Coś o przemądrzałych wykształciuchach. Są tak zapatrzeni w swoją mądrość, że nie dostrzegają naturalnych jej ograniczeń i w efekcie łatwiej, niż „głupsi” ulegają irracjonalnym, podświadomym sądom. Taka jest najprostsza konkluzja z badań prowadzonych m.in. przez amerykańskiego psychologa Daniela Kahnemana, które relacjonuje w „The New Yorker” Jonah Lehrer (autor ciekawej książki „Imagine: How Creativity Works„). Kahneman, choć psycholog w 2002 r. został uhonorowany nagrodą Nobla z ekonomii. Udało mu się w końcu przekonać ekonomistów, że człowiek wcale nie jest Homo economicus i nie kombinuje cały czas racjonalnie, tylko działa „na skróty”, podejmując większość decyzji pod wpływem irracjonalnych impulsów (polecam jego książkę „Thinking, Fast and Slow”). W sumie nic zaskakującego, stwierdzi każdy mądrala z dobrym dyplomem – wystarczy popatrzeć wokół. No ale przecież dobre wykształcenie, inteligencja i trening w stosowaniu rozumu na pewno przed pułapkami irracjonalizmu chronią. Nic z tego, przeciwnie.
Lehrer relacjonuje najnowsze badania Richarda Westa i Keitha Stanovicha pokazujące, że mądrale przeceniają swoją inteligencję i odporność na błędy rozumu. Jednocześnie też z wielką chęcią dopatrują się skłonności do irracjonalizmu u innych, wychwytując łatwo ich pomyłki.
What explains this result? One provocative hypothesis is that the bias blind spot arises because of a mismatch between how we evaluate others and how we evaluate ourselves. When considering the irrational choices of a stranger, for instance, we are forced to rely on behavioral information; we see their biases from the outside, which allows us to glimpse their systematic thinking errors. However, when assessing our own bad choices, we tend to engage in elaborate introspection. We scrutinize our motivations and search for relevant reasons; we lament our mistakes to therapists and ruminate on the beliefs that led us astray.
The problem with this introspective approach is that the driving forces behind biases – the root causes of our irrationality – are largely unconscious, which means they remain invisible to self-analysis and impermeable to intelligence. In fact, introspection can actually compound the error, blinding us to those primal processes responsible for many of our everyday failings. We spin eloquent stories, but these stories miss the point. The more we attempt to know ourselves, the less we actually understand.
Wielce pouczające i warte przemyślenia (choć, jak widać z badań, i tak nie odniesie to skutku – nasza scena publiczna dostarcza zbyt wielu doskonałych dowodów). Polecam autorowi tego blogu i jego komentatorom.
14 czerwca o godz. 7:24 71641
Tutaj jest wiele ciekawych wątków:
1. Dlaczego właściwie ludzie się mylą? Na pewno część z tego to jest po prostu ograniczenie naszego mózgu – vide przypadek z zagadką o rakiecie i piłeczce: „rakieta i piłeczka kosztują razem złotówkę i 10 groszy, rakieta jest o złotówkę droższa od piłeczki, to ile kosztuje piłeczka?” – tutaj automatyczną odpowiedzią jest 10 groszy i jest to oczywiście odpowiedź błędna. Kahneman argumentuje, że ta odpowiedź jest rezultatem ‚szybkiego myślenia’ które działa na zasadzie prostych skojarzeń (może rozpoznawania wzorców) – dokładniejsze myślenie wymaga czasu którego często nie ma. Ale Kurzban w „Why everyone is a hypocrite”, który również jest przekonany o modularnym mózgu złożonym z wielu dość niezależnych systemów, argumentuje, że w wielu przypadkach nam się opłaca być w błędzie, stąd aktywne ‚samooszukiwanie’ – występuje to w sytuacjach społecznych gdzie nasz błąd ma wpływ na działanie innych (versus interakcja z naturą – gdzie błąd jest tylko błędem i zawsze jest niekorzystny).
2. Istnieje hipoteza, że inteligencja podobno powstała po to, aby przekonywać innych – a nie po to, żeby poznać prawdę. To by się zgadzało z tym co pisze Kurzban – jeśli jesteśmy inteligentni to potrafimy bardzo skutecznie się samooszukiwać.
14 czerwca o godz. 8:34 71643
Zbigniew Łukasiak 14 czerwca o godz. 7:24
„tutaj automatyczną odpowiedzią jest”
Trening. Trening i jeszcze raz trening. Jeżeli komuś kiedyś w jakikolwiek sposób utrwaliła się jakaś metoda postępowania to ją będzie powielał i próbował stosować. Jak jego otoczenie będzie akceptować zgadywanie to taka metoda się utrwali. Jak otoczenie będzie srogo tępiło „automatyczne zgadywanie” to taka osoba będzie automatycznie układała równanie. W śnie, pod wodą, bez oddechu, bez trzymanki, jadąc tyłem. Bezmyślnie i automatycznie. Odruch Pawłowa? Być może, ale dzięki niemu zanim doczytałem do końca „zagadki” miałem dobrą odpowiedź. Śmiech kolegów w klasie jako reakcja na zgadywanie widocznie boli aż do tej pory.
„dokładniejsze myślenie wymaga czasu którego często nie ma.” Piramidalna bzdura. Pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł. Poprawianie po zgadywaczach jest prohibitywnie kosztowne zarówno w finansowym jak i w czasowym sensie. Aczkolwiek bardzo często stosowane przez wiele firm. Do czasu.
I żeby nie było iż nie jest mi znajoma metoda „zgadywania rozwiązań” ciężkich problemów w nauce. Zalecałbym ją tylko i wyłącznie geniuszom. Których wiedza o innych, już rozwiązanych podobnych problemach i stopień zrozumienia tego nowego są nieporównywalne z moim.
14 czerwca o godz. 8:49 71644
Na swój użytek opracowałem teorię „myslenia amerykańskiego” i „rosyjskiego”. Amerykańskie jest podobne do gry z niepełną informacją a rosyjskie do gry z pełną informacją. Brydż i szachy. „Amerykanin” musi umieć zapamiętać szereg niezbyt skomplikowanych informacji z przeszłości ale zasadniczą zdolnością jest oszacowanie prawdopodobieństwa przyszłego zdarzenia. Czasami dużo da się policzyć, ale rzadko wszystko. W szachach przeszłość jest zupełnie nieważna, za to liczy się zdolność do szybkiej analizy zupełnie jawnych możliwości i „jedynym” utrudnieniem jest ich czasami astronomiczna ilość.
Życie czasami bardziej przypomina brydż a czasami szachy. Biorąc pożyczkę na zakup mieszkania mogę łatwo policzyć najgorszy wariant i nic mnie nie tłumaczy, jeżeli zrobiłem coś idiotycznego. Decyzja o ciągłym ufaniu swojemu lekarzowi i o nie zmienianiu go podczas długiej i trudnej terapii nie jest już taka prosta.
14 czerwca o godz. 9:09 71645
Jak ktoś ma dużo do czynienia z matematyką to ta zagadka wywołuje inny automatyzm – wtedy zauważa się, że jest to równanie z dwoma niewiadomymi. Możliwe, że ktoś równie szybko takie równanie rozwiązuje – dla mnie to już wymagało chwilki – ale i tak automatyczne rozpoznawanie wzorca czyli równania z dwoma niewiadomymi było na pewno szybsze. W tym wypadku zagadka była matematyczna – ale podobne skróty myślowe na pewno stosujemy w innych przypadkach – na przykład w etyce.
Zresztą może mówienie o automatyzmach jest nie całkiem odpowiednie – chodzi po prostu o stosowaniu prostrzego algorytmu na pierwszy ogień.
14 czerwca o godz. 14:35 71653
Ja bym jeszcze dodała, że ludzie naprawdę mądrzy, tacy których charakteryzuje głębia przemyślen i postrzegania, mało kiedy mówią a jeszcze rzadziej pchają się na pierwszy front, czyli do politykowania i wmawiania innym że coś wiedzą lepiej. Stąd wniosek prosty, wykształcone – czytaj zapatrzone w swą subiektywną mądrość – osły głośno nakazują nam co i jak mamy robić natomiast ludzie światli ustępują im miejsca. To błędne koło przyzwolenia na kretyństwo i chamstwo w rządzie coraz bardziej mnie pejoratywnie zadziwia. A ponieważ obywateli wykształconych przybywa, demokracja bezpośrednia, czyli pominięcie osłów, wydaje się nie tylko nieuniknionym następstwem kolektywnej gorzkiej refleksji nad kondycją demokracji, ale także efektem powszechnego dostępu do informacji i rozwoju sieci.
14 czerwca o godz. 16:02 71654
„Coś o przemądrzałych wykształciuchach”. „Madrzy ludzie sa glupi
„. Ktos utozsamia wyksztalcenie z madroscia. Tymczasem, gwarantuje ze proporcjonalnie ilosc durni wsrod profesorow uniwersyteckich jest taka sama jak wsrod robotnikow fizycznych czy urzednikow (niektorzy z moich kolegow profesorow, twierdza ze wieksza). Przykladem rozumowania ze „wyksztalcony znaczy madry” jest wiara P.T. Publicznosci w proroctwa roznych ekspertow od symulacji katastrofy Smolenskiej. Argument „to jest profesor” a najlepiej „z uniwersytetu amrykanskiego” gwarantuje ze ow facio zna sie na wszystkim, neizaleznie od swoje jspecjalnosci zawodowej. A tymczasem zna sie na owej specjalnosci zawodowej, na ogol waskiej, i to tez roznie. Z cala pewnoscia sa inni ktorzy znaja sie lepiej.
Tytul profesorski w matematyce, fizyce, w dziedzinie techologii materialow czy inzynierii elektrycznyej, a nawet slawa w tych dziedzinach, nie gwarantuja ze facio umie przepchac zlew, nie mowiac o takich rzeczach jak naprawa samochodu. Nie daja owe tytuly automatycznie wiedzy jak grac na gieldzie, czy jak sobie ulozyc zycie z zona czy wychowac dzieci na porzadnych obywateli. Spora ilosc seksuologow ma problemy ze swoim zyciem, pardon, plciowym, a spora ilosc doradcow z Poradni Rodzinnych nie jest w stanei zapobiec rozpadowi swoich wlasnych rodzin.
Tak wiec, postawiony na samym poczatku problem wydaje mi sie postawiony zle. Zas z innego konca – byl u mnie hydraulik naprawic pewne urzadzenie domowe. Pogwarzylismy sobie. Okazal sie znakomitym znawca muzyki Mozarta, i to znawca przez duze „Z”. Wyksztalciuchy odsiadaja. Co swiadczy moim zdaniem o tym ze formalne wyksztalcenie nie swiadczy o niczym wiecej niz umiejetnosc wykonywania pewnych czynnosci zawodowych. O MADROSCI zas nie swiadczy w ogole. Gdyby swiadczylo, to nie mialbym tylu znajomych profesorow w Polsce, bedacych sympatykami PiS.
14 czerwca o godz. 16:22 71655
zza kaluzy: „?Amerykanin? musi umieć zapamiętać szereg niezbyt skomplikowanych informacji z przeszłości ale zasadniczą zdolnością jest oszacowanie prawdopodobieństwa przyszłego zdarzenia. Czasami dużo da się policzyć, ale rzadko wszystko”
Owszem. tak naprawde, nie wiadomo jak czlowiek podejmuje decyzje i czy jest racjonalny. Dystkusje na ten temat trwaja od lat i raczej sklaniaja sie ku nie-racjonalnosci.
Ciekawe sa eksperymenty z dziedziny „subjective probability” – jak czlowiek ocenia prawdopodobienstwo wystapienia pewnych zdarzen. Pytano na przyklad o ocene przwdopodobienstwa wylosowania numerow w toto-lotku. Numery sa przedstawiane w postaci tablicy. Zdecydowana wiekszoc pytanych twierdzila ze prawdopodobienstwo wylosowania liczb w rogach tabeli jest niezwykle male, na brzegach troche wieksze, a najwieksze – numerow w srodku.
Od dawna uwaza sie ze czlowiek podejmuje decyzje poslugujac sie heurystykami i owym „subiektywnym prawdopodobienstwem”. Dokladniejsza analiza owych heurystyk jest pzreprowadzona w ksiazce „Simple Heuristics That Make Us Smart”, Gerd Gigerencer i inni. Polecam w szczegolnosci rozdzial 2: „How ignorance makes us smart” oraz rozdzial 3: „Can ignorance beat the stock market?”
Owe heurystyki zauwazono juz dawno w Artificial Intelligence – zbyt wiele problemow jest zbyt trudnych aby mogly byc rozwiazane przez komputery – nawet najszybsze. Wiec rozwiazuje sie je przy pomocy heurystyk; a jedna z grup owych heurystyk to „case based reasoning” oraz „reasoning by analogy” – podejmowanie decyzji pzrez analize podobnych przypadkow ktore mialy miejsce w przeszlosci. To jest wlasnie „metoda amerykanska”. To co Pan okresla jako „metoda rosyjska” na ogol daje sie zastosowac tylko do cwiczen studenckich.
Zas jak idzie o role intuicji… Kazdy DOBRY inzynier posiada takowa. Witold Rychter, w swoicn memuarach poswiaconych polskiej motoryzacji, pisze o inzynierze Tanskim, genialnym konstruktorze. Tanski projektowal elementy samochodow „na wyczucie”; pozniej dorabiano obliczenia wytrzymalosciowe. Tanski nigdy sie nie mylil; obliczenia wykazywaly ze zaprojektowal dokladnie jak trzeba. Zreszta, Empire State Building, Brooklyn Bridge czy Program Apollo zrealizowane byly przez inzynierow ktorych jedynym instrumentem obliczeniowym byl suwak logarytmiczny. A podstawowym narzedziem – intuicja i heurystyki
Acha, jeszcze jedna ksiazka: „Psychologia odkryc matematycznych”, Hadamard. Autor byl matematykiem pierwszej klasy. Ciekawy wglad w mozg matematyka. No i Polya, „Jak to rozwiazac” i inne jego ksiazki
http://en.wikipedia.org/wiki/George_P%C3%B3lya
14 czerwca o godz. 17:17 71657
Zgadza sie. Prosty przyklad. Prosze zwrocic uwage na bohaterow serialu (zakladam, ze paru odcinkow nie udalo sie Panu nie ogladnac) „Klan”. Scenarzyscie w sposob naturalny sie napisalo, ze bohaterowie im bardziej wyksztalceni, to tym samym sa bardziej glupsi niz prosty lud bez szkoly. Profesorowie z kolei to juz zdzieciniali idioci.:)
14 czerwca o godz. 17:20 71658
@Zbigniew Łukasiak
Z jedną niewiadomą chyba…
x + (x + 1.0) = 1.10
x + x = 1.10 – 1.0
x + x = .10
2.0 * x = .10
x = .5
Ale zagadka fajna :-). Nabrałem się, na początku zgadując.
14 czerwca o godz. 19:27 71661
Jednym słowem mądrość, wykształcenie i inteligencja nie są ze sobą tożsame. Nie wyobrażam sobie mądrego, który nie byłby inteligentmym, natomiast miałem do czynienia z inteligentnymi, którzy ze swej głupoty bardzo szkodzili ludziom. Ktoś kiedyś ładnie powiedział, że inteligentny to taki człowiek, który zawsze znajdzie wyjście z sytuacji, w której mądry nigdy nie powinien się znaleźć
14 czerwca o godz. 20:38 71662
A.L. 14 czerwca o godz. 16:22
>Ciekawe sa eksperymenty z dziedziny „subjective probability”To co Pan okresla jako „metoda rosyjska” na ogol daje sie zastosowac tylko do cwiczen studenckich.<
Pragnę przypomnieć, że nawet jeśli to prawda, to "stremitsa nada".
Sami Amerykanie to potwierdzają całkowicie przeorganizowując sposób współdziałania różnych rodzajów swoich wojsk. Wojna z 1991 roku stanowiła przełom. Zobaczono, że bez powiązania procesów gromadzenia informacji, uwspólniania podejmowania decyzji i delegowania do jej wykonania niekoniecznie swoich a raczej najefektywniejszych w danych warunkach jednostek można uzyskać ogromne korzyści. To jest bardzo jasne pójście w kierunku "rosyjskiego myślenia", tym razem dzięki wielkiemu postępowi technicznemu. Gdy wojskowym uda się uzyskać luksus posiadania 100% informacji nikt nie będzie niczego szacował ani zgadywał. To jest zarówno najwieksza siła (nacisk na gromadzenie informacji, wywiad, rozpoznanie, itd.) jak i słabość "rosyjskiej" armii. Centralne sterowanie, kompletna podległość na dole, konieczność zachowania świetnej komunikacji. To była część powodów klęski polskiej armii w 1939 roku.
A także powód większych niż konieczne strat armii rosyjskiej w Gruzji w 2008.
Amerykanie starają się połączyć "amerykańskie myślenie", bardzo elastyczne i probabilistyczne w sensie nadążania za dynamicznie zmieniającą się sytuacją z korzyściami z "rosyjskiego" podejścia.
"Zas jak idzie o role intuicji? Kazdy DOBRY inzynier posiada takowa. Witold Rychter, w swoicn memuarach poswiaconych polskiej motoryzacji, pisze o inzynierze Tanskim, genialnym konstruktorze."
Hi, hi,- a co ja napisałem?
"I żeby nie było iż nie jest mi znajoma metoda ?zgadywania rozwiązań? ciężkich problemów w nauce. Zalecałbym ją tylko i wyłącznie geniuszom."
"Tanski projektowal elementy samochodow ?na wyczucie?; pozniej dorabiano obliczenia wytrzymalosciowe. Tanski nigdy sie nie mylil; obliczenia wykazywaly ze zaprojektowal dokladnie jak trzeba."
Spoko, spoko, wtedy gdy tak robił to miał już solidną praktykę…plus był bardzo zdolny. Co wolno wojewodzie…
"Zreszta, Empire State Building, Brooklyn Bridge czy Program Apollo zrealizowane byly przez inzynierow ktorych jedynym instrumentem obliczeniowym byl suwak logarytmiczny. A podstawowym narzedziem ? intuicja i heurystyki."
Hm, jakby tu się nie zgodzić i zgodzić zarazem?
Nie jestem budowlańcem ale o współczynniku bezpieczeństwa coś słyszałem. Konstruktor Brooklyn Bridge zastosował czynnik 6x jako ów margines bezpieczeństwa. Empire State Building można było wybudować (tak jak World Trade Center albo Sears Tower), tzn. nie wypełniając jego wnętrza aż tak gęstą kratownicą.
To raz. A dwa, to nie wiem dlaczego pomija pan fakt testowania stosowanych materiałów i oblicznia obciążeń konstrukcyjnych we wszystkich wymienionych przez pana przypadkach. Dzisiaj zrobiono by to lepiej, ale wtedy tez nie robiono "na nos" a posługiwano się wiedzą, bedącą "state of the art". Wytrzymałość lin użytych do budowy Brooklyn Bridge była na bieżąco sprawdzana. Zresztą tylko dzięki temu wykryto złą jakość części z nich.
14 czerwca o godz. 23:33 71664
zza kaluzy: „To jest bardzo jasne pójście w kierunku „rosyjskiego myślenia”, tym razem dzięki wielkiemu postępowi technicznemu. Gdy wojskowym uda się uzyskać luksus posiadania 100% informacji nikt nie będzie niczego szacował ani zgadywał”
Moze nie rozumiemy sie co do tego co Pan rozumie pzrez „rosyjskie myslenie”. Dla mnie Pan rozgranicza miedzy „soft computing” a „hard computing”. Ale byc moze niewlasciwie odebralem panski message
Hard computing to dobra rzecz, ale jak Pan slusznie napisal nei wszystko sie na policzyc, natomiast nadzieja ze sie bedzie mialo 100% informacji i bedzie to informacja DOKLADNA jest nadzieja glupiego. Nie sadze zreszta zeby Armia byla na tyle glupia aby podobne wymaganie miec. Co najmniej polowa tak zwanej „teorii decyzji” to wlasnei pdoejmowanei decyzji w warunkach niepewnosci, gdy informacji brak lub jest niepewna.
14 czerwca o godz. 23:35 71665
Witold: „Profesorowie z kolei to juz zdzieciniali idioci.:)”
Przoduje w tym Hollywood. Profesor wystepuje tylko w kilku rolach: a) schizofrenika, b) szpiega, c) mordercy, d) kreatora monstrum
15 czerwca o godz. 4:08 71667
A.L. 14 czerwca o godz. 16:22
>Ciekawe sa eksperymenty z dziedziny „subjective probability”<
Złośliwy chochlik wyciął tutaj fragment tekstu.
Napisałem, że jest to sytuacje bardzo podobna do tej zagadki opisanej przez Zbigniewa Łukasiaka a mianowicie skutki braku treningu czy też inaczej "obycia". Naszej klasie w liceum mądry nauczyciel dawał podobne do pańskiej tablicy zadania i prosił o samodzielne próby rozwiązania. Po paru minutach w klasie było z pięć różnych rozwiązań i każde poprawne. Poprawne dlatego, że wielu z nas inaczej definiowało tzw. przestrzeni zdarzeń elementarnych i inaczej losowało. Jak ktoś nigdy nie spotkał się z takimi zadaniami w szkole to może mu nie przyjść do głowy zauważenie, że "losować" można nie tylko próbując jakiegoś "strzelania do tarczy" gdzie intuicyjnie "karane" albo "niewłaściwe" będzie "nietrafienie w tarczę" (stąd unikanie "strzelania" przy brzegach "tarczy") ale np. przez ponumerowanie pól tej tablicy i losowanie numerków z worka.
Od czasu do czasu kupuję los na loterię i lubię oglądać wyraz twarzy sprzedawcy na stacji benzynowej gdy wpisuje w komputer moje kolejne numerki od 1 do 6. Czasami próbuje on "zapobiec popełnieniu przeze mnie błędu" i zwraca mi uwagę, że "taka kombinacja nigdy nie może sie zdarzyć". 😉
15 czerwca o godz. 13:04 71672
W poście autora jest spore uproszczenie. Co to znaczy „mądrzy” ludzie są głupi? Może raczej „mądrzy i zarozumiali”, a może „mądrzy i zakompleksieni”? Tu możliwości jest więcej niż mądrość-głupota.
To prawda, że mieszkaniec środka lub nawet lewej strony krzywej Gaussa może wnieść myśl niedostępną „mądremu”. Po pierwsze dlatego, że może być gościem ze obszaru innowacji lub nawet tradycyjnych sprawdzonych ale zapomnianych rozwiązań. Po drugie, może być nośnikiem wiedzy o potrzebach odbiorców danego rozwiązania, niedostępnej dla „mądrego”. Po trzecie, nikt nie zjadł wszystkich rozumów, więc i „głupi” może wiedzieć, coś, czego nie wie mądry. To są proste i racjonalne wytłumaczenia. Bo „głupek” potrafi to samo wyrazić jaśniej niż wykształciuch – kwestia obciążenia żargonowego 🙂 I to jest kolejny punkt dla „głupków”.
Jacek Dukaj w „Linii oporu”, pierwszej powieści zbioru „Król bólu” wspomina o roli „kretynów” w „grupach kreatywnych” przyszłości. W przyszłości taka grupa będzie musiała mieć programowego „kretyna”, żeby być bardziej kreatywną 🙂 Wydaje mi się, że Edwin Bendyk już kiedyś napisał tekst na ten temat i poruszał on jakiś ciekawszą kwestię.
15 czerwca o godz. 16:23 71675
zza kaluzy:
O ograniczonosci podejscia probablilistycznego swiadcza rozne paradoksy, miedzy innymi problem znany kalo „Monty Hall Paradox”
http://en.wikipedia.org/wiki/Monty_Hall_problem
Opisuje sie w skrocie nastepujaco:
„Suppose you’re on a game show, and you’re given the choice of three doors: Behind one door is a car; behind the others, goats. You pick a door, say No. 1 [but the door is not opened], and the host, who knows what’s behind the doors, opens another door, say No. 3, which has a goat. He then says to you, „Do you want to pick door No. 2?” Is it to your advantage to switch your choice?”
Niestety, ile osob tyle odpowiedzi, i to nie odkowiedzi „spod kciuka” a uzasadnionych matematycznaie. Problem ma obszerna literature liczaca setki pozycji; proponuje pogoglowac. Na polce mam dwie calkiem powazne ksiazki poswiecone analizie matematycznej tego problemu. Bez konkluzji, zreszta.
A jak juz jestesmy przy niestandardowych problemach decyzyjnych, to proponuje sie zapoznac z „problemem krojenai tortu”. Jest tort i N osob. Pytanie: jak pokroic tort zeby nikt nei czul sie poszkodowany? Problem jest zadziwiajaco trudny. Zostal postawiony pzrez wybitnego polskiego matematyka Hugo Steinhausa i rozwiazany dla 3 osob. Rozwiazanei dla dowolnej ilosci osob okazalo sie trudne. I znow, mam pare ksiazek na polce na ten temat. Wiecej tutaj
http://www.cs.pitt.edu/~kirk/papers/soda06.pdf
Problem nie jest abstrakcyjny: kilka firm buduje do spolki magazyn. Firmy sa roznej wielkosci i maja rozne zapotzrebowanie na powierzchnie magazynowa. Jak powinny podzielic koszt bydowy aby bylo sprawiedliwie?
16 czerwca o godz. 6:53 71683
A.I., „mądrzy” maja pewien problem – bardziej ich kręcą wypreparowane przykłady, o których mogą napisać książkę, bo to ustali ich wyższą pozycję w stadzie innych „mądrych” niż realizacja tych przykładów w życiu. A w życiu świat nie kończy się na torcie ani na magazynie. Zawsze znajdzie się ktoś, kto ma ochotę na mniej tortu albo weźmie kawałek mniejszy ale z wisienką. A kwestię niemożności równego podziału kosztów budowy magazynu zawsze można skompensować jakimś wspólnym grilem, kiedy to po paru piwach wszyscy staną się jednakowo „głupi” i rozwiążą problem trzeźwego matematyka.
Jest taki pasujący do okoliczności dowcip, jak to inteligenci rozpijali flaszkę na dwóch i nijak nie mogli równo podzielić. Więc zaprosili do narady siniaka, który wypił im tę flaszkę gul-gul, demonstrując, że mieści się w niej nieparzysta liczba guli, więc, o czym każdy siniak wie, flaszki na dwóch nie da się rozpić po równo i koniec. I dlatego też ostatni leci po następną 🙂
Może dowcip brzmiał nieco inaczej, ale jego sens jest zachowany. Wniosek: może te „mądre” niepodzielności i paradoksy zamieniają się po prostu w praktyce w kulturę wymiany i relacji społecznych? Mi się ten wniosek podoba, uważam, że jest użyteczny. I nie zabiera całej książki.
17 czerwca o godz. 20:30 71701
Z tym wpisem dla odmiany się w pełni zgadzam.
Może coś uda mi się tu dodać później.
21 czerwca o godz. 17:45 71798
@A.L.
Co się tyczy ?Monty Hall Paradox? ta ja spotkałem się z następującym wyjaśnieniem: Wyobraźmy, że wybieramy nie spośród 3, ale np. 100 drzwiczek. Za jednymi jest samochód, za resztą kozy. Mamy więc 1% szansy na poprawne wylosowanie. Wybieramy jedne drzwi a prezenter po kolei otwiera 98 pozostałych, w których są same kozy. Zostaje dwoje drzwi – jedna z kozą, druga z samochodem – zostajemy przy wyborze czy zmieniamy decyzję? Jak łatwo sobie wyobrazić lepiej zmienić decyzję. Podobnie ma się sprawa z tylko 3 opcjami, tyle że wtedy korzyści procentowe nie są aż tak widoczne. Warto byłoby przeanalizować kilkaset odcinków takiego teleturnieju i na podstawie proporcji obliczyć prawdopodobieństwo, czy jest ono zgodne z powyższą teorią, czy nie.
Wracając jednak do tematu, to z własnych doświadczeń wiem, że wykształcenie coś daje i ludzie po dodatkowej edukacji zwykle reprezentują wyższy poziom – jeśli mądrość jest syntezą wiedzy z inteligencją (zrozumieniem), to posiadając więcej wiedzy mamy większą szansę coś z niej wynieść (zero wiedzy = zero mądrości; duża ilość wiedzy = potencjalnie duża ilość mądrości). Wiedza jest czynnikiem kluczowym do uświadomienia i rozszerzenia światopoglądu.
Inna sprawa jest taka, że jak ktoś ma niezwykle małą wiedzę w danej dziedzinie, to nie będzie się tutaj starał na siłę przeforsować swoich racji (nie będzie po prostu w stanie), natomiast gdy ktoś już tę wiedzę posiada, to może próbować na siłę przekonywać, że to właśnie jego punkt widzenia jest jedynym słusznym. Dlatego nawet jeśli wśród profesorów jest mniej ludzi aroganckich (moim zdaniem takie osoby zwykle decydują się na obranie innej drogi życiowej niż zostanie profesorem), to jak już się taka jednostka trafi, to jej oddziaływanie jest znacznie silniej odczuwalne – ma szeroką wiedzę, zatem może atakować z różnych stron i bronić do upadłego swojej teorii.