Cd Projekt, producent m.in. Wiedźmina (znanego w świecie jako „The Witcher”) uruchomił wczoraj internetową platformę dystrybucji gier. Miło patrzeć, jak rozwija się od 18 lat ta firma pokonując po drodze różne bariery napotykające ambitnych przedsiębiorców w kraju „miłującym innowacyjność”. Wiemy jednak, że najlepiej tworzy głodny artysta, a najbardziej kreatywny i innowacyjny jest właściciel firmy po trzeciej kontroli skarbowej, a przed piątą z inspekcji pracy. Nie o tym jednak rozmawialiśmy podczas startu nowej platformy – dyskusja w gronie starzejących się ironistów poszybowała w kierunku odleglejszej przyszłości.
CD Projekt, a właściwie już Cdp.pl postanowił ubarwić oficjalny start nowej platformy dystrybucyjnej debatą, dokąd zmierza cyfrowy świat. Spora odwaga, zazwyczaj spotkania firm z branży cyfrowej rozrywki polegają na pompowaniu balona, do którego wpycha się zachwyt na kolejnymi gadżetami i bajerami, o tym jak zmienia się „consumption of media”, jak jest dobrze i będzie coraz lepiej. Zwłaszcza, kiedy najnowsza konsola będzie zaopatrzona w funkcję drapania po plecach. A tu, po kilkunastu minutach opowieści o nowym serwisie na scenę wkroczył Wojtek Orliński, Olaf Szewczuk, Grzegorz Mazurek, Piotr Gnyp i autor tego blogu. Mieliśmy, no właśnie pogadać, o tym dokąd zmierza cyfrowy świat, moderator Tadeusz Zieliński próbował wcześniej ustalić jakiś scenariusz dyskusji, w tym towarzystwie to jednak okazało się trudno wykonalne.
Dyskusja jednak, choć oceniam mało obiektywnie, bo z pozycji jej uczestnika, okazała się ciekawa, choć pewno też bardzo odkrywcza nie była – raczej zebraliśmy katalog możliwych nadziei i obaw związanych z kierunkami rozwoju technologii, zwłaszcza technologii rozrywki. W kontekście platform dystrybucyjnych mówiliśmy o zagrożeniach związanych z tendencją do konsolidacji rynku i dominacji na nim megaplatform, jak iTunes, Amazon i miejsc, jak Facebook. Na ile siłę tych monopoli zmiękczy „długi ogon”, czyli utopijna chyba jednak wiara, że Internet to wielka otwarta platforma umożliwiająca omijać twórcom i producentom pośredników w drodze do odbiorcy. Z pewnością jednak nikt nie wie.
Jak będzie wyglądał dalszy rozwój technologii? Co go będzie napędzać? Pojawiła się kwestia dyskutowana ostatnio w komentarzach na tym blogu – z jednej strony kwestia popytu, z drugiej pytania, czy za tym popytem będzie kryła się obietnica pieniędzy dla inwestorów. Można sobie wyobrazić, że ludzie będą chcieli się zabawiać na śmierć. Czy też będą gotowi i mieli czym za rozrywkę płacić. Wiele odpowiedzi dostarczą losy Facebooka, którego przyszłość jest co najmniej niepewna, a w jego rozwoju kumulują się wszystkie właśnie problemy cyfrowego świata: od kwestii prywatności po zwroty inwestycji kapitalistów. Jeśli Facebook się zachwieje, może okazać się jednak, że cudowny cyfrowy świat w dużej mierze był dmuchaną bańką.
W końcu też zastanawialiśmy się, czy nie przekroczyliśmy już granicy posthumanizmu. Czy już nie staliśmy się cyborgami, nie czekając aż nam wszczepią do mózgów czipy? Wszak jesteśmy zrośnięci z naszymi gadżetami prawie tak, jakby były do nas przyszyte. Rzecz jednak nawet nie w indywidualnych wyborach, lecz w szerszej zmianie kulturowej. Wyraźnie już widać, co niezwykle niepokoi branże samochodową przechodzenie w sensie kulturowym do epoki postsamochodowej. Już o tym kiedyś pisałem i mówiłem. rzecz nie w tym, że przestaniemy korzystać z samochodów. Tracą one jednak, zwłaszcza wśród ludzi młodych, pozycję w hierarchii znaczenia i potrzeb. Dla konstrukcji własnej tożsamości o wiele istotniejsze stają się gadżety służące dostępowi do cyfrowego świata. Innym ciekawym symptomem zmiany kulturowej była ostatnia londyńska olimpiada i paraolimpiada oraz komentarze po tych wydarzeniach, że czas skończyć ze sztucznym podziałem igrzysk. Po co Oskar Pistorius ma biegać dwa razy? I na olimpiadzie, i na paraolimpiadzie startują de facto cyborgi – ludzie zdolni do swoich osiągnięć nie tylko na skutek własnej woli, lecz także interwencji biocybernetycznej.
Podsumowując mieliśmy ocenić, czy przyszłość będzie lepsza czy gorsza. Ocena nie była zróżnicowana. Wojtek Orliński nie krył pesymizmu, nie mieliśmy jednak wątpliwości, że na pewno będzie ciekawie i inaczej, niż sobie dziś wyobrażamy. Jak? Pożyjemy, zobaczymy.
12 października o godz. 16:21 73936
Przyszlosc cyfrowa? Cyfrowe badziewie?..
Owszem, ja mam spora ilosc elektroniki cyfrowej do grania muzyki. I z checia korzystam z neij gdy jade samochodem albo gdy znajomi przyjda popic wodeczki. Ale PRAWDIWEJ muzyki slucham na sprzecie ktory nie dosc ze nie ma ani jednego elementu cyfrowego, ale i nie ma ani jednego tranzystora.
A skad ta muzyka? Ano, z plyt LP. Ktore nadal mozna kupic i nadal sie wydaje w sporych ilosciach.
Mam rozniez 3 nagrywarki CD: Sony, JVC i TEAC. Niestety, nie udalo mi sie ani razu przegrac LP na CD tak aby nie brzmiala jak CD: z wnetrza zelaznego kubla. Nie mam problemu z przegrywaniem LP na magnetyczne tasmy analogowe.
Niestety, wyscig w strone „digitalizacji” to wyscig w strone badziewia. Co wiekszosci nie pzreszkadza, bo wiekszosc ma sluch muzyczny pierwszego rodzaju: graja/nie graja. Nieliczna mniejszosc ma sluch muzyczny drugiego, wyzszego gatunku: graja cicho/graja glosno.
Ostatnio kina w okolicy przeszly z wyswietlania „analogowego” ze starych, dobrych tasm filmowych na wyswietlanie cyfrowe. Niestety, obraz jest ciemny i widac go tak jakby ktos mi naplul w oko. Za to ta operacja jest tansza dla wlasciciela kina. Stracilem jakiekoilwiek motywacje do chodzenia do kina.
Nie wszystko co cyfrowe to zloto.
12 października o godz. 16:31 73937
Goispodarz: ” Jeśli Facebook się zachwieje, może okazać się jednak, że cudowny cyfrowy świat w dużej mierze był dmuchaną bańką.”
Od siebie dodam, ze z uwaga nazlezy oberwowac powodzenie lub niepowodzenie firmy Matchbox produkujacej, jak wiadomo, samochody. Od przyszlosci tej firmy zalezy przyszlosc transportu, a od przyszlosci transportu, jak wiadomo, zalezy przyszlosc swiata.
„Facebook to cyfrowy swiat a cyfrowy swiat to Facebook” – ta wizja ubawlia mnie setnie i wprowadzila w dobry humor na reszte dnia
A o czyms takim jak USENET Pan Gospodarz slyszal? Proponuje postudiowac historie. Facebook nie byl ani pierwszym ani ostatnim. „Cyfrowosc” miala sie doskonale bez Facebooka, bedzie sie miala doskonale bez Facebooka tez.
12 października o godz. 19:26 73948
Andrzej Lewandowski 12 października o godz. 16:21
„na sprzecie ktory nie dosc ze nie ma ani jednego elementu cyfrowego”
A włącznik? 😉
Co do jakości płyt CD to jest to od lat szeroko dyskutowane zjawisko. Większość osób zgadza się, że generalnie im nowsza płyta CD tym gorsza. Oczywiście zdarzają się współcześnie nagrane bardzo porządne CD-ki, ale to wyjątek a nie reguła. Powodem jest chęć „przebicia” konkurencyjnego nagrania przez uczynienie swojego głośniejszym. Innym trikiem stosowanym aby wywołać wrażenie większej głosności jest zmniejszenie kompresji z kilkudziesięciu dB (peak-average) w dawniejszych nagraniach do kilku db we współczesnych.
Takie to proste.
Kupująca publiczność ma 15-20 lat i dla nich im głośniej tym lepiej. Prosze podłączyć wyjście analogowe ze swojego CD-playera do oscyloskopu i pooglądać spłaszczenia („clipping”) przebiegów. Oczywiście proszę najpierw sprawdzić jaki dany odtwarzacz ma zakres amplitudowy aby sprawdzić czy spłaszczenia wprowadza pański odtwarzacz czy producent nagrania. U mnie zawsze był to producent.
Dla porównania proszę pooglądać w taki sam sposób sygnał z gramofonu.
Co do nagrywarek to jest to nieco bardziej skomplikowany temat. Ciężko coś powiedzieć bez podłączenia na wejściu generatora a na wyjściu oscyloskopu i analizatora widma, (ja harmonicznych na oscyloskopie nie widzę) 😉
tyle uwag technologa, akustyków proszę o wybaczenie mi mojej niewiedzy 😉
12 października o godz. 22:01 73951
zza kaluzy: „?na sprzecie ktory nie dosc ze nie ma ani jednego elementu cyfrowego?
A włącznik? ”
Rzeczywiscie. Powinienem napisac „w torze przesylania dzwieku”. Zreszta, z brakiem transystorow tez nieprawda: sa w zasilaczu produkujacym 6.3V do zarzenia lamp. To jest napiecie stale i stabilizowane.
Jek idzie o jaksc CD, to kiedys byly znacznie lepsze niz dzis. Fakt. Mam CD kupione w Tokio wtedy gdy w Europie o CD malo kto slyszal. Doskonale nagranie. „Mesjasza” Haendla. Plyta gra do dzis. Niestety, wiele nowszych CD po paru latach staje sie nie do uzytku: na srebrze powstaja czarne plamy. Widac tak taniej.
Ale wracajac do Mesjasza – mam chyba z tuzin roznych wykonan nagranych na LP. Niestety, nawet ow japonski CD im nie doskoczy…
„Co do nagrywarek…” Pomijajac ewentualna kompresje (o ktorej niewiele wiem, a producenci nagrywarki milcza) tzreba by miec equilizer wlaczony pomiedzy odtwarzacz a nagrywarke i zastosowac odpowienie „masowanie” spektrum. Niestety, nie chce mi sie na to wydawac pieniedzy. W koncu, nie jestem profesjonalista. Ewentualnie, przepuszczac przez komputer. Ale… Ja wole muzyki sluchac niz sie zabawiac aparatura
Troche leipej wygladala sytuacja z formatem SACD; niesety ten format zmarl na smierc glodowa….
„akustyków proszę o wybaczenie” Ja tez amator.