Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Antymatrix - Blog Edwina Bendyka Antymatrix - Blog Edwina Bendyka Antymatrix - Blog Edwina Bendyka

9.10.2012
wtorek

Koniec wzrostu, czyli zagadka innowacji c.d.

9 października 2012, wtorek,

Wpis prezentujący pracę Roberta Gordona wywołał sporo komentarzy. Swym zakresem przekroczyły one stosunkowo ograniczone, choć fundamentalne w istocie pytanie Gordona: czy „wynajdując” wzrost gospodarczy na początku rewolucji przemysłowej odkryliśmy kamień filozoficzny, czy tylko wiagrę, której skuteczność jest ograniczona w czasie. Gordon nic nie pisze o inwencyjności i kreatywności, czyli zdolności do wymyślania nowych rozwiązań, technologii, etc. Jako ekonomistę interesuje go prosta sprawa – wzrost produktywności, coś co też w istocie interesuje każdego kapitalistę:  produktywność kapitału w czasie. Joseph Schumpeter wyraźnie rozróżniał przedsiębiorcę od innowatora. Dla gospodarki kluczowy jest przedsiębiorca, który innowacyjność może wykorzystać jako jedną ze strategii budowy przewagi konkurencyjnej. Jest to jednak tylko jedna ze strategii, na dodatek bardzo ryzykowna. Na tym przecież polega problem innowacyjności polskiej gospodarki. Nasi przedsiębiorcy nie są zacofani, tylko póki co ciągle mają inne sposoby uzyskiwania zwrotu inwestycji, niż inwestowanie w ryzykowne innowacje. Być może popełniają błąd strategiczny, lecz działają racjonalnie. Najlepiej rozwijała się innowacyjność w czasach mocnej złotówki, bo wówczas inne czynniki produkcji były relatywnie drogie i warto było je zastępować bardziej produktywnymi rozwiązaniami.

Gordon nie kwestionuje, że ciągle mamy przed sobą mnóstwo nie wynalezionych leków, a możliwości komputerów wykorzystujemy w niewielkim ciągle stopniu. Tyle tylko, że ani tych leków, ani zastosowań komputerów nie będziemy mieli, jeśli inwestorzy nie zobaczą w nich pieniędzy. I to jest właśnie zasadnicze pytanie: czy w aplikacjach, takich jak facebook, niezależnie jak bardzo nam się podobają, są realne pieniądze. Czyli, że na wyjściu jest więcej pieniędzy i kapitału, niż na wejściu, a nadwyżka nie pochodzi z kredytu, tylko z wartości dodanej.

Niby proste, tylko tu dopiero otwiera się puszka Pandory, czyli teoria wartości. Produktywność i jej dynamikę łatwo mierzyć w produkcji, o wiele trudniej w usługach. Używane powszechnie wskaźniki produktywności, odnoszące się do PKB były wymyślone dla gospodarki o dominującym udziale przemysłu. W usługach jest trudniej się nimi posługiwać, co widać wyraźnie, gdy zaczyna się mówić o produktywności służby zdrowia czy systemu edukacji.

Dla mnie tekst Gordona jest ciekawy, bo dobrze wpisuje się w dyskusję, jaką wywołała praca „The Race Against the Machine” Brynjolfssona i McAfee czy koncepcja „second economy” Briana Arthura. Idą one w inną stronę, pokazując że gospodarka może dalej się rozwijać głównie w oparciu o kapitał, który w postaci technologii automatyzacji będzie wypierał pracę. Gordon próbuje w sposób ekonomiczny wyrazić pytanie, z jakim od dłuższego czasu zmagają się filozofowie analizujący pojęcie postępu. Pojęcie to ma charakter historyczny, zostało wymyślone w czasach Oświecenia i coraz bardziej w nie wątpimy. Teraz wątpić zaczynają ekonomiści. Jeśli dołączą do nich inwestorzy, dlatego, że dostrzegą zwątpienie rynków nastąpi katastrofa albo będzie trzeba coś wymyślić nowego. Zdaniem takich myślicieli, jak Immanuel Wallerstein czy zmarły niedawno Eric Hobsbawm, to co będzie wymyślone nie będzie się już nazywać kapitalizmem.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 6

Dodaj komentarz »
  1. „Inwencyjność” – to chyba jakieś nowe słowo. Może per analogiam z innowacja -> innowacyjność, ale jednak strasznie nowomową ponglishową zalatuje, a i w SJP nie występuje.

  2. @Marek słuszna uwaga, w sumie wynalazczość byłaby w tym miejscu wystarczająca. Pozdrawiam

  3. Gospodarz: „Na tym przecież polega problem innowacyjności polskiej gospodarki. Nasi przedsiębiorcy nie są zacofani, tylko póki co ciągle mają inne sposoby uzyskiwania zwrotu inwestycji, niż inwestowanie w ryzykowne innowacje.”

    He, he… jak pisalem, zajmuje sie optymalizacja systemow zaopatzrenia. W Polsce, na pewnym party, rozmawialem z pzredsiebiorca. Usilowalem przedstawic mu zalety optymalizacji: „Gwarantujemy osczednosci XXX w ciagu pierwszego roku”. Przedsiebiorca byl sceptyczny: „A ch… mi tam po panskich oszczednosciach. Ale jakbys pan taki soft zrobil zeby Urzad Podatkowy oszukac, to ja kazda sume zapalce”

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. @Andrzej Lewandowski: rozumiem, że w USA takich rozmów Pan nie ma, wszyscy chętnie płacą podatki i są uczciwi. Sądzę, że jednostkowe doświadczenie nie daje powodu do uogólnienia na cały biznes. Podobnie jest z kulturą, w Polsce nie brakuje dobrych inicjatyw. O nich też piszę, wówczas Pan jednak nie spieszy się z pozytywnymi uogólnieniami. Dzięki za ujawnienie!

  6. Gospodarz: ” I to jest właśnie zasadnicze pytanie: czy w aplikacjach, takich jak facebook, niezależnie jak bardzo nam się podobają, są realne pieniądze. Czyli, że na wyjściu jest więcej pieniędzy i kapitału, niż na wejściu, a nadwyżka nie pochodzi z kredytu, tylko z wartości dodanej.”

    Z cala pewnoscia sa pieniadze. Pieniadze ludzie placa za informacje, albowiem informacja stala sie towarem. Po tym jak najpierw praca ludzka stala sie towarem, a potem stal sie towarem kapital.

    Ludzie by nie placili za informacje gdyby nie konwertowala im sie w realny, obliczalny, materialny zysk. Widac sie konwertuje, skoro placa. Niestety, malo kto analizuje informacje jako towar. Nie czyni tego Goispodarz w ksiazce Antymatrix, nie czyni tego Gleick w znakomitej zreszta ksiazce The Information: A History, a Theory, a Flood…. A szkoda…. Facebook spelnia taka sama role dla pzremyslu jak oddany wczoraj do uzytku Gazociag Polnocny. Nie jest wazne ile kosztuje gazociag, wazne jest co tym gazociagiem plynie.

    Tak na marginesi tego co ile kosztuje i ile przynosci dochodu… Moj znajomy, wykladajacy w Business Scholl takiej i owakiej, na pierwszych zajeciach opowiada studentom nastepujaca historyjke: W godzinach porannego szczytu facio biegnie za autobusem. Autobus zaytzymuje sie, facio zatrzymuje sie tez. Autobus rusza, facio rusza. W koncu ktos go zaczepil: „Panie, czemu pan biegnie za autobusem?” Facet odpowiedzial: „Zeby zaoszczedzic 2 dolary za bilet”. A ciekawski na to: „To czemu pan nie biegnie za taksowka? Zaoszczedzilby pan 10 dolarow”.

    I wlasnie takie pytanie zadaje studentom. Czy jestesmy bogatsi gdy biegniemy za taksowka?… Co dosyc latwo sie przeklada na „czy jestesmy bogatsi bo mamy facebooka”? A internet? A weba? A smartfona?

  7. Gospodraz: „rozumiem, że w USA takich rozmów Pan nie ma, wszyscy chętnie płacą podatki i są uczciwi. Sądzę, że jednostkowe doświadczenie nie daje powodu do uogólnienia na cały biznes”

    Brawo! A gdzie ja UOGOLNILEM na CALY BIZNES? Prosze podac konkretne zdanie, konkretne slowa.

    ja tez nei sadze ze CALY biznes tak w Polsce dziala. Znam kupe biznesow ktore dzialaja w Polsce i sa uczciwe. Tym niemniej, to nie ja a prasa polska pisala swego czasu o kiepskim poziomie innowacyjnosci w Polsce. Chyba nawet na tym blogu cos bylo…

Dodaj komentarz

Pola oznaczone gwiazdką * są wymagane.

*

 
css.php