Niecałe dwa tygodnie temu pisałem o programie „Państwo 2.0” Michała Boniego publikując także krótką rozmowę z Nikodemem Bończą-Tomaszewskim tuż po jego rezygnacji z kierowania Narodowym Archiwum Cyfrowym. Uważam tę placówkę za wzorcową, jeśli chodzi o sposób myślenia o cyfryzacji zasobów przy bardzo ograniczonych środkach, a decyzja dyrektora Bończy-Tomaszewskiego budzić musi niepokój, bo jest odpowiedzią na blokowanie możliwości rozwoju inicjatywy, która raczej powinna być naśladowana w innych jednostkach publicznych. W jednym komentarzy do wpisu pojawiły się zastrzeżenia dotyczące polityki udostępniania cyfrowych zasobów. Poniżej odpowiedź Narodowego Archiwum Cyfrowego. Dziękuję za ten list, dopełnia wypowiedź Nikodema Bończy-Tomaszewskiego. Wyraźnie widać, że problemem nie jest NAC, tylko brak na szczeblu państwa wizji cyfryzacji zasobów publicznych, w wyniku czego instytucja taka jak NAC spowita jest kokonem przepisów i zależności formalnych utrudniających realizację misji:– NAC nie pobiera żadnych opłat licencyjnych z tytułu praw autorskich za zdjęcia, do których nie posiada autorskich praw majątkowych bądź prawa te wygasły, a zdjęcia te weszły to tzw. domeny publicznej
– cennik NAC pozostaje niezmieniony od ustalenia go ok. 10 lat temu przez dawną dyrekcję Archiwum Dokumentacji Mechanicznej. Kwoty tam zawarte są znacznie niższe niż w innych instytucjach czy agencjach udostępniających fotografie.
– jednocześnie NAC jest instytucją nie posiadająca pełnej autonomii w ustanawianiu ram swojego działania. Ma status jednostki budżetowej, która nie uzyskuje dochodów własnych, a jedynie na rzecz Skarbu Państwa.
– w ramach swoich możliwości i kompetencji NAC przyjęło zasadę maksymalnej, dopuszczalnej przepisami, otwartości i ułatwiania dostępu do zbiorów oraz od zawsze opowiada się za zwiększaniem swobody korzystania z dóbr kultury i zbiorów archiwalnych, otwartymi standardami oraz za zmianami w prawie autorskim i prawie archiwalnym.
– dokumenty archiwalne (obecnie ponad 3 miliony, z przyrostem 1 miliona dokumentów rocznie) NAC udostępnia w serwisie www.szukajwarchiwach.pl całkowicie bezpłatnie (wystarczy porównać tę praktykę z innymi archiwami Europy, np. Wielką Brytanią, która za dostęp do dokumentów pobiera opłaty)
– NAC udostępnia fotografie (obecnie ponad 160 tysięcy) do przeglądania w serwisie www.audiovis.nac.gov.pl całkowicie bezpłatnie, w stosunkowo wysokiej rozdzielczości (znacznie większej niż zdjęcia agencyjne czy stockowe), z niewielkim, umiejscowionym na peryferiach, znakiem wodnym i bez żadnych zabezpieczeń typu DRM.
– Wykorzystując dopuszczane przepisami możliwości, NAC wyraża zgodę na bezpłatne wykorzystanie do 300 zdjęć rocznie, wymagając jedynie podania źródła i zgłoszenia użycia (ograniczenie dotyczy oczywiście jedynie fotografii objętych ochroną prawno-autorską). Szczegółowe zasady można znaleźć tutaj: http://nac.gov.pl/zbiory_korzystanie
– wykorzystując dopuszczalne przepisami możliwości, co roku bezpłatnie przekazujemy fotografie na potrzeby setek projektów edukacyjnych i kulturalnych, wystawienniczych, edytorskich, medialnych i innych, wspierając zarówno ważne instytucje, organizacje, jak i dziesiątki niewielkich lokalnych inicjatyw, osób prywatnych, NGO’sów i portali. Ilość tych projektów z roku na rok, dynamicznie wzrasta.
– W niektórych opiniach krytycznych o działalności NAC zawiera się wyrażona nie wprost sugestia, wg której NAC to potężna, nastawiona na zysk, zazdrosna o zbiory instytucja. Zapraszamy każdego do naszej siedziby by zobaczył tę potęgę z bliska i poznał realia jednej z najniższych średnich płac w sferze budżetowej, niewielkiego, nieadekwatnego do potrzeb zespołu, braku środków na statutową działalność i rozwój, ograniczeń wynikających z funkcjonowania w ramach ustawy o służbie cywilnej, braku własnej siedziby (NAC korzysta z części pomieszczeń Archiwum Akt Nowych), a co za tym idzie ciasnych pomieszczeniach, których nie można przystosować do potrzeb czy problemów wynikających z przestarzałej ustawy o narodowym zasobie archiwalnym.
8 maja o godz. 19:59 71473
Z tym NACem nie jest tak różowo – wiele obiecywali, natomiast jak ktoś to trochę widział od środka to zobaczył co się tam wyrabiało. Klasyką jest zakup maszyn IBM z procesorami POWER – okazało się, że inna architektura niż x86 spowodowała więcej problemów niż pożytków, ale chwila czy to nie ten sam IBM, który przedtem korumpował w CPI…
Kierownictwo to zgrana klika, która w większości niedawno ewakuowała się do jednostek podlegających MAiC, MSW i częściowo do Narodowego Instytutu Audiowizualnego (w ostatnim pracuje m.in. żona Pana Bończy-Tomaszewskiego).
System ZOSIA to porażka – oparta na nierozwijanym frameworku Pylons i z tego jeszcze będzie masa problemów. Do tego zamiast skorzystać z oprogramowania Open Source zgodnego ze standardami archiwalnymi, które rozwija i wykorzystuje między innym Archiwum Państwowe we Wrocławiu, czyli ICA-AtoM, ale również światowe archiwa, to postawiona na budowanie zamkniętego potworka (Zosia to closed source) od zera. Tajemnicą poliszynela jest, że w listopadzie NAC nawiedziła kontrola z Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych a potem jakoś nagle wszyscy znikają a w pierwszej kolejności kierownik działu odpowiedzialnego za Zosię, czyli Pan Rafał Magryś – najpierw do Niny a potem do CPI (jest tam wicedyrektorem).
Jak pomyśleć, że Ci ludzie będą teraz informatyzować Polskę (COI i CPI) to aż się włos jeży. Acha i Ci specjaliści od IT i projektów IT to oczywiście historycy z wykształcenia zafascynowani Macami i innymi modnymi gadżetami. No a ten biedny NAC kupował nawet po kilka laptopów na głowę dla niektórych, bo jeden komputer służbowy to przecież zdecydowanie za mało.
8 maja o godz. 21:20 71475
Deklaracje pana Nikodema Bończy-Tomaszewskiego warto porównać z realiami:
1. w serwisie http://www.audiovis.nac.gov.pl/ „NAC udostępnia fotografie”. Spójrzmy na pierwszą z nich: http://img.audiovis.nac.gov.pl/PIC/PIC_1-C-884-1.jpg . Rozdzielczość 1024 * 684 nie jest większa od oferowanej przez agencje. W podobnej dostępne są pozostałe zdjęcia. W dwóch narożnikach każdego z nich umieszczone są znaki NAC, które trudno nazwać „niewielkimi” lub mało widocznymi. Taka ingerencja w archiwalny materiał utrudnia jego wykorzystanie, a ponadto znakami tymi opatrywane są materiały, do których powstania instytucja nie przyczyniła się i nie ma do nich praw – jest po prostu ich depozytariuszem. 160 tysięcy udostępnionych zdjęć to jedynie kilka procent zgromadzonych przez NAC zbiorów.
2. na stronie http://nac.gov.pl/zbiory_korzystanie dostępny jest dokument „zasady podpisywania materiałów NAC”. Nie ma w nim żadnej wzmianki o tym, że zasady te nie dotyczą materiałów, do których materialne prawa autorskie wygasły. W przypadku pozostałych materiałów trudno zrozumieć wymóg szpecenia ich znakiem NAC, jeśli NAC nie ma pisemnego upoważnienia do tworzenia dzieł zależnych od ich autorów lub właścicieli praw. Nie ma też żadnych prawnych podstaw żądanie opatrywania takich materiałów podpisem „Narodowe Archiwum Cyfrowe” lub narzucanie ograniczeń dotyczących dopuszczalnego czasu udostępniania ich w sieci do 1 roku lub maksymalnej rozdzielczości – 800_600 pikseli – a więc mniejszej, niż materiały udostępniane w serwisie NAC!
To tylko dwa przykłady bezprawnej komercjalizacji narodowego zasobu, uprawianej przez NAC od chwili powstania tej instytucji.
24 czerwca o godz. 5:48 71838
Na temat znaków wodnych i opłat w NACu była już dość długa dyskusja:
http://prawo.vagla.pl/node/7753
Warto czasem zajrzeć do sieci, a nie bezkrytycznie opierać się na wyjaśnieniach zainteresowanego. Być może traktuje on NAC jako swoje dziecko i upiększa, a być może próbuje trochę oszukiwać.
5 października o godz. 20:57 73415
Jak czytam takie artykuły i gorące dyskusje, które się toczą po ich publikacji to śmieję się przez łzy. O czym właściwie mówimy? Narodowe Archiwum Cyfrowe to po prostu Archiwum Dokumentacji Mechanicznej, któremu ktoś zmienił nazwę na lepiej brzmiąca. Te same zbiory, ten sam budynek, ten sam sprzęt i ci sami ludzie, którzy opisują zdjęcia i skanują mikrofilmy. Cennik też jest ten sam. Wcześniej nikt nie narzekał, a nawet korzystający byli zadowoleni, że tak tanio. Wszyscy też są zadowoleni z tego że tak szybko są realizowane zamówienia, a to prawdziwy cud bo korzystających, których jest coraz więcej obsługują dwie osoby. NAC to nie tylko jego dyrektor. To przede wszystkim ludzie, którzy tam pracują i mają ogromną chęć podzielenia się z innymi, przeciętnymi Kowalskimi, tymi fantastycznymi rzeczami jakie znajdują się w magazynach. NAC nie czerpie zysków ze sprzedaży zdjęć. Wszystkie pieniądze zarobione przez NAC wędrują do Skarbu Państwa i nie wracają. Jeśli chodzi o znaki wodne i podpisy pod zdjęciami to są one niewielkie. Nie utrudniają oglądania fotografii. Dlaczego NAC miałby zrezygnować z podpisywania zdjęć, które przechowuje? Chodzi o to żeby Kowalski wiedział, gdzie może znaleźć zdjęcie swojego dziadka w lepszej jakości lub co znacznie ważniejsze, żeby wiedział że istnieje coś takiego jak NAC. Dla osób, które zajmują się wyszukiwaniem materiałów archiwalnych istnienie archiwów jest jasn,e ale uczeń szkoły podstawowej czy gimnazjum nie ma takiej świadomości (przeważnie). Gdy zobaczy logo NAC i podpis to jest szansa, że następnym razem będzie wiedział gdzie szukać starych zdjęć.
Jeśli chodzi o udostępnienie około 160 tys. z zasobu NAC to faktycznie jest to niewielki procent całości, ale proszę pamiętać, że w NAC wprowadzaniem zdjęć do systemu zajmuje się garstka archiwistów, których można policzyć na palcach jednej dłoni. Wykonali kawał dobrej roboty przez te lata.
Można by tak jeszcze bardzo długo odbijać piłeczkę, ale nie widzę sensu. Zawsze znajdą się jacyś niezadowoleni. Ważne że są też tacy, którym się podoba i jest ich sporo.
Życzę, by NAC robiło dalej swoja robotę. Gromadziło, zabezpieczało i udostępniało zdjęcia w większym składzie osobowym, z nowym sprzętem i w nowej, przestronnej siedzibie 🙂