Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Antymatrix - Blog Edwina Bendyka Antymatrix - Blog Edwina Bendyka Antymatrix - Blog Edwina Bendyka

29.06.2012
piątek

Wrocław z Euro w tle

29 czerwca 2012, piątek,

Początek tygodnia spędziłem we Wrocławiu. Krzysztof Czyżewski, dyrektor artystyczny programu Europejskiej Stolicy Kultury 2016 zorganizował pierwsze spotkanie zespołu kreatywnego zapraszając do dyskusji ludzi z różnych miejsc Polski i świata. O ile aplikacja, która zapewniła Wrocławiowi zwycięstwo w staraniach o tytuł ESK określa ramowy plan działań, pozostaje pytanie, jak poprzez same przygotowania, a potem przebieg 2016 r. dać się wyrazić Miastu przez kulturę.

Trudno o lepszy czas na spotkanie, niż końcówka Euro – Wrocław już swoją przygodę z turniejem skończył, jako wspomnienie pozostała strefa okupacyjna UEFA, czyli fanzona zajmująca rynek Starego Miasta strasząc pustką i obciachową komerchą znaków reklamowych. Chris Baldwin, brytyjski reżyser teatralny zaangażowany w oprawę artystyczną tegorocznej Olimpiady stwierdził uspokajająco, że w Londynie sprawa nie wygląda inaczej – przestrzeń publiczna została całkowicie oddana w pacht prywatnym organizacjom. Cóż, biznes jest biznes, miał mawiać Winnetou, problem w tym, że przyglądając się Wrocławiowi, przestrzeń publiczna straciła ewidentnie, a biznes chyba też nie zarobił. Nawet koncert Duran Duran nie wypełnił choćby połowy przestrzeni, nalewaki piwa sponsora smętnie czekały na klientów, którzy woleli jednak pić lepsze gatunki w uliczkach obok. W prasie lokalnej zaczęły się już rozliczenia: hotelarze narzekają, że mieli mniej gości niż rok wcześniej (chyba zapomnieli o cenach, jakie sobie zawinszowali); niektórzy już zaczynają pytać o rzeczywisty stan zadłużenia miasta (a także), które teraz zostanie ze stadionem, z którym nie do końca wiadomo co robić.

Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia tłumaczył podczas spotkania, że udział miasta w Euro miał na celu rzecz oczywistą – bez takiego deadline’u nigdy nie udałoby się doprowadzić do modernizacji infrastruktury podlegającej tak wielu zarządcom, nad którymi same miasto nie ma władzy. A tak przynajmniej jest odnowiony Dworzec PKP, lotnisko, obwodnica i wiele innych obiektów niezbędnych do życia. To prawda, Wrocław od frontu zmienił się nie do poznania. Kto ograniczy pobyt do trasy z lotniska na rynek i tam spędzi resztę czasu, ewentualnie skoczy do odnowionej hali Stulecia, będzie zachwycony. Europa. Kto na tym nie poprzestanie i wejdzie w głąb Nadodrza czy kilku jeszcze innych dzielnic, odniesie wrażenie, że wojna skończyła się wczoraj – ciągle jeszcze widać w ścianach dziury po kulach i piękne zabytkowe kamienice straszące wybitymi szybami. jak tłumaczą wtajemniczeni, to developerzy pozbywają się uciążliwej zabytkowej masy architektonicznej. Gdy legnie w ruinę teren będzie można zrewitalizować budując nową plombę.

Cóż, miasto żyje wielowymiarowym życiem. Jest szansa, że Euro będzie cezurą, zamknie okres, kiedy ambicja naszych metropolii ograniczała się do strategii „catching up”, ścigania się z miastami krajów rozwiniętych, by się do nich jak najszybciej upodobnić. Kolejne festiwale, stadion, fontanna, lotnisko – w porządku, tylko co ma spowodować, żebym ze swojej wsi wybrał akurat Wrocław za cel swoje wyprawy, a nie Warszawę lub Wiedeń?, pytał Jacek Bożek. No właśnie, gdy już jest stadion i lotnisko, czas pomyśleć o  różnicowaniu się miasta, o kreowaniu jego wyjątkowości. O ile bowiem jest ona oczywista dla twórców promocyjnego wizerunku Wrocławia, dla ludzi spoza miasta jest o wiele mniej czytelna.

Wrocławskie spotkanie wypadło w ciekawym momencie również z innego (dla mnie) względu – akurat przygotowuję numer kwartalnika „Kultura Współczesna”. Będzie poświęcony kwestii miejskiej w czasie kryzysu. Co pozostało z koncepcji rozwoju, jakie dominowały przed 2007 roku, kiedy królował Richard Florida i jego wizja klasy kreatywnej oraz Charles Landry z koncepcją miast kreatywnych. Napływające teksty odsłaniają bardzo ciekawe pytania i problemy. Okazuje się, że samo pytanie o miasto – czym ono jest i ma być nie prowadzi wcale do łatwej odpowiedzi. Podobnie zresztą, jak trudno odpowiedzieć na pytanie o społeczeństwo i kulturę. Czas przygotowań do ESK 2016 to świetna perspektywa, żeby miasto takie, jak Wrocław wzięło aktywny udział w szukaniu odpowiedzi i rozwiązań. W czasie kryzysu strategie naśladowcze tracą na znaczeniu, bo nie wiadomo kogo i co naśladować. Zwiększa się natomiast rola innowacji.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 6

Dodaj komentarz »
  1. Przypomina mi sie polski film Mis. I „Wsie Potiomkinowskie”.

    List do GW w sprawie Wrockalwia, cytuje:

    „Wrocław z perspektywy: zaśmiecony, obsikany, zakorkowany”

    „Inna sprawa to faceci lejący po bramach. Naprawdę nie ma wielu miast europejskich, w których przechodząc obok bramy, można paść trupem od smrodu moczu. Jak już mamy takie społeczeństwo, to może ktoś pomyślałby, zwłaszcza w lecie, o regularnym myciu bram. Nie jest przyjemne oglądanie turystów komentujących grupę panów lejących w Przejściu Garncarskim. O skwerku przy Solnym już lepiej nie pisać, bo to już jest regularna toaleta miejska. Wygląda, jakby odsikanie się pod murem było standardem, i to bez względu na płeć…”

    http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,11975652,Wroclaw_z_perspektywy__zasmiecony__obsikany__zakorkowany.html

  2. Nadodrza?

  3. @A.L. zarzucił mi Pan zwichrowane rozumienie biznesu – tymczasem to co Pan opisuje, wraz z koncepcją „organizacji mycia bram” jest przejawem właśnie działania prywatnego biznesu w Polsce. Jak wynika z raportów przedstawionych przez Ministerstwo Finansów, firmy zagraniczne działające w Polsce są bankrutami – stosowne wyliczenia znajdzie Pan tu https://plus.google.com/u/0/114518867724747381102/posts/3qx6LE9FR1H
    Co więcej – z innych raportów wynika, że np. sieci handlowe (Tesco, Biedronka, Carrefour itp) płacą w najlepszym przypadku 1/5 tego co powinny płacić w formie podatków które w Polsce wynoszą 19% ( a więc o wiele mniej niż w wielu państwach o znacznie lepiej prosperującej niż nasza – gospodarce). Kiedyś szuklalem na ten temat informacji i wyszło tak: „Np.: http://www.podatki.biz/artykuly/14_8874.htm (konieczna rejestracja) – np. główne sieci handlowe (Jeronimo Martins Dystrybucja SA, Tesco Polska sp. z o.o., Lidl Polska Sklepy Spożywcze sp. z o.o. sp. k., Metro Group Polska, Real sp. z o.o., Auchan Polska sp. z o.o. ) wspólnie płacą podatki w sumie na poziomie 200 mln złotych (2008?) . Mam nieodparte wrażenie że to jest bardzo mało. W 2009 roku obrót Tesco wynosił 11,5 mld zł. Zakładając zyskowność na poziomie 10% mamy zysk w wysokości ponad 1 miliarda. Podatek wszystkich tych sieci wyniósł 20% zysków Tesco… ” Mało która firma w Polsce wykazuje rentowność 10% – poza developerami których rentowność wynosi 50%.

    Reasumując – być może za oceanem macie inaczej – ale w Polsce prywatny biznes i tzw. inwestycje zagraniczne – to hieny które łupią nas – a z tego co zostawiają ( bo coś w końcu muszą zostawiać ) ledwo starcza na czystą wodę, wywożenie śmieci, żłobki, opiekę medyczną i szkoły. Nic zatem dziwnego że mycie bram nie wchodzi w rachubę – zupełnie tak samo jak w Zimbabwe państwo nie finansuje ludziom dezodorantów – choć w tym upale niewątpliwie śmierdzą. Jesli komuś nie podoba się taki smród – proponuję zmianę otoczenia na mniej kolonialne po prostu…

    Wypowiedzi które Pan zacytował przypominają uwago o tym, że skoro biednych nie stać na chleb, niech jedzą ciastka, zaś pańskie odniesienie do „Wsi Potiomkinowskich” bardziej pasuje do propagandy Balcerowiczowskiej który pokazywał nam „jak wygląda kapitalizm” a zafundował nam darwinizm społeczny

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. kakaz: „zarzucił mi Pan zwichrowane rozumienie biznesu ? tymczasem to co Pan opisuje, wraz z koncepcją ?organizacji mycia bram? jest przejawem właśnie działania prywatnego biznesu w Polsce”

    A panu sie ciagle kojarzy. Jak w ksiazce Hlaski.

    Zasikane bramy nic nie maja wspolnego z zagranicznym biznesem. Maja za to wiele wspolnego z brakiem kultury mieszkancow i tym ze ghospodarze miasta sa „gospodarzami” i maja sprawy wlasnego miasta w powazaniu

  6. @A.L. – „A panu sie ciagle kojarzy. ” – nie. To chodzi o to że Panu się nigdy nic nie kojarzy, ani nie klei…

  7. Ostatnio odwiedziłam Kraków i nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak się spodziewałam. Wrocław ma w sobie to „coś” tylko trzeba to mocniej akcentować.

Dodaj komentarz

Pola oznaczone gwiazdką * są wymagane.

*

 
css.php