywilizacji?
Podsumowując- drenaż mózgów z krajów rozwijających się jest dobry.
Transfer nowoczesnych technologii do krajów biednych, których nie stać na opłaty patentowe, jest zły i niemoralny.
Jakoś dziwnie to Kalizm przypomina……
31 stycznia o godz. 15:31 70416
ACTA to oczywiście ważny temat. Ale w taki trzaskający mróz – poprosiłbym raczej o jakiś kolejny wpis o globalnym ociepleniu. Tak dla równowagi 🙂
31 stycznia o godz. 17:33 70420
NIE NA TEMAT – dlaczego cytaty w Panskich tekstach pokazuja sie bardzo blado szare? Aby je przeczytac, musce skopiowac je do Worda i tam zmienic kolor. Tak jest od dluzszego czaasu. Czy nie moga byc tego samego koloru co tekst? Jest 1000 i jeden sposobow aby zaznaczyc ze to cytaty. Tak sie dzieje na kazdum z komputerow ktore posiadam, a mam ich 6, i pod kazdym systemem, od WinXP do Win7. Acha, i roznymi wersjami IE
31 stycznia o godz. 17:55 70421
Powyższe argumenty dotyczą patentów (sposobu produkcji), nie praw autorskich (dzieła). Nie ma wątpliwości kto wytworzył /Pana Tadeusza/ i nie ma wątpliwości, że była to jedna osoba.
Większość dzieł muzyki rozrywkowej albo filmów nie powstałaby bez praw autorskich, bo nikt nie sfinansowałby produkcji. Taki był problem w PRL: artyści nie zarabiali na swoich utworach i nie mogli się technicznie rozwijać.
To nie rozstrzyga sposobu ochrony. Można wprowadzić nakaz zapłaty tantiem od każdej sprzedaży, bez zabraniania niekomercyjnych przeróbek.
31 stycznia o godz. 18:15 70422
wiesiek59: „Podsumowując- drenaż mózgów z krajów rozwijających się jest dobry.
Transfer nowoczesnych technologii do krajów biednych, których nie stać na opłaty patentowe, jest zły i niemoralny”
Pewnie. Lepiej zeby czlowiek z glowa o potecjale Einsteine siedziel w ojczyznie Kalego, pasl kozy i lepil lepianki z koziego lajna niz gdyby mail przyjechac do Ameryki i zajac sie przewracaniem fizyki do gory nogami, na przyklad. Az ciarki po grzbiecie pzrechodza na takie drenowanie mozgow.
A jak idzie o korporacje i patenty – wiele korporacji udziela zgody na korzystanie z patentow bezplatnie, Microsoft miedzy iunnymi jakis czas temu udostepnil wielka pule patentow. To samo IBM. Firmy farmaceutyczne wydaja zgode na leki „generycze” w krajach trzeciego swiata duzo wczesciej niz w USA i Europie, na przyklad
31 stycznia o godz. 18:26 70423
wiesiek 59: „Nie mam danych, ale można założyć że spora część patentów powstała dzięki imigrantom właśnie.
To co jest dobre dla General Motors jest dobre dla USA, powiedział ktoś kiedyś. To co jest dobre dla gospodarki USA, niekoniecznie będzie dobre dla świata.”
Tak. Wielka ilosc patentow powstala dzieki imigrantom. Wystarczy wspomniec takie nazwiska jak Nicola Tesla, Michailo Pupin, Charles Proteus Steinmetz, az nowszych – Andy Grove. W swoich krajach zajmowaliby sie pasionka koz lub podobnymi zajeciami.
Latwo drenazowi zapobiec: wprowadzic taki sam system wydawania paszportow jak w Polsce za Komuny. Problem sie sam rozwiaze.
Natomiast przeciwko temu ze USA to wysysacz mozgow swiadczy polityka wizowa USA. Otoz, dosyc dawno temu, USA wprowadzilo wizy J1 – wlasnie z powodu oskarzen o „drenaz”. Owe wizy przeznaczone sa dla (miedzy innymi) naukowcow wizytujacych USA. Mozna na tej wizie przebywac 3 lata, a potem tzreba wrocic do kraju ojczystego na co najmniej 2 lata aby taka wize ponownie dostac. Mozna zostac dluzej, lub przerobic wize J1 na H1 uprawniajaca do dluszego pobytu i do ubiegania sie o staly pobyt o ile przedstawi sie „waiver” – dokument od wladz ojczystego kraju naukowca zezwalajacy na dluzszy pobyt lub zmiane wizy. Bez takiego papieru posiadacz wizy musi wracac do domu.
Jakby sie Pan putal skad wiem, to czymie Panu wiadomym ze przeszedlem pzrez J1 jako Visiting Professor i od wladz Polski dostalem of „waiver”. Bez specjalnych staran i znajomosci.
Polityka ta obowiazuje do dzisiaj. Tyle o „drenazu mozgow”
31 stycznia o godz. 18:31 70424
@mikesz
/laczenie się i dzielenie ryzykiem jest szansa na sukces. Oczywiście również ten finansowy./
Jak pan sobie wyobraża /sukces finansowy/ bez rynku, czyli bez handlu i pieniędzy?
Rynek to DOBROWOLNA wymiana, w której obie strony uzyskują towar ich zdaniem bardziej wartościowy w zamian za mniej wartościowy, bo w przeciwnym wypadku nie byłoby wymiany.
31 stycznia o godz. 19:16 70425
A.L.
31 stycznia o godz. 18:26
Doceniam zręczność polityki USA w odniesieniu do naukowców.
Przewaga technologiczna nad resztą świata jest bezdyskusyjna.
Między innymi dlatego, że stworzono im warunki do badań i przekłada się to na ich indywidualny sukces, także materialny.
Nie znaczy to, że efekty działania tego systemu muszą mi się podobać.
Dzięki preselekcji w krajach pochodzenia, USA nie ponoszą kosztów odkrywania nowych, obiecujących umysłów.
Pasterze kóz nigdy nie trafią do USA, chyba że najpierw zapewni się im możliwość kształcenia, na koszt kraju w którym żyją…..
Co do tego systemu mam mieszane uczucia. Genialnych ludzi w skali populacji jest garstka. A wiele krajów nie jest w stanie zapewnić im klimatu i warunków właściwych dla rozwoju. Wnoszą wielki wkład w rozwój ludzkości, ale wybieranie tych rodzynków z ciasta, wydaje mi się niewłaściwe……
Jakaś rekompensata krajom pochodzenia byłaby wskazana?
31 stycznia o godz. 19:40 70428
Krzysztof Mazur
Rynek to nie dobrowolna wymiana. Jestem pewny,że pierwszy lepszy pijarowiec lub spec od reklamy zakaszlał by się na śmierć jakby to przeczytał.
A rynek to raczej rozbiegane oczy szczura który tylko łypie gdzie nadarza się okazja aby zrobić kasę, co zrobić żeby w g… wdepnął konkurent ,a nie ja.
Rynek to również sztuka wciśnięcia czegoś co jest beznadziejnym chłamem i aby wszyscy łykali to z pocałowaniem brudnej łapy sprzedającego towar, czy usługę
Rynek to także jedna wielka dżungla w której neandertalczycy byliby wzorcami dobrych manier.
To jest wolny rynek.
A posługując się już do końca zoologiczną symboliką to zamiast szczurów bardziej identyfikuję się z nieźle rozumiejącymi się pszczółkami, czy mrówkami. Naprawdę nieźle im wychodzi tworzenie swoich zoologicznych społeczności
31 stycznia o godz. 19:57 70429
mikesz: „Jak pan sobie wyobraża /sukces finansowy/ bez rynku, czyli bez handlu i pieniędz?’
Bardzo prosto. Ja jestem uzrednikiem w Gminie wiec mi sie nalezy pensja, a ty jestes tworca muzyki wiec mi sie nalezy twoja muzyka
We wczorajszym programie Tomasza Lisa „eksperci hakerscy” tak mniej wiecej zdefiniowali „wolnosc”
31 stycznia o godz. 20:05 70430
@Mikesz
Taki macie rynek, jaki sobie stworzyliscie.
http://www.youtube.com/watch?v=hgt4WPv4xCY
To nie jest ten sam ktory my mamy.
Wiesiek59
Drenaz mozgow to mit. Ruch odbywa sie w obie strony. Nie kazdego tez chcemy
http://www.youtube.com/watch?v=DjDteK7klvc
31 stycznia o godz. 20:08 70431
wiesiek59: „Dzięki preselekcji w krajach pochodzenia, USA nie ponoszą kosztów odkrywania nowych, obiecujących umysłów.
Pasterze kóz nigdy nie trafią do USA, chyba że najpierw zapewni się im możliwość kształcenia, na koszt kraju w którym żyją?..”
Wymienilem nazwiska: Pupin, Tesla, Steinmetz. To BYLI pasterze koz. Proponuje pogoglowac i poszukac na Wikipedii. Proponuje poczytac autobiografie Andy Grove, szefa firmy Intel.
„Dzięki preselekcji w krajach pochodzenia, USA nie ponoszą kosztów odkrywania nowych, obiecujących umysłów”
A niby jak – sami sie ujawniaja po przybyciu do USA? Pupin, Tesla i Steinmentz musieli sie dosyc dobrze napracowac zeby zajac pozycje takie jakie zajmowali. Dzisiaj, aby dostac pozycje na amerykanskim uniwersytecie czy w przemysle tzreba UDOWODNIC ze jes tsie w swojej dziedzinie dobrym. Tak jak musieli to udowodnic Tesla, Pupin czy Steinmetz. A poza tym… Nauka i przemysl USA bynajmniej nie imigrantami jedzie. Calkiem sporo Amerykanow jest na MIT czy Harvardzie. I nie wszyscy amerykanscy profesorowie maja skosne oczy.
” Wnoszą wielki wkład w rozwój ludzkości, ale wybieranie tych rodzynków z ciasta, wydaje mi się niewłaściwe??
Jakaś rekompensata krajom pochodzenia byłaby wskazana?”
Wiekszosc cudzoziemcow ze stopniem doktora uzyskanym w USA wraca do kraju z takich prostych przyczyn ze studiowali na stypendiach fundowanych przez rzady swych krajow. A nawet i jak nie byli, to i tak wracaja bo ustabilizowanie pobytu w USA jest bardzo trudne. A rekompensata? Jak Pan mysli, skad Chinczycy umieja wybudowac i wypuscic rakiete kosmiczna? Czy satelite? Czy skad Iranczycy wiedza jak zrobic bombe atomowa? Wyczytali w Encyclopedia Brittanica? Wyczytali w Wikipedii?… Nie. Maja specjalistow wyksztalconych w USA. Kosztem amerykanskiego podatnika
31 stycznia o godz. 20:26 70433
wiesiek59: „Jakaś rekompensata krajom pochodzenia byłaby wskazana?”
Acha.. I jeszcze jedna historyjka.. .Mialem dwojke studentow -Chinczyka i Chinke. Doskonali. Nie mogl ise doczekac kiedy skoncza studia. Pytalem czy zostana w USA. „A po co?” odpowiedzieli. „Zeby 5 lat uzerac sie z Immigration?”. Okazalo sie ze jeszcze zanim skonczyli studia, zalozyli w Chinach firme-startum i na poczatek dostali finansowanie w wysokosci odpowiadajacej mniej wiecj 2 milionom dolarow. Od Rzadu Chinskiego. bezzwrotnie.
I tak mniej wiecej wyglada „drenaz mozgow”.
W USA mowi sie coraz czesciej o „reverse brain drain”. Albowiem zasiedziali i uznani naukowcy pochodzenia zagranicznego, z miedzynarodowa reputacja, zbieraja sie i wracaja do krajow ojczystych. Gdzie maja „czerowny dywan” na powitanie i warunki do parcy o jakich mogliby tylko marzyc w USA. I sa wolni od biurokracji. W Kongresie niedawno byla cala sesja na temat zatrzymania owego trendu
31 stycznia o godz. 20:34 70434
Mialem kiedyś profesora,który po przeprowadzeniu dowodu sprzecznego z intuicją bądż z tzw. zdrowym rozsądkiem mawiał „triumf wiedzy nad
zdrowym rozsądkiem „.Pozdrawiam
31 stycznia o godz. 20:57 70436
ACTA to szantaz, totalitaryzm i nieetyczny sposob bogacenia sie. Angielski student ma zostac przekazy do USA za piractwo. Jezeli bedzie tam odbywac kare, to pewnie w PRYWATNYM wiezieniu – od 10 lat staja sie one kwitnacym biznesem. I oto tutaj chodzi.
31 stycznia o godz. 21:06 70437
Czułem ,ze tak będzie. Rozumiem, że jeżeli człowiek ciągle jest bombardowany bezustanną mantrą , ze rynek jest jedynym modelem świata wymiany dóbr to wychodzi ,że takie a nie inne wątpliwości padają. Otóż rynek jest w moim opisie bardziej umownym kodem który opisuje dotychczasowe formy wymiany towarów, dóbr, usług. Rynek który rozumiany jest jako zbiór autonomicznych jednostek będących właścicielami dóbr.
A w jaki sposób nabywa się własność na rynku?
Konkurując z innymi antagonistami uczestniczącymi na tym rynku o to aby wejść w posiadanie jakiejś wartości ,jakiegoś dobra.
Konkurencyjną formą obrotu towarowego jest tzw. gospodarka sieciowa, gdzie występuje inna definicja wolności człowieka .Jednostka osiąga wolność która określa jego tożsamość nie poprzez POSIADANIE , ale przez UCZESTNICTWO,DOSTĘP.
Aby trafniej opisać uczestnictwo, ów dostęp można to porównać do żeglowania po morzach, użytkowania wspólnych dróg, przebywania na miejskim placu.
Bo można określać swoją tożsamość poprzez całkowite odizolowanie się od drugiego człowieka tak jak jest to w „wersji rynkowej”. Drugi człowiek jest tu postrzegany jako potencjalny konkurent, ewentualnie konsument.
A można definiować się poprzez satysfakcjonujące relacje społeczne
I tak jak rynki (gospodarka rynkowa ) opierają się na współzawodnictwie tak sieć (gospodarka sieciowa) rozumiana jest na współpracy.
I na koniec
W gospodarce sieciowej też są środki płatnicze .Tylko nie one są istotą całego bałaganu, ale drugi człowiek.
31 stycznia o godz. 21:30 70438
Dziękuję Panowie za wymianę myśli i poglądów. Działa inspirująco.
Nikt nie jest wolny od stereotypów.
Pewnie ja również……..
Jednym z nich jest moje przekonanie o nieekwiwalentnej wymianie
mózgów i umiejętności.
Ale, przemyślę wasze uwagi.
31 stycznia o godz. 22:47 70444
Mikesz – ale monopol kopiowania to nie jest wolny rynek. Wolność to jest wtedy kiedy możesz robić co chcesz – o ile to nie szkodzi innym. Kopiowanie nikomu nie szkodzi – najwyżej podważa pewne modele biznesowe – ale dlaczego państwo miałoby wspierać akurat takie sposoby zarabiania pieniędzy? Wprowadzanie monopoli utrzymywanych na siłę przez państwo jest zaprzeczeniem wolnego rynku.
Więcej argumentów na http://www.dklevine.com/general/intellectual/againstnew.htm
31 stycznia o godz. 22:49 70445
@A.I. ja tez korzystałem z wizy J1. Jednak ograniczenia związane z ta wizą nie służą ochronie krajów pochodzenia przed drenażem mózgów tylko służą ochronie interesów USA przed zalewem niepożądanych imigrantów. Czy słyszałeś może o wizie Q ?
31 stycznia o godz. 22:50 70446
Kopiowanie plików muzycznych, filmowych, literatury rozrywkowej nie jest żadną wymianą myśli, tylko wyłudzeniem towaru od sprzedawcy. Nie ma w tym żadnych myśli, to jest czysty konsumpcjonizm. Jeżeli osoba A sprzedaje towar P dla osoby B w celu używania, a nie kopiowania i taka jest umowa sprzedaży, a następnie B udostępnia towar P osobie C, która go kopiuje, to mamy do czynienia ze zmową mającą na celu złamanie umowy. Gdyby A wiedział, że dojdzie do skopiowania, nie dokonałby sprzedaży. To rozumowanie nie dotyczy co prawda kopiowania z nieznanych źródeł (np. rzeczy znalezionych), jednakże spór toczy się głównie o towary znane i ogólnie dostępne w sprzedaży.
Moim zdaniem kryterium demarkacji odnośnie starych dzieł mógłby być sposób użytkowania ? rozrywkowy czy naukowy. Jeżeli większość użytkowników danego produktu jest w celu rozrywkowym, powinien być objęty prawem autorskim (np. stare złote przeboje). Jeśli jest używany w celach naukowych, należy zakończyć ochronę prawną. Homera, Mickiewicza albo Sienkiewicza się w zasadzie nie czyta dla rozrywki. Dobrym moim zdaniem pomysłem jest rejestracja praw autorskich. Być może okres ochrony powinien określać autor w momencie wytworzenia. Jeżeli Mark Twain chce, żeby jego dzieła były chronione w nieskończoność ? proszę bardzo. Najwyżej za jakiś czas zostanie zapomniany, bo nikt go nie będzie kupował. Dlaczego twórca nie miałby określać na jak długo jego dzieło ma być chronione? Jak wyznaczy krótki okres, a stworzy przebój, będzie stratny finansowo, jak wyznaczy za długi okres, może zostać szybko zapomniany. Ryzyko będzie podejmował sam.
Nie jest prawdą, że skrajni zwolennicy wolnego rynku są bez wyjątku zwolennikami praw autorskich (a tym bardziej patentów), o czy można przeczytać tutaj:
http://mises.pl/blog/2012/01/29/255/#comment-10651
Friedrich Hayek /Zgubna pycha rozumu. O błędach socjalizmu./ str. 57 (najbardziej znany autor wolnorynkowy w XX wieku)
/To czy taki narzucony niedobór jest najlepszym sposobem stymulowania ludzkiego procesu tworzenia, nie jest wcale oczywiste./
/Uważam, że sprawa praw autorskich musi zależeć prawie wyłącznie od okoliczności, że takie wyjątkowo użyteczne dzieła, jakimi są encyklopedie, słowniki, podręczniki itp. nie ukazałyby się, gdyby ? już po wydaniu ? mogły być dobrowolnie reprodukowane./
Przeciwstawienie wolny rynek albo wymiana myśli to czysta demagogia. Wymiana rynkowa jest zawsze dobrowolna i obie strony tej wymiany zyskują, gdyż wymieniają się na coś co cenią wyżej, inaczej nie byłoby wymiany. Nie jest tak, że ludzie na agorze sobie uzgadniają, jak będą żyć. Takiej sytuacji nigdy nie było i nie będzie, bo zbyt wiele decyzji trzeba podejmować w życiu na bieżąco. Nie można zwoływać zebrania za każdym razem, gdy potrzebna jest jakaś decyzja, bo wtedy nikt nie mógłby nic zrobić, a próby takich rządów kolektywnych kończą się odwróceniem ludności od demokracji do dyktatury, która wreszcie zrobi porządek. Demokracja może jedynie modyfikować lub ustanawiać reguły prawne i to w obrębie tradycyjnych obyczajów. Pytanie brzmi: jakiego rodzaju regulacja nowego problemu jest najbardziej zgodna z tradycyjnym poczuciem sprawiedliwości?
31 stycznia o godz. 23:12 70447
@Mikesz
Neandertalczycy zapoczątkowali kulturę europejską, proszę ich nie obrażać.
Wydaje mi się, że ludzie, nie wyłączając Neandertalczyków, są jednak mądrzejsi od mrówek, pszczół i szczurów i nie da się nimi łatwo manipulować. Poza tym marketingowcy też są ludźmi i nie mogą być mądrzejsi.
1 lutego o godz. 1:08 70450
Krzysztof Mazur „Kopiowanie plików muzycznych, filmowych, literatury rozrywkowej nie jest żadną wymianą myśli, tylko wyłudzeniem towaru od sprzedawcy.”
Niech Pan uwaza, bo Pana namierza i w imie „wolnosci” wybija Panu szyby. Juz grozili ekipie TVN24 ze jak beda ich filmowac to „nei wyjda zywi”.
1 lutego o godz. 1:14 70451
jarek: „@A.I. ja tez korzystałem z wizy J1. Jednak ograniczenia związane z ta wizą nie służą ochronie krajów pochodzenia przed drenażem mózgów tylko służą ochronie interesów USA przed zalewem niepożądanych imigrantów’
Niestety, nei masz racji. Podejzrewam ze ja jezdzilem na wize J jak ty jeszce robiles w nocnik, i pamietam dokladnie dyskusje ktora sprawie tych wiz towarzyszyla.
A co ma Q do rzeczy? jak nie wiesz jakie sa wizy, to popatrz sobie tutaj
http://travel.state.gov/visa/temp/types/types_1286.html
Tyle ze to nei wystarczy. Do kazdej wizy sa umowu miedzynarodowe dotyczace sposobu korzystania z tych wiz. JAznam akurat J1 bo mnie to dotyczylo. Prawie caly alfabet jest zuzyty na wizy
1 lutego o godz. 1:51 70452
jarek: Nie chce mi sie tu walkowac sprawy wiz USA, bo to nei na temat, ale tu ejst wyjatek z oficjalnego dokumentu:
History of J-1 visas and waivers
The J-1 visa was administered by the U.S. Information Agency (USIA) to strengthen relations between the US and other countries. It fell under the purview of the USIA and not the Immigration and Naturalization Service because it?s main purpose is to disseminate information; its goal is to give people training and experience in the U.S. that they can use to benefit their home countries. Therefore, the program requires that the J-1 recipients („visitors”) return to their home countries for two years to apply the knowledge they obtained in the U.S. This „home residency requirement” always applies if the visitor’s education was funded by either the U.S. or their home government, if their skills are needed in their home country, or if they are in the US for graduate medical education (GME).
1 lutego o godz. 12:16 70461
Rozwój naukowy i gopodarczy Stanów był w wielkiej mierze możliwy dzięki zawłaszczeniu elit naukowych III Rzeszy, którzy uniknęli odpowiedzialności za bycie aktywnymi nazistami i stali się głownym motorem rozwoju np. programu kosmicznego. Była to operacja „PaperClip”.
Zresztą Stany, tzn. pewne wpływowe i bogate kręgi, w olbrzymim stopniu wspierały finansowo i politcznie zarówno Hitlera jak i Bolszewikow wystarczy poczytać świetnie udokumentowane książki Anthony Suttona.
Stany wzbogaicly się w olbrzymim stopniu na pożyczkach MFW udzialanych krajom „rozwijającym się”, które dzięki „programom pomocy” gwarantują zyski korporacjom USA kosztem lokalnych społeczności.
Że już nie wspomnę o czystym terroryźmie gospodarczym począwszy od korumpowania lokalnych władz państwowych, poprzez sabotaż służb specjalnych, na zmasowanych akcjach militarnych kończąc. Opisuje to świetnie książka Perkinsa „Confessions of an Economic Hitman”.
Na szczęście coraz więcej ludzi na całym świecie ma świadomość tych przekrętów i nie dopuści do kontunuacji totalitaryzmu gopodarczego USA wobec reszty świata.
1 lutego o godz. 12:20 70462
Należy też zwrócić uwagę na szantaż USA wobec innych krajów, który prowadzi do pogwałcenia ich suwerenności, jak np. w przypadku głosnego ostatnio studenta z Anglii. Dużo więzień w USA jest prywatnych, jest to gwałtownie rozwijający się biznes – i oto tutaj również chodzi..
1 lutego o godz. 13:12 70463
Wygląda na to, że za większością patentów w USA stoją Hindusi:
http://www.globalpost.com/dispatches/globalpost-blogs/india/india-inside-us-patent
1 lutego o godz. 17:24 70470
Zadziwiająca jest ta zmian tonacji wobec naszego wielkiego brata. Jeszcze do niedawna wszystko co zza Atlantyku łykane było niemalże jak 5 ewangelia wg świętego… ( w tym miejscu każdy może sobie wpisać swego ulubieńca ).
Swego czasu istniała nawet obawa,że gdyby na spotkaniach ekonomistów z Chicago śpiewana była Międzynarodówka to kto wie czy w Licheniu zamiast wspaniałej bazyliki nie zbudowano by ośrodka kondycyjnego dla krzewicieli idei Marksa i Engelsa.Ale mamy piękną kościelną budowlę. która zachwyca wszystkich swoją ulotną estetyką .