Rewolucja w chemii? Entuzjaści nie mają wątpliwości, że jej zapowiedzią jest publikacja w najnowszym „Nature Chemistry” sygnowana przez uczonych z zespołu prof. Lee Cronina, chemika z University of Glasgow. Skomplikowany tytuł „Integrated 3D-printed reactionware for chemical synthesis and analysis” oznacza po prostu możliwość… drukowania substancji chemicznych za pomocą drukarek trójwymiarowych. Sterowana odpowiednim oprogramowaniem drukarka (zwykły model za 2 tys. USD promowany przez konsorcjum Fab@Home) drukuje najpierw naczynia reakcyjne (do ich „produkcji” posłużył zwykły łazienkowy silikonowy uszczelniacz), potem wypełnia je automatycznie reagentami dostarczonymi w zestawie. Cronin tłumaczy w swojej witrynie:
Using a low-cost 3D-printer and open-source design software, we produced reactionware for organic and inorganic synthesis, including printed-in catalysts, and other architectures with printed-in components for electrochemical and spectroscopic analysis. This allowed reactions to be monitored in situ so that different reactionware architectures could be screened for their efficacy for a given process, giving a digital feed-back mechanism for device optimisation.
Nie będę tłumaczył, proszę jednak uwierzyć chemikowi – brzmi fantastycznie.
Cronin już snuje wizje domowych automatycznych laboratoriów, gdzie np. iPhone z odpowiednią aplikacją służyć może za spektroskop analizujący przebieg reakcji. Prawdziwa fabryczka bitów i atomów. Na razie tylko zademonstrowano rozwiązanie prototypowe, stworzone dla prostej reakcji. Zespół Cronina pracuje jednak nad zestawem umożliwiającym „drukowanie” ibuprofenu, popularnego leku przeciwbólowego.
Cóż, muszę przyznać, że w chwili, gdy kończyłem studia chemiczne w 1989 r. chemia wydawała się skończoną, dojrzałą nauką bez perspektywy na wielkie przełomy. Potem jednak wkroczyły komputery, pojawiła się chemia kombinatoryczna, komputerowo wspomagane projektowanie cząsteczek, dziś kolejny ciekawy etap. Czy rewolucyjny? Tak twierdzi m.in. Fraser Stoddard, wybitny chemik zajmujący się syntezą makromolekularną. I dobrze. Pamiętam jeszcze ze szkoły podstawowej hasło „chemia żywi, leczy, ubiera”. Teraz trzeba by dodać jeszcze „w domu i zagrodzie”.
17 kwietnia o godz. 19:45 71226
No – ciekawe co ludzie będą sobie drukować.
17 kwietnia o godz. 22:20 71227
A jeżeli ktoś wydrukować zechce działkę? Alibo inny polepszacz nastroju? To co? Policja przy zestawie w pakiecie? Czy blokady programu?
17 kwietnia o godz. 22:24 71228
No. Wydrukuje Pan sobie stezony kwas azotowy oraz reaktor do syntezy ktora zachodzi przy cisnieniu 200 atmosfer i temperaturze 200 stopni Celsjusza.
Proponuje podchodzic z niejaka ostroznoscia do tego co sie pisze; nie wszystko co wydrukowano w tak zwanej „nauce” ma sens czy w ogole cos wspolnego z prawda. „Zimna fuzje” proponuje na ochlode.
To co owi panowie zaproponowali to to ze na 3D drukarce mozna sobie wydrukowac garnki. Trudno mi to okreslic jako rewelacje. Na dodatek uszczelnione kitem, do, pardon, kibli.
Skontaktowalem sie ze znajomym chemikiem pracujacym w dosyc duzej firmie zajmujacej sie „custom synthesis” czyli synteza zwiazkow chemicznych na zamowienie. Popukal sie w glowe. I powiedzial mniej wiecej to co napisalem powyzej.
18 kwietnia o godz. 6:58 71231
@A.L. Pukanie się w czoło to dobre zajęcie, trochę jednak bezproduktywne. Nigdzie Cronin nie twierdzi, że jego metoda umożliwi realizację każdej syntezy, tylko że możliwa będzie synteza za pomocą technik druku 3D. Nie rozumiem zdania o tzw. nauce, Cronin nie jest szarlatanem, tylko chemikiem o dobrym, udokumentowanym dorobku. Chemia jest nauką o tyle wdzięczną (myślę o syntezie i projektowaniu nowych substancji), że kryteria prawdziwości wyników są dość jasne i nie da się specjalnie zamataczyć.
18 kwietnia o godz. 8:51 71232
Proszę wybaczyć, ale czym taka metoda uzyskiwania substancji chemicznych różni się od zastosowania zestawu Mały Chemik?
Jak ja to rozumiem, na drukarce 3D można sobie zrobić zestaw naczyń laboratoryjnych, czy tam innego osprzętu. Substancje do przeprowadzania reakcji dostaje się na zamówienie, a nie „drukuje” na drukarce. Czy nie lepiej kupić sobie Młodego chemika? Na pewno taniej 🙂 nie mówiąc o tym, że zapewne sprzęt laboratoryjny oraz reagenty można sobie kupić na allegro, czy w sklepie internetowym. Moim zdaniem, ta cała akcja z „drukowaniem chemii” to zwykły chwyt marketingowy, pozwalający na dołożenie dodatkowej marży.
Poza tym, nie będę ukrywał zawodu – czytając tytuł Pana wpisu, miałem nadzieję że ktoś w końcu zrobił replikator materii ze Star Trek. A tu taki zawód. Mały chemik…
18 kwietnia o godz. 9:27 71233
„Czy nie lepiej kupić sobie Młodego chemika? Na pewno taniej 🙂 nie mówiąc o tym, że zapewne sprzęt laboratoryjny oraz reagenty można sobie kupić na allegro, czy w sklepie internetowym.”
1. Konkretne syntezy potrzebują czasem odpowiednich przekrojów wężownic, elementów grzejnych i spoin. W małym chemiku takich naczyń na ogół nie ma. Nie mówiąc już o możliwości pomiaru IR w trakcie procesu.
2. W przypadku syntez elektrochemicznych część substratów dostępna jest raczej na zamówienie w Aldrichu a nie na Allegro. Nie mówiąc już o tym, że część reakcji wymaga wcześniej przygotowanych odczynników – nie wszystkie odmiany są dostępne w normalnym obrocie. Nawet duże firmy odczynnikowe sporą część rzeczy robią na zamówienie.
3. O koncepcji fab-labów pisałem w KP:
http://www.krytykapolityczna.pl/Opinie/ZarodBajkirobotykow/menuid-197.html
Za chwilę w Gdańsku startuje projekt edukacyjno-produkcyjny oparty na Arduino.
18 kwietnia o godz. 9:28 71234
Znakomite. A jak Pan określi jak najbardziej techniczny patent, który umożliwia leczenie wszystkich chorób bez żadnych leków? Przewrót XXII wieczny? Ale to JUŻ DZIŚ jest możliwe. Nie wyobrażam sobie nawet, aby Pan zaprzeczył. „Postępowi nie ma co dawać kontry”. A co to właściwie jest? A o tym w swoim czasie.
18 kwietnia o godz. 13:13 71235
@Marcin Zaród
OK, OK, ale i tak czuję zawód – liczyłem na replikator materii rodem ze Star Trek 🙂
Znaczy się, trzeba jeszcze poczekać
18 kwietnia o godz. 15:41 71236
Gospodarz: „tylko że możliwa będzie synteza za pomocą technik druku 3D.”
Nie. To nei bedzie „synteza przy pomocy druku”. To o czym oni pisza to to ze mozna bedzie sobie NARZEDZIA do syntezy, czyli jak to sie dawniej mowilo, „retorty” zbudowac przy pomocy techniki drukowania 3D – wedle takeigo ksztaltu jak sie bedzie chcialo. Nei da sie „wydrukowac” odczynnikow chemicznych, a owe „retorty” maja podstawowe ograniczenie – material ktory nie do wszystkiego sie nadaje. Na przykald nie nadaje sie do wysokich cisnien, wysokich temparatur i wysokiej czystosci.
„Nie rozumiem zdania o tzw. nauce”. Jako czlowiek ktory spedzil znaczna czesc zycia w tak zwanej „nauce”, wiem ze podstawowoym problemem naukowca jest „skad wzaic kase” i to nei do kieszeni a na badania. Uniwersytety, przynajmniej amerykanski, maja dobrze okreslone normy – w ostatnim w ktorym pracowalem wymog byl taki ze ciagu ostatnich 3 lat moj „urobek” nei mogl byc mniejszyc niz 250 tysiecy dolarow. Inaczej wylatywalo sie z parcy. Wiec uczeni chwytaja sie dowolnych rzeczy, lacznei z „hucpa” aby uzyskac owa kase. DOchodzi rozneiz sprawa „pierwszenstwa” – kto pierwszy sie ‚zalapie” w nowym, atrakcyjnym temacie. Takei „zalapanei sie” zwieksza szanse na kase.
O tego typu rzeczach moglbym dlugo, ale wlasnei historie „cold fusion” proponuje na poczatek.
Nei twierdze ze Cronin jest osustem, ale, pardon, jestem inzynierem, co prawda nei chemikiem, ale robilem sporo prac dla inzynierii chemicznej i z chemikami inzynierami wspolpracowalem, wiec mam jakie takie pojecie. Miedzy innymi o projektowaniu reaktorow i ich sterowaniu. Propozycja Cronina jest mniej wiecej taka ze przy pomocy Lego Midsorms mozna bedzie zautomatyzowac proces budowy statkow.
„Chemia jest nauką o tyle wdzięczną (myślę o syntezie i projektowaniu nowych substancji), że kryteria prawdziwości wyników są dość jasne i nie da się specjalnie zamataczyć”
Owszem, ale rzeczony artykul nei jest o chemii. Jest o tym ze drukarka 3D moze wyprodukowac ksztalt jaki sobie wyobrazimy. Z naturalnymi ograniczeniami wynikalacymi z technologii i materialu, o czym juz artykul nie pisze.
18 kwietnia o godz. 18:12 71239
Clue tematu nie jest „wydrukowanie sobie wężownic”: ale możliwość dystrybucji „przepisu chemicznego” w postaci kodu komputerowego. Np. wyobraźmy sobie plik xml który po „wydrukowaniu” w odpowiednim programie produkuje w zlewce ibuprofen. To tylko tyle i aż tyle. małego chemika ktoś musi obsługiwać, umieć odmierzać, odważać. Tutaj – mamy małego robota – drukarkę 3D – i interfejs do komputera pozwalający na automatyzację wytwarzania niewielkich ilości substancji. To jest rewolucja, zwłaszcza np. w krajach 3-ciego śłiata – bo o ile aby „zrobić książkę” trzeba specjalisty od DTP, to aby ją wydrukować na drukarce laserowej -z pdf-a wystarczy dziecko. I to działa tak samo.Ponadto drukarka 3D, nawet ta „open sorce” jest dalece bardziej dokładna w dozowaniu czynników niż ludzka ręka. Mamy zatem typowy aspekt ekonomiczny – nei marnuje sie odczynników, używa sie ich małe ilości, być może staje się opłacalna produkcja domowa. Można sobie także wyobrazić produkcję substancji nietrwałych – np. leków które muszą być podane w ciągu 1 minuty od syntezy.
Panie A.L. pana kolega najwyraźniej ma intelektualnie równie szerokie horyzonty jak Pan…
19 kwietnia o godz. 8:54 71242
kakaz
18 kwietnia o godz. 18:12
„Clue tematu nie jest ?wydrukowanie sobie wężownic?: ale możliwość dystrybucji ?przepisu chemicznego? w postaci kodu komputerowego. Np. wyobraźmy sobie plik xml który po ?wydrukowaniu? w odpowiednim programie produkuje w zlewce ibuprofen.”
ALE TO WŁAŚNIE TAK NIE DZIAŁA. To właśnie działa na zasadzie „wydrukuję sobie naczynia laboratoryjne i wsypię z torebek odczynniki od dystrybutora. W tym sęk, przyjacielu.
Kojarzysz repliaktor materii ze Star Trek? On działa właśnie tak, jak opisałeś. Masz recepturę czegokolwiek, a on to wytwarza na podsatwie kodu. Tego jeszcze nie ma, i to stanowi podstawę rozczarowania – mojego i jeszcze paru osób. Jednak ja na przykład doceniam, że sprawy idą we właściwym kierunku. Step by step by step
19 kwietnia o godz. 9:09 71243
A.L.
18 kwietnia o godz. 15:41
„Jako czlowiek ktory spedzil znaczna czesc zycia w tak zwanej ?nauce?, wiem ze podstawowoym problemem naukowca jest ?skad wzaic kase? i to nei do kieszeni a na badania. Uniwersytety, przynajmniej amerykanski, maja dobrze okreslone normy ? w ostatnim w ktorym pracowalem wymog byl taki ze ciagu ostatnich 3 lat moj ?urobek? nei mogl byc mniejszyc niz 250 tysiecy dolarow. Inaczej wylatywalo sie z parcy. Wiec uczeni chwytaja sie dowolnych rzeczy, lacznei z ?hucpa? aby uzyskac owa kase. DOchodzi rozneiz sprawa ?pierwszenstwa? ? kto pierwszy sie ?zalapie? w nowym, atrakcyjnym temacie. Takei ?zalapanei sie? zwieksza szanse na kase.”
i tu wraca mój ulubiony temat ocieplenia 😉
Nie zamierzam kwestionować, nie o to chodzi. Ale bezgraniczne zaufanie Gospodarza do bezinteresowności naukowców doprowadza mnie do białej gorączki…
19 kwietnia o godz. 13:40 71244
A ja widzę w tej publikacji potencjał… bardzo możliwe że dzięki tej koncepcji dokona się ogromny przełom w chemii. Możliwości tej technologii są wprawdzie (jak na razie) dosyć mocno ograniczone, jednak ogromna ilość reakcji może być już z powodzeniem przeprowadzana w reaktorach które można z łatwością „wydrukować” korzystając z przedstawionej technologii. Sądzę że będzie to miało znaczenie przede wszystkim w dziedzinie badań.
Tak się składa że zawodowo zajmuję się zieloną chemią, a konkretnie optymalizacją katalizatorów i reakcji w taki sposób by możliwe było ich użycie w „zielonych” rozpuszczalnikach (szczególny nacisk kładę na wodę), i łagodnych warunkach. Po wnikliwej analizie treści artykułu (wyrazy uznania dla autora za podanie odnośnika literaturowego- zachęcam także innych dziennikarzy Polityki do podawania odnośników) doszedłem do wniosku że wiele z badanych przeze mnie reakcji dałoby się z powodzeniem przenieść do reaktorów tego typu; przynajmniej nie widzę fundamentalnych problemów.
19 kwietnia o godz. 16:19 71248
Do wiadomosci Gospodarza – nastepni enuzjasci „printowania”. Dla ustalenia uwagi, mimo ze to MIT itede, uwazam ze koncepcja ma mniej wiecej taki sam sens jak koncepcja „drukwoanych reakcji chemicznych”, czyli niewielki. Ale dla porzadku informuje
Printable Robots: MIT Project Wants to Let You Design and Fabricate Your Own Machines
Who knew that origami could be the future of robotics?
Today, if you want to design and build your own robot, you have to order components, write software, and then assemble and test your creation. Of course, the more sophisticated your robot gets, the more time and money you have to spend on it.
Now imagine if you could use a computer program to specify the overall capabilities and appearance of your robot and, with the push of a button, have the robot fabricated by a special printer right in your living room. That’s a futuristic scenario that a new MIT project wants to turn into reality.
Funded by a $10 million grant from the National Science Foundation, the project aims to reinvent how robots are designed and produced by developing technology to allow an average person to create programmable robots in a matter of hours.
http://spectrum.ieee.org/automaton/robotics/robotics-hardware/printable-robots-mit-project
Poneiwaz te 10 milionow idzie z kieszeni podatnika, czyli mojej, napisalem do mojego Kongresmana list protestacyjny. Przeciwko marnowaniu publicznych pieneidzy
19 kwietnia o godz. 16:40 71249
kakaz: „Panie A.L. pana kolega najwyraźniej ma intelektualnie równie szerokie horyzonty jak Pan?”
Jak zwykle, merytoryczna sila Panskich argumentow jest nie do przebicia.
Niech sie Pan zastanowi czy drukarka wydrukuje panu stezony kwas siarkowy potzrebny do reakcji. I czy naczynia z plastiku uszczelnione kitem do kibli to najlepsze srodowisko do prowadzenai reakcji chemicznych. I czy drukarka wydrukuje Panu przecyzyjny dozownik do dokladnego dozwiania okreslonych ilosci okreslonego czynnika. I oczywiscie drukarka wydrukuje panu termostat ktory bedzie utzrymywal reakcje w okreslonej temperaturze z dokladonoscoa 0.01C. Lacznei z przekaznikiem, grzalka i drutami. I zlutuje to wszystko do kupy. Nie mowiac o wydrukowamiu uszczelek ktore umozliwia utrzymanie cisnienia 100 atmosfer. No i takie rzeczy jak grzejniki, chlodziarki i pompy to dla drukarki pryszcz. Zwlaszcza open source. W XML.
„Klopfen, Klopfwn”. Tak nawiali Austriacy gdy opwiadalo im sie jakies glupoty. Znaczy, zeby sie postukac w glowe. „Klopfen Klopen”. Echo sie rozchodzi…
19 kwietnia o godz. 17:02 71250
Pickard: ” Ale bezgraniczne zaufanie Gospodarza do bezinteresowności naukowców doprowadza mnie do białej gorączki?”
Wystarczy poczytac biografie Newtona zeby sie pzrekonac ze juz w owych czasach „poscig nauki” to nie byl tylko i wylacznie poscig za prawda. Polecam w tej materii ksiazke
The Calculus Wars: Newton, Leibniz, and the Greatest Mathematical Clash of All Time,
Jason Socrates Bardi
Innymi przykladami sluze
19 kwietnia o godz. 20:57 71254
@A.L. Na chemii też Pan się zna? Podziwiam
19 kwietnia o godz. 21:50 71255
@A.L. Widzę u pana ewidentny brak rozeznania w dziedzinie aparatury laboratoryjnej. Nie zadał Pan sobie też trudu by w całości przeczytać cytowany artykuł przed podjęciem tak zjadliwej krytyki. Autorzy dobitnie wykazali że pewne reakcje są możliwe do przeprowadzenia w reaktorach ich pomysłu.
Każda technologia ma swoje ograniczenia. W chemii nie ma rozwiązań idealnych, stąd wynika różnorodność stosowanej aparatury, metod analitycznych i syntetycznych. Idąc śladem pańskiego rozumowania można by dojść do wniosku że linia próżniowa jest bezużyteczna bo nie można w niej syntezować amoniaku metodą Habera i Boscha.
Pozdrawiam i życzę troszkę szerszego spojrzenia.
19 kwietnia o godz. 22:09 71258
rozek12: „Autorzy dobitnie wykazali że pewne reakcje są możliwe do przeprowadzenia w reaktorach ich pomysłu”
„PEWNE” jest tu kluczowym slowem ktorego w calej tej dyskusji zabraklo. Oraz NIEKIEDY mozliwe.
Artykul oczywiscie przeczytalem, i troche mi on pachnie uprawianiem „science by media”.
19 kwietnia o godz. 22:29 71259
Tak zreszta w ogole, wydaje mi sie ze popularyzacja nauki nie powinna byc prowadzona w stylu „tabloidalnym” to znaczy w stylu sensacyjnym. Poniewaz taka popularyzacje czytaja ludzie nie majacy z nauka wiekszych zwiazkow i mogacy brac wszystko doslownie. Wiec raczej bym wolal widziec nieco ostroznosci w donoszeniu o nowsciach naukowych. „Drugs@Home”, tak, ALE… „Czytanie w mozgu – nic prostszego” – tak, ALE.. „Roboty… ” – tak, ALE…
Za tak mozna – bez sensacji – przykladem Antymatrix bedacy popularyzacja najwyzszego lotu. Ze i najlepszym zdarza sie poslizg – Stanislaw Lem, niektore felietony w zbiorze Moloch…
21 kwietnia o godz. 14:07 71289
@Picard: cytat z streszczenia artykułu: „An attractive, but unexplored, application is to use a 3D printer to initiate chemical reactions by printing the reagents directly into a 3D reactionware matrix, and so put reactionware design, construction and operation under digital control.” http://www.nature.com/nchem/journal/vaop/ncurrent/pdf/nchem.1313.pdf
Zatem tam piszą dokładnie o tym o czym pisałem ja: drukowane sa nie tylko naczynia, ale tez zachodzi iniekcja substratów. Obejmują o słowa: „printing the reagents directly into a 3D reactionware matrix”
22 kwietnia o godz. 7:22 71291
@rozek12
Będę wdzięczny, jeśli odezwie się Pan do mnie na adres freelabowy (freelab@interia.pl). W naszych projektach coraz częściej pojawia się zapotrzebowanie na technologie chemiczne (np. biopolimery), a ‚zielona chemia’ to jest dokładnie to, czego nam trzeba, żeby pewne substancje produkować „w domu i zagrodzie”.
Pozdrawiam,
P.
22 kwietnia o godz. 17:27 71294
kakaz: „Zatem tam piszą dokładnie o tym o czym pisałem ja: drukowane sa nie tylko naczynia, ale tez zachodzi iniekcja substratów. Obejmują o słowa: ?printing the reagents directly into a 3D reactionware matrix?”
Proponuje aby Pan wierzyl w zdrowy roszadek i doswiadczenie, a nie w to co „jest napisane”. Ze cos „jest napisane” to nei znaczy ze jest prawdziwe.
Mam wrazenie ze Pan sie zachowuje tak jak moja kuzynka. Jej ulugiona dziedzina to zywoty swietch. Wlasnie czytala gruba ksiege, i zepocjonowana powiedziala mi: „Patrz, Swiety kalasanty, obcieli mu glowe a on wzial glowe pod pache i odmaszerowal”. Usmiechnalem sie pod wase,. „COOOOO, nei wierzysz!” oburzyla sie. „Gdyby to nie byla prawda, to nei byloby o tym w ksiazce! PODPISANEJ PZREZ BISKUPA!”
Nauka ma to do siebie, Panie kakaz, ze pelno w niej badziewia. Gdy pzred laty przyjechalem do USA jako Visiting Professor, zepsulem sobie „wejsce” na samym poczatku. Czlowiek pokazal mi z duma papier. „O.. Tu jest blad” polazalem palcem. „Ale papier juz jest przyjety na konferencje” odparl facio. „Ale jest blad” upieralem sie. Tak wymienilismy pare razy, az facio zamknal dyskusje: „fuck out off me”. „Odp… sie”.
Neistety, taka jest jakosc nauki. Nie ustosunkowuje sie do tego konkretnie artykulu, ale jak Pan mi napisze TECHNICZNY raport na temat jak drukarka 3D moze ‚wstrzykiwac” odczynniki chemiczne, czy cokolwiek, to bede bardzo wdzieczny
23 kwietnia o godz. 18:10 71306
Petros:
A moze to?..
David Charles Hahn (born October 30, 1976), also called the „Radioactive Boy Scout” or the „Nuclear Boy Scout”, is an American who attempted to build a homemade breeder nuclear reactor in 1994, at age 17.
http://en.wikipedia.org/wiki/David_Hahn
Ksiazka jest
The Radioactive Boy Scout: The True Story of a Boy and His Backyard Nuclear Reactor,
Ken Silverstein
23 kwietnia o godz. 20:51 71308
A.L. 22 kwietnia o godz. 17:27
„jak drukarka 3D moze ?wstrzykiwac? odczynniki chemiczne”
A tak jak zwykły inkjet printer nie dałoby się?
Wyobrażam sobie baterię „składników/odczynników pierwotnych/bazowych” przechowywanych w osobnych zbiorniczkach podobnie jak różne kolory w oddzielnych cartridge’ach i wstrzykiwane na identycznej zasadzie do komory reakcyjnej/tuneliku wiodącego do takiej komory…
Artykułu nie czytałem a tylko dyskusję pod tym wpisem, więc może wypisuję jakieś oczywistości, za co przepraszam. Jeśli chodzi zaś o te cartridge czy dozowniki, to optymistycznie myślę, że używając metali szlachetnych oraz krzemu dałoby się pokryć całkiem duży zakres ciśnień, temperatur i pH a więc nie byłoby tak źle…
24 kwietnia o godz. 0:40 71311
zza kaluzy: ” tak jak zwykły inkjet printer nie dałoby się?”
Moglby. Ale to bedzie specjalizowany sprzet a nie „zwykla” drukarka 3D. Na dodatek „open source”.
Jakeis pare lat temu bylem w firmie farmaceutycznej, dosyc duzej, gdzie reakcje pzreprowadzaly modularne mikroroboty. Specjalizowane. Wiec mozna. Tyle ze – jeszcze raz – to nie moze byc „zwykla” drukarka a specjalizowany spzret
24 kwietnia o godz. 9:59 71317
@A.L. Brawo! Nareszcie po tygodniu wpadł Pan na to że można. Tylko specjalizowany sprzęt potrzebny, za duże miliony. Dokładnie o to chodzi. Jest Pan na dobrym tropie. Proszę myśleć dalej. Podpowiem, że po kolejnych 2 tygodniach dostrzeże Pan szansę na biznes – dostarczanie stosownych kartridży do drukarek 3D open source. Wtedy opatentuje to Apple – i wówczas stanie się Pan gorącym zwolennikiem tego wynalazku a nawet będzie Pan dowodził, ze tłumaczył Pan to nam wszystkim na blogu Bendyka – tyle że nikt nie rozumiał, że chodzi właśnie o to: zwykłe drukarki 3D ze specjalizowanymi kartrigami, może nawet jednorazowego użytku, może nawet pozwalającymi zrobić tylko jeden lek, 10 g kleju czy substancję wskaźnikową. Kupować to będą nie „duże firmy” ale te mniejsze które miałyby problemy z przechowywaniem substraktów reakcji, a w kartridżach będą one zamknięte hermetycznie i będą miały niemal nieskończony okres waż ości. Nawet drukarka open source jest dokładniejsza niż ludzka ręka – więc dozowanie będzie możliwe bez użycia no. wagi. I być może będzie to spory masowy interes. No ale nie uprzedzajmy wypadków: te myśli dotrą do Pana dopiero w przyszłym tygodniu w okolicach środy. Chyba pije Pan za mało kawy – stąd powolna przemiana materii intelektualnej…
Czytając te wypowiedzi mam wrażenie jakbym słyszał rozmowy na temat tego, ze pralki automatyczne są kiepskim wynalazkiem, i że są potrzebne tylko wielkim pralniom, bo tam są specjaliści od takich pralek, i one mają bardzo drogie silniki i programatory wymagające inżynierów jak AL do programowania prania ( z wysokimi kwalifikacjami umiejącymi odróżnić brudne gacie robocze od obsranej bielizny). Tymczasem w domu, poczciwa frania to jedyne co jest zdolna pojąć gospodyni domowa, bowiem esensją prania sa płatki mydlane sypane z pudełka. I rzeczywiście koncepcja że kobieta będzie wsypywać pakowany proszek do prania do dozownika, a pralka sama go użyje w stosownym momencie jest przeciw Prawu Boskiemu. Zwłaszcza gdyby owa pralka miała być open source..
24 kwietnia o godz. 16:11 71325
kakaz: „Chyba pije Pan za mało kawy ? stąd powolna przemiana materii intelektualnej?”
Jeszcze raz podziwiam glebie merytoryczna Panskich argumentow. Co do reszty – nei uwazam za stosowne prowadzic dyskusji z Panem, bo nei wydaje mi sie ze jestesmy do takiej dyskusji partnerami.
Acha… Juz raz sie pytalem, ale zapomniajem jaka byla odpowiedz.. .Zawodowo to czym Pan sie zajmuje?…
A jak idzie o reakcje „w domu” – Mleczko narysowal taki rysunek. Z podpisem: „Obywatelu, nie pieprz bez sensu”
24 kwietnia o godz. 20:05 71330
kakaz 24 kwietnia o godz. 9:59
😉
Z jednej strony entuzjazm kakaza jest zaraźliwy (i bardzo, ale to bardzo potrzebny, jest jak źródło dobrej energii) a z drugiej strony proszę sobie przypomnieć historię polskiej pralki automatycznej. Ile lat upłynęło od „Frani” do PS 663? Czy PS była polskiej konstrukcji czy jugosłowiańskiej? Czy nawet później, gdy już większość części produkowano w Polsce, jej programatory były własnym opracowaniem czy znowu licencyjnym, tym razem francuskim? Przypominam, że cały czas mówimy o mechanicznym programatorze. Przeskakując do czasów dziesiejszych, proszę podać choćby jeden przykład pralki automatycznej, produkowanej w Polsce, której programator byłby:
1/ zaprojektowany w Polsce
2/ produkowany z układów elektronicznych zaprojektowanych w Polsce
Ja rozumiem, że nie każda firma musi umieć wszystko zrobić sama, ale jednak wolę nabyć produkt z kraju o tzw. „ogólnej kulturze technicznej” pozwalającej na wykonanie takich projektów. Inaczej mówiąc, niekoniecznie producent pralek musi projektowac układy scalone programatora ale dobrze jest, gdy w kraju takiego producenta istnieje firma projektująca (a może nawet produkująca) np. mikrokontrolery do takich programatorów. Co do czego mam poważne watpliwości w przypadku Polski.
Podsumowując. Optymizm to fajna cecha. Drukarki 3D czy inne D, amatorskie obrabiarki CNC, znajomość silników krokowych, arduino, lego, itd. to super projekty i super pomysły na hobby. Dobrze jednak mieć zaplecze „poważne”, inżynierskie, marketingowe, zarządzające, kapitałowe, itd., czyli wszystko to, o czym pisze A.L. Gdyż inaczej te amatorskie czy pół-amatorskie projekty na zawsze takimi pozostaną.
24 kwietnia o godz. 20:59 71332
http://www.shimadzu.eu/products/biotech/lifescience/chip/default.aspx?page=p3
25 kwietnia o godz. 9:32 71338
@zza kałuży – całkowicie zgadzam sie z Panem. Opisany w artykule pomysł to rodzaj prototypu, zajawki, który wcale nie wiadomo czy kiedykolwiek osiągnie stan produktu czy usługi. Problemem większości tego typu pomysłów jest to że choć dają konkretny wynalazek czy technologię, zasadniczo nie rozwiązują realnych problemów. Pisał o tym świetnie w którejś z swoich ksiażek Dyson.
A.L jest zawodowym malkontentem który zwyczajnie nie rozumie o co chodzi. 20 lat temu krytykowałby Linuxa za to że to hobbystyczny software nadający sie co najwyżej do akademickich eksperymentów. Z faktu że w artykule zastosowano rozwiązanie open-source nie wynika, że nie znajdzie ono zainteresowania u producentów prawdziwego sprzętu, lub że nie znajdzie ono wsparcia w np. państwach 3-go świata jak Indie, Brazylia czy Chiny, które w pewnych warunkach mogą pokusić się np. o komercyjny czy non-profit rozwój takiej technologii. Ważne że rozwój tego wynalazku jest możliwy tylko w kraju politycznie niezależnym od USA – zatem ważne jest pytanie czy istnieją problemy które on rozwiązuje w takim ekonomicznym środowisku ? . Kluczowe dla rozwoju takiego wynalazku jest rozwiązywanie realnych problemów – a z oczywistych przyczyn być może rozwiązuje on problemy nie wielkich korporacji (które stać na zakup dokładniejszych i lepszych urządzeń) a raczej małych firemek, jakichś organizacji non profit itp. Entuzjazm entuzjazmem ale wielkiej przyszłości ekonomicznej ja temu wynalazkowi nie wróże. Zbyt wiele interesów narusza – a współczesna gospodarka zna doskonalę sposoby blokowania rozwoju. W końcu po to wymyślono te wszystkie patenty. Oczywiście że wszystko to patykiem na wodzie pisane.
Osobiście uważam że drukarki 3d mają znacznie ciekawszą przyszłość w drukowaniu tkanek i narządów. Możliwość wydrukowania nerki to coś od czego, jak się wydaje, stoimy o krok. Oczywiście to bardzo trudny krok – nie wystarczy wydrukować tkanek o stosownej strukturze ( to już umiemy ) należy je „uruchomić”a to jak na razie niepokonana bariera. Wydaje się że technologia o której tu rozmawiamy mogłaby jakoś interferować z technologia druku narządów – w tym sensie że tanie rozwiązania oparte na open source ulegają znacznie szybszemu rozwojowi i doskonaleniu niż produkty korporacyjne. Doświadczenia uzyskiwane przy drukowaniu prostych nawet reakcji chemicznych zapewne upowszechniłyby wiedzę na temat kontrolowania i budowy drukarek 3d. Aby udoskonalić technologię druku organów – wiedza ta powinna trafić do biologów i medyków, a nie do inżynierów jak to jest zwyczajowo przyjęte obecnie. Uruchomienie drukarki 2d na potrzeby chemii przybliża to urządzenie odpowiednim ludziom. Oczywiście że wszystko to patykiem na wodzie pisane.
Victor Hugo napisał kiedyś że „nic na świecie nie ma takiej siły jak idea której czas nadszedł”. Czy nadszedł czas precyzyjnej mikrochemii działającej na tanich drukarkach 3d? Nie wiem. Nie wiadomo. I trudno to ocenić. Ale pomysł jest fajny, ciekawy, inspirujący. Gdyby ktoś prosił mnie o wsparcie takich badań oferując w zamian udziały w zyskach – pewnie zainwestowałbym niewielką kwotę.
A.L nie wyraża wątpliwości o których Pan pisze. A.L spytał kolegi a ponieważ ten nie zrozumiał o co A.L chodzi, bo rozmawiali o kwasie azotowym i open-source – wyśmiał projekt. To typowe u takich ludzi. Znam całkiem sporo równie niekompetentnych inżynierów. Cała Polska jest ich pełna. ich specjalnością jest wyjaśnianie co jest trudne i niemożliwe. Nie przez przypadek w Polsce nie ma wielkiej innowacyjności i wynalazczości. Ci sami ludzie – pod właściwym zarządzaniem za granicą – okazują sie być zdolnymi rzemieślnikami zdolnymi rozwiązywać realne problemy. Po prostu nie wolo im dawać zarządzać a tym bardziej psuć młodych. Proszę poczekać do przyszłego tygodnia – przekona sie Pan że okaże się że A.L od początku wierzył w tą koncepcję – tylko wynalazcy powinni byli uwzględnić jego sugestie (zdaje się tyle z całości zrozumiał) – żeby koniecznie nie było na open source…
25 kwietnia o godz. 16:02 71344
kakaz: „A.L nie wyraża wątpliwości o których Pan pisze. A.L spytał kolegi a ponieważ ten nie zrozumiał o co A.L chodzi, bo rozmawiali o kwasie azotowym i open-source ? wyśmiał projekt. To typowe u takich ludzi. Znam całkiem sporo równie niekompetentnych inżynierów”
I znow podziwiam sile merytoryczna Panskich argumentow. Jezeli idzie o sprawy inzyynierskiej kompetencji czy nie kompetencji – mozemy probowac sie policytowac. Jezeli Pan gotow jest odslonic publicznie swoje osiagniecia inzynierskie. Czy tez „osiagniecia”.
Gratuluje tez swobody z jaka pisza Pan o mojej niekompetencji nie znajac mnie zupelnie.
Acha.. .A tak na marginesie, ponawiam moje pytanie, bo nei dostalem odpowiedzi… jaka jest Panska specjalnosc zawodowa? Pytam z ciekawosci, bo Pan sie tak fachowo wyraza o inzynierii…
25 kwietnia o godz. 16:10 71345
kakaz: „A.L jest zawodowym malkontentem który zwyczajnie nie rozumie o co chodzi. 20 lat temu krytykowałby Linuxa za to że to hobbystyczny software nadający sie co najwyżej do akademickich eksperymentów.”
Panie kakaz, ja mam propozycje – proponuje aby Pan sie ustosunkowywal do tego co POWIEDZIALEM, a nie co MOGLBYM powiedziec. To jest typowo polski sposob dyskusji internetowej – przypuscic co przeciwnick MOGLBY powiedziec, a potem z tym dyskutowac.
Czyli, tak na roboczo mam konkretna propozycje: neich Pan sie bedzie upzrejmy ode mnie odczepic. Co powiadam uzywajac jezyka literackiego
A jak idzie o Linuxa, to akurat uztwalem go poczawszy od werski 0.87. I wtedy rzeczywiscie do niczego sie nie nadawal. A i dzisiaj nie jest Zbawieniem Ludzkosci. Podobnie jak i Unix, system z ktorego Linux zostal na chama zerzniety
26 kwietnia o godz. 9:38 71352
@AL – zacznę odnosić się merytorycznie do Pana ramolenia w tym samym dniu w którym Pana wpisy staną się merytoryczne.
27 kwietnia o godz. 6:34 71362
tylko link: http://ieet.org/index.php/IEET/more/olson20120426
29 kwietnia o godz. 16:21 71384
kakaz: „@AL ? zacznę odnosić się merytorycznie do Pana ramolenia w tym samym dniu w którym Pana wpisy staną się merytoryczne.”
Kolejny raz jestem powalony sila merytoryczna Panskich postow.
29 kwietnia o godz. 16:22 71385
Lukasiak: „tylko link: http://ieet.org/index.php/IEET/more/olson20120426”
A podpis biskupa jest?…
30 kwietnia o godz. 10:58 71400
Inne omówienie tych samych badań – http://ieet.org/index.php/IEET/more/olson20120426
W szczególności: „But the most significant implication of reactionware has to do with how it simplifies both the laboratory and chemical creation process ? in particular, for individuals outside of industry. Using 3D printing technology and CAD software, miniature, simplified laboratories can be created, and thus chemical creation becomes more accessible to those outside formal laboratory settings. One use of major interest here being individually directed drug design and production.
The creation of ready-made CAD files will enable individuals without specialized knowledge to print off reactionware designed for drug creation. The individual would follow simple instructions, which could involve the addition of easy to access chemicals, the use of custom electrodes, as well as safe and simple distillation procedures. The ability to simplify drug creation in such a way for non-experts/those without laboratory skills creates a novel kind of accessibility to chemical creation. ??”
Oczywiście nieco obracając w ustach eufemizmy, i chodząc dookoła, tak by nie wypowiedzieć koło czego się chodzi, widać największy problem tego typu rozwiązań: „he use of 3D technology to assist in drug production will be near impossible to regulate.” – czyli najważniejszym wrogiem tego typu rozwiązań będą firmy farmaceutyczne.