No to jesteśmy po paraexpose Donalda Tuska. Premier nie zaskoczył, powtórzył credo swojej filozofii rządzenia – po cichutku, po malutku i powoli. Straszenie to rozsądne, tylko chyba już nie na te czasy. Niejako w komentarzu do słów Donalda Tuska brytyjski konserwatywno-liberalny „The Economist” wzywa: nie czas na małe kroczki! Czas na True Progressivism! I choć nie pisze tego wprost, to daje do zrozumienia w raporcie o stanie Światowej gospodarki: jeśli chcemy uratować kapitalizm, pożegnajmy po 30 latach przygody neoliberalizm. Rynek sam nie rozwiąże najważniejszych problemów współczesnego świata.„The Economist” dostrzega zjawisko, które dotychczas niepokoiło lewicę – rosnące systematycznie od 30 lat nierówności. Na całym świecie, w społeczeństwach rozwiniętych i rozwijających się. W USA, Chinach, RPA, Europie Środkowej, nawet Skandynawii wzrosło rozwarstwienie społeczne. W USA mobilność społeczna, czyli szansa na awans w społecznej hierarchii należy obecnie do najniższych w krajach rozwiniętych i jest mniejsza, niż w wielu krajach rozwijających się.
Jedynie kraje Ameryki Południowej, ze spektakularnym przykładem Brazylii w ostatniej dekadzie zaczęły odwracać trend. Doskonałej analizy ekonometrycznej dostarczają prace Nory Lustig. W czym jednak problem? Milton Friedman przekonywał, że nic tak dobrze nie robi gospodarce, jak nierówności, bo stymulują do przedsiębiorczości, innowacji i ciężkiej pracy. Hm, być może, a nawet jeśli, to do czasu. „The Economist” zajął się nierównościami nie ze względu na kwestię sprawiedliwości społecznej. Stwierdził po prostu, że w piątym roku kryzysu, nierówności są po prostu największą przeszkodą dla dalszego rozwoju gospodarczego na całym świecie.
Does inequality really need to be tackled? The twin forces of globalisation and technical innovation have actually narrowed inequality globally, as poorer countries catch up with richer ones. But within many countries income gaps have widened. More than two-thirds of the world?s people live in countries where income disparities have risen since 1980, often to a startling degree. In America the share of national income going to the top 0.01% (some 16,000 families) has risen from just over 1% in 1980 to almost 5% now?an even bigger slice than the top 0.01% got in the Gilded Age.
Nadmierna koncentracja bogactwa, a jest ona w chwili obecnej większa niż w pod koniec XIX wieku, za czasów dominacji „złodziejskich baronów” hamuje rozwój, bo sprzyja monopolizacji rynku. Jednocześnie oligarchie zyskują nadmierny wpływ na instytucje, które zaczynają wykorzystywać do przejmowania zasobów i promocji rozwiązań służących maksymalizacji interesów oligarchii, a nie całego społeczeństwa. USA są klasycznym przykładem postępującej korupcji systemu politycznego na skutek nadmiernej koncentracji kapitału i władzy. Doskonale dokumentuje ten proces książka „Unequal Democracy: The Political Economy of the New Gilded Age” Larry Bartelsa.
Analiza „The Economist” znajduje potwierdzenie w najnowszym raporcie „Trade and Development Report 2012” UNCTAD. Jego autorzy także wskazują, że nierówności są największym zagrożeniem dla dalszego rozwoju gospodarczego świata. „The Economist” nie poprzestaje jednak tylko na analizie i proponuje rozwiązanie. Skoro nie wszystkie łódki poszły w górę, jak obiecywał Milton Friedman i reszta, pora na korektę systemu i program Prawdziwego Progresywizmu (True Progressivism). Czyli o program walki z nierównościami, który jednak nie będzie antykapitalistyczną rewolucją ani skokiem do gardeł najbogatszych.
At the core, there is a failure of ideas. The right is still not convinced that inequality matters. The left?s default position is to raise income-tax rates for the wealthy and to increase spending still further?unwise when sluggish economies need to attract entrepreneurs and when governments, already far bigger than Roosevelt or Lloyd George could have imagined, are overburdened with promises of future largesse. A far more dramatic rethink is needed: call it True Progressivism.
Co proponują redaktorzy „The Economist”? Po pierwsze, walka z monopolami i potęgą instytucji finansowych. Po drugie, reforma systemu świadczeń społecznych – więcej pieniędzy musi iść w kierunku młodych, na edukację przedszkolną, szkolenie pracowników (jedną z ważniejszych przyczyn różnic dochodowych jest luka kompetencyjna). Po trzecie, reforma podatkowa – skończyć z ukrytym subsydiowaniem najbogatszych w postaci różnorodnych ulg.
Koniec świata. Ciekaw jestem, co na progresywne pomysły „The Economist” powiedzą red. Tomasz Wróblewski i prof. Leszek Balcerowicz. Pewno zrezygnują z prenumeraty lewackiego tygodnika. Najwyraźniej jednak kończy się pewna epoka. Po gender mainstreamingu do mainstreamu debaty publicznej wraca kwestia nierówności. Nie chcę nazywać tego momentu rewolucyjnym, bo jak zauważają sami redaktorzy „The Economist”, chodzi o to, żeby rewolucji uniknąć. Czyli rozwiązać problemy, zanim doprowadzą do prawdziwego wybuchu społecznego gniewu, który mógłby zasilić swą energią dziwne projekty polityczne. Przy okazji odsyłam do swego tekstu o nierównościach z „Polityki” rok temu.
13 października o godz. 10:14 73977
„więcej pieniędzy musi iść w kierunku młodych”
Pieniądze są ważne ale to nie wszystko.
Biali przyjaźnią się z białymi.
Zamożni z zamożnymi.
Wykształceni z wykształconymi.
Baptyści z baptystami.
Żydzi z Żydami.
Katolicy z katolikami.
Amerykanie z Amerykanami.
I tak dalej.
Najbardziej wartościowy i najtrudniejszy do podzielenia się nim jest czas.
Ludzie muszą zacząć chcieć dzielić się swoim czasem z innymi, bardziej potrzebującymi. Muszą zacząć z nimi żyć. Razem a nie osobno. Afryce czy Ameryce Łacińskiej nie da się pomóc posyłając żywność, ubranie i forsę. Trzeba tam wyjechać i zamieszkać z miejscowymi. Murzynom w gettach nie da się wybudować szkoły i dać forsę na stypendia. Trzeba zamieszkać pośród nich w gettcie albo ich przeprowadzić do „dobrych” dzielnic. Trzeba oddać innym solidny kawał swojego życia a nie załatwić sprawę forsą. Forsa pomoże, ale w stosunkowo małym stopniu. Tylko osobisty, codzienny kontakt miedzy ludźmi ma cechę szczerości i niesie przesłanie, że „zależy mi aby tobie też powiodło się w życiu”.
Wiem, utopia.
Murzyni dla bialych są za głośni.
Za głośno się śmieją.
Za bardzo gestykulują.
Jak się modlą w kościele wyczyniają jakieś cyrki jak w teatrze.
Jak grają w cokolwiek to robią niemożebny rejwach.
Pachną (śmierdzą) inaczej.
Kaleczą literacki angielski.
Przesiadują przed domami na ulicy zamiast siedziec w środku.
Łażą po okolicy i żadna matka nie wie, gdzie i u kogo w domu w danej chwili są jej dzieci.
Podobnie Latynosi.
Kolorowi są przekonani, iż biali uważają ich wszystkich za debili i złodziei.
Ten kompleks siedzi w nich bardzo głęboko i piecze bardzo boleśnie.
A Hindusi gotują śmierdzące jedzenie.
A Polacy śmierdzą czosnkiem.
A Chińczycy jak chcą być bardzo grzeczni to strasznie głośno siorbią.
Ja nie mam pojęcia jak to zmienić. Pomysł z „podzieleniem się swoim życiem” jest jedynym, co do którego mam nadzieję. „Peace Corps na sterydach” albo do którejś tam potęgi. Na skalę całych narodów a w ramach danego narodu na skalę milionów ludzi.
Inaczej zadecyduje taki jak do tej pory model gospodarki, w której okazuje się, że pewna, całkiem znaczna część społeczeństwa nie jest nikomu do niczego potrzebna.
13 października o godz. 13:06 73983
Istnieje korelacja pomiędzy poziomem nierówności a problemami społecznymi. Im większa nierówność tym gorzej na każdym polu. Patrz http://www.equalitytrust.org.uk/
Wykład http://youtu.be/vU4N6kCBH5s
Mając takie dane pytanie brzmi co my tu jeszcze robimy? Przecież to kwestia zdrowotna wszystkich ludzi (i bogatych i biednych).
13 października o godz. 16:22 73989
Ciekaw jestem, co na progresywne pomysły ?The Economist? powiedzą red. Tomasz Wróblewski i prof. Leszek Balcerowicz. Pewno zrezygnują z prenumeraty lewackiego tygodnika.
Zapewne zrobia to co ja: wyrzuca do smieci. Economist ma ladna okladke; tresc jest na lewo od Trubuny Ludu?
13 października o godz. 16:23 73990
Gospodarz: „Po gender mainstreamingu do mainstreamu debaty publicznej wraca kwestia nierówności.”
Czy Pan Gospodarz mowic po polska? Moja nie rozumiec!
13 października o godz. 16:26 73991
Bartek_Bialy:”Mając takie dane pytanie brzmi co my tu jeszcze robimy?”
No, mielismy juz ustroj idealnej rownosci i sprawiedliwowsci spolecznej. Malo sie sprawdzil. A co robimy? Ciagle jestesmy zajeci wyrzucaniem jego resztek.
Zadziwiajace jest w polskim spoleczenstwie zamilowanie do idei bolszewizmu… Widac historia jest kiepska nauczycielka…
13 października o godz. 16:31 73993
zza kaluzy: „Ja nie mam pojęcia jak to zmienić”
Alez bardzo proste: wystarczy jedna, porzadna Trzecia Wojna Swiatowa
„Inaczej zadecyduje taki jak do tej pory model gospodarki, w której okazuje się, że pewna, całkiem znaczna część społeczeństwa nie jest nikomu do niczego potrzebna.”
To jest pewne a nawet nieuniknione. Ludzkosc jest jedynie drobnum krokiem w marszu Ewolucji dazacej do doskonalenia inteligencji. Nastepny etap czlowieka juz w ogole nie bedzie potzrebowal. Polecam film Matrix. I jak zwykle, Orwella.
13 października o godz. 16:37 73994
Bartek_Bialy: Zajrzalem pod link ktory Pan poleca. Pzreciez to jest Manifest Komunistyczny! Jezyk tylko baredziej wspolczesny. I forma
13 października o godz. 17:38 73999
zza kaluzy: „Trzeba tam wyjechać i zamieszkać z miejscowymi. Murzynom w gettach nie da się wybudować szkoły i dać forsę na stypendia. Trzeba zamieszkać pośród nich w gettcie albo ich przeprowadzić do ?dobrych? dzielnic”
Gratuluje kreatywnosci, ale odkryl Pan zarowke. Na podobnej ideologicznie zasadzie zbudowano miasto Nowa Huta pod Krakowem, dzielnice MDM w Warszawie, „rozcienczano” burzuazyjny Zoliborz w Warszawie budujac Hute Warszawa itede.
Jestem na tyle stary, aby w bredzeniu „postepowcow” dziwieczaly mi postepowe idee Jossipa Wissarionowicza…
13 października o godz. 18:50 74002
Panie Andrzeju, a nie można by było w jednym poście?
13 października o godz. 19:15 74005
Z tym tekstem w TE jest tylko jeden problem. Proponowane rozwiązania to mimo wszystko więcej tego samego. Czyli neoliberalizm przedstawiany jako recepta na nierówności. Prosty przykład. Autorzy proponują reformę szkolnictwa – wprowadzenie voucherów edukacyjnych i walkę ze związkami zawodowymi. No i urynkowienie szkolnictwa. Słowem, nic nowego. Tymczasem dobrze wiemy, że znacznie lepsze efekty daje egalitarna szkoła fińska, zorganizowana w sposób „socjalistyczny”.
TE nigdy się nie zmieni i zawsze będzie dbał o to, żeby bogatym było dobrze, a reszta miała tylko tyle, żeby siedziała cicho. Świadczy o tym chociażby uparte gardłowanie przeciw 75 proc. podatku wprowadzanego przez Hollande. To rzeczywiście może zmniejszyć nierówności w sposób realny. Tyle, że to oznacza, że niektórzy (1%) będą mieli mniej. Tak się składa, że to czytelnicy, koledzy i sponsorzy redaktorów TE.
13 października o godz. 19:36 74006
Geist: „Panie Andrzeju, a nie można by było w jednym poście?”
Mozna. Przepraszam. Na swoje usprawiedliwieni powiem ze a) mimo ze dzis sobota, to oddaje sie pracy, b) dziki temu ze sie oddaje na czytanie/pisanie mam 5 minutowe okienka, c) Pisze na nowoczesnym urzadzeniu ktore ma ekran nie wiekszy od paczki papierosow.
Ale to co Gospodarz i Gosci pisza jest ciekawe i nie moge sie powstrzymac 🙂 Moze powinienem… A moze powinienem w ogole nie pisac…
13 października o godz. 20:59 74010
Trzeba się bać i przeciwdziałać gromadzeniu bogactwa w rękach niewielu, gdyż powstaje oligarchia.Oligarchia, czy na wzór amerykański, czy rosyjski,czy staropolski jest zabójstwem społeczeństwa obywatelskiego.
15 października o godz. 9:44 74145
TE musiałby nie być sobą gdyby na krytyczną analizę nie odpowiedział bzdurnymi pomysłami. Ilośc przecodzi w jakość, nikt nie szuka bogactw dla brodzenia po kolanach w papierkach. Bogactwo jet zawsze środkiem do czegoś, a ostatecznym celem jest zawsze władza – bo władza oznacza bezpieczeństwo i więcej bogactwa.
Dla każdej potęgi tego świata większym zagrożeniem są wewnętrzne siły niespójności, jak oligarchizujace i arystokratyzujace się elity biznesu,niż wróg zewnętrzny. Zmierzch świata anglosaskiego nastąpi na jego własne życzenie. Właśnie sprzedali sznur na którym Chiny ich powieszą. Dokładnie jak napisał Lenin. choć idiota – okazał sie bardziej przewidujący niż taki Friedman czy Balcerowicz. Co całkiem nieźle pokazuje jaki jest poziom intelektualny refleksji tych panów.
W Starożytnym Rzymie cesarstwo sięgnęło absolutnego dna kiedy po zadźganiu poprzedniego cezara, Pretorianie zaczęli domagać się by nowy, a rościli sobie prawa do zatwierdzania jego wyboru, na równi z senatem ( który jednak, co za feler, kiepsko używał miecza, więc siedział cicho), obiecał im pewne przywileje ( chodziło o wypłatę pewnej kwoty żołdu extra) w zamian za to że sie mu zaprzysięgną. Sama ta procedura była stosowana od wieków, ale pech chciał że znalazł się kandydat z arystokracji który im coś obiecał, zaś jego obietnicę przebił pewien kupiec z plebsu. Pretorianie załapali w czym rzecz w kilka chwil, i doprowadzili do profesjonalnej aukcji – wygrał hojniejszy. Kupiec z plebsu. Warunkiem przystąpienia do aukcji było, by w imię praworządności ;-> zwycięzca nie uśmiercał przegranego ;-> Kupiec został cezarem i pretorianie zanieśli go wśród wiwatów do senatu, na Kapitol, tam go senat zaprzysiągł z wielkim entuzjazmem zerkając z ukosa na miecze żołnierzy. Następnie procesja z nowym cezarem powędrowała do pałacu cesarskiego, uzyskała od kupca glejty o wypłacie pieniędzy na piśmie i żołnierze w pośpiechu udali sie by odebrać kasę.
Podobno ów kupiec, nowo wybrany Cezar, spędził samotnie bezsenną noc, na rozpamiętywaniu co mu wypada teraz czynić, bowiem senat go nienawidził, a pretorianom dał wszystko co mógł im obiecać a więcej kasy już nie miał…
W usa wybory między prymitywem Romneyem, a marzącym o reformach których mu nie dadzą zrealizować sponsorzy – Obamą – mają koloryt przekupywania elit pieniądza – kto z kandydatów więcej pozmienia tak by dla 1% bogatych nic się nie zmieniło. Trzeba być ślepcem by nie widzieć tego klinczu i degrengolady państwa pieczętującego sie „Statuą Wolności”.
15 października o godz. 10:19 74149
I jeszcze drobny apendyx teoretyczny:
Neoliberalizm nie jest liberalizmem i nie ma z nim nic wspólnego. Liberalizm akcentuje regulatorską rolę władzy by zachować wolność jednostki – społeczną, ekonomiczną, osobistą i polityczną.
Neoliberalizm jest poglądem akcentującym rolę braku regulacji głoszonym przez tych którym taki brak regulacji jest na rękę.Jest to czystej wody wsteczny konserwatyzm głoszony przez oligarchów i elity finansowe. Nawet z konserwatyzmem (w jego wersji spolegliwej)ma niewiele wspólnego. Co najzabawniejsze jest to pogląd najbardziej upolityczniający ekonomię ze znanych, relacja pomiędzy neoliberalizmem a manipulacją ekonomią jest na poziomie „władzy proletariatu” -jak w komunizmie likwidowano własność prywatną bez względu na sens tych działań ( powiedzmy prywatne gospodarstwa rolne czy drobne piekarnie) tak w neoliberalizmie prywatyzowano wszystko bez względu na sens takich poczynań ( co np. w Polsce sprawia że autostrada jest remontowana co 2 miesiące – bo taki standard jakości budowy przynosi zyski wszystkim oprócz podatnika, ale władza przecież reprezentuje prywatnych właścicieli a nie podatników