Poniżej pierwsza recenzja „Buntu sieci” autorstwa Przemysława Zielińskiego, socjologa i antropologa kultury:
Edwin Bendyk znany jest z dostrzegania procesów społecznych w wydawałoby się niewinnych faktach gospodarczych lub technologicznych. Tym razem mamy do czynienia z książka pisaną na gorąco, a nawet czytaną w trakcie procesów, które opisuje. Wydawałoby się, że zabieramy się za reportaż o niewielkiej wartości analitycznej, choć jednak tytuł sugeruje coś innego. (zresztą kwestia tytułu prowadzi nas do niezwykłych analogii). Jednak dostajemy dużą dawkę refleksji z próbami stawiania właściwych pytań.
Konstrukcja książki dużo już nam wyjaśnia. Pierwsza część jest szybką relacją połączoną z analizą opisywanych wydarzeń. Lecz analizy te nie są pisane na gorąco. Wyjaśniają je artykuły zawarte w drugiej części i stanowiące zbiór wybranych publikowanych tekstów autora, sygnalizujących symptomy zmiany zapowiadanej w tytule. Analogia zresztą jest tu tożsama z opisywanym procesem. Tak jak protesty nie były spontanicznym odruchem emocji związanych z fizycznym odczuciem odebrania wolności. Lecz ze zmianą intelektualnie przygotowaną, dyskusjami prowadzonymi w sieci od lat, tworzącymi samoświadomość sieciową przyszłych uczestników „buntu”. Te długo prowadzone dyskusje na bardzo profesjonalnym poziomie (miedzy innymi na portalach takich ja : Vagla.pl) oraz sposób ich prowadzenia, wykreowały odrębny obieg dyskursu społecznego, który przez swą hermetyczność związaną z technologią nie mógł ustanawiać głównych tematów publicznego obiegu treści.
Proces ten jednak pęczniał i niezauważenie (dla niektórych) stał się równoległym obiegiem wartości myśli i znaczeń. Dlatego też mieliśmy do czynienia z taką bezradnością władz i próbą coraz to nowych technik „ratowania” sytuacji w gruncie rzeczy bez zrozumienia jej. Bunt sieci stawia przed nami zasadnicze pytania o to w jakim świecie żyjemy? Jak projektować cele rozwojowe? Rozwiał on też nasze poczucie oparcia w instytucjach społecznych, bowiem przedmiotem buntu stały się takie instytucje jak prawo, a czyniony był on w imię wartości właśnie prawo stanowiących. Instytucje państwowe właściwie okazały się bezradne i co za tym idzie, trochę anachroniczne w tym zbuntowanym świecie.
Nie zdały też egzaminu instytucje kultury, te, które – wydawałoby się- powinny być najbliższe zbuntowanym. Wyłaniająca się z książki teza o deinstytucjonalizacji społecznej wydaje się opisywać tylko pierwszą fazą buntu. Co będzie drugą fazą i czy jej doczekamy? Społeczeństwo nie znosi próżni, więc owa druga faza musi tak czy owak nastąpić. Warto jednak już teraz zastanawiać się, czy nasze sposoby organizacji mają szansę poradzić sobie z na nowo zdefiniowanymi i realizowanymi wartościami. Czy nasze społeczeństwo jest mentalnie i kompetencyjnie przygotowane do podjęcia takich wyzwań? Jeśli nie to jak mamy się przygotować?
29 marca o godz. 9:45 71085
A gdzie można komentować tę recenzję? Tutaj? Bo nie zauważyłem linka. Więc może zostawię tutaj jednak.
Zaciekawiło mnie zdanie: „Czy nasze społeczeństwo jest mentalnie i kompetencyjnie przygotowane do podjęcia takich wyzwań? Jeśli nie to jak mamy się przygotować?” – bo właściwie na czym polega to wyzwanie? Czy nie przypadkiem na tym, że ‚nasze społeczeństwo’ właśnie nabrało nowych kompetencji i zmieniło się mentalnie?
29 marca o godz. 14:14 71087
Myślę, że Piotr Waglowski, autor bloga vagla.pl byłby wdzięczny za poprawę linka z VaglaPrawo.pl.:)
29 marca o godz. 14:17 71088
Trudno oceniac recenzje nie znajac ksiazki Jedankowoz, lektura recenzji gdzie indziej, na przyklad w New Yorker, pokazuje ze porzadne recensje najpierw zapoznaja czytalnika z ksiazka a potem ja omawiaja. Niestety, jak dla mnie „zawartosc informacyjna” powyzsej recensji jest dokaldnie zerowa. Wynika z niej tylko tyle ze autor recenzji kupil ksaizke. A moze tylko przekartkwoal w ksiegarni
30 marca o godz. 12:40 71092
Recenzja na tak wysokim poziomie abstrakcji, że nic ująć, nic dodać.