W ramach świątecznego resetu zanurzyłem się „Sztafecie” Melchiora Wańkowicza. Ten wielki (objętościowo) reportaż z placu budowy Centralnego Okręgu Przemysłowego i świetności II Rzeczypospolitej przypomniało właśnie wydawnictwo Prószyński i S-ka. Warto sięgnąć, książka dobrze oddaje ducha epoki, z jej ambicjami i jednocześnie mizerią planów imperialnej przyszłości.Gdyby nie przedmowa Wańkowicza, „Sztafetę” można by wpisać do szeregu literacko-dziennikarskich produkcyjniaków chwalących modernizacyjne wysiłki a to w Związku Sowieckim, a to w faszystowskich Włoszech, a to w III Rzeszy. Król reportażu cały kunszt swojego pióra aplikuje, by pokazać jak Polacy wykorzystali trudne dwudziestolecie, by zbudować materialne podstawy dla niepodległego bytu. Kwintesencją wysiłku jest COP i Gdynia, egzaminem sprawdzającym dojrzałość wchodzącego w pełnoletniość państwa – odebranie Zaolzia w 1938 r.
Nie brakuje opisów heroicznych wysiłków, walki ze straszną biedą i wrogo nastawionym światem, który w żaden sposób nie ma zamiaru pomagać odradzającemu się organizmowi: blokada rynków zbytu dla węgla, żywności, utrudniony import kluczowych surowców i świadomość strategicznego zagrożenia ze strony Związku Sowieckiego oraz Niemiec. Rojenia o własnym projekcie kolonialnym i plany infrastrukturalne na przyszłość, którą już w 1939 r. przerwała historia.
Przedmowa Wańkowicza ustawia jednak czytelnika, zmusza do czytania tekstu głównego z krytyczną ostrożnością, bardziej jak tekstu propagandowego, niż dziennikarskiego reportażu (zresztą autor sam się przyznaje, że uczestniczył w rządowych akcjach propagandowych, nie widząc w tym konfliktu interesów z głównym rzemiosłem). Otóż w przedmowie Wańkowicz wyraża swoje wątpliwości wobec polityki rozwojowej dwudziestolecia, dostrzegając wszystkie wady pośpiechu i niedostatków sztuki planowania oraz liczenia: zbyt wąski tunel średnicowy w Warszawie, zbyt niski Dworzec Główny, zła lokalizacji szybów naftowych, zła lokalizacja portu rybackiego we Władysławowie, złe planowanie budowy zapory Rożnowskiej i magistrali elektrycznej…
Hm, przykłady sprzed 70 lat można uzupełniać do woli anegdotami ze współczesnych strojek kapitalizma: o zbyt niskich tunelach, o stadionach na których nie chce rosnąc trawa, etc. Ba, nawet usprawiedliwienia pojawiają się te same, co przed wojną. Pisze Wańkowicz:
Błędy nie dyskwalifikują pracy. Często są one nawet zaszczytnymi bliznami poniesionymi w boju o postęp gospodarczy. Liczmy się z tym, że poczynamy z niczego, nie tak, jak narody, co z dawien przymierzają się do zadań, jakich od nich wymaga ziemia, na której siedzą.
Pokolenie mijają, blizn przybywa. Jak pisał Wieniedikt Jerofiejew w „Złotych myślach”:
Z roku na rok urodzaj coraz większy, stali i walcówki jest coraz więcej, wydajność pracy wzrosła wprost szaleńczo. Kiedy to się w wszystko skończy, matulu?
Oj, chyba nigdy.
10 kwietnia o godz. 16:29 71194
Panie Redaktorze.
Jako, że Wańkowicz należy do moich ulubieńców, cieszę się, że sięgnął Pan po ten tom reportaży.
Oczywiście, że p.Melchior był propagandystą (o czym sam pisał i co uznawał za swoją obywatelską powinność); jednocześnie jednak miał zmysł krytyczny skierowany przeciwko wszelkim naszym głupotom i przywarom. Jest taka scena w „Tworzywie” – nie pamiętam, czy dotyczyło to zalewu Rożnowskiego, czy realizacji COP-u – trwa wykup ziemi pod inwestycje. Padający na nosy z udręczenia negocjatorzy rządowi, kontra nędza polskiej wsi tamtych terenów. Wreszcie niemal wszystko uzgodnione, kasy zaczynają wypłacać odszkodowanie – nagle chłop, który poczuł interes życia -pieniądze wziął, ale pokwitować nie chcę i odejść nie chce, bo za mało mu się widzi. Wołają negocjatora – co się dzieje? Przecież Pan się zgodził? Chłop przymrużył „chytreńko” oko : Zgodzić, tom się zgodził za ziemię… Panie, a wiezba?
Umyślił sobie wziąć za wierzbinę, z której miotły i koszyki plótł za 50 lat z góry – za te koszyki… Pamiętacie Państwo tych blokujących budowę mostów albo drogi do Zakopanego? Ilekroć słyszę coś takiego, wspominam p. Melchiora i chłopskie „Panie, a wiezba?”
10 kwietnia o godz. 16:36 71195
Przepraszam – sypnęłam się z rozpędu i gapiostwa; chodzi oczywiście nie o „Tworzywo”, a o „Sztafetę”. Mea culpa!
10 kwietnia o godz. 16:51 71196
@Jaruta: dzięki za komentarz, tak ten fragment o „wiezbie” i inne spostrzeżenia wytrawnego reportera powodują, że „Sztafeta” choć dzieło propagandowe jest jednocześnie fantastycznym świadectwem.
10 kwietnia o godz. 18:02 71197
Jezeli wina za wszystko mozna obarczyc „chlopow i ich mentalnosc” to po co cos/sie zmieniac?
11 kwietnia o godz. 3:08 71198
Dobrze, że Pan przypomniał Wańkowicza. Ciekawi mnie czy reszta „dziennikarzy” choć raz przeczytała tego autora na tych „współczesnych” studiach dziennikarskich żeby zobaczyć warsztat pracy ?
11 kwietnia o godz. 8:40 71199
co tam ?Panie, a wiezba??, chłopa który przez lata zdychał z głodu i chciał trochę więcej, w porównaniu do „szpiegowskiego światłowodu” przy Jamal I, ogłoszony przez GW, i inne media w III RP ?
Dzięki temu straciliśmy kilka tysięcy świetnie płatnej pracy przy Jamal II. I dostęp do wszystkich korków gazowych pomiędzy Rosja i UE, (niższe ceny i poważanie od obu stron).
Ale pismaki i politycy sami się wyżywią.
Warto wspomnieć dlaczego Wańkowicz wrócił do Polski wiedząc, ze mu tu łatwo nie będzie (córka została w USA). Otóż w 1954r. skarbnik II RP na uchodźstwie poinformował ze prezydent i wice dostali $180 000 od USA (jego pominięto w podziale) by pomogli w tworzeniu siatek wywiadowczych w PRLu.
Dlatego komuchy mówili o kontrrewolucyjnych bandach i sporo młodych, głupich i naiwnych ludzi w Polsce zostało zabitych.
Po jakimś czasie UB przejęło kontrole nad tym projektem
11 kwietnia o godz. 9:22 71200
Sztafeta jest akurat ostatnim tworem Wańkowicza, którego nie miałem na swojej półce choć czytałem go gdy z CBW mozna było jeszcze wypożyczać do domu przedwojenne wydawnictwa czyli gdzies koło połowy lat 70ych …
Muszę przyznać, że zupełnie inaczej czytałem to wtedy a zupełnie inaczej odbieram to teraz zwłaszcza w kontekście zmiany ustroju a więc i samej „optyki” i dumy z dokonań. Mocarstwowe „podskakiwanie” przedwrześniowej Polski i peerelowska propaganda sukcesu nagle stanęły w jednej linii i stały się w pełni zrozumiałe w kontekście „wyznawanego” przez Wańkowicza etatyzmu i (jak to wtedy mówiono) postawy państwowotwórczej. I, co nie mniej ważne, jedna wynikająca z lektury konkluzja: wtedy musieliśmy walczyć otoczeni wrogami i/lub (delikatnie mówiąc) niechętnymi sąsiadami bo praktycznie ze wszyskimi się wadziliśmy (nawet z
Łotwą !) a teraz mamy (za wyjatkiem Białorusi) państwa nam oficjalnie sojusznicze i/lub neutralnie przyjazne jak Ukraina czy Rosja …
Dlatego dobrze, że to w końcu ktoś wydał choć mnie osobiście z lekka irytuje jak kolejni wydawcy składaja mniejsze formy mistrza Wańkowicza po „swojemu” i nagle okazuje się, że jest „nowy” tom a wnim 3 składowe, które mam gdzie indziej a jedna „nowa” – no i co wtedy robić ?
ps. moja mama kilka razy mówiła Wańkowiczowi, że wychowała syna na jego książkach i nie ma co ukrywać, że bardzo go to „łechtało”. A widywała go bo wiele lat pracowała na Puławskiej 18 i niejednokrotnie siadywała z nim na jednej ławeczce. Oficjalnie i formalnie sie nie znali ….
11 kwietnia o godz. 18:27 71201
Dziwię się, że ludzie jeszcze nie wyszli na ulice. Państwo i Unia Europejska robi z nami co tylko chcą, a my na wszystko się zgadzamy. ale do czasu….
11 kwietnia o godz. 18:42 71202
„zajęcie Zaolzia egzaminem sprawdzającym dojrzałość wchodzącego w pełnoletniość państwa” – jak Pan to rozumie? chętnie przeczytałbym rozwinięcie tej tezy.
12 kwietnia o godz. 6:37 71205
@pz: to teza Wańkowicza, proszę zajrzeć do „Sztafety”, tam jest rozwinięcie. Pozdrawiam
4 czerwca o godz. 23:14 71551
„z jej ambicjami i jednocześnie mizerią planów imperialnej przyszłości.”
Autorowi bliższe jest kurewstwo Platformy Obywatelskiej z jej galionową figurą Sawicką !? Pewnie tak ! Wygodnie się smiać z II RP i unikać porównań z obecną degrengoladą Zbychów, Grzechów i Miro….
18 czerwca o godz. 11:47 71713
tak, propagandowe ale przynajemniej cieszyc sie z czego bylo dzisiaj pan redaktor jest głównym propagandystą postkomunistycznej trzeciej rp, która jest państwem słabym bez celu i szans ale musi przetrwać – i tym różnie się moim zdaniem patriotyzm i chęć modernizmu – takim propagandystą był wańkowicz od pana redaktora i polityki która tylko broni układu postkolonialnego dla samej grupy czerwono biało skarpetkowej IIIRP