Program Rozwoju Kultury Warszawy „Miasto kultury i obywateli” został wczoraj uchwalony przez Radę Miasta. O PRK pisałem więcej niedawno, cieszę się, że w końcu wynik bardzo ciekawego procesu stał oficjalnym dokumentem. Awantura o skłot Elba pokazała, jak wiele jeszcze jest w Stolicy do zrobienia. Nie chodzi jedynie o władze miasta, które rzeczywiście mają dość specyficzną wizję kultury, mocno mieszczańską, w której mało jest miejsca na działania niezależne. To one jednak ożywiają wszystkie liczące się metropolie, stanowiąc uzupełnienie dla oferty tzw. kultury wysokiej z jednej strony, i ludycznych festiwali z drugiej. Sfera niezależna ma tę wadę, że trudno poddaje się kontroli, więc nie do końca pasuje do logiki działania władzy. Zwłaszcza, jeśli ta władza nie wie i nie rozumie, co się np. w takim skłocie, jak Elba dzieje. Problemy mają jednak nie tylko formy tak ofensywnie niezależne.
Nawet Chłodna 25, słynna klubokawiarnia na Woli musi walczyć o przetrwanie. Wspólnota mieszkaniowa nie chce zgodzić się na sprzedaż alkoholu, klub bez alkoholu, wynajmujący lokal po normalnych stawkach ma niewielkie szanse przetrwania. A istniał nie dlatego, żeby nabijać kasę szefowi, Grzegorzowi Lewandowskiemu, lecz po to, żeby można było realizować projekty artystyczne i kulturalne. Spotkania, koncerty, projekcie, dyskusje i zwykłe rozmowy uczyniły z Chłodnej 25 ważne miejsce w Warszawie. Mam bujną wyobraźnię, lecz akurat tego, by pod tym adresem nie było już klubokawiarni Lewandowskiego wyobrazić sobie nie mogę.
We wtorek miałem okazję uczestniczyć w dyskusji po projekcji filmu „Pułapki rozwoju”. Jak zwykle, atmosfera była doskonała. Pełno ludzi w sali projekcyjnej w piwnicy, niema wszyscy zostali na debacie, która trwała do prawie 22. I tak praktycznie codziennie. I co? Ma tego nie być? Komu ta myśl wydaje się nieznośna, niech wyrazi swoją opinię podpisując list do Wspólnoty. http://www.facebook.com/chlodna25/posts/10150656742013165
30 marca o godz. 18:12 71101
„Wspólnota mieszkaniowa nie chce zgodzić się na sprzedaż alkoholu, klub bez alkoholu, wynajmujący lokal po normalnych stawkach ma niewielkie szanse przetrwania. A istniał nie dlatego, żeby nabijać kasę szefowi, Grzegorzowi Lewandowskiemu, lecz po to, żeby można było realizować projekty artystyczne i kulturalne.”
Osobliwa to „kultura” ktora trzeba oliwic alkoholem. Ja przez taka „kulture” wlasnie opuscilem Polske i wyjechalem do Ameryki.
Jezeli mam sie podpisac pod czyms, to pod protestem meiszkancow. Podpisuje sie wszystkimi konczynami
30 marca o godz. 18:37 71103
P.S. Aczkolwiek nie meiszkam na nowojorskim Greenpoincie, i w ogole nie mieszkam w Nowym Jorku, to jednak z prasy dowiedzialem sie ze tamtejsi mieszkancy wlasnie zamkneli „placowke kulturalna” w ktorej kultura tez byla oliwiona alkoholem. Obficie.
A na lewo i prawo mam mnostwo placowek kulturalnych ktore jakos funkcjonuja mimo braku wyszynku. I nie sa knajpami. A funkcjonuje dzieki wysilkowi ochotnikow ktorzy organizuja finansowanie. Tyle tylko, ze im sie chce.
30 marca o godz. 19:00 71104
@A.L. Dlaczego ocenia Pan inicjatywę, o której nie ma Pan pojęcia?
30 marca o godz. 19:11 71105
A dlaczego miasto, dzielnica, MKiDN, UE nie zaplaca po prostu za robienie tych dzialan kulturotworczych?
30 marca o godz. 19:14 71106
Gospodarz: „Dlaczego ocenia Pan inicjatywę, o której nie ma Pan pojęcia?”
Ja absolutnie nei oceniam inicjatywy kulturalnej. Na pewno jest godna poparcia, wartosciowa i tak dalej.
Prosze pzreczytac uwaznie to co ja pisalem: ja wyrazilem zdziwienie ze inicjatywa kulturalna jest uzalezniona od wyszynku alkoholu.
Jeszcze raz zacytujePanskie slowa:
” Wspólnota mieszkaniowa nie chce zgodzić się na sprzedaż alkoholu, klub bez alkoholu, wynajmujący lokal po normalnych stawkach ma niewielkie szanse przetrwania. A istniał nie dlatego, żeby nabijać kasę szefowi, Grzegorzowi Lewandowskiemu, lecz po to, żeby można było realizować projekty artystyczne i kulturalne’..
Czyli – nie bedzie alkoholu, nie bedzie kultury. Pan wybaczy, ale niezaleznie od merytorycznej i owej kulturalnej tresci – kultura ktora „jedzie” na alkoholu jest dla mnie „kultura”. Albowiem nie uwazam ze cel uswieca srodki
Poza tym, kultura ktora jest uciazliwa dla miezkancow – w taki sposob na przykald, ze naduzywajacy alkoholu zaklocaja spokoj, czy tez ze glosna muzyka i glosne zachowanie nie daje mieszkancom spac – jest byc moze kultura dla bioracych udzial w tych wydarzeniach, ale na pewno nie dla otoczenia. Kultura „po trupach” tez jest dla mnie „kultura”.
Tu gdzie jestem, jakos alkohol nie jest potzrebny. Sa tez dosyc dokladne regulacje gdzie mozna umiescic placowki generujace halas, generujace nadmierny ruch pieszych i samochodow i ogolnie, uciazliwe dla mieszkancow. na pewno nie tam gdzie ludzie meiszkaja i spia. Gdyby mnie, w Warszawie, pod moim bokiem otrorzyla sie „placowka kulturalna z wyszynkiem”, pierwszy bym protestowal.
Albowiem „kultura i alkohol” to „oxymoron”. Tak jak sucha woda czy zimny ogiem. Wewnetrzne pzreciwienstwo
Kultura ma przede wsystkim – nei szkodzic. A jak potzrebne sa pieniadze – to sa inne sposoby niz wyszynk alkoholu
30 marca o godz. 19:57 71107
Panu AL najwyraźniej nie może się zmieścić w głowie, że ktoś swoje prywatne, zarobione na wyszynku pieniądze ładuje w kulturę, a nie w nową furę. Współczuję horyzontów myślenia.
30 marca o godz. 23:50 71108
Panie Redaktorze, ja tam mieszkam. Powiem krótko: bluzgi, wrzaski, głośne śmiechy, pogarda dla zwracających uwagę – wszyscy pijani w sztok. Pewnie, że to nie menele ani prości ludzie tylko dusze strzeliste i niechybnie „obywatele kultury”.
Reszta jak wyżej.
P.S. Zaproś ich Pan do siebie
Mam propozycję, niech Pan ich zaprosi w swoje sąsiedztwo.
31 marca o godz. 1:48 71109
Gospodarz w moim przekonaniu manipuluje. Nie wiem czy intencjonalnie czy tylko tak „mu się napisało”, ale manipulację widać jak na dłoni.
„Wspólnota mieszkaniowa nie chce zgodzić się na sprzedaż alkoholu”
Technicznie prawda, ale nie chce mi się wierzyć, że Gospodarz nie rozumie, iż wspólnota używa pozwolenia na sprzedaż alkoholu tylko jako narzędzia do pozbycia się opisywanej klubokawiarni.
W przytoczonym artykule jasno mówi się, że:
„Mieszkańcy przychodzą na skargę do zarządu wspólnoty. – Skarżą się m.in. na to, że przed klubem stoją palacze. Dym unosi się, w mieszkaniach śmierdzi. Innym życie utrudnia wentylator od podwórza, bo huczy. Ktoś nie może spać przez gwar. (…) Skarg było bardzo, bardzo dużo.”
Tak więc mieszkańcom przeszkadzają:
SMRÓD I HAŁAS.
A nie żaden alkohol, dochody z którego sprzedaży pozwalały realizować swoje pasje właścicielowi klubokawiarni i jego klientom/przyjaciołom/znajomym/bywalcom. Gdyby udało się jakoś pozbyć smrodu papierosowego dymu oraz ludzkiego gwaru i hałasującego wentylatora to pewnie nie byłoby (aż tylu) skarg. Na wiarę przyjmuję, że zarówno Chłodna 25 jak i okoliczne bramy nigdy nie cierpiały od jakże popularnych w Polsce wyników łączenia konsumpcji alkoholu z brakiem ubikacji publicznej w okolicy.
Wpis ten ilustruje dla mnie „oczywistą oczywistość” czy jak to kto inny powiedział „known known”. Konflikt ma swoje źródło w braku w Polsce zjawiska segragacji ludzi i biznesów ze względu na ich cechy. Nie lubiący hałasu – na prawo. Lubiący – na lewo. Zwykle kończy się to tym, że na prawo idą osoby w starszym wieku a na lewo – w młodszym. Właściciel baru (klubokawiarni), co do której jest ryzyko zanieczyszczania środowiska zapachowo i dźwiękowo nie wpadnie na pomysł otwierania swojego przybytku „po prawej”. Poszuka miejsca „po lewej”. Podobnie dzieje się jeśli chodzi np. o zamożność, kolor skóry, upodobani artystyczne, seksualne, religijne, etniczne itp. Oczywiście jak to w życiu, niektóre z w/w cech ulegaja wymieszaniu i pojawiają się dzielnice miast o różnym charakterze. Wszystko jest dynamiczne, przynajmniej w nieco dłuższym horyzoncie czasowym, powiedzmy jednego pokolenia gdyż takie miejsca zmieniają swój charakter.
Dziwi mnie też bardzo obrażalski w tonie wydźwiek wpisu Gospodarza. To fukanie na władze, mające jakoby mieć „dość specyficzną wizję kultury, mocno mieszczańską”. Czy Gospodarzowi szczyny bywalców lokalnej klubokawiarni „pachną” o poranku pod kuchennym oknem jego domku? Smród papierosków zastępuje mu zapach bzu letnimi wieczorami? Buczenie wentylatora śpewa kołysanki jego dzieciom? Nad ranem budzi do pracy głośna dyskusja o wyższości kultury wysokiej nad ludycznym festiwalem? Nie?
Tak długo, jak długo nie nastąpi wykreowanie się jakiejś dzielnicy o „nieco bardziej artystycznej” duszy, zwykle w okolicach miejscowego uniwersytetu, tak długo opisane konflikty będa miały miejsce. W miastach świata jest pełno przykładów na różne wersje takich dzielnic. Bywają i biednie-artystyczne i bogato-artystyczne. Z niskimi cenami mieszkań i z wysokimi. Podobnie jak i z dzielnicami – sypialniami. I nie ma sensu kogokolwiek wyzywać od „mieszczaństwa”. Mieszczanie na prawo a studenci na lewo. I po problemie.
31 marca o godz. 8:31 71110
Muszę dopisać, bo mam wrażenie, że Gospodarzowi trzeba kawę na ławę:
Tak więc mieszkańcom przeszkadzają:
SMRÓD I HAŁAS.
A nie KULTURA.
Jakakolwiek. Wysoka, ludyczna, tradycyjna czy alternatywna. Zorganizowana odgórnie czy pączkująca oddolnie. W garniutrze czy w tatuażach.
I (nie)pozwolenia na wyszynk alkoholu używają w walce o pozbycie się SMRODU I HAŁASU.
A nie KULTURY.
I za to obrywa się im od postępowego Gospodarza goniącego chimery „nowoczesności”.
Bardzo cieszy mnie wpis Sąsiada. potwierdza on moje przypuszczenia w 100% i oferuje te same rozwiązanie – jak ten pomysł na kulturę jest taki zajefajny to zaproście Gospodarzu klubokawiarnię z wyszynkiem do siebie na podwórko.
31 marca o godz. 10:29 71111
Dzień dobry,
Każdemu, co jego.
Bywałem – niezbyt często – w Klubokawiarni. Podziwiam miejsce (nie wnikając w źródła finansowania) za NetWtorki, za autentyczny nastrój kontrkulturowy (acz nie subkulturowy), za to, że o godzinie 9 rano mogłem tam zjeść przyzwoite śniadanie (twarożek ze szczypiorkiem, ach!).
Nie palę, dojeżdżam zwykle samochodem, więc i nie piję na miejscu – stąd sam wyszynk jest mi z lekka obojętny.
Wspólnota mieszkaniowa – mieszczanie, jako żywo 🙂 – i bohema (zwana też cyganerią) kontrkulturowa, mają jak widać do siebie zadawnione pretensje. Po obu stronach (i po trzeciej – tu dyskutujących) jest silne poczucie racji, z różnym poziomem arogancji wypowiadane.
Nie będę udawał: sercem jestem po stronie ‚studentów’ i znacznie bardziej mnie złości arogancja strony przeciwnej, niż młodych w różnym wieku, zaludniających KluboKawiarnię (i okolice).
Ale, że mam się za uczciwego, potwierdzam, że BYĆ MOŻE @zza kałuży ma rację – być może mieszkańcy nie mają nic przeciwko merytorycznej działalności KluboKawiarni. Najpewniej jej nie cenią – a w każdym razie mniej, niż spokój w domowych pieleszach. I to jest ich dobre prawo.
Jako, że właśnie jestem świeżo najedzony jabłkami w cieście (tylko za dużo proszku do pieczenia dałem), mam nastrój łagodny i konstruktywny.
Stąd propozycja:
1. Niechby właściciel KluboKawiarni zaproponował wspólnocie mieszkaniowej okres karencji. Może pół roku? WYNEGOCJOWAĆ, jakie warunki lokal musiałby spełnić, żeby mieszkańcy zgodzili się na przywrócenie wyszynku.
2. Niechby bywalcy i miłośnicy KluboKawiarni pomogli – pracą, a może i finansowo, organizując wydarzenia kulturalne w lokalu etc. etc. – utrzymać miejsce przez ten czas i spełnić uzgodnione warunki.
Jeśli po obu stronach będzie dobra wola i starania, to może się okazać, że cud się zdarzy – kontrkulturowa kawiarnia zadziała z poparciem mieszczan. Czyż nie jest to cud wart spróbowania?
31 marca o godz. 11:22 71112
@ A.L.: a ja nic osobliwego w oliwieniu kultury alkoholem nie widzę. I tej niskiej, i ?średniej? i wysokiej. W sposób umiarkowany rzecz jasna. I nie tylko alkoholem zresztą, również dobrym schabowym z frytkami tudzież innymi używkami. I dlatego właśnie (mimo to? bez związku z tym?) mieszkam to tu to tam i wcale się tym nie chwalę.
A teraz śmiertelnie poważnie już: Chłodnej 25 życzę porozumienia z mieszkańcami opartego na skutecznym dyscyplinowaniu uczestników kultury (i nie tylko) do umiarkowanej konsumpcji. Również kultury.
31 marca o godz. 15:44 71114
za kaluzy: „Tak więc mieszkańcom przeszkadzają:
SMRÓD I HAŁAS.
A nie KULTURA.
No i to oddaje tak zwana esencje sprawy.
31 marca o godz. 15:49 71115
Inga: „Panu AL najwyraźniej nie może się zmieścić w głowie, że ktoś swoje prywatne, zarobione na wyszynku pieniądze ładuje w kulturę, a nie w nową furę. Współczuję horyzontów myślenia.”
A ja gratuluje umiejetnoci czytania ze zrozumieniem.
Mnie nie interesuje co ktos robi ze swoimi pieneidzmi. Moze je palic w kominku. Ja sie tylko nasmiewam z tego ze kultura musi byc napedzana wodka. Nie bedzie wodki – nie bedzie kultury.Takie jest bowiem „przeslanie”
Mam rozneiz wstpliwosc co do sugestii Gospodarza „A istniał nie dlatego, żeby nabijać kasę szefowi” Otoz, ciekwai mnie czy to jest wodecka do kultury czy kultura do wodeczki, i jaki procent z dochodu na wyszynk na owa kulture idzie. Ale nie bede dociekal, bo to nei moja sptawa. Ocenie tylko owe zdanie Gospodarza jako „demagogiczne”
31 marca o godz. 18:54 71119
Petros:
„Stąd propozycja:
1. Niechby właściciel KluboKawiarni zaproponował wspólnocie mieszkaniowej okres karencji. Może pół roku? WYNEGOCJOWAĆ, jakie warunki lokal musiałby spełnić, żeby mieszkańcy zgodzili się na przywrócenie wyszynku.
2. Niechby bywalcy i miłośnicy KluboKawiarni pomogli ? pracą, a może i finansowo, organizując wydarzenia kulturalne w lokalu etc. etc. ? utrzymać miejsce przez ten czas i spełnić uzgodnione warunki.”
Bardzo sensowne propozycje. Tyle tylko, ze wymagaja dobrej woli a nei „szczekoscisku”. Z obu stron
1 kwietnia o godz. 12:02 71130
Czy sednem sprawy nie jest fakt, że od sprzedaży alkoholu zależy byt ważnego miejsca w mieście, a nie co przeszkadza sąsiadom?