Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Antymatrix - Blog Edwina Bendyka Antymatrix - Blog Edwina Bendyka Antymatrix - Blog Edwina Bendyka

1.04.2012
niedziela

Bunt Sieci. Recenzja Krzysztofa Nawratka: Edwin Bendyk – zatroskany zwolennik kapitalizmu (kognitywnego)

1 kwietnia 2012, niedziela,

No to jest pierwsza recenzja z oddali. Krzysztof Nawratek z University of Plymouth, zajmujący się architekturą i urbanistyką opublikował  refleksje po lekturze „Buntu Sieci” na swym blogu „Przestrzenie i ciała” . Zapraszam do lektury tego blogu, recenzję kopiuję na pamiątkę do „Antymatriksa”.

Książka jest próbą wyjaśnienia czym właściwie był (jest?) ruch anty-ACTA i umieszczenie go w szerszym – analizowanym i opisywanym od dawna przez Bendyka – kontekście kapitalizmu kognitywnego. Jak sam Autor przyznał, książka była pisana w pośpiechu i rzeczywiście – przykład goni przykład, konkluzja – wątpliwość. W efekcie jest to rozedrgana książka erudyty i intelektualisty. Styl pasuje do treści – to książka pisana z wnętrza „dziania się”, bez chłodu zewnętrznego obserwatora. Ta gorączka jest gorączką entuzjazmu – mimo wielokrotnych zastrzeżeń, Bendyk wydaje się wierzyć, że rewolucja trwa i że najciekawsze dopiero przed nami.Autor ma w sobie duszę pioniera, odkrywcy, którego przed siebie gna ciekawość – nawet jeśli są wątpliwości, to nie ma strachu. Jest więc w książce mrowie przykładów, z których każdy mógłby posłużyć za kanwę naukowego artykułu (a wcześniej – projektu badawczego). Część przykładów pochodzi zresztą właśnie z projektów badawczych, czasem wciąż trwających – co tylko podkreśla wrażenie, że czytamy reportaż z pola bitwy.

Jest to specyficzny reportaż – mimo prób zachowania obiektywności, Autor komuś jednak sprzyja i nieuchronnie zaraża się entuzjazmem walki. Nie jest to zarzut, choć czasami, jak w przypadku „domowych włókniarek z Łodzi’, o których Bendyk pisze z wyraźną fascynacją: „Łódź odbudowuje swoją pozycję jako stolica mody. Dziś do produkcji ubrań nie potrzeba już bowiem fabryk, szwacze i szwaczki mogą pracować w domach lub warsztatach rzemieślniczych, a ich pracę koordynują zaopatrzeni w telefony komórkowe i Internet menadżerowie.” budzi to pewne wątpliwości. Rozumiem, że 60 tysięcy ludzi zatrudnionych w przemyśle odzieżowym to nie najgorszy wynik, choć w kontekście 150 tysięcy bezrobotnych, a szczególnie w porównaniu z niemal 60% skalą zatrudnienia w tym sektorze przemysłu jeszcze w latach 80tych zeszłego stulecia, nie nastraja entuzjastycznie. To jednak jest kwestia indywidualnego usposobienia – Bendyk widzi szklankę do połowy pełną, ja raczej w połowie pustą. Zdecydowanie przyjemniej jest czytać książkę optymisty.

„Bunt sieci” jest książką na tyle gęstą, że każdy, jak sądzę, znajdzie w niej interesujące wątki. Dla mnie, najciekawsze były dwa. Po pierwsze wątek delegimityzacji władzy – od którego zaczyna się książka. Bendyk wskazuje na ruch anty-ACTA jako na racjonalny podmiot, który przeciwstawiony zostaje opartej (czy wręcz – żerującej) na emocjach polskiej polityce uprawianej przez główne partie i media. Ciekawych w tym wątku jest kilka idei – procesu konstruowania nowego, zbiorowego podmiotu, owej ‚Wielości’ o której pisali Hardt i Negri oraz hiperacjonalizacji prywatnej komunikacji (poprzez tekst) przeciwko emocjom w sferze publicznej (wyrażanej obrazem). Tej drugiej idei Bendyk w zasadzie sam zaprzecza, pisząc o symbolicznym konstruowaniu tożsamości – ruch anty-ACTA w pewnym momencie narracji traci swą racjonalność i redukuje się do prostych symboli. Podmiotowa niestabilność jest jego siłą i słabością – jest w stanie delegimityzować „trwałe” struktury i elastycznie dostosowywać się do okoliczności, prezentując co rusz sam siebie w inny sposób, nie bardzo jednak wiadomo, co dalej miałoby z tego wynikać. Ta dwoistość narracji przewija się zresztą przez całą książkę – Bendyk wydaje się wierzyć, że coś się rodzi i choć ani on, ani nikt nie wie co to będzie, powinniśmy z nadzieją tego Nowego wyglądać.

Drugim wątkiem, który dla mnie osobiście jest bardzo ciekawy, jest wątek neoindustrializacji. Ten fragment pobrzmiewa trochę ideą „trzeciej fali” Alvina Tofflera (choć to nazwisko pojawia się w książce – i to w jej drugiej części – tylko raz), czyli wizji świata, w którym każdy w domu będzie miał swoje miejsce pracy – nie tylko komputer, ale i małą fabryczkę. W najgorszym wypadku każdy będzie miał fragment wielkiej fabryki, w której będzie produkował tylko część produktu. To taka wizja anarchicznej, sieciowej korporacji industrialnej. Bardzo ciekawe wydają się społeczne i polityczne skutki neoindustrializacji – Bendyk wspomina o idei shared value, to znaczy o tworzeniu stabilnej sieci powiązań pomiędzy korporacją i jej kooperantami. Pisze też o wartości stabilnego zatrudnienia, a więc podstawowych założeń, na jakich zbudowane było państwo dobrobytu – odtwarzania i utrzymywania w dobrej kondycji (również psychicznej) siły roboczej. W tym kontekście ciekawe wydają mi się dwa projekty wykonywane przez moich studentów. Oba dotyczą produkcji organizowanej wokół idei cradle to cradle, a więc niezwykle silnej synergii pomiędzy wszystkimi aktorami społecznymi, ekonomicznymi i politycznymi. W efekcie, projektując przemysł, który niczego nie marnuje, obaj projektują też autorytarne w istocie reżimy polityczne – jeden jest rodzajem teokracji, a drugi neo-trockistowską wersją komunizmu. Bendyk do takich wniosków wprost nie dochodzi, ale wydaje mi się ciekawę, że wbrew anarchicznej wizji sieci, która przebija z całej książki, niebezpieczeństwo przyjęcia modelu „wertykalnej demokracji” (czyli dyktatury), jednak się tam pojawia.

Książka Edwina Bendyka jest rzadko w Polsce spotykanym głosem, który analizuje sytuację naszego kraju w szerokim kontekście światowych trendów społeczno-gospodarczych. Można się z tezami Autora zgadzać lub nie (na przykład ja nie podzielam jego zachwytu kapitalizmem kognitywnym), ale jakże piękniejsza byłaby Polska, gdyby taki język i takie problemy były w centrum publicznej debaty.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 6

Dodaj komentarz »
  1. A gdzie on te ksaizke w Ameryce kupil?…

  2. W odroznieniu od dwoch pozostalych – doskonala recenzja. W tym sensie, ze recenzent napisal o czym ksiazka jest i co o tym co Autor napizal, mysli. Nie wiem czy z recenzja bym sie zgodzil czy nie, bo ksizaki nie mialem w reku…

    Teraz tylko – zdobyc ksiazke… Musze uruchomic krewnych-i-znajomych w Polsce, bo po tej stronie Oceanu niepredko sie pokaze

  3. Dosuc ciekawy komentarz do recenzji na blogu podanym przez Gospodarza – radze pzreczytac wszystkie komentarze.

    Cytuje:

    „Windows 7 a takze nowe wersje Linuxa od dawna mają w kodzie źródłowym aplikacje furtki, tak jak programy antywirusowe dostawców sygnału po sieci kablowej, pozwalające na połączenie z Twoją maszyną bez Twojej wiedzy, sieć GSM jest cały czas na podsłuchu (wystarczy walizka za 60tys i pozwolenie ministerstwa), Android jest najbardziej podatnym na włamania systemem mobilnym, a Wy myślicie że im ACTA było potrzebne… Dużo szczęścia życzę w fantastycznym świecie Matrixa”

    Cos podobnego w tarkcie dyskusji o ACTA pisalem… Iciagle pisze…

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Spodobal mi sie ten fragment recenzji, a wlasciwie cytat z ksaizki „Dziś do produkcji ubrań nie potrzeba już bowiem fabryk, szwacze i szwaczki mogą pracować w domach lub warsztatach rzemieślniczych, a ich pracę koordynują zaopatrzeni w telefony komórkowe i Internet menadżerowie.?

    Oczywiscie, oczywiscie… Samochody tez sie tak bedzie niebawem produkowac. I komputery. I uklady scalone. I rakiety kosmiczne.

  6. ^^
    Przede wszystkim tak będzie się tworzyć gazety…albo raczej platformy informacyjne. Fizyczne redakcje w konkretnych budynkach z całą pewnością odejdą w przeszłość. Będzie to również oznaczać decentralizację rynku opinii, pod każdym względem.

  7. Gatsby: „Fizyczne redakcje w konkretnych budynkach z całą pewnością odejdą w przeszłość.”

    Z calym szacunkie, ale watpie. Z podobnych powodow dla ktorych nie zgadzam sie z sugestia Gospodarza ze przyszlosciowy pzremysl bedzie wygladal tak ze procownicy/rzemiwslnicy beda siedzieli w domu koordynowani pzrez managerow z telefonami komorkowymi i internetem (patrz poprzedni post).

    Sposobem „rozproszonym” mozna zrobic „kosz do smieci” a nie pismo. Pismo to cos wiecej niz bezladny zbior artykulow.

Dodaj komentarz

Pola oznaczone gwiazdką * są wymagane.

*

 
css.php