Już kilka razy w tym blogu zachwycałem się Lublinem. Kolejny wyjazd i kolejne powody, żeby napisać laurkę. O samym mieście chwilę później, najpierw sprawy. Do lubelskich „Warsztatów kultury” zjechali w piątek i sobotę przedstawiciele miast, które startowały w konkursie o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Zabrakło jedynie Torunia. To pierwsze takie spotkanie od ogłoszenie werdyktu – tytuł ESK 2016 dostał Wrocław, co kilka miesięcy temu wywołało głębokie rozczarowanie wielu środowisk kultury w całym kraju. Kto pamięta komentarze w tej sprawie z tamtego czasu zrozumie, że w Lublinie wydarzyło się coś na kształt cudu. Otóż przedstawiciele miast, które siłą rzeczy z Wrocławiem przegrały zadeklarowali, że „cały naród buduje stolicę kultury” i niezależnie od przeszłych animozji, Wrocław chce czy nie, dostanie wsparcie, byle jego projekt zakończył się sukcesem. Z kolei Lublin i Katowice zapewniły, że będą realizować swoje pomysły, żeby jednak nie wchodzić sobie w paradę, Katowice w 2015 r., a Lublin w 2017.
To tylko jedna z konkluzji spotkania, którego celem była prezentacja i dyskusja efektów zaangażowania w konkurs. W Lublinie i Bydgoszczy prace nad aplikacją wywołały olbrzymie ożywienie społeczne. W Bydgoszczy o czym pisałem, w efekcie tej mobilizacji społecznej doszło do Kongresu kultury, następnie do podpisania Bydgoskiego Paktu dla Kultury. Jednym ze skutków paktu jest rozwiązanie Wydziału Kultury i włączenie do zarządzania kulturą w mieście Obywatelskiej Rady ds. Kultury. W istocie chodzi jednak o więcej, niż tylko kultura rozumiana jako działanie instytucji kultury. Wielu mieszkańców włączyło się w debatę o mieście, o przestrzeni publicznej, o jakości życia. Kultura stała się sferą zaangażowania obywatelskiego i poszukiwania innowacyjnych rozwiązań dla problemów miasta. Wygląda to sielankowo, w rzeczywistości jednak dojście do takiego stanu wymagało wielu miesięcy, a nawet lat pracy i bardzo twardych często rozmów z miejscową władzą.
Kluczem do sukcesu było obniżenie bariery braku zaufania, zmory polskiego życia publicznego, jaka dzieliła władze miasta od obywateli, a także mieszkańców i różne grupy społeczne między sobą. Najpierw jednak udało się rozpocząć rozmowę, a potem na nowo opowiedzieć sobie miasto tak, że podziały na My i Oni ustąpiły, miasto stało się wspólną przestrzenią – dobrem wspólnym, które opłaca się pielęgnować także w trosce o prywatny interes. Podobnie stało się w Lublinie, gdzie jak mówił Rafał Koziński, także najważniejszym efektem starań o ESK jest zbudowanie struktur dialogu społecznego, otwartej przestrzeni rozmowy o mieście. Pytanie, jakie przewijało się przez całe lubelskie spotkanie dotyczyło trwałości takich struktur i sposobów ich wzmacniania.
Nie wszędzie jednak efekty ożywienia okołokulturalnego są tak spektakularne. W Szczecinie, który przepadł na pierwszym etapie doszło do czystek personalnych, a zaangażowani w projekt poróżnili się. Podobnie w Toruniu. W zwycięskim Wrocławiu doszło do impasu, mimo wygranej panuje duża niepewność o dalszy sposób realizacji projektu. Słuchanie wszystkich tych relacji było niezwykle pouczające, w trakcie rozmowy rosła energia i przekonanie, że szkoda zmarnować dotychczasowego wysiłku, że warto podzielić się doświadczeniami pozytywnymi, jak i porażkami.
Dostało się ministrowi kultury za to, że mimo obietnic nie przedstawił żadnego pomysłu na podsumowanie procesu ESK. Oczywiście, w tle spotkania unosiła się sprawa ACTA jako najświeższy przykład społecznego ożywienia przeciwko próbie zawłaszczenia kolejnego obszaru wolności. To, co zaczyna dziać się w miastach pokazuje także rosnące społeczne niezadowolenie ze stanu przestrzeni publicznej i odkrywanie obywatelskiej podmiotowości. Wyraźnie wyczerpuje się przyzwolenie na politykę miejską, której uosobieniem jest burmistrz warszawskiego śródmieścia komentujący zamknięcie „Baru Prasowego”:
Jestem głęboko przekonany, że śródmieście stolicy dużego państwa powinno być rejonem metropolitalnym. Od lat przeprowadzam szereg niepopularnych wśród wielu środowisk działań. Modernizacja jest procesem trudnym, ale koniecznym. Realny wybór jest taki, że albo będzie tanio i przaśnie, albo nieco drożej, ale nowocześnie. Warszawiacy z ich europejskimi aspiracjami zasługują na ten drugi wariant.
Wydumane wyobrażenia o modernizacji, która w rzeczywistości polega na nieudolnym kopiowaniu zachodnich metropolii. W efekcie jest ciągle przaśnie, tylko drogo. Uczestnicy spotkania w Lublinie stwierdzili, że będą spotykać się systematycznie, rozszerzając sieć współpracy na inne zainteresowane miasta. Działaniu tej sieci towarzyszyć będzie kolejny cykl seminariów „Kultura i rozwój” – „Metropolis XXI. Zmiana, rozwój, opór – współczesne strategie miejskie”. Szczegóły już niebawem. Przy okazji polecam bardzo ciekawe teksty na temat miasta opublikowane na portalu Instytutu Obywatelskiego.
Polecam też nieustannie Lublin, fantastyczne zwłaszcza wieczorem Stare Miasto kuszące znakomitą atmosferą i świetnymi knajpkami (nie zawiodłem się na Czeskiej Piwnicy, gdzie sympatyczną pogwarkę filozoficzno-polityczną z Karolem Zamojskim umilał świeżutki Vel’kopopovicki Kozel, podawany również po mistrzowsku jako pivo rezane).