Dala przypomnienia: w kwietniu 1965 r. Gordon Moore, współzałożyciel koncernu Intel opublikował w piśmie Electronics artykuł przewidujący, że liczba elementów pakowanych w układach elektronicznych będzie wzrastać w tempie wykładniczym, co umożliwi w ciągu dekady budować zintegrowane układy scalone. Prawo Moore’a we współczesnym wolnym tłumaczeniu mówiące, że wydajność mikroprocesorów podwaja się co 18 miesięcy ciągle dość dobrze opisuje logikę rozwoju elektroniki. Trzy lata temu Kevin Kelly opublikował bardzo ciekawą analizę, dlaczego prawo Moore’a działa. I to nie tylko w elektronice.Kelly zaczyna od powtarzającego się w ostatnich wpisach przykładu branży aerokosmicznej i historycznych prognoz jej rozwoju.
In the early 1950s the same thought occurred to many people at once: things are improving so fast and so regularly, there might be a pattern to the improvements. Maybe we could plot technological progress to date, then extrapolate the curves and see what the future holds. Among the first to do this systemically was the US Air Force. They needed a long-term schedule of what kinds of planes they should be funding, but aerospace was one of the fastest moving frontiers in technology. Obviously they would build the fastest planes possible, but since it took decades to design, approve, and then deliver a new type of plane, the generals thought it prudent to glimpse what futuristic technologies they should be funding.
Jak pisze Kelly, analizy z początku lat 50. dość dobrze przewidziały, co się będzie działo, choć jeszcze bez znajomości szczegółowych technologii, które umożliwią realizację kolejnych przełomów, z lotami kosmicznymi włącznie. Kelly analizując różne inne branże, z elektroniką na czele wyjaśnia systemowy charakter postępu technologicznego. Prawo Moore’a nie ma mocy prawa fizyki, lecz odzwierciedla złożoną rzeczywistość społeczno gospodarczą. Z jednej strony pojawiają się potrzeby i ewentualny popyt na nowe rozwiązania. Za nim pojawia się strumień inwestycji w badania i rozwój (może być on stymulowany prywatnie, przez biznes lub ze środków publicznych). Przydaje się konkurencja, czy raczej brak monopolu, który powoduje, że przedsiębiorstwa nie mają motywów do inwestowania w ryzykowne B+R, skoro mogą uzyskiwać marże z premii monopolisty (piękny fragment o tym, jak ruszył postęp w dyskach twardych, gdy skończył się okres ważności patentów IBM. Póki gigant miał monopol na kluczowe rozwiązania, dynamika poprawy parametrów dysków kształtowała się na poziomie 25% rocznie. Potem wskoczyła na 40%, co z kolei skłoniło IBM do zwiększenia inwestycji w b+r, żeby odskoczyć od konkurencji innowacjami. To doprowadziło do wzrostu tempa zmiany na 60% rocznie.
Poniżej kwintesencja analizy, z odpowiedzią m.in. samego Moore’a z 2005 r.:
Is Moore’s law inevitable, a direction pushed forward by the nature of matter and computation, and independent of the society it was born into, or is it an artifact of self-organized scientific and economic ambition?
Moore and Mead themselves believe the latter. Writing in 2005, on the 40th anniversary of his law, Moore says, „Moore’s law is really about economics.” Carver Mead made it clearer yet: Moore’s Law, he says, „is really about people’s belief system, it’s not a law of physics, it’s about human belief, and when people believe in something, they’ll put energy behind it to make it come to pass.” In case that was not clear enough he spells it out further:
After [it] happened long enough, people begin to talk about it in retrospect, and in retrospect it’s really a curve that goes through some points and so it looks like a physical law and people talk about it that way. But actually if you’re living it, which I am, then it doesn’t feel like a physical law. It’s really a thing about human activity, it’s about vision, it’s about what you’re allowed to believe. Because people are really limited by their beliefs, they limit themselves by what they allow themselves to believe what is possible.Finally, in a another reference, Mead adds : „Permission to believe that [the Law] will keep going,” is what keeps the Law going. Moore agrees in a 1996 article: „More than anything, once something like this gets established, it becomes more or less a self-fulfilling prophecy. The Semiconductor Industry Association puts out a technology road map, which continues this [generational improvement] every three years. Everyone in the industry recognizes that if you don’t stay on essentially that curve they will fall behind. So it sort of drives itself.”
Postęp istnieje tak długo, jak weń wierzymy. Kelly wierzy, że będzie trwał długo. Patrząc na problem z perspektywy socjologicznej, takiej gwarancji nie ma. Dlatego nie ma właśnie gwarancji, że wszystkie potrzeby jakie identyfikujemy zostaną rozwiązane przez technikę. Medycyna i zahamowanie postępu w rozwoju nowych leków jest klasycznym przykładem zatkania systemu. Opłaca się opracowywać leki jedynie dla chorób dotyczących odpowiednio dużej i bogatej populacji, bo tylko wówczas zwróci się inwestycja. Szansa na zmianę sytuacji wspomniany w poprzednim wpisie Johnson upatruje właśnie w zmianie systemu zachęt dla innowacji, od finansowania crowdingowego po system nagród, a nie patentowych monopoli.
Ciekawa też jest dyskusja o „industrial commons” – konieczności posiadania bazy wytwórczej na miejscu, blisko bazy B+R, żeby rzeczywiście rozwijać technologie. To jednak odrę?ny temat.
10 października o godz. 10:36 73767
Z zainteresowaniem czytam „cykl” Pana esejów na temat postępu, wzrostu i innowacyjności. Przeczytałem także komentarze pod poprzednimi wpisami, z których jeden szczególne przypadł mi do gustu ( bodaj „zza kałuzy” któremu boćkował** AL ). Wpis dotyczył zastosowania komputerów i sprowadzał sie do tego że nie znalazły one obecnie nawet 5% swoich możliwych zastosowań. Prawda to? Prawda. Przypomniał mi sie przy tej okazji zestaw rysunków z jakiejś XIX wiecznej gazety na którym przedstawiano rozwój techniki w nadchodzącej przyszłości. Na każdym obrazku autor umieścił ludzi i zwierzęta w codziennych sytuacjach ( piesek podlewa latarnie, kotek łapie myszkę, pan romansuje z panią w krynolinie, zakochani na spacerze, biznesman podąża do pracy) tyle że odbywały się one w niebiesiech. Każda z postaci, piesek, kotek biznesman i zakochani posiadała bowiem mechaniczne skrzydełka i dzięki ich nieustannemu, wynikającemu z pracy motorków, ruchowi, unosiła sie z lekkością balonika w powietrzu. Obok przepływały chmurki i ptaszki zadziwione powszechnym rozwojem awiacji. Z XIX wiecznych prognoz rozwoju pamiętamy i wyśmiewamy zwykle tą dotyczącą ilości nawozu w Londynie, ale były także i wizje pozytywne, nawóz wcale mógł nie przesadzać, skoro przyszłość miała polegać na romansach w powietrzu! Myślę że autor rysunków podpisał by się pod stwierdzeniem, że osoby które upatrywały w przyszłości rozwoju lotnictwa jako ważnego elementu gospodarki i wojskowości zwyczajnie przewidziały zaledwie 5% możliwych zastosowań dla posiadania skrzydeł z motorkiem. Czyż kotek z dopiętymi skrzydłami z motorkiem, łowiący ptaszki w powietrzu nie byłby słodkim i uciesznym widokiem? Czyż współczesna technika nie jest w stanie zrealizować tego marzenia naszych ulubieńców?
W latach 80-tych pojawiły sie telewizje tematyczne, jak MTV, oferujące programy do grup niszowych. Kiedy internet raczkował wszyscy mieliśmy nadzieję że oto wreszcie powstanie medium, połączone siły internetu i telewizji, które zaspokoi gusta niszowe. Popularny widz będzie oglądał seriale brazylijskie na szalenie zyskownych kanałach powszechnych, ale AL i „zza kałuży” wreszcie odpoczną od chały, wybierając kanały tematyczne o inzynierii z których dowiedzą się co Wainberg, który będzie tam zatrudniony jako gospodarz programu, sądzi o Teorii Strun. Gdyby ktoś nadal słyszał o tego typu inicjatywach, proszę mnie obudzić, bowiem współcześnie rozwój internetu i telewizji to przedewszystkim rozwój ich spauperyzowanej, pozbawionej jakości wersji serwujących jeszcze więcej papki, w tym papki pseudonaukwoej. Jasne – internet ułatwił dotarcie do materiałów które sa niszowe, a media społeczościowe sprawiły że ludzie o podobnych, niszowych zainteresowaniach mogą skontaktować się ze sobą pomimo różnic stref czasowych. Niemniej nie ma to nic wspólnego z wizją komercyjnego zaspokajania potrzeb intelektualnych przez nadawców serwujących ambitne programy. Ba! Współcześnie tego typu działaność jest raczej objawem kontrkultury nastawionej antybiznesowo o czym świadczy powszechny protest przeciw praktykom Elseviera, zapoczątkowany przez uczonych światowej klasy, a który sprawił że wydawnictwo padło na kolana i błaga o litość. Czyli nie – nowy biznes – ale zniszczenie biznesu by uwolnić informacje. Czyli coś całkiem przeciwnego niż „serwisy tematyczne dla inżynierów” od Polsatu
Komentarz nie na temat pod wpisem o czymś innym? No właśnie nie. Chodzi mi o zdanie: „Opłaca się opracowywać leki jedynie dla chorób dotyczących odpowiednio dużej i bogatej populacji, bo tylko wówczas zwróci się inwestycja.” Zdanie wygląda na poprawne poza jednym szczegółem. Nie chodzi o to że inwestycja ma się zwrócić. Chodzi o to że ma się zwrócić z założoną wysokością, najlepiej przekraczającą znacznie średnią zwrotu z podobnych inwestycji. Nie chodzi o ekonomiczną opłacalność ale o największą możliwą opłacalność jaką da sie wycisnąć. Biznes z 2 możliwości wybiera bardziej zyskowną, co nie musi oznaczać że odrzucona nie była zyskowna wcale. Stąd nie wiemy czy leki niszowe mogą być rentowne. Wiemy tylko że nie są aż tak rentowne jak węgiel na sraczkę i homeopatia które przy zerowych nakładach i zerowym ryzyku pozwalają nabijać sobie kieszeń.
Stąd, nie musi tak być, ale może, że owe 5% zastosowań komputerów które uzyskaliśmy to jedyne jakie się uda uzyskać. Bo pozostałe 95% choć zyskowne, będzie zyskowne zbyt mało by się nimi zająć. To jest pewna możliwość.
Kolejna moja uwaga jest taka. Nader często przywoływanym przykładem na „cud wynikający z wolnego rynku” jest fakt, iż abonent sieci komórkowych otrzymuje telefon warty X$ za 1PLN w prezencie kiedy podpisze cyrograf na 2 lata. Sytuacja tak aprzedstawiana jest na ogół jako wszechogarniająca praktyka biznesowa dzięki ktrórej w przysżłosci „wszyscy będziemy mieć skzydełka z motorkami”. Apologeci takeijpraktyki pomijają dwa istotne szczegóły:
1. praktyka taka ma swoje jasne i ceimne strony
2. prkatyka taka jest możiwa wyłącznie w pewnych, niszowych branżach.
Oba punkty są oczywiste, zaś osoby używające argumentu: „dlaczego nie można zrobić w branży X tak samo jak z komórkami,patrz mam ją za 1PLN” zwyczajnie dokonują monstrualnej ekstrapolacji i abstrakcji zarówno od warunków prowadzenia biznesu,jak i od sytuacji historycznej która ma równie wielki wpływ działanie firm jak zdolność do innowacji i dynamiczność. Nie oznacza to że modelu „abonemantu sieci komórkowej” nie da sie co do zasady zastosować wobec powiedzmy piekarni, bo sie da, ale że faktyczna realizacja takiego modelu napotyka na rozmaite przeszkody różnej natury, w tym natury często wręcz poza biznesowej ( np udzie lubią kupować coś raz tu, a raz tam, czerpią przyjemność z odwiedzania różnych sklepów i posiadania garderoby od różnych dostawców, wola błąkać się po antykwariatach niż kupować książki w księgarni wysyłkowej itp.). Podmiotem „obiektywnych zasad ekonomii” jest człowiek, a nasze czasy udowadniają jak żadne inne, że ekonomia to ledwie zespół pobożnych życzeń i subiektywnych opinii o bliżej niejasnej naturze ludzkiej, a nie żadna nauka. W szcególności motywy ekonomiczne związane z wolnym rynkiem sa całkowicie nieracjonalne, bo racjonalizm zakłada rozumienie i posiadanie celów, wolny rynek wyklucza ich obiektywne istnienie (nie, nie jest prawdą że celem zawsze jest zysk. Są ludzie na tyle prymitywni że to jest dla nich celem. Liczba takich psychopatów jest jednak znacznie mniejsza niż się powszechni$e sądzi. Zwykle celem jest coś zupełnie innego – jakość życia, szczęście, władza, dobrostan rodziny, brak stresu, miłość, spełnienie zawodowe). Stąd rynek w swoim działaniu doprowadza do optymalizacji zaledwie lokalnej zaledwie pewnych pożądanych fragmentów rzeczywistości, niszcząc częściej więcej niz naprawiając. Nic dziwnego że przyszłość to z pewnością będzie większa kontrola nad rynkiem, zwłaszcza finansowym.
Jest takie powiedzenie że człowiek epoki kamienia łupanego wyobrażałby sobie przyszłość jako pełną większych i lepiej obrobionych kamieni. Niestety teza ta całkowicie sie sprawdza i dziś, w odniesieniu do nas samych. Podtrzymuję zwłaszcza swoje stwierdzenie onegdaj, że kiedy AL coś prognozuje, uzyskuje wg. moich obserwacji niemal 100% porażkę związaną z całkowitym niezrozumieniem okoliczności społecznych i otoczki czysto ludzkiej, a zwłaszcza ekonomicznej związanej techniką. Co oczywiście nie oznacza że tezy które krytykuje AL muszą stawać się automatycznie prawdziwe, a jedynie że krytyka AL pozwala niemal doskonale wyłuskać wszystkie błędne argumenty przeciwko danej tezie. nie wiem jak on to robi…
**Wyjaśniam że boćkować czy boczkować to termin z tańca góralskiego. Góral wykonuje figurę retoryczną „zbójnickiego” – np. wymachując nogami w przysiadzie, ręce na piersi, a góralka BOĆKUJE – trzymając się pod biodra i wykonując lekkie podskoki połączone z wysuwaniem zgrabnie odzianych w kierpce nóżek lekko do przodu.
10 października o godz. 11:11 73771
„Everyone in the industry recognizes that if you don?t stay on essentially that curve they will fall behind. So it sort of drives itself.”
„Postęp istnieje tak długo, jak weń wierzymy”
Jeżeli ktoś is „living it, which I am, then it doesn?t feel like a physical law”, gdyż w tym szarym życiu przybiera formy bardzo dalekie od „praw fizycznych”. To nie jest takie proste, aby bank „zobaczył i przejrzał na oczy” na tyle, aby wyłożyć miliardy potrzebne na przejście z jednego węzła technologicznego na drugi. Wystarczy popatrzeć gdzie firmy, które wyznaczają postęp w mikroelektronice inwestują w nowe faby i w modernizację starych. Powody tych decyzji bywają bardzo różne i dziecinnym jest uważanie, że są to tylko wizje czy przekonania co do tempa rozwoju strony technicznej. Można np. postawić na głowie wszelkie założenia ekonomiczne i wybudować fabrykę układów scalonych w miejscu ciągłego i to gorącego konfliktu, braków wody, problematycznych dostaw prądu, początkowego braku kadry i na dodatek narażoną na spadające rakiety. Gorący zwolennik jej powstania czyli Dov Frohman, był oczywiście wizjonerem (i świetnym inżynierem oraz naukowcem) tyle, że była to wizja syjonizmu a nie podążania za prawem Moore’a.
Co oczywiście wiąże „wiarę w istnienie gwarancji sensowności podążania za prawem Moore’a” z „koniecznością posiadania bazy wytwórczej na miejscu, blisko bazy B+R, żeby rzeczywiście rozwijać technologie.” Ha, ha. Mam wiele przykładów na wręcz przeciwne postępowanie całkiem poważnych firm. W USA.
Zwłaszcza, że jakby tak zsyntetyzować moje życie zawodowe za kałużą
to złożyły się na nie trzy etapy. Trzy razy to samo, czyli potrójne zamykanie laboratoriów badawczo-rozwojowych plus produkcji (w niewielkiej skali), szkolenie kadry w tańszych krajach i dopomaganie w przenosinach tychże laboratoriów do tańszych krajów. W dwóch wypadkach byłem zarówno przy narodzinach jak i przy zamykaniu danego miejsca pracy. Nikomu, kto ma słabość przywiązywania się do miejsc, do rezultatów swojej pracy, do ludzi, których najpierw szkoli, potem z nimi pracuje po to aby im pomagać znaleźć nowe miejsce pracy, kto nie jest wolny od dumy, z tego co robi, – nikomu nie życzę uczestniczenia w czymś takim. Kilka razy. Globalizacja jest efektywna ekonomicznie ale z punktu widzenia ludzkiego jest kurestwem.
Piszę to pomimo mojej świadomości, że ktoś w Czechach, na Tajwanie i na Filipinach bardzo się ucieszył, bo właśnie dostał lepiej płatna pracę. Ja nie zazdroszczę ludziom pieniędzy, ja nie rozumiem, dlaczego ktoś musi własnymi rekami mordować swoje własne dzieci i nazywać to realizacją prawa Moore’a.
A technika rozwiąże wszystkie problemy techniczne. Głęboko w to wierzę. Nie poradzi sobie z nietechnicznymi problemami. Można byc pesymistą i wskazywać na ludzką chciwość, podłość itp. cechy polityków czy banksterów. Ale można zawsze przypomnieć sobie postać Normana Borlauga i to, jak potraktował oferty DuPonta.
10 października o godz. 12:19 73774
Prawo Moore’a to oczywiscie zjawisko konkurencji w okreslonej dziedzinie – dobr pozadanych na rynku. W sredniowieczu miasto i korporacje (gildie) regulowalo nie tylko ceny, ale takze ilosc wytworzonego towaru. W interesie miasta bylo aby ceny nie przekraczaly mozliwosci nabycia towarow, w interesie gildii bylo, aby ilosc towarow nie powodowala zmniejszenia cen. Zastoj. Niczego nowego nie oplacalo sie robic. I tak trwalo to wiekami, bez zadnego postepu technologicznego (z wyjatkiem sztuki wojennej) az do rewolucji przemyslowej. A pozniej – juz poszlo. Zwiekszona mobilnosc ludzi (pracownikow i konsumentow), coraz bardziej ulepszane sposoby komunikacji, wreszcie rynek globalny i zwiazana z tym globalna konkurencja. Stad parcie na innowacje. W sredniowieczu „paradne szaty” przechodzily z pokolenia na pokolenie. Przyklad – Longinus Podbipieta uzywa miecza „Zerwikaptura” odziedziczonego po przodkach, z bitwy pod Grunwaldem. To tak, jakby ktos uzywal broni z XVIII wieku. Wiec postep trzeba bylo traktowac w zupelnie inny sposob. Brak konkurencji, parcia na rynek, a przede wszystkim brak konsumenta powodowal stagnacje. Dzis jest zupelnie inaczej. I nieprawda, ze postep trwa tak dlugo, poki wen wierzymy. Postep istnieje tak dlugo, jak zapotrzebowanie rynkowe i nic tego nie zmieni. Przyklad zahamowania postepu w rozwoju nowych lekow jest bardzo dobry. Zapotrzebowanie rynkowe – podaz? Nie ma – to po co sie sprezac. Lepiej produkowac stara aspiryne, tyle ze w nowym kolorze – sprzeda sie.
No i jeszcze o finansowaniu. Crowd-sourcing – moze na male projekty. Nagrody – wlasnie, kto ma za to zaplacic? Panstwo? Wbrew prawu, niekonstytucyjne, no bo jak udowodnic, ze jedna firma ma lepszy wynalazek niz inna firma. Moze ustanowienie miedzynarodowej komisji przyznajacej te nagrody ze skladek panstw czlonkowskich by cos rozwiazalo? Cos na ksztalt Nobla, tylko na o wiele wieksza skale finansowa? Tyle, ze na to sie nie zanosi. Za wiele sprzecznych interesow.
Pozdrawiam.
10 października o godz. 14:33 73782
Gospodarz: „Medycyna i zahamowanie postępu w rozwoju nowych leków jest klasycznym przykładem zatkania systemu”
Panie Redaktorze, czy pan sie zna na medycynie i lekach? Bo akurat ostatni Nobel swiadczy o czyms innym poniekad. Jestesmy w pzrededniu gigantycznego jakosciowego skoku.
Calkiem przypadkiem kilku moich przyjaciol pracuje w dziedzinie „medycyny dedykowanej” – leczeniem opartym na analizie osobistego genomu czlowieka. Medycyna jest dopiero na poczatku tej drogi, ale prognozy sa znakomite. Proponuje lekture MIT TEchnology Review; bylo ostatnio pare artykulow na ten temat. Bedzemial czas, to podesle linki
10 października o godz. 14:42 73783
Gospodarz: „Szansa na zmianę sytuacji wspomniany w poprzednim wpisie Johnson upatruje właśnie w zmianie systemu zachęt dla innowacji, od finansowania crowdingowego po system nagród, a nie patentowych monopoli.”
Crowding proponowal juz Mao-Tse-Tung, przyywodca Chin, w okresie Wielkiego Skoku. Kazdy obywatem mial miec domowa dymarke i produkowac zelazo. Nietety nic nie wyszlo. O ile ten i ow wyprodukowal zelazo nadajace nie na mlotek, to nie dalo sie wyprodukowac stali chromowej niezbednej do produkcji kol zebatych do samochodowej skrzyni biegow.
Ja juz zadalem Panu pytanei w komentarzu do popzredniego postu – jakie powinny byc „nagrody” dla pzremyslu farmaceutycznego aby skompensowac 500 milionowy koszt wyprodukowania nowego leku?
Chcialbym rozneiz przypomniec ze koszt wytwarzania wspolczesnych elektronicznych elementow polprzewodnikowcyh jest taki, ze jednej firmy nei stac juz na „fabrication lab”. Utworzono wiec konsorecjum firm – ktore mimo konkurencji – wspolnie finansuja taki przedsiewziecie.
Niestety, wieszczenia robione pzrez „{wieszczow” maja jeden problem: wieszczowie owi w zakresie merytorycznym w ktorym wieszcza nie maja przyslowiowego „clue” za to maja „political agenda”. To neispecjalnie dobre kwalifikacje
10 października o godz. 14:45 73784
P.S. Pzrepraszam za inicjaly – pisalem z komputera na krorym zapomnailem zmienic podpis
10 października o godz. 17:02 73789
Czytam właśnie książkę Kevina Kelly „What Technology Wants”. Kreśli on tam trochę szerszą perspektywę. Ciągły wzrost prędkości i złożoności przetwarzania informacji wydaje się obowiązywać już na etapie biologicznej ewolucji. Już najprostsze organizmy żywe przetwarzają informacje na temat swojego otoczenia. Z biegiem ewolucji zdolność ta ulegała ciągłemu doskonaleniu – organizmy pojawiające się w późniejszym toku ewolucji mają z reguły większą zdolność do przetwarzania informacji i „rozumienia” otaczającego je środowiska.
Kelly dość kontrowersyjnie przypisuje pewien poziom autonomii szerokiej klasie systemów złożonych. Jeżeli są one na tyle złożone że mają zdolność adaptacyjną to będą dążyć do przystosowania się do środowiska. Zatem jeżeli przetwarzanie informacji jest adaptacyjne, to w pewnym sensie postęp na tym polu jest nieunikniony.
Prawo Moora natomiast wynika z faktu iż komputery są narzędziem do projektowania komputerów. Każdy lepszy komputer czy chmura obliczeniowa, zwiększa nasze możliwości projektowania jeszcze lepszego komputera lub chmury obliczeniowej. Nie jest to prawo fizyki, ale samonapędzający się mechanizm który funkcjonuje już od dłuższego czasu, z którego wynika wzrost wykładniczy na tym polu. Owszem tempo zmian jest konsekwencją uwarunkowań społeczno-gospodarczych i dla przykładu w Korei Północnej jest ono całkiem inne niż w Europie. Natomiast kierunek zmian pod tym względem i w dłuższej perspektywie wydaje się być nieunikniony.
Nie jest to jednak jedyny nieunikniony kierunek zmian o którym pisze Kelly. Mimo iż jego tezy bywają kontrowersyjne to dystans i perspektywa z której patrzy na zmieniający się świat powodują że warto się z nimi zapoznać. Polecam!
10 października o godz. 20:37 73792
Liczba wynalazków zależy od wielkości produkcji i liczby wynalazców. Jedno i drugie zależy od liczby ludności. Liczba ludności zależy od ilości żywności. Podstawowym źródłem postępu jest rolnictwo. Więcej jedzenia, więcej postępu. Bez maszyn rolniczych, nawozów itp. nie byłoby procesorów ani rakiet kosmicznych. Ja bym zaproponował państwu inwestycje w GMO. Mogą być nagrody, bez patentów.
11 października o godz. 1:46 73805
BZ 10 października o godz. 17:02
„Prawo Moora natomiast wynika z faktu iż komputery są narzędziem do projektowania komputerów. Każdy lepszy komputer czy chmura obliczeniowa, zwiększa nasze możliwości projektowania jeszcze lepszego komputera lub chmury obliczeniowej.”
Zgoda, o ile nie zapomnimy, iż sam projekt jeszcze niczego nie zmienia. Tak jak przepisem na pizzę trudno się najeść. Coraz bardziej zaawansowane układy scalone pozwalają budować (są w nie wbudowywane) maszyny budujące coraz bardziej zaawansowane układy scalone itd.
Za strona techniczną to ja nie mam problemu. Nie jest dla mnie jasna strona ekonomiczno-socjologiczna tego postepu. Decyzje o zainwestowaniu w tą a nie w inną technologię, w tym a nie w innym miejscu świata, w takiej a nie innej wysokości, teraz a nie pojutrze – wszystkie te decyzje podejmują ludzie. Być może wspomagani coraz lepszymi modelami komputerowymi, ale trochę wątpię w doskonałość tych modeli. Cykliczność przemysłu półprzewodnikowego była i jest bardzo duża. Kto wie, czy nie największa ze wszytkich przemysłów.
Być może najlepszą jest przypomnienie Moore’a o samospełniającej roli wytycznych SIA.
Dla mnie połączenie strony technicznej z ekonomiczną czyni pytanie o nieuchronność rozwoju w/g prawa Moore’a trudnym do odpowiedzenia. Nigdy nie zadawałem sobie pytania o „naturalność” tego prawa, tym bardziej, że słyszałem i czytałem tyle jego różnych wersji. Odnoszących się do liczby tranzystorów, poboru mocy, zdolności obliczeniowych układów mierzonych na różne sposoby, rozmiarów pamięci, itp.
11 października o godz. 2:30 73808
I jeszcze jedno. Uważam, że mierzenie postępu za pomocą przyrównywania aktualnych osiągnięć w technice układów scalonych do wykresu Moore’a może być równie dobrym pomysłem, jak pomysł futurysty o mierzeniu postępu w lotnictwie pasażerskim za pomocą prędkości samolotów. Zła metryka w dłuższym horyzoncie czasowym.
Aby to zrozumieć wystarczy wczystać się w oryginalny artykuł Moore’a, który jest kopalnią wiadomości i którego czytanie dla kogoś, kto dobrze wie, „co było dalej”, czyli jak przebiegał postęp w technologii półprzewodnikowej jest prawdziwą ucztą.
Moore wyraźnie pisze, że nie chodzi mu o jakąś absolutną liczbę tranzystorów tylko o liczność tranzystorów w układach scalonych zbudowanych minimalnym kosztem. On jest mądry i nie chce postępu w lotnictwie mierzyć za pomocą prędkości maksymalnej „najszybszych samolotów” ale prędkości maksymalnej tych samolotów, które przewiozą pasażerów najtaniej.
Podobnie też Moore pisze nie tylko o pojedynczych tranzystorach czy układach scalonych ale o różnych rodzajach układów scalonych („warstwowe”, zintegrowane, analogowe, cyfrowe, mikrofalowe) a także o minimalizowaniu ogólnych kosztów systemu. Z tonu tego artykułu jest dla mnie jasnym, że Moore wcale nie był jakoś przywiązany do myśli o samym „scalaniu” jako o świętym Graalu. Uważam, że jego bardziej interesowało minimalizowanie kosztów funkcjonalnej całości. Całego systemu.
Dzisiejsze czasy przynoszą odpowiedzi na wiele pytań Moore’a. On pisze o „dwuwymiarowych układach scalonych” a na naszych oczach do masowej produkcji wchodzą układy trójwymiarowe.
On nawet nie wspominał o łączeniu mechaniki i elektroniki w układach MEMS a dzisiaj mamy je wszędzie i na każdym kroku. Dzisiaj, z uśmiechem, obserwujemy reinkarnację układów hybrydowych z czasów Moore’a w postaci trójwymiarowego upakowywania układów scalonych VLSI za pomocą technologii rodem z MEMSów. Inwazję czujników i ogólnie transducerów przeróżnych wielkości fizyczno-chemiczno-biologicznych we wszystkie sfery życia codziennego.
Integrowanie układów, o których jeszcze do wczoraj myślano, że powinny pozostać oddzielone i zmontowane hybrydowo na końcu. Myśle tutaj o technologii BCD.
Moore nie wspomina o układach SOI, o całej masie domieszkowań krzemu, czyniących go bardzo atrakcyjną alternatywą dla wspomnianego w artykule GaAs.
Technologdzy dadzą sobie radę, jeżeli nie przez osiągnięcie „liczy tranzystorów” leżącej na prostej Moore’a to przez utrzymanie tempa tanienia i/lub powiększania funkcjonalności układów scalonych.
Niebezpieczeństwa kurczowego trzymania się „predkości samolotów” dawno temu zauważył Intel i jak wszyscy wiemy od ładnych paru lat nikt nam nie wciska do głowy, ile to GHz ma najnowszy procesor. Teraz Intel epatuje nas liczbą rdzeniów procesora. No cóż, pewnie w dziale marketingu zatrudnili futurystę. A postęp idzie dalej.
11 października o godz. 10:24 73827
@zza kaluzy
Wlasciwie przez chwile brala mnie ochota, zeby przjsc do historii i sformulowac prawo analogiczne do prawa Moore’a dotyczace postepu w przyroscie liczby akronimow na oznaczenie wszystkich tych ukladow, ktore widzimy i ktore na naszych oczch budza usmiech na naszych twarzach. Wyglada na to, ze postep bedzie typu moore.2. Jednak mi sie odechcialo, bo uswiadomilem sobie, ze musialbym zrezygnowac z anonimowosci nadajac prawu swoje nazwisko. Wiec tylko male sprostowanie: nieprawda jest, ze postep idzie do przodu, bo od jakiegos juz czasu postep do przodu ucieka. Polecam w tem tymacie eseje prof. Baumana.
PS Ponadto nazywanie prawa Moore’a prawem Moore’a jest wlasciwie lekka uzurpacja, gdyz de facto polega na zastosowaniu do specyficznego sektora techiniki kawalka znanej od gdzies polowy XIX w. krzywej logistycznej. Warto sie jej przyjrzec, zwlaszcza na obu koncach. Mozna przy tem probowac przejsc do historii nazywajac jej kolejne fragmenty swoim nazwiskem. Np. ‚krzywa zza kluzy’. A jak to fajnie brzmi dla polskiego ucha po angielsku!
11 października o godz. 15:55 73841
Tak na marginesie wszystkich powyzszych madrych komentarzy: Prawo Moora to tylko jeden drobny kamyczek w swiecie praw okreslajacych wykladniczy rozwoj. Polecam lekture:
http://en.wikipedia.org/wiki/Law_of_Accelerating_Returns
11 października o godz. 16:00 73842
kakaz: „Niestety teza ta całkowicie sie sprawdza i dziś, w odniesieniu do nas samych. Podtrzymuję zwłaszcza swoje stwierdzenie onegdaj, że kiedy AL coś prognozuje, uzyskuje wg. moich obserwacji niemal 100% porażkę związaną z całkowitym niezrozumieniem okoliczności społecznych i otoczki czysto ludzkiej..”
Widac z braku argumentow merytorycznych lub chac sobie dodac „mocy argumentacyjnej” posluguje sie Pan (w dalszym ciagu) argumentami personalnymi. Spiesze dodac ze mnie to nie bierze a tylko rozsmiesza, i potwierdza raczej opinie na temat kiepskiej glebii Panskich argumentacji.
Zarowno ten blog jak i Panskie argumenty wznioslyby sie na wyzszy poziom, gdyby skoncentrwol sie Pan na konkretach a nie opluwaniu kogokolwiek tylko z tego powodu ze ma inne zdanie niz Pan.
11 października o godz. 16:14 73843
Lektura:
http://www.kurzweilai.net/kurzweils-law-aka-the-law-of-accelerating-returns
Dosyc interesujacy poglad na rozwiniecie i uzasadnienie Prawa Moora. Kontrowersyjny, ale warty przeczytania
11 października o godz. 16:21 73844
Lektura:
http://www.strategy-business.com/media/file/sb65_00087.pdf
Prawo Moora a sektor odnawialnej energii
11 października o godz. 16:35 73846
I jeszcze jedno: Publikacja Santa Fe Institute na temat Prawa Moora i praw pokrewnych. Prawo Moora nie jest nowiem ani jedynym prawem opisujacym rozwoj technologii, ani nie stusuje sie wylacznie do przemyslu elektronicznego. Okazuje sie ze wykladniczy rozwoj jest prawem uniwersalnym.
Autorzy pzrebadali prawo Moora i kilka innych praw na danych pochodzacyc z 62 najszybciej rosnacych sektorow technologii. Prawo Moora bylo drugim najlepszym
Publikacja tutaj:
http://www.santafe.edu/media/workingpapers/12-07-008.pdf
Tak na marginesie, Santa Fe Institute to neizwykle interesujace miejsce, polecam wizyty od czasu do czasu
http://www.santafe.edu/about/mission-and-vision/
Mission
The Santa Fe Institute is a transdisciplinary research community that expands the boundaries of scientific understanding. Its aim is to discover, comprehend, and communicate the common fundamental principles in complex physical, computational, biological, and social systems that underlie many of the most profound problems facing science and society today.
11 października o godz. 17:12 73849
i-I 11 października o godz. 10:24
„Polecam w tem tymacie eseje prof. Baumana.”
Zamiast czytać płaki jakiegos filozofa na temat wirtualnych znajomych ja wolę przez godzinę nosić kartony właśnie wprowadzającemu się sąsiadowi.
Zamiast biadolić nad zalewaniem nas nowymi gadżetami ja wolę odrdzewić rower starszy ode mnie i przywrócic do życia lampowe radio.
Bardzo mnie cieszą prychania duchowych dzieci róznych filozofów wydymajacych z pogardą swoje usteczka na tempo postępu technicznego. Dzięki nim ja mam robotę, bo dzieciątka do mnie walą, gdy im jakikolwiek kontakt z materialną a nie filozoficzną rzeczywistością daje w kość. Bo ja znam akronimy a oni ani w ząb.
11 października o godz. 18:11 73854
zza kaluzy: „Bardzo mnie cieszą prychania duchowych dzieci róznych filozofów wydymajacych z pogardą swoje usteczka na tempo postępu technicznego. Dzięki nim ja mam robotę, bo dzieciątka do mnie walą, gdy im jakikolwiek kontakt z materialną a nie filozoficzną rzeczywistością daje w kość. Bo ja znam akronimy a oni ani w ząb.”
…
„Zamiast biadolić nad zalewaniem nas nowymi gadżetami ja wolę odrdzewić rower starszy ode mnie i przywrócic do życia lampowe radio.”
Sekunduje Panu. Nie tylko w sprawie roweru i radia na lampy, ale i w sprawie filozofow.
Wlasnie czytam drugi raz Johnsona „Future Perfect”. Wydaje mi sie ze to dobry historyk nauki ktory nagle uznal ze wystarczajaco sie naczytal o nauce zeby miec kwalifikacje na mysliciela. Niestety, wyszedl mu „mysliciel”. Sczegolowa recenzje zamieszcze w odpowiednim czasie na Amazonie
11 października o godz. 18:16 73855
zza kaluzy: „Dzisiejsze czasy przynoszą odpowiedzi na wiele pytań Moore?a. On pisze o ?dwuwymiarowych układach scalonych? a na naszych oczach do masowej produkcji wchodzą układy trójwymiarowe.
On nawet nie wspominał o łączeniu mechaniki i elektroniki w układach MEMS a dzisiaj mamy je wszędzie i na każdym kroku.”
Ma Pan racje. Kurzweil w cytowanym wyzej artykule zauwaza ze nic nie moze rozwijac sie wykladniczo po wsze czasy – predzej czy pozniej nastepuje „nasycenie”. Ale w tym momencie w ktorym pojawia sie nasycenie, pojawia sie rowniez nowa technologia ktora przejmuje i kontynuuje wykladniczy wzrost.
Slusznie Pan zauwazyl ze to sie wlasnei dzieje w elektronice, i „mierniki postepu” zaczynaja wybiegac poza proste liczenie tranzystorow.
11 października o godz. 19:00 73859
@ zza kaluzy: „ja wolę przez godzinę nosić kartony właśnie wprowadzającemu się sąsiadowi’
No i o to mi chodzilo: mam wlasnie kupe kartonow do wniesienia z piwnicy po remoncie. Roboty nawet wiecej niz na godzine. Kiedys musialbym lazic po znajomych i sie prosic, kupowac wodke, leczyc kaca, a teraz, dziek internetowi, chetni pchaja sie sami do roboty. Taki postep to rozumiem! Moze byc nawet wykladniczy.
11 października o godz. 22:04 73872
i-I: „a teraz, dziek internetowi, chetni pchaja sie sami do roboty.”
Patrz Pan, a ja mam do wysprzatania garaz i mimo Internetu nikt mi sie nie pcha. Moze mamy inny Internet?
15 października o godz. 9:21 74144
@A.L. – nie sądzę bym Pana opluwał. jest Pan z pewnością wyjątkowo kompetentnym inżynierem, zapewne piastującym jakieś ważne stanowisko, zarzadzającym sporym zespołem. Pana kompetencje techniczne są doskonale widoczne, Pan wie o czym Pan mówi kiedy mówi Pan o technice. Sądząc po Pana wypowiedziach zwyczajnie nie ma Pan pojęcia o całej reszcie – brak Panu szacunku dla wiedzy innych, zwłaszcza dla ustaleń nauk humanistycznych. Zgoda – one są omylne, brak i standardów ścisłości znanych z nauk ścisłych ( ale już przecież nie z inżynierii ), ale mają swoje sukcesy, swoją metodologię, które Pan, z czystego zadufania – ignoruje i deprecjonuje – co jest wynikiem wyznawane przez pana —-ideologii— a nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek refleksją. Pana ogląd ideologiczny na ekonomie i pana poglądy społeczne nie pozwalają Panu na szersze spojrzenie.
Podkreślę – nie chodzi o brak zdolności intelektualnych ale o bardzo wąski punkt widzenia.
Jeśli zaś uważa Pan że warto – proszę założyć własnego bloga. I pisać tam Co się Panu podoba. Za krytyczne uwagi dziękuję, z pewnością wezmę je pod uwagę.
16 października o godz. 18:13 74271
kakaz: ” Sądząc po Pana wypowiedziach zwyczajnie nie ma Pan pojęcia o całej reszcie ? brak Panu szacunku dla wiedzy innych, zwłaszcza dla ustaleń nauk humanistycznych.”
Moje wypowiedzi o „naukach” humanistycznych sa takie jakei sa wlasnie dlatego ze mam o nich jakie takie pojecie.
„Pana ogląd ideologiczny na ekonomie i pana poglądy społeczne nie pozwalają Panu na szersze spojrzenie.”
A skad Pan wyciagnal taki wniosek?
„Jeśli zaś uważa Pan że warto ? proszę założyć własnego bloga. I pisać tam Co się Panu podoba. ”
Na razie mi dobzre tak jak jest
16 października o godz. 18:16 74272
rzetelny (i dosych techniczny) artykul na temat znaczenia Prawa Moora i jego przyszlosci
Moore’s Law: The rule that really matters in tech
In 1965, Intel co-founder Gordon Moore foresaw an inexorable rise in chip power that eventually delivered the computer to your pocket. While long in the tooth, Moore’s prediction still has plenty of life in it. Here’s why….
http://news.cnet.com/8301-11386_3-57526581-76/moores-law-the-rule-that-really-matters-in-tech/