Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Antymatrix - Blog Edwina Bendyka Antymatrix - Blog Edwina Bendyka Antymatrix - Blog Edwina Bendyka

9.10.2012
wtorek

Steven Johnson, przyszłość doskonała czyli postęp w granicach rozsądku

9 października 2012, wtorek,

Czy postęp jest jeszcze możliwy? Doskonałego komentarza do pytania wieńczącego poprzedni wpis dostarcza Steven Johnson w najnowszej swej książce „Future Perfect”. Johnson tłumaczy, że idea postępu ma się dobrze, tylko w epoce Sieci należy ją inaczej rozumieć. Innowacje i zmiana na lepsze nie oznaczają już przełomowych skoków, lecz wzrost złożoności systemów, dzięki czemu działają one lepiej. Swą opowieść Johnson zaczyna od historii lądowania awaryjnego samolotu pasażerskiego na rzece Hudson. Opisując ten epizod autor „Future Perfect” pokazuje, w jaki sposób wzrosła złożoność systemu lotnictwa pasażerskiego, począwszy od produkcji samolotów przez kontrolę techniczną, regulacje związane z bezpieczeństwem. Mierząc tylko parametrami technicznymi można powiedzieć, że w branży lotniczej nie było żadnego postępu, samoloty latają od kilkudziesięciu lata z tą samą prędkością. Ba, nastąpił nawet regres po wycofaniu Concorde’a. Wzrosło jednak bardzo bezpieczeństwo i niezawodność lotów. To efekt kumulacji niewielkich, lecz ciągłych zmian technicznych i organizacyjnych.

Johnson nie ogranicza się w swej książce do prezentowania ciekawych anegdot, służą mu one do zbudowania pewnego projektu politycznego – szkicuje on zręby teorii „peer progressivism”, czyli możliwości polityki progresywnej (z europejska byśmy powiedzieli lewicowej) w epoce sieci, która unikałaby fałszywej dychotomii: albo państwo, albo rynek. Po środku są sieci koleżeńskiej współpracy, umożliwiające samoorganizację pozwalającą uniknąć pułapek zarówno wolnego rynku, jak i zbyt silnego państwa.

Niby nic nowego, pisano o tym już wiele razy. Najciekawsze we „Future Perfect” są przykłady pokazujące, jak można stymulować innowacyjność sposobami pozarynkowymi, poprzez systemy nagród. Zamiast oferować producentom leków monopol czasowy w postaci patentu, można po prostu za opracowanie i wprowadzenie nowego specyfiku zaproponować odpowiednio wysoką nagrodę. Zaleta taka, że system nagród sprzyja dystrybucji wiedzy i włącza do gry większą pulę innowatorów. W podobny sposób można budować systemy motywacyjne i stymulujące innowacyjność w szkołach, instytucjach publicznych.

W sumie sympatyczna opowieść o tym, że świat można zbawić za sprawą „peer networks”. Trochę deja vu – bajka dla społecznie wrażliwej części klasy średniej, żeby poczuła się lepiej, gdy bierze do rąk swoje smartphony, laptopy i tablety. Czyż nie uskrzydla myśl, że to nie tylko gadżety, lecz również narzędzia rewolucji?

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 27

Dodaj komentarz »
  1. ” Mierząc tylko parametrami technicznymi można powiedzieć, że w branży lotniczej nie było żadnego postępu, samoloty latają od kilkudziesięciu lata z tą samą prędkością. Ba, nastąpił nawet regres po wycofaniu Concorde?a. ”

    Oczywiscie powyzsze jest uproszczeniem w celu wywolania dyskusji. Jednak, raczej przypadkowo, pokazuje jak bardzo nasze oceny moga byc bledne jesli nie znamy w szczegolach stanu rzeczy w danej dyscyplinie. Inaczej mowiac, najczesciej postep jest malo widoczny dla mas, jak rowniez dla autorow tego typu ksiazek, gdyz nalezaloby zaglebic sie do poziomu „srub i nakretek”
    Zastanowil mnie na tytul ksiazki, gdyz jest w moim odczuciu gra slow. Z jednej strony moze sugerowac „przyszlosc doskonala” , jak ujal Pan to w tytule, z drugiej strony nawiazuje do jednego z czasow przyszlych, ktore istnieja w jezyku angielskim, wlasnie „future perfect”, ktory sugeruje iz jakas czynnosc zostanie w pewnym momencie w przyszlosci z cala pewnoscia wykonana ( czas przyszly dokononany?). Nie wiem czy tresc ksiazki w jakis sposob sugeruje interpretacje podana przeze mnie.

    Pozdrawiam

  2. @vandermerwe: Johnson ma świadomość uproszczonego odbioru rozwoju – właśnie dlatego wziął branże lotniczą na początek, by pokazać systemowy charakter postępu. Jeśli chodzi o wspomnianą przez Pana grę słów, to w końcowej części książki autor kusi się na wizję, że dopiero jesteśmy u początku drogi, do jakiej doprowadzi „peer society”. W jakimś więc sensie czeka na mającą się wydarzyć przemianę (żeby nie użyć słowa rewolucję).

  3. No tak, racja z tymi samolotami, a nie inaczej jest z łącznością bezprzewodową, znaną ludzkości od dawna.
    Najbardziej podoba mi się propozycja jednorazowej nagrody dla odkrywcy nowości, ponieważ uważam, że obecna gorączka patentowania każdej bździny jest najczystszej wody absurdem.
    Gdyby pierwszy model maszyny parowej nie został przedstawiony publiczności, to musiałoby upłynąć jeszcze trochę czasu, nim ktoś by ją udoskonalił i zaprzągł do pracy.
    Nie zapominajmy przy tym, że owa maszyna odmieniła życie ludzi w sposób do tej pory powtórzony jedynie przez łączność bezprzewodową (tutaj na razie nie wiemy jakie będą tego skutki).

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. „że w branży lotniczej nie było żadnego postępu, samoloty latają od kilkudziesięciu lata z tą samą prędkością. Ba, nastąpił nawet regres po wycofaniu Concorde?a.”
    Świetna ilustracja sposobów, jakimi progresywni „badacze” zarabiają na życie. Jaka szkoda, że ten rewolucyjny myśliciel nie „zanalizował” w ten sam sposób samochodów i „regresu” w ich prędkościach.
    No cóż – on wie, że wtedy miałby regres w ilości sprzedanych książek i widzów na „rewolucyjnych” spędach dyskusyjnych. Ach, jak ciężko być progresywistą gdy całą wartość twoich myśli to sreberko opakowania!

  6. „Innowacje i zmiana na lepsze nie oznaczają już przełomowych skoków, lecz wzrost złożoności systemów, dzięki czemu działają one lepiej.”

    Przypomina mi to wypowiedzi roznych slawnych ludzi, w rodzaju: „W fizyce odkryto juz wszystko, pozostaje tylko wygladzic szczegoly” (koniec 19 wieku), czy tez „Urzad Patentowy niedlugo zostanie zamkniety, bo wszystko co moglo byc wynalezione, zostalo juz wynalezione” (tez koniec 19 wieku).

    Niestety, wszelkie prognozy maja to do siebie ze mozna je o kant…. roztluc. W ksiazce Okamgnienie Lem sie z prognozami rozprawia, pokazujac ze zadna z prognoz z lat 60 ani nie wyprognozowala komputera personalnego ani Internetu. Normalny rozwoj nauki to ciag malych przyczynkow ktore nagle a gwaltownie kumuluja sie w jakosciowy skok. Tak bylo w przeszlosci, i nie widze powodow aby teraz i w przyszlosci mialo byc inaczej.

    A od owych jakosciowych skokow jestesmy chyba niedaleko. Wystarczy popatrzec na tegoroczne Noble z medycyny i fizyki. Katem oka widze co sie dziele w analize genomow i medycynie na tym rosnacej. Proponuje tez lekture Kurzweila „Singularity is Near” i wizyte na jego stronie

    http://www.kurzweilai.net/

    P.S. Do siebie wzialem uwagi Gospodarza o „anonimowym trolowaniu”, wiec od dzis bede tu wystepowal pod prawdziwym nazwiskiem

  7. ” Mierząc tylko parametrami technicznymi można powiedzieć, że w branży lotniczej nie było żadnego postępu, samoloty latają od kilkudziesięciu lata z tą samą prędkością. Ba, nastąpił nawet regres po wycofaniu Concorde?a. Wzrosło jednak bardzo bezpieczeństwo i niezawodność lotów. To efekt kumulacji niewielkich, lecz ciągłych zmian technicznych i organizacyjnych.”

    Co jest niekoniecznie prawda.

    Nowoczesne samoloty (Airbus i najnowsze Boeingi) sa konstruckcjami zachowujacymi sie NIESTABILNIE. Gdy ktos jedzie samochodem i pusci kierownice, nic sie nei dzieje – samochod ma tendencja jechania po prostej. Tak samo samoloty starszej generacji. Polot moze sie podrapac oburac po glowie i nic sie nei dzieje. Niestey, nowe samoloty takich wlasciwosci nei wykazuja – gdyby je „swobodnie puscic” natychmiast wpadlyby w korkociag albo cos gorszego. Nei da sie ich pilotowac bez komputera miedzy polotem a sterami. De facto, steruje komputer a pilot tylko wydaje komputerowi komendy.

    Dlaczego budoje sie niestabilne samoloty? Aby zwiekszyc predkosc i poprawic ekonomie.

    Jezeli Pan Johnson twierdzi ze to nie jest jakosciowa zmiana, to co wedle niego jest?… Czy to jest, cytuje, „niewielka zmiana techniczna lub organizacyjna”?…

  8. Chyba się rozpłaczę. Już 20 lat temu był wielki koniec historii Fukuyamy. Teraz mamy co prawda tylko koniec postępu, ale też wielki. I tak co parę lat. Ciekawe, kiedy będzie wreszcie koniec końców. Też wielki. A nie wystarczy szklanka zimnej wody?

    Pan Bendyk!
    A może zamiast kształcenia 60 tysięcy nauczycieli rozpocząć od wieczornych kursów kultury osobistej dla polskiej elity narodowego dziennikarstwa? Bo, niestety, Pana odpowiedź na krytykę „zza kałuży” do tego się kwalifikuje. I nawet nie o Pana chodzi. Taka sama była niedawno odpowiedź p. Szostkiewicza na uwagę czytelniczki. Nie mówiąc o absolutnie niezwykłym poziomie kulturowym (bo do kultury to ho ho..) blogu o GMO.
    Na chorobę braku szkoły zdaje się zapadać redakcja Polityki. Nie wstyd Panu?
    Doceniając Pana zaangażowanie!

  9. Muszę przeczytać, jego książka o cholerze w Londynie była świetna

  10. Uproszczony obraz moze ulatwic wyciaganie w miare pewnych wnioskow. Wie o tym kazdy, kto choc troche zastanawial sie nad sukcesem nauk scislych w ciagu ostatnich dwu stuleci.
    W uproszczonym opisie samolot jest urzadzeniem sluzacym do mozliwie szybkiego przemieszczania sie w powietrzu. Samolot moze miec nie wiem jak zlozone systemy
    wspomagajace lot, jednak jezeli nie posiada ‚uproszczonego’ zestawu cech: skrzydla, kadlub, silniki, samolotem najzwyczajniej nie jest. Natomiast kiedy je posiada, moze byc obslugiwany nawet przy pomocy sznurka konopnego. Otoz, jezeli zalozymy, ze wymienione cechy w sposob konieczny, choc niedostateczny okrteslaja ‚samolotowosc’, to postep jakosciowy w lotnictwie pasazerskim zakonczyl sie gdzies w polowie ubieglego
    wieku. Przez jakis czas jeszcze pewne ilosciowe osiagi beda podciagane w gore, ale z coraz wiekszym trudem. Szybkosc przelotu moze i wzrosnie, ale trudno sobie wyobrazic, ze kiedykolwiek przekroczy, powiedzmy 10000km/h. I to nawet nie dlatego, ze uniemozliwi to technika, tylko najzwyczajnie taki srodek transportu nikomu do niczehgo nie bedzie potrzebny. W koncu juz od jakiegos czasu budowane sa pojazdy ladowe mogace prekraczac predkosc dzwieku, a samochody ciagle od dziesiecioeleci czlapia gdzies ok 200km/h maksimum. Najwyrazniej w kazdej ewolucyjnie rozwijanej dziedzinie istnieje bariera wzrostu, ktora potrafimy okreslic, jesli tylko jako kryterium przyjmiemy
    ‚uposzczony zestaw koniecznych cech definujacych’. Wyglada na to, ze wlasnie obserwujemy takie zjawisko w dziedzinie ekonomii i ogolnie rozwo ju spolecznego.

  11. i-I :” Natomiast kiedy je posiada, moze byc obslugiwany nawet przy pomocy sznurka konopnego”

    O czym sie przekonali pasazerowie Airbusa lecacego z Brazylii do Paryza, zeby nie szukac przykladow znacznie blizej…

  12. @Vera: dzięki za lekcję. Jestem niestety staroświecki. Jedna z zasaa kultury, jakiej mnie uczono, to żeby nie wstydzić się tego, co się mówi, czyli mówić podpisując się imieniem i nazwiskiem. Druga zasada, kórą niestety łamię (cóż, upadek obyczajów), żeby na anonimy nie odpowiadać. Dziękuję jednak za sugestię, chyba czas wrocić do starych zasad.

  13. A. Lewnadowski: „O czym sie przekonali pasazerowie Airbusa lecacego z Brazylii do Paryza, zeby nie szukac przykladow znacznie blizej?”

    Rozumiem, ze Airbus byl obslugiwany przy pomocy sznutrka konopnego. Radze sie z ta smiala hipoteza na temat przyczynay katastrofy zwrocic do francuskiej komisji badajacej
    wypadek. Oni lubia takie bajeczki: o zatkanej rurce, o zdumiewjacym zjawisku niskiej temperatury na wysokosci 10 km, o zaskakujacej cesze wody polegajacej na sklonnosci do skraplania i zamarzania… moze i ze sznurka daloby sie cos wydusic. No chyba, ze bylby to sznurek produkowany przez francuski przemysl konopny, wtedy jego sprawczosc bylaby calkowicie wykluczona.
    Zas co do komentarzy cudzych tekstow, to warto by moze najpierw je przeczytac z niejakim zrozumieniem.

  14. Vera: ” Ciekawe, kiedy będzie wreszcie koniec końców.”
    Nawet nie wiesz, jak fundamentalne pytanie zadalas! Teraz wystarczy poszukac odpowiedzi.

  15. Pan Bendyk
    Jeśli myśli Pan, że odgryzanie się zastąpi rzeczową odpowiedź to ja się na to nie dam nabrać. To Państwo ustalili reguły gry. Od wielu lat niema żadnej możliwości przedstawienia się w radiu czy telewizji nazwiskiem bo szanowni państwo dziennikarstwo wymyślili sobie, że lepiej wygląda, kiedy dzwoni „Jasio z Pacanowa” niż „Jan Kowalski”. To Państwa szkoła. Na dodatek pisze Pan nieprawdę: Pan i Pańscy koledzy mają możliwość ustalenia tożsamości większości dyskutantów w ciągu minuty z nazwiskiem, wiekiem, adresem i wykonywanym zawodem, czego ja zrobić nie mogę. A Pan cały w różowych skowronkach grozi dyskutantom tylko dlatego, że postępują zgodnie z ustalonymi przez Pana redakcję zasadami. Kiedy się Pan już wybierze do wieczorowej szkoły powracania do starych zasad, proszę zapytać, jak groźby świadczą o kulturze. A nie jest Pan pierwszy, który grozi. Dziwne jest, że ratowanie polskiego szkolnictwa, kultury i życia społecznego zaczyna się w Polsce zawsze od pouczania innych.

    Czytam, doceniam i szanuję Pana komentarze i osobę. Dziwią mnie jednak aroganckie odruchy i brak rzeczowości w reakcji na jakąkolwiek najdrobniejszą krytykę. To taka moda w Polityce od jakiegoś czasu. Czy to rozkaz z góry?

  16. @Vera: błagam, albo mówimy o blogu, albo o całych mediach. Za swój blog odpowiadam tylko ja, do mnie więc wszelkie zarzuty. Nie mam możliwości sprawdzenia danych, jakie Pani podała, mam tylko dostęp do adresu email – tylko tyle jest wymagane, by móc komentować. Więc proszę nie zarzucać mi kłamstwa. Można z tej możliwości komentoania pod pseudonimem korzystać, można też, jak wielu komentujących po prostu podpisywać się imieniem i nazwiskiem. Ja tego nie bronię, proszę więc nie przerzucać tematu na inne media, które zabraniają. Ja zachęcam. I nikomu nie grożę. Tym bardziej anonimowym komentatorom, bo to byłaby logiczna sprzeczność. Nie można grozić wirtualnemu cieniowi. Dziękuję przy okazji za dobre słowa, na rzeczową krytykę chętnie zaś odpowiadam. Rzeczową. Pozdrawiam.

  17. i-I 9 października o godz. 18:44
    Podpisuję się (jeśli można) pod opinią oburącz.
    Ja też nie widzę różnicy pomiędzy samolotem, samochodem i innymi maszynami do przemieszczania używanymi 50 lat temu, a tymi współczesnymi. Zmiany zaszły jedynie w sprawności, bezawaryjności, bezpieczeństwie, sposobie obsługi i komforcie pasażera, co można raczej nazwać udoskonaleniami technologicznymi.
    Na samolotach się nie znam, ale mogę coś niecoś powiedzieć o samochodach, które regularnie co jakiś czas (8-10) lat kupuję nowe. Zauważyłem, że przyrost mocy popularnych modeli jest wprost proporcionalny do przyrostu masy (w przypadku niektórych marek o 500 kg w ciągu 30 lat) pojazdu, choć jednocześnie maleje zużycie paliwa, ale w zamian rosną koszty serwisu. Ciągle mają jednak cztery koła, kierownicę i całą resztę typowych elementów składających się na samochód teraz i 50 lat temu.
    Jeśli dalej się ktoś upiera, że jednak zaszła daleko idąca zmiana jakościowa, to jak nazwać tą z przeszłości, eliminującą zaprzęg konny?

  18. i-I: „Zas co do komentarzy cudzych tekstow, to warto by moze najpierw je przeczytac z niejakim zrozumieniem.”

    Gdy mam watpliwosci co do tekstow publikowanych, powiedzmy, przez pana podpisujacego sie „zza wody”, prosze go o wyjasnienie, a on z checia owego wyjasnienia udziela. Mam nadzieje ze Pan rozniez zechce objacnic co Pan mial na mysli w swoim poscie

  19. fronesis: „Muszę przeczytać, jego książka o cholerze w Londynie była świetna”

    Rekomenduje „Emergence: The Connected Lives of Ants, Brains, Cities, and Software” tego samego autora

    Recenzja jest tutaj

    http://contemporarylit.about.com/od/socialsciences/fr/emergence.htm

  20. Nie zawsze anonimowe pisanie znaczy pisanie gorsze bo nieodpowiedzialne. Proszę pomysleć o różnych powodach, które mogą mieć ludzie na różnym etapie swojego życia a które mogą nie pozwalać im na podpisywanie się imieniem i nazwiskiem, np. taki Deep Throat. Prosze pomyśleć pozytywnie – w wielu przypadkach anonimowość podnosi „współczynnik szczerości”. Niekoniecznie może chodzić o zagrożenia fizyczne ale jest jeszcze wiele innych rodzajów przykrości.
    Czy jako ksiądz będący w trakcie swojej własnej rozprawy z oskarżenia o pobicie i zgwałcenie córki swojej gospodyni będzie się pan udzielał pod swoim nazwiskiem na blogu gdzie dyskutuje się o piance na kolanie u Salezjanów? Zwracam uwagę, że przed wyrokiem jest się tylko oskarżonym, a więc nawet nie wiemy, czy to pan taki jest czy tylko tak bezwzględnie ktoś z panem walczy. Może być dużo kombinacji powyższego scenariusza a dzisiejszy świat jest bardzo mały.

  21. @Anonim: Jasne, że są sytuacje uzasadniające pseudonim lub anonimowość. I dlatego nie zabraniamy tej formy występowania w komentarzach. Korzystający z niej powinni jednak pamiętać o występującej wówczas asymetrii i unikać choćby inwektyw wobec konkretnych osób, ktore nie mają możliwości ukryć się pod pseudonimem Dobrą ilustracją jeden z komentarzy do tego wpisu, gdzie ofiarą ataku pada Bogu ducha winny Johnson.

  22. Gospodarz: ” Zamiast oferować producentom leków monopol czasowy w postaci patentu, można po prostu za opracowanie i wprowadzenie nowego specyfiku zaproponować odpowiednio wysoką nagrodę”

    Wyprodukowanie nowego leku kosztuje srednio 500 milionow dolarow. Pytanie za 10 dolarow: jakiej wysokosci powinna byc nagroda i kto ja zaplaci? Przypominam ze nagroda powinna pokryc nie tylko koszta bezposrednie (ow miliard) ale i utracone zyski ze spzredazry oraz procenty od kapitalu

  23. iA. Lewandowski: ‚Mam nadzieje ze Pan rozniez zechce objacnic co Pan mial na mysli w swoim poscie’

    Nie sadze, zeby dalsze roztrzasanie kwestii sznurka konopnego kogokolwiek tu interesowalo, jednak skoro zostalem poproszony, to w wielkim skrocie:
    1) po czesci rozwiniecie mojego tego, co bylo na mojej mysli, zawarte jest w poscie autora o pseudonimie Śleper,ktory najwyrazniej nie mial problemu ze zrozumieniem;
    2) piszac o sznurku konopnym mialem na mysli samoloty, ktorymi poslugiwano sie na przyklad w czasie perwszej wojny swiatowej. ‚Sznurek’ to taka figura retoryczna – faktycznie mogloby chodzic na przyklad o papier i sklejke, z ktorych byly skonstrowane; ba, nawet najnowoczesniejsze maszyny w czasie II swiatowej mialy kadluby zrobione czesciowo ze szmat.
    Czy tym razem wszystko jasne? Musi! Bo nastepnego razu nie bedzie.

  24. „..gdzie ofiarą ataku pada Bogu ducha winny Johnson.”

    Sadze, ze jest to raczej krytyka pewnego zjawiska a nie konkretnej osoby. Autorzy tacy jak Johnson opisuja zjawiska obejmujace wiele, czesto bardzo wyspecjalizowanych, dziedzin naszego zycia. Przy najlepszych checiach nie sa specjalistami „od wszystkiego” i najczesciej analizuja i stawiaja tezy w oparciu dosyc powierzchowne z punktu widzenia fachowego obserwacje. Czytelnik niezbyt obeznany z konkretnymi realiami bierze owe za dobra monete, zyskujac w efekcie zdeformowany obraz swiata.
    Wezmy jako przyklad obecny „ped” do oszczednosci energetycznych, nieomal centralny motyw „zielonej ekonomii”. Czytajac literature powszechna na ten temat mozna odniesc wrazenie, iz nagle doznalismy ( a raczej waska grupa ludzi) olsnienia i mamy rozwiazanie, o ktorym wczesniej nikt nie myslal. Tyle tylko, ze nie jest to zgodne z rzeczywistoscia. Usprawnianie sytemow przemyslowych prowadzace do redukcji zuzycia energii jest w centrum uwagi zarowno przemyslu jak i osrodkow badawczych od dziesiecioleci. Tyle tylko, ze w wiekszosci przypadkow nie za bardzo sie o tym pisze i mowi. O ile zmniejszenie zuzycia paliwa w nowym modelu samochodu jakos do nas przemawia, o tyle niewielu zainteresuje wynik badan nad zjawiskami wystepujacymi na styku dwoch powierzchni wykonanych z diametralnie roznych materialow. Mimo, ze to drugie moze miec o wiele bardziej istotny wplyw na nasze zycie niz wspomniana redukcja zuzycia paliwa. Sadze, ze ten problem wystepowal rowniez w dyskusjach na tym blogu – chocby przy okazji energetyki jadrowej.

    Pozdrawiam

  25. @vandermerwe: jak już pisałem, Johnson sprawia wrażenie, że zrobił dobry research. Przykład z branży lotniczej to jego ilustracja właśnie tego, jak łatwo źle mierzyć postęp. I akurat pokazuje jak wielka zmiana nastąpiła w kategoriach systemowych, wyrażająca się m.in. wzrostem bezpieczeństwa, efektywnością lotów, etc. W sensie szybkości jednak nie ma już lotów pasażerskich ponaddźwiękowych. Czy to właśnie znaczy, że nastąpił regres? Oczywiście, nie.
    Jeśli jednak chodzi o ów komentarz do Johnsona, w którym jeden z komentatorów go flekuje za poglądy, nie znając człowieka ani nawet jego oryginalnej wypowiedzi to nie jestem w stanie być tak jak Pan łaskawy w ocenie intencji komentatora. Pozdrawiam

  26. Nie jestem pewien czy lepsza technika i procedura przepisywania ksiąg jest postępem, zawsze miałem wrażenie że postępem jest raczej przejście do druku, albo druku całych ksiąg w 3d… Nagrody są jednym z kluczowych mechanizmów korporacyjnych działów HR więc nazywanie ich pozarynkowymi też wydaje mi się pewnym nadużyciem, zresztą w edukacji mówi się o roli nagród dosłownie od początku istnienia pedagogiki jako takiej.
    Można by też podmienić „peer networks” na stowarzyszenia (w rozumieniu Abramowskiego) i tak oto autor książki wykłada lekko zaktualizowaną myśl polskiego filozofa społecznego początku XX wieku (przynajmniej w oparciu o recenzję bo „FP” w rękach nie miałem) .

  27. Gospodarrz: „Jeśli jednak chodzi o ów komentarz do Johnsona, w którym jeden z komentatorów go flekuje za poglądy, nie znając człowieka ani nawet jego oryginalnej wypowiedzi to nie jestem w stanie być tak jak Pan łaskawy w ocenie intencji komentatora. Pozdrawiam”

    I to dolaczam sie do Pani Very i Pana zza kaluzy w materiii Panskich obyczajow. Chetnie Pan widzi nie-anonimowosc, ale jak idzie o kryttke czyichs wypowiedzie, to Pan uzywa frazy „jeden s komentatorow”, Jak ow „jeden z komentatorow ma inne zdanie niz Pan, to jest to „flekowanie”. Pomijam domniemanie ze ow komentator „nie znal jego oryginalnej wypowiedzi” (skad Pan wie) ale i zarzut ze ow komentator „nie zna czlowieka”.

    To ostatnie dosyc osobliwe: nie mozna komentowac ksaizki nie znajac osobiscie autora?

    Poniewaz ja, jako jeden z kilku, wypowiedzi oparte na cytatach z ksiazki krytykowalem, wzialem Panska wypowiedz do siebie. Pozwole sobie oznajmic ze natychmiast po przeczytaniu Panskiego oryginalnego wpisu udalem sie na Amazon i kindlowa wersje ksiazki kupilem (zreszta, nie raz jeden podpuscil mnie Pan do tego). Uzynilem to bez oporu, bo dziel Autora mam kilka na polce i uwazam go za zrecznego (ale nie znakomitego) historyka nauki. I nic wiecej. Ksiazka jest w czytaniu, i musze przyznac ze uwazam iz lepiej byloby gdyby Autor pozostal historykiem nauki. Z dalszymi komentarzami wstrzymam sie do czasu gdy skoncze dokladniejsze czytanie.

    Nigdzie nie jest natomiast napisane ze nie moge krytykowac tego co zostalo powiedziane w oryginalnym wpisie – bez czytania ksiazki, oraz komentarzy komentatorow – ktorzy tez ksiazki nei czytali.

  28. „Przykład z branży lotniczej to jego ilustracja właśnie tego, jak łatwo źle mierzyć postęp. (…) W sensie szybkości jednak nie ma już lotów pasażerskich ponaddźwiękowych.”
    Podobnie z mojej strony, ja także „nie jestem w stanie być tak jak Pan łaskawy w ocenie intencji” blogera przytaczającego rozumowanie jakiegoś jegomościa, który w trywialnie fałszywy sposób ustawia sobie przeciwnika do pobicia. A potem tryumfalnie go nokautuje.
    Dość przenośni.
    Jakie jest kryterium postepu w komunikacji lotniczej?
    Ano – bez wygłupiania się – można ją podzielić na dwa rodzaje. Krótko- i długodystansową. I jeżeli ktoś, tak jak cytowany futurysta, upiera się przy kryterium prędkości jako mierze postępu, to w komunikacji lokalnej, powiedzmy na skalę europejską, liczy się CAŁKOWITY czas podróży. Który to od dawna NIE JEST ZDETERMINOWANY czasem lotu samolotem. Wielką część całkowitego czasu w podróżach na krótkich dystansach ma czas dojazdu na i z lotniska, czas odprawy, czas odebrania bagażu oraz czas wynikający z wielkiego zagęszczenia komunikacji lotniczej – samoloty czekają na siebie i na wolne miejsca. Zarówno na ziemi jak i w powietrzu.
    W komunikacji krótkodystansowej nie ma sensu gadanie o lotach z prędkością naddziękową, gdyż ani nie ma gdzie się do tej prędkości rozpędzić ani z niej zwolnić ani nie ma jak uniknąć huku przy przekraczaniu bariery dźwieku.

    Tak więc futurysta powinien skoncentrować sie tylko na lotach długodystansowych.
    A w tych lotach – dla ogromnej wiekszości połączeń i ogromnej, zaryzykuję 99.9% pasażerów – nie ma żadnego znaczenia fakt przelecenia Atlantyku w 6 czy w 9 godzin. Tak czy siak CAŁY JEDEN DZIEŃ trzeba na to poświęcić. Przy połączeniu 8-mio a nawet i 9-cio godzinnym MOŻNA także zdążyć na drugi lot lokalny, a nawet dodać dwa takie loty, jeden na końcu a drugi na poczatku. I TAK I TAK CAŁA DOBA W PLECY.
    Pouczające natomiast byłoby zapytanie: A co jest w takim wypadku alternatywą? I tutaj dopiero „olśniewa nas” – bo wątpię aby „olśniło” futurystę. Otóż alternatywą jest rejs statkiem pasażerskim. Trwający w najlepszym wypadku, pięć lub sześć dni. Myślę tutaj o Atlantyku.

    I wtedy widzimy, że jedyna sensowną miarą postępu jest wartość silnie skwantowana. Albo podróż trwa 6 dni albo 1 dzień. Dla mnie to rewolucja. Następna zmiana jakościowa następuje w momencie gdy „NIE MUSZĘ TRACIĆ CAŁEGO DNIA I MOGĘ W ZWIĄZKU Z TYM ZAPLANOWAĆ JESZCZE COŚ NA TEN SAM DZIEŃ”, co wymaga skrócenia lotu do np. 3 godzin. Czyli właśnie tyle, ile dawał Concorde.
    Takim przyspieszeniem było i jest zainteresowanych dużo mniej niż te moje hipotetyczne 0.1% podróżnych przez Atlantyk. A już z pewnością nie za cenę około 10 tys. dolarów. Pomijam 20 lat inflacji.

    Nieco więcej sensu miałoby skracanie czasu podróży przez Pacyfik, gdyż dzisiaj jest to wprawdzie także JEDEN DZIEŃ, ale (w zależności od punktu początkowego i końcowego) po takim dniu, który bardziej jest JEDNĄ DOBĄ wychodzimy zmordowani co cud. I potrzebujemy drugiego dnia aby przyjść do siebie. Życie jednak dwodzi, że paliwo lotnicze drożeje szybciej niż następuje rozwój technologiczny, tym bardziej gdy istniejące rozwiązania są „w miarę” zadawalające. A ich polepszeniem jest żywotnie zainteresowana mniejszość podróżnych.

    Fałszywie ustawiony problem to i fałszywe wnioski.
    Gdyby futurysta – tak jak pisałem – wybrał sobie autko za przykład analizy to szybciej doszedłby do tego samego. Niewielu z nas „musi” dojeżdżać do pracy w Ferrari. A nie mogąc tego robić wnioskuje, że postęp w motoryzacji stanął.

Dodaj komentarz

Pola oznaczone gwiazdką * są wymagane.

*

 
css.php