Emocje po Arabskiej Wiośnie mocno wygasły, dziś raczej obserwujemy z niepokojem, jaki będzie dalszy rozwój sytuacji politycznej w Tunezji, Egipcie, Syrii, Libii. Każdy z tych krajów jest inny, ciągle pozostaje aktualne pytanie – jak wyjaśnić przebieg rewolucji, które doprowadziły do upadku reżimów Ben Aliego i Hosniego Mubaraka. Wydawało się, że gwarantują one stabilność w regionie, dzięki czemu do końca cieszyły się poparciem Zachodu. Dzięki uprzejmości Andrzeja Lewandowskiego wpadł mi w ręce bardzo ciekawy artykuł analizujący arabskie rewolucje przez okulary modeli matematycznych.John Lang i Hans de Sterck z University of Waterloo postanowili w artykule „The Arab Spring. A Simple Compartmental Model for the Dynamics of Revolution” odpowiedzieć na pytanie, dlaczego stosunkowo niewielka grupa użytkowników Internetu w Tunezji i Egipcie miała tak duży wpływ na wzrost dynamiki protestów, że w końcu wymknęły się one spod kontroli służb bezpieczeństwa. Prosty, jak zaznaczają sami uczeni, model pozwala zrozumieć, jak niewiele potrzeba, żeby scenariusz „stabilnego państwa policyjnego”, w którym władze nadążają za sytuacją i nie dopuszczają do eskalacji wybuchu przekształcił się w scenariusz „niestabilnego państwa policyjnego”.
Wszystko zależy od swoistego wyścigu opisywanego przez kilka parametrów: rozmiaru rewolucji, zdolności państwa do tłumienia buntu, postrzegania wielkości rewolucji przez społeczeństwo, entuzjazmu uczestników. Sprawa sprowadza się do tego, że gdy rewolucja rozwija się szybciej, niż zdolne są działać służby bezpieczeństwa, sytuacja wymyka się spod kontroli. Rozwój rewolucji zależy zaś od skłonności ludzi do przyłączania się do zrywu, co z kolei zależy od postrzegania, czy energia buntu przekroczyła próg dający szansę na sukces.
W Tunezji, mimo stosunkowo niewielkiej penetracji Internetu cyfrowe media, od sms po Twitter umożliwiły koordynację gniewu pojedynczych osób, tak że jednocześnie rósł ich entuzjazm, a władza nie mogła sprawować pełnej kontroli nad przepływem informacji, przez co rósł także próg widzialności rewolucji. Nie można było powiedzieć, że się nic nie dzieje – bo informacje docierały nie tylko na witryny, lecz także za ich pomocą do mediów zagranicznych. Przy okazji jednak rewolucja miała „leaderless nature” – obywała się bez przywódców, co znakomicie utrudniało robotę policji. Kogo łapać, kiedy nikt nie kieruje? Wszystkich nie sposób.
Polecam lekturę tekstu Langa i de Stercka, bo pokazuje, jak proste nawet modele potrafią rozjaśnić rzeczywistość i pomóc w lepszym jej zrozumieniu. Autorzy zdają sobie sprawę z redukcjonistycznego charakteru modelu. Przy okazji chciałbym przypomnieć rozmowę, jaką w ub.r. przeprowadziłem z profesorem Bolesławem Szymańskim, który zajmuje się badaniem sieci. Jeden z jego tematów to dyfuzja opinii i poglądów – wystarczy licząc nieco ponad 10% grupa wyznająca twardo jedną ideę, by nastąpił tipping point, przeskok świadomościowy i opinia mniejszościowa uzyskała większość. To ważne ostrzeżenie dla liberałów lubiących lekceważyć radykalne mniejszości. Zjawiska takie, jak faszyzm nie biorą się z brudu, tylko są skutkiem dynamiki sieciowej. Coraz lepiej ją rozumiemy, warto z tej wiedzy korzystać.
17 października o godz. 15:07 74366
Bardzo ciekawe faktycznie – artykuł był zresztą linkowany kilkakrotnie na G+. W związku z tym mam kilka myśli:
a) Protesty OWP w USA i przeciw ACTA w Polsce miały bardzo podobny bezwodzowski charakter.
b) działania bezwodzowskie łatwo oskarżać o bycie manipulacją, o wywołane przez podżegaczy itp. i tak też zwykle stara sie przedstawić je władza.
c) władza nie nadąża gdyż działa centralnie, a protestujący przy braku centralizacji. Strzelać? Aresztować? W dyktaturze to wymaga podejmowania decyzji przez centralę. Władza zdecentralizowana, opierająca sie na „lokalnych aparatczykach”, „baronach” mogłaby skutecznie ograniczać rozmiary takich protestów, gdyby „baronowie” szybko wprowadzali terror np. godzinę policyjną. Koordynacja takich działań nie wymaga niczego więcej poza pewnym ogólnym przyzwoleniem i wspólną „świadomością interesów” na przykład „świadomością klasową”… Być może dlatego komunizm trwał tak długo, a sprzeciw był mało skuteczny ( oczywiście „nie było internetu”)
d) w przyszłości władza będzie przeciwdziałała takim zjawiskom samodzielnie kreując wodzów których będzie później starała sie zgładzić, skompromitować ( np.metoda „na gwałciciela” chętnie stosowaną przez CIA ) – to znaczy więcej cynizmu, więcej przemocy, więcej kontroli w przepływie informacji, więcej manipulacji
Kluczowe dla tej analizy aspekty, polegające na neutralności internetu ( strona nawołująca do rewolucji i strona z filmami fabularnymi używają tej samej infrastruktury. Trudno coś blokować nie psując komuś biznesu), zanikają. Władza i biznes robią co mogą by w układance odzyskać pozycję którą uważają za naturalną dla siebie.
Obawiam sie że opisane rewolucje są jednymi z ostatnich jakie dały sie w ten sposób opisać ( to znaczy za 2-5 lat już „nie będzie wolno”).
BTW. powraca teza że powodem wybuchu tych zamieszek była drożyzna na rynku żywności, oraz że obecna sytuacja na tym rynku jest jeszcze gorsza.
17 października o godz. 16:09 74369
kakaz: „Obawiam sie że opisane rewolucje są jednymi z ostatnich jakie dały sie w ten sposób opisać ( to znaczy za 2-5 lat już ?nie będzie wolno?).”
Prawdopodobnie. Iran buduje wlasny „internet” ktory bedzie kompletnie odizolowany od reszty swiata. Bedzie mozna ow internet dokladnie kontrolowac.
Co nei znaczy ze nie mozna selektywnie kontrolowac obecnego internetu – przykladem blokady w Chinach czy wylaczenie calych panstw (Egipt). Internet, mimo ze zdecentralizowany, jest jednak troche scentralizowany – zalezy od istnienia i funkcjonowania Domain Servers.
Proponuje lekture
Could the U.S. shut down the internet?”
http://articles.cnn.com/2011-02-03/tech/internet.shut.down_1_global-internet-internet-providers-internet-access?_s=PM:TECH
Podobnie zalatwic sie mozna z telefonami. Daleko nie trzeba szukac – Polska, 13 grudzien 1981
Przy pkazji polecam ksaizke zwiazana z tematem
Who Controls the Internet?: Illusions of a Borderless World, Jack Goldsmith, Tim Wu. Wydana przez Oxford University Press
17 października o godz. 23:19 74404
Te arabskie „rewolucje” zazwyczaj wygladaja tak, ze (w koncu) jeden rezim jest zastepowany przez inny rezim…
18 października o godz. 9:57 74465
Zmianę władzy w Egipcie i Tunezji dokonało wojsko. Gdyby wojskowi zdecydowali inaczej, demonstranci zostaliby rozjechani czołgami i byłoby po rewolucji (chyba że rewolucjoniści mieliby własne wojsko lub jego część, ale tego żaden wzór matematyczny nie przewidzi). Wówczas ci sami naukowcy, przy pomocy tego samego /modelu/ udowodniliby, że tak musiało być. Wszystkie /parametry/ tegoż modelu są empirycznie nieobserwowalne. Matematyka niczego tu nie wyjaśnia, a co najwyżej zaciemnia. Badanie korelacji jest w ogóle zwodnicze, bo nie wyjaśnia, co jest przyczyną a co skutkiem, a rzeczywiste przyczyny mogą być całkowicie niemożliwe do skwantyfikowania. Przyczyny działalności ludzi są w ich mózgach.
Odnośnie teorii 10 %. Dlaczego w takim razie wszyscy Polacy nie popierają jednocześnie takich partii jak: PO, Pis, SLD, RP, PSL, skoro każda z tych partii ma lub miała powyżej 10 % poparcia. Być może te 10 % wystarczy, żeby jakiś temat wprowadzić do dyskusji, ale nie prowadzi do automatycznego przekonania kogokolwiek.
18 października o godz. 10:44 74469
Ciekawy artykuł, elegancko sprowadza skomplikowane zjawisko do paru liczb.
Warto zauważyć, że w PRL wiedza o etapach i dynamice rewolucji była znacznie większa niż obecnie, a i tak nie pomogło to władzom. Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że utrzymywanie władzy wyłącznie przemocą nie trwa długo. Zablokowanie środków porozumiewania się nie na wiele sie zdaje gdy aparat przemocy nie jest całkowicie wyizoloawny ze społeczeństwa. Po prostu na pewnym etapie brakuje motywacji aby wspierać gnijący reżim, choć każdy reżim chciałby trwać wiecznie.
Ilustruje to odpowiedź ważnego KGBowca na pytanie białoruskiej opozycji przed ostatnimi wyborami (chodziło o to, aby KGB nie stosowało przemocy i prowokacji w czasie masowych demonstracji): jeśli przyjdzie was tysiąc, to was spałujemy. Jeśli przyjdzie was milion, to sie do was przyłączymy.
18 października o godz. 14:57 74490
@Krzysztof Mazur: spieszy się Pan z uogólnieniami, choć obawiam się, że przy dość słabej znajomości tematu. Nie sposób porównać Tunezji do Egiptu i roli wojska w jednym i drugim kraju. Zupełnie odmienne bajki, pod każdym zresztą względem, nie tylko militarnym.
Jeśli chodzi o prace prof. Szymańskiego, to proszę po prostu przeczytać. Jest różnica między poparciem dla pewnej partii, a wyrażaniem pewnej ideologii i systemu wartości. Odsyłam jednak do tekstu.
Jeśli chodzi o zastrzeżenia do modelu arabskiej wiosny, to mam wrażenie, że Pan go w istocie popiera – państwo nie dysponowało możliwością tłumienia rewolucji (czy to było skutkiem chęci czy niechęci armii do zaangażowania to przedmiot dla historyków – wojskowi tak samo analizują układ sił, jak każdy uczestnik wydarzeń). Matematyczny model z Waterloo jest mniej abstrakcyjny niż Pańska wizja struktur społecznych w Tunezji i Egipcie.
18 października o godz. 16:19 74498
Krzysztof Mazur: „Matematyka niczego tu nie wyjaśnia, a co najwyżej zaciemnia”
Obawiam sie ze nie rozumie Pan pojecia „model” i „modelowanie matematyczne”, tak jak owe pojacia sa uzywane poza ekonomia i ekononetria. Dla ekonomistow „model” to przewaznie model regresyjny ktorego parametry musza byc wysetimowane metoda najmniejszych kwadratow w oparciu o duze zbiory danych.
„model” w badaniach socjalnych (i nie tylko socjalnych) to inne zwierze. Ma umiozliwic wglad w istote dzialania zjawiska i zrosumiec mechanizmy ktore powoduja ze okreslone zjawisko demonstruje takie a nie inne zachowanie. Ma rowniez umozliwic analize „what if” czyli potencjalnych mozliwych zachowan zjawiska, ktore niekoniecznie musimy obserwowac w „realu”, chociaz moglibysmy. Na ogol nie sa to modele ktore „dopasowuje sie do danych” i ktore mozna uzyc do prognozwania czy podejmowania decyzji. Hamming,stary specjakista od metod numerycznych, jako motto swojej ksziaki wydanej wiele lat temu, powiedzial: „Istota nie sa liczby. Istota jest zrozumienie”. I nic ta teza nie starcila na aktualnosci.
Matematycy „socjalni” modeluja rozne rzeczy: proponuje obejrzec model dynamiki szczescia
http://sprott.physics.wisc.edu/pubs/paper281.pdf
czy model „dynamiki milosnej” miedzy Lauria i Petrarka
http://www.iiasa.ac.at/publication/more_WP-96-067.php
Modele matematyczne dynamiki malzenstwa doczekaly sie sporej ksiazki
The Mathematics of Marriage: Dynamic Nonlinear Models, John M. Gottman i inni
Zreszta, proponyje zapuscic google na model love dynamics
Matematyka dosyc gleboko wesala w badanie polityczne i socjalne; jest cos okolo 20 (nie liczylem dokladnie) miedzynarodowych czasopism poswieconych tym zagadnieniom. I jesze raz: celem tych prac nie jest prognozowanie czy podejmowanie decyzji. Celem tych prac jest ZROZUMIENIE zjawisk, ktorych zlozonosc jest tak duza ze nie da sie ich zrozumiec przy pomocy najbardziej popularnej metody naukowej wsrod scientystow „socjalnych”, mianowicie machania rekami.
„Badanie korelacji jest w ogóle zwodnicze”. Nikt nie sugerowal w owym artykule uzycia korelacji do czegokolwiek. A uzycie korelacji nei jest takie zwodnicze; zalezy do czgo sie owa korelacje wykorzystuje. Owszem, popularne jest wsrod ekonomistow uzywanie korelacji jako narzedzia do budowy modeli decyzyjnych, co ma maly sens, bo jak Pan slusznei zauwazul, korelacja nie oddaje zaleznosci przyczynowo-skutkowych. Ale korelacja spisuje sie doskonale w takich zastosowaniach jak prognozowanie. Niech Pan popatrzy na teorie szeregow czasowych Boxa i Jenkinsa – dzisiaj dosyc podstwowe narzedzie w rekach statystyka czy ekonomisty.
Zreszta, nawet ekonomisci wprowadzaja podzial na „modele normatywne” i „modele deskryptywne” zdajac sobie sprawe ze sa rozne modele, rozne cele modelowania i rozne dziedziny zastosowan owych modeli
18 października o godz. 16:52 74504
Acha… A gdyby kogos zainteresowaly owe rozwazania na temat matemetyki w naukach socjalnych, to proponuje ksiazke. Ksiazka jest zupelnie polularna, dostepna dla ucznia szkoly sredniej.
Okladka jest dosyc intrygujaca: lozko, spod koldry wystaje pewna ilosc bosych stop ulozonych w roznych konfiguracjach, ewidentnie nalezacych do osob roznej plci. Spod koldry wychyla sie sliczna panienka, niekompletnie ubrana i wyraznie bardzo zadowolona.
Panienka to Clio Creswell, profesor mataematyki na University of New South Wales w Australii. Autorka ksiazki.
Ksiazka zas:
Mathematics and Sex, Clio Cresswell
Tutaj jest wywiad z autorka (pierwsza czesc; druga tez jest dostepna, prosze poszukac)
http://video.google.com/videoplay?docid=-8543673091581978945
18 października o godz. 22:06 74538
I jeszce jedna uwaga, na marginesie uwagi Gospodarza o pracach Prof. Szymanskiego – proponuje jednak popatzrec na artykul aby zobaczyc ze ow wniosek nie jest „wymachany rekami” a uzasadniony matematycznie. Oraz poparzec na bibliografie i gdzie Prof. Szymanski publikuje
Przy okazji, w tym kontekscie – analizy systrybucji informacji w sieciach – polecam kapitalna ksiazke
Networks, Crowds, and Markets: Reasoning About a Highly Connected World, David Easley, Jon Kleinberg
Ksiazka jest zmatematyzowana, ale nie tak bardzo aby nie dalo sie jej czytac komus kto z matematyka ma kontakt okazjonalny.
Ksiazka jest bardzo popularna – wydana w roku 2010, „rozeszla” sie bardzo szybko; dziaiaj dostepna jest tylko w Kindle i od sprzedawcow uzywanych ksiazek, po cenach dosyc zaporowych.
W kazdym, razie, polecam
P.S> I znow pzrepraszam ze pisze w kawalkach, ale sie juz raz usprawiedliwilem: pisze w „okienkach” innej dzialalnosci
18 października o godz. 22:47 74543
Ja to bym chętnie usłyszał od tych dwóch matematycznych mądrali, w którym miejscu równania następuje nieuchronnie grabież złota, łącząca owe przekręty medialne, zwane ?zielonymi rewolucjami? (chyba od koloru dolara): w Tunezji, Egipcie oraz Libii, przeprowadzone w dwóch pierwszych przypadkach rękoma lokalnej junty podlegającej de facto CIA oraz Mossadowi, a w trzecim za sprawą uzbrojonych przez Zachód terrorystów, po czym demokratycznych bombardowań w ramach R2P (oil business & dollar currency) triady USA/GB/Francja, co obecnie próbuje się powtórzyć w Syrii.
19 października o godz. 12:13 74633
Jeśli za Kadafim raczej nikt nie płacze, to destabilizacja Tunezji w kierunku fundamentalizmu islamskiego rodzi niepokój. O ile do Libii mało kto jeździł, to Tunezja była i ciągle jest znaczącym krajem turystycznym. Poza tym jest to chyba najbardziej nowoczesny kraj arabski, o dość wysokiej pozycji kobiet, zawodowej i społecznej. Pole manewru jest małe, bo Tunezja nie ma nadwyżek ropy na sprzedaż, a zarabia głównie na turystyce i eksporcie fosforytów. Egipt też jest uzależniony od dochodów z turystyki i opłat z Kanału Sueskiego, aby wyżywić szybko rosnącą ludność (już ponad 80 mln), musi importować większość żywności.
19 października o godz. 16:21 74659
Frogo: ” lokalnej junty podlegającej de facto CIA oraz Mossadowi, a w trzecim za sprawą uzbrojonych przez Zachód terrorystów, po czym demokratycznych bombardowań w ramach R2P (oil business & dollar currency) triady USA/GB/Francja, co obecnie próbuje się powtórzyć w Syrii.”
Zapomnial Pan obwinic masonow i cyklistow
19 października o godz. 21:20 74692
@ Andrzej Lewandowski
Masonów istotnie, przepraszam.