Dwie dekady, jakie upłynęły od Szczytu Ziemi w Rio w 1992 r. są najlepszą ilustracją tez z wcześniejszych wpisów – trudno rozwiązać globalne problemy poprze globalne porozumienie między państwami. Katalog wyzwań nie zmienił się, tylko w większości tematów pogorszyła się sytuacja. Cały czas żyjemy w stanie ekologicznego „overshooting” – przestrzelenia.
Przestrzelenie to polega na nadmiernym korzystaniu z „usług środowiskowych”, czyli eksploatacji zasobów naturalnych bez uwzględniania ich eksploatacji w rachunku ekonomicznym. Te tzw. koszty zewnętrzne, jak podaje „Nature” z 7 czerwca, szacuje się na 2,15 biliona dolarów rocznie (3,15% światowego PKB). Do tego dokładają się subsydia zachęcające do nieefektywnego wykorzystania zasobów: 600 miliardów rocznie do sektora paliw kopalnych, 300 mld do rolnictwa.
Jakie mogą być konsekwencje? Jednym z filarów rozpoczynającego się w tym tygodniu szczytu ONZ w Rio de Janeiro, Rio 20+ ma być koncepcja „planetary boundaries„, granic planetarnych, czyli bezpiecznych granic wykorzystania ekosystemu w dziewięciu wymiarach (klimat, kwasowość oceanów, itp.). Koncepcja granic została ogłoszona w 2009 r. w magazynie „Nature”. Jej autorzy przekonują, że przekroczenie granic (a w niektórych wymiarach kroczymy już na blisko granicy ryzyka) może uruchomić nieodwracalne procesy zmiany parametrów globalnego ekosystemu (tu polski opis koncepcji w „Zielonych Wiadomościach”).
Założenia koncepcji „planetary boundaries” analizuje opublikowany niedawno raport Breakthrough Institute. Jego autorzy kwestionują niektóre tezy raportu z 2009, nie kwestionują tezy podstawowej – żyjemy w Antropocenie, epoce w której człowiek zyskał zdolność oddziaływania na stan światowego ekosystemu. Od słynnego raportu „Limiths to Growth” z 1972 r. wiemy, że ekosystem ten jest systemem złożonym i ciągle daleko nam od pełnego jego zrozumienia. Niezbędne są więc badania wyjaśniające sprzężenia systemowe na poziomie lokalnym i globalnym, by w oparciu o tę wiedzę można było podejmować bardziej racjonalne decyzje polityczne.
Niestety, jak zauważa „Nature”, widać coraz większy rozziew między polityką, a nauką. Dlatego perspektywy dla konferencji Rio 20+ nie są najciekawsze, Jorgen Randers, współautor „Limits to Growth” i autor nowego opracowania „2052: A Global Forecast fo the Next Forty Years” nie kryje swojego sceptycyzmu, przekonany że musimy dojść jeszcze bardziej do granicy piekła, żeby zrozumieć zagrożenie. Dobrą ilustracją raport w ostatnim „The Economist” o topnieniu Arktyki.
18 czerwca o godz. 9:09 71712
Drobnostka przy ratowaniu świata, ale..
EU próbuje żądać od Chińczyków by ich samoloty latające do Europy posiadały certyfikaty CO2. Dzisiaj mamy chińską odpowiedź, że skończy się to zajmowaniem samolotów europejskich. Pytanie: ideologia czy podwijanie ogonka?
Wynika z tego, że albo cele są źle postawione, siła przebicia zbyt mała albo sprawa nie warta zachodu. Nie mówiąc o nieudolności zwanej pragmatyzmem.
To bardzo czarny scenariusz na przyszłość.
18 czerwca o godz. 14:03 71714
„Przestrzelenie to polega na nadmiernym korzystaniu z ?usług środowiskowych?, czyli eksploatacji zasobów naturalnych bez uwzględniania ich eksploatacji w rachunku ekonomicznym.” – nie proszę Pana – problem polega na obłędnej konsumpcji bez zwracania uwagi na konsekwencje, a nie z tego że ktoś kto konsumuje nie płaci. Proszę wybaczyć ale posłużę się ordynarnym przykładem – kiedy idiota myje swoje – BMW- w jeziorze Wigry – to zupełnie jest obojętne czy za to zapłaci czy nie. Można co najwyżej uważać, że jak będzie to droższe od mycia w myjni – nie będzie tego robił. Jest to zaledwie opinia pozbawiona podstaw – w społeczeństwie w którym 99% majątku należy do 1% ludzi – ów 1% jest gotów płacić za steki z mięsa ginących gatunków i myć swoje BMW w jeziorze Wigry. Bo taka ostentacyjna konsumpcja jest znaną formą podkreślania swojej pozycji społecznej.
Można natomiast argumentować że ów 1% to niewielka liczba przypadków i że faktyczny problem stanowi działanie wielkich mass – owych 99% procent. Masowość jest problemem – ale ma ona aspekt umykający mediom. Problem wszakże w tym, że to fałszywa diagnoza – prawdziwy problem stanowi działalność masowa organizowana przez owy 1% właścicieli kapitału którzy pobudowali imperia ekonomiczne – które eksploatują przyrodę. I to one – korporacje, biznesy – ekonomizują to co powinno pozostać nieekonomiczne. Jakiekolwiek zmiany nic tu nie zmienią – w obecnym świecie korporacje uzyskały wpływ na kształtowanie prawa i nie pozwolą odgonić się od koryta. Jeśli te regulacje czemukolwiek służą to tylko innym korporacjom które widzą w „opodatkowaniu” owych bogaczy kolejny interes. Duże ryby zjadają małe ryby. Zawsze znajdzie się większa ryba…
Jak na obrazie Breugla.
18 czerwca o godz. 16:15 71718
kakaz: ” nie będzie tego robił. Jest to zaledwie opinia pozbawiona podstaw ? w społeczeństwie w którym 99% majątku należy do 1% ludzi”
Wystarczy zrobic rewolucie i spowodowac aby owe 99% przejelo wladze i wyrzucilo do smietnika owe 1%. Sluszne poglady, Towarzyszu Kakaz!
18 czerwca o godz. 16:28 71719
Poniewaz Gospodarz wymiania dzielo „Limits to Growth”, chcialbym poinformowac o „dalszym ciagu”, mianowicie ksaizce wydanej przez tych samych autorow
„Beyond the limits: confronting global collapse, envisioning a sustainable future”
Ksaizka ma wymowe nieco odmienna od pesymistycznej wymowy Limits to Growth – mianowicie ze mozliwy jest rozwoj nie prowadzacy do katastrofy. Krotki wyjatek z omowienia:
„Beyond the Limits comes to the following key conclusions. Human use of essential resources and generation of pollutants has surpassed sustainable rates. Unless there are significant reductions in material and energy flows, the world faces an uncontrolled decline in per capita food output, energy use, and industrial production. In order to avoid this decline, growth in material consumption and population must be eased down at the same time as there is a rapid and drastic increase in the efficiencyof materials and energy use. A sustainable society is technically and economically feasible. The transition to a sustainable society must be made by carefully balancing our long and short-term goals and emphasizing equity and quality of life. It will require honesty, compassion, and maturity…”
Gdyby ktos chcial sie zapoznac z Limits to Growth, nie nalezy siegac do oryginalnej ksiazki, a raczej wydania z roku 2005 wydanego z okazji 30 lecia publikacji oryginalu.
Limits to Growth: The 30-Year Update
Tak na marginesie, gdy Limit to Growth sie ukazal, w owczesnej Polsce krazyl w postaci nielegalnych kopii kserograficznych przemyconych z „Zachodu”. Wladze dosyc dlugo nie mogly sie zdecydowac na publikacje. W koncu, raport stal w poprzek socjalistycznej dumy z „klasy robotniczej ujarzmiajacej przyrode”
18 czerwca o godz. 17:50 71721
Acha, zapomniakem, jeszcze jedna ksaizka zwiazana z Limits to Growth – krytyczne spojrzenie z dzisiejszej perspektywy (wydana w 2011)
The Limits to Growth Revisited (SpringerBriefs in Energy / Energy Analysis)
Ugo Bardi
Wyjatek z omowienia:
„Meanwhile politicians and economists argue over how to jump start growth, instead of figuring out how to deal with the coming „de-growth”. Bardi’s short book is an easy-to-read wakeup call to the more scientifically minded, too many of whom have been seduced by a faith in technology that ignores the historical dynamics of the rise and fall of civilizations.”
18 czerwca o godz. 20:54 71724
Ale się wstrzeliłem, właśnie czytam „Limits to Growth: The 30-Year Update”, depresyjna lektura choć wszystkim gorąco polecam.
18 czerwca o godz. 21:41 71725
„współautor ?Limits to Growth? i autor nowego opracowania ?2052: A Global Forecast fo the Next Forty Years? nie kryje swojego sceptycyzmu, przekonany że musimy dojść jeszcze…”
Jedna z konkluzji ksiazki: „Rewolucja w USA bylaby dobra, kontrrewolucja w Chinach bulaby zla”. Wniosek – tylko komunizm moze zapewnic zrownowazony rozwoj.
Tak na marginesie – mam watpliwosci co do matematycznej stroiny ksiazki…
18 czerwca o godz. 22:09 71726
być może nie jest to miejsce na komentarz ksiązki Bunt Sieci bo Rio itd. Jednak skoro juz przczytałam to jako fanka tegoż bloga powinnam się jakoś odnieść… Muszę przyznać, że ksiażkę czyta się z zainteresowaniem . Czasami wręcz ze zdumieniem,.:) gdyż wnioski Pana Redaktora chyba jednak zbyt daleko biegną. Właściwie można dyskutować po jej przeczytaniu na różne tematy i spierać się ale pewne jest tylko jedno, przyczyny powstałych trudności str 185 . Co do młodzieży to zawsze chodzi o to samo… Konflikt pokoleń. 🙂
18 czerwca o godz. 22:30 71727
Chyba nie jest tak źle. Polecam lekturę:
„Technologia prowadzi do tego, że nasz odcisk stopy na ziemi jest słabszy”
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,8121
Wbrew pozorom żyje się nam coraz lepiej. Dzięki rozwojowi nowoczesnych technologii zmniejsza się wpływ człowieka na ekosystem oraz jak na ironię zwiększa się dostępność do nowych zasobów. Zmniejszają się różnice pomiędzy bogatymi a biednymi. Coraz mniejsza ilość osób żyje za mniej niż dolara dziennie.
Pogłoski o końcu świata są delikatnie mówiąc bardzo przesadzone.
18 czerwca o godz. 22:32 71728
Nie wiem ktory pisarz uratuje swiat, ale przypuszczam ze zanim to nastapi, bedziemy bardzo szybko i w duzych ilosciach zamieniac atomy na bity.
Dieta wegetarianska i transport publiczny tez nie zaszkodza.
…………….
Co do miast, to wcale nie musza sie porozumiewac. Miasta naturalnie konkuruja ze soba na takich plaszczyznach jak jakosc zycia, hipness, coolness, etc.. Zespoly rockowe nigdy nie umawialy sie ze wypromuja rock-and-roll. Po prostu graly. Kopenhage, Amsterdam, Prage, Barcelone, Seattle, San Francisco, Berlin – te miasta postrzegane sa jako bedace „do przodu”.Do tych miast wypada sie wybrac, z tych miast dobrze jest byc. A najlepiej w nich mieszkac.
18 czerwca o godz. 22:43 71729
Dylemat więzienia pokazuje, że jeśli chodzi o ekologię to walka jest przegrana. Przykład Europy i Chin pokazuje to wyraźnie.
19 czerwca o godz. 10:16 71741
Przesunięcie nacisku na miasta jest bardzo na rękę wielu firmom. Sprawy państwa zwracają uwagę wielu ludzi, zaś korupcja na tym poziomie choć bardzo efektywna jest także bardzo widoczna. Wydaje się że najlepsze efekty biznesowe daje właśnie korupcja na szczeblu centralnym ( prawodawstwo) połączona z ekonomizacją na poziomie lokalnym ( biznes w miastach). Tu przykład takich działań:
„Liczba tramwaji w 1917: 72,911
Liczba tramwaji w 1948: 17,911
Podróże tramwajem rocznie1923: 15.7miliarda
Podróże tramwajem rocznie 1929: 14.4miliarda
Podróże tramwajem rocznie 1940: 8.3miliarda”
„w Wenecji, gdzie do tej pory nie ma żadnych samochodów, komunikacja zajmuje 5% powierzchni ulic, w typowym mieście europejskim ok. 15%, w miastach amerykańskich – projektowanych pod potrzeby indywidualnej motoryzacji – nawet 60%-70%.”
http://katedr.republika.pl/kalif.htm
To także argument w dyskusji na temat ekonomizacji Panie redaktorze – wyceniającym umyka wartość 99% elementów zagadnienia – w istocie 60% zajmowanych przez drogi na użytek samochodów – to kolejna okazja do biznesu i czysty zysk. Dla ludzi – to zniszczenie społecznego charakteru miejsca zamieszkania. Kto to wyceni? To też zysk – ludzi można posłać do centrów handlowych – niech tam konsumują „kulturę” w megaplexie.
19 czerwca o godz. 16:07 71750
free samples: „Po prostu graly. Kopenhage, Amsterdam, Prage, Barcelone, Seattle, San Francisco, Berlin ? te miasta postrzegane sa jako bedace ?do przodu?.Do tych miast wypada sie wybrac, z tych miast dobrze jest byc. A najlepiej w nich mieszkac.”
Czy moze Pan uzasadnic dlaczego Seattle jest na tej liscie? Mieszkalem tam pare lat i chcialbym znac zrodlo tej opinii. Zwlaszcza po podliczeniu ilosci godzin zpedzonych w korkach na kompletnie zapchanych drogach i totalnej niemozliwosci rozwiazanie problemow komunikacyjnych
19 czerwca o godz. 16:08 71751
kakaz:
„?Liczba tramwaji w 1917: 72,911
Liczba tramwaji w 1948: 17,911′
A liczba wozow konnych?…
P.S. „tramwaji”?…
19 czerwca o godz. 20:45 71754
@ A.L.
Ja mowie o percepcji. Na tle innych miast, to Seattle i tak jest chyba do przodu? No i jeden fakt niepodwazalny – scena rockowa z lat 90′.
19 czerwca o godz. 21:38 71755
free samples: ” Na tle innych miast, to Seattle i tak jest chyba do przodu?”
Owszem, w porownaniu z wieloma miastami Seattle jest przyjemne. Co wie mz autopsji, bi oprocz Seattle mieszkalem (co najmniej pzrez rok) w 5 innych miastach. Z tego wszystkiego Seattle jest w zasadzie moim ulubionym. Ale nie widze niczego rewelacyjnego w gospodarzeniu miastem co by dawalo powod do szczegolnego wyrozniania. Z czlago Seattle lubilem najbardziej gory i ludzi wyznajacych bliska mi zasade: „We wash our cars once a year, needed or not” 🙂
19 czerwca o godz. 21:42 71756
free samples: ” scena rockowa z lat 90″
Bym zapomnial – no i kultura picia kawy. Tam powstal Starbucks – mozna miec do Starbuksa takie i owe zastzrezenia, ale on nauczyl Amerykanow ze kawa to niekoniecznie metny brazowy plyn do popijania hamburgera
20 czerwca o godz. 14:44 71765
„w Wenecji, gdzie do tej pory nie ma żadnych samochodów, komunikacja zajmuje 5% powierzchni ulic,”. Kanały i ruch na nich jest wliczony w te 5%, czy nie? Byłem – widziałem: zapieprzają w te i wewte, zarówno zbiorowe, jak i indywidualne środki transportu, jakby im kto za to płacił…
20 czerwca o godz. 19:42 71769
Petros: ” Byłem ? widziałem: zapieprzają w te i wewte, zarówno zbiorowe, jak i indywidualne środki transportu, jakby im kto za to płacił..”
Plywaja, skutecznie podmywajac fundamenty zabytkowych budowli, czyniac tym nieodwracalne szkody znacznie wieksze niz gdzie indziej samochody