W najbliższą sobotę kolejny, VII już Kongres Obywatelski. Zarejestrowało się już ponad 1000 uczestników z całej Polski. Cieszy mnie, że największym póki co zainteresowaniem cieszy się dyskusja o edukacji. Podobnie było w zeszłym roku. W tym roku podejmując temat edukacji chcemy głównie podjąć kwestię przyszłości. Oficjalnie wszyscy są zadowoleni, bo oficjalne statystyki się poprawiły. Według PISA mierzącego osiągnięcia gimnazjalistów jestem w światowej czołówce. Gdy jednak pogrzebać dokładniej, widać że system się rozsypuje. Publiczne gimnazja zamiast wyrównywać szanse stały się narzędziami społecznej segregacji. Pisała o tym niedawno Gazeta Wyborcza powołując się na badania prof. Romana Dolaty. O szkole publicznej jako fabryce nierówności pisał także ostatnio Przemysław Sadura w raporcie „Szkoła i nierówności społeczne„.
To jednak tylko jeden aspekt. Zmiana demograficzna powoduje, że szkoła dotycząc coraz mniejszej liczby zainteresowanych traci na politycznym znaczeniu. Na warszawskim Mokotowie władze bez wahania obcięły dodatek motywacyjny nauczycielom, obniżając tym samym pensje. Cóż, Mokotów to dzielnica ludzi starszych. Podobnie jednak dzieje się w innych samorządach szukających oszczędności. Mamy powoli przedsmak, jak przemiany demograficzne plus kryzys finansowy gmin (nadchodzi czas płacenia za utrzymanie infrastruktury wybudowanej z unijnych pieniędzy) będą wpływać na priorytety polityczne.
Z MEN nie płyną jednak dobre sygnały. Raczej złe, właśnie odszedł z resortu wiceminister Mirosław Sielatycki. Ci, co zostali doskonalą sztukę pomiaru, którym chcą zastąpić brak wizji. I jednocześnie szerzy się w systemie kultura bylejakości – popularnym sportem dla ambitniejszej młodzieży jest udział w konkursach przedmiotowych – w Warszawie trudno znaleźć jednak konkurs przygotowany bezbłędnie. Czy tak trudno sprawdzić konkursowe pytania lub klucz odpowiedzi? Dzieciaki dostają szkołę życia – po takim treningu nie powinny się dziwić, że w realnym życiu problem może sprawić zamknięcie dachu nad stadionem za dwa miliardy.
Czy jesteśmy jeszcze powstrzymać systemową destrukcję (o ile diagnoza jest poprawna – z radością poznałbym argumenty mówiące, że jest przeciwnie i wszystko w edukacji idzie ku lepszemu)? O tym będziemy rozmawiać w sobotę. Zapraszam! Poniżej link do materiału, jakim będę się posługiwał.
6 listopada o godz. 11:22 79275
1. Nie jesteśmy w czołówce PISA. Jesteśmy w czołówce wzgl. szybkości zmian. Obecnie jesteśmy co najwyżej w środku stawki (Matematyka poniżej średniej OECD, ścisłe troszkę ponad, czytanie równo ze średnią). Biją nas m.in. Estonia, Australia lub Niemcy.
2. Problem z Illichem mam ten sam co z homeschoolingiem – tracimy wtedy walor społeczny szkoły i tracimy nawet tę namiastkę wyrównywania szans, którą mamy. Nie mówiąc już o tym, że czas dla dzieci to nadal nie jest norma np. dla pracownic SSE.
3. Wersje cyfrowych indywidualistów też da się zmiękczyć. Idą w tę stronę szkoły khanowskie czy TEAL.
6 listopada o godz. 11:57 79285
1/ Ciężkostrawność stylu.
——————————————
„Neoliberalna modernizacja systemu szkolnego była jedynym sposobem, by uratować sens istnienia tego systemu w jego totalnym wymiarze. Tyle tylko, że źródłem legitymacji dla jego istnienia jest racjonalność rynku i logika ekonomicznej efektywności, a produktem ? konsument i pracownik dostosowany do potrzeb rynku.”
?
Po jakiemu to jest napisane?
Dalej jest nieco lepiej, jakby autor odzyskał zdolność komunikowania się po polsku. Ale tylko na chwilkę gdyż co rusz atakują nas:
heterotopia
„niezinstytucjonalizowane sieci nauki”
„atmosfera legitymizująca transformację systemu szkolnego według logiki przedsiębiorstwa postfordowskiego”
„neoliberalny duch wolnego rynku”
„postmodernistyczny atak na naukę”
„paradygmat humanistyczny”
„kompetencje posthumanistyczne”
Niektóre, jak „postmodernistyczny atak na naukę” oraz „kompetencje posthumanistyczne” są przynajmniej wyjaśnione. Resztę trzeba sobie przyprawić samemu aby nie stanęły kością w gardle.
2/ Przeteoretyzowane oderwanie od codziennego życia szkoły, w tym życia polskiej szkoły.
———————————————————————————
2.1/ Płeć i zawody panelistów:
2. PRZYSZŁOŚĆ POLSKIEJ EDUKACJI ? SCENARIUSZE ROZWOJU
Edwin Bendyk, Redaktor ?Polityki?
Robert Firmhofer, Dyrektor Centrum Nauki Kopernik
dr hab. prof. UW Zbigniew Marciniak, Instytut Matematyki, Uniwersytet Warszawski
prof. dr hab. Tomasz Szkudlarek, Uniwersytet Gdański, Instytut Pedagogiki
dr Jacek Strzemieczny, Prezes, Centrum Edukacji Obywatelskiej
Pięciu mężczyzn dyskutuje o szkole, w której w lwiej większości uczą kobiety. Pięciu mężczyzn, z których żaden w szkole – rozumianej jako zerówka-matura – nie uczy.
Czy ci panowie mają własne dzieci? Kto będzie się tymi dziećmi opiekował w czasie, gdy oni będą dyskutowali nad przyszłością polskiej szkoły? Ile razy owi panowie wzięli urlop w celu opieki nad chorym dzieckiem? Ile razy obowiązki zawodowe ich żon zmusiły ich do całkowitego przestawienia swojego życia zawodowego i zajęcie się dzieckiem/dziećmi? Ilu z nich ma więcej niż te biedne jedno czy dwoje dzieci? Czy kiedykolwiek którykolwiek z nich spędził choćby jeden dzień w klasie lub w szkole SWOJEGO dziecka? Co innego naukowo-badawcze wizytacje obcych dzieci w postmodernistycznym paradygmacie neoliberalnej heterotopii a co innego zobaczenie na własne oczy jak progenitura leje po głowie koleżankę na korytarzu wrzeszcząc przy tym w niebogłosy.
2.2/ Wyjście od teorii i od historii a nie od codziennego życia i warunków panujących w polskich szkołach.
2.2.1/ Funkcja szkoły jak dziennej przechowalni dzieci dla pracujących rodziców.
To w związku z tą „rosnącą rzeszą rodziców decydujących się na wyłączenie dzieci z systemu i kształcenie swych pociech w domu, na tyle, na ile pozwalają przepisy lokalnego prawa.” Tak jakby niedostatki „lokalnego prawa” były najwiekszą przeszkodą domowego kształcenia. Na jakim świecie żyje Autor? Czy kiedykolwiek którykolwiek z panelistów musiał zaopiekowac się PRZEZ CAŁY DZIEŃ min. szóstką małych dzieci w szkolnym wieku? Nie mówie tu o starszych nastolatkach. Obudzić, ubrać, nakarmić, na spacer wyprowadzić, zabawić, obiad ugotować, któreś zaprowadzić do przedszkola, któreś do szkoły, któreś do do lekarza, czegoś nauczyć po drodze, nie zgubić żadnego, na dachu samochodu nie zostawić odjeżdżając z parkingu, plastrem zalepić rozwalony palec, itd., itp.
A POMIĘDZY TYMI CZYNNOŚCIAMI ZAROBIĆ NA ŻYCIE?
2.2.2/ Warunki pracy w polskiej szkole.
2.2.2.1/ Bieda i jej zasięg.
Ile z dzieci – i w jakim mieście – i w jakiej wsi – przychodzi do szkoły po zjedzeniu śniadania? Ile przychodzi głodne? Ile z nich przychodzi brudne albo niedomyte? Ile dzieci widziało, jak ojciec matkę pobił w nocy? Ile wychodząc z domu przeszło przez pijanego ojca na podłodze? Ile ma kochającą rodzinę, ale bieda aż piszczy i na wycieczkę ani na komitet składki po raz kolejny nie przyniesie? I idąc do szkoły nie paradygmaty humanistyczne ma w głowie ale piekący wstyd, że idzie w tym samym ubraniu, które już sto razy było wyśmiane? Gdzie jest muzeum kredy a gdzie festiwal próżnej gadżetowej głupoty i czy rzeczywiście bieda już całkowicie znikła z polskich szkół? Wszędzie w Polsce jest Warszawa?
2.2.2.2/ Ilość dzieci w klasach
Iloma dziećmi musi zająć się polska nauczycielka? Czy ma pomocników? Asystentów? Wykwalifikowanych może? Wolontariuszy? Czy istnieje w Polsce tradycja pomagania nauczycielce w klasie przez zmieniających się rodziców uczniów danej klasy?
2.2.2.3 Szkolna biurokracja
T_R_A_G_E_D_I_A
2.2.2.4 Kontakt ze szkołą i zaangażowanie rodziców w proces wychowania i nauczania swoich dzieci
Ile razy w tygodniu, na jak długo i rodzic jakiej płci – jeżeli już – pojawia się w szkole? Czy chce współpracować czy jest konfrontacyjny?
2.2.2.5 Czy nauczyciel ma w szkole własne biurko? Własny pokój/biuro? Kto kupił i za czyje pieniądze komputer, na którym pracuje? Kto kupuje papier i tusz do szkolnej drukarki?
2.2.3 Jakość nauczyciela.
System selekcji kandydatów do zawodu nauczyciela. Jakość kształcenia nauczycieli. System mentorów dokształcających i pomagających młodemu nauczycielowie w szkole. System wyławiania pomyłek i pozbywania się niereformowalnych i nienauczalnych czyli złych jednostek. System motywowania.
2.2.4 Jakość ucznia.
Czy kształcimy wszystkich tak samo do matury czy rozdzielamy dużo wcześniej metodą sita egzaminacyjnego i podziału na szkoły elitarne i „resztę”.
2.2.5 Dyscyplina w szkole.
No właśnie….
2.2.6 Inne funkcje szkoły
Czy w szkole powinien być gabinet lekarski? Dentystyczny? Pielęgniarka? Biblioteka? Świetlica? Zorganizowany system dowozu dzieci? (auobusy szkolne).
——————————————————————
Ja tak mogę jeszcze bardzo długo. Uważam, że najpierw, czyli przed rozpoczęciem dyskusji/zabawy, trzeba na podłogę pokoju wysypać wszystkie posiadane klocki. Rozłożyć wszystkie tory i wszystkie wagoniki.
Bo nawet jak w toku dyskusji wyjdzie, że „najlepiej by było, jakby nauczyciele pracowali 40 godzin w szkole tak jak my w biurze” to będzie to kompletnie nie do zrealizowania z powodów chociażby lokalowych polskiej szkoły. A jeżeli ktoś się uprze, to wszystkie inne sfery życia szkolnego będą musiały przejść rewolucję.
Całkowite zdanie się na EWD jest głupie jak i całkowite porzucenie jakiejkolwiek oceny nauczycieli jest także głupie. Szczególnie w aktualnej sytuacji selekcji negatywnej do zawodu i KN blokującej wszelkie późniejsze korekty.
Obawiam się, że paneliści nie gwarantują znajomości codziennych realiów polskiej szkoły i nie będą ani chcieli ani potrafili rozsypać owych klocków na podłodze. Zadyskutują się o „francuskiej szkole republikańskiej” ani jednym słówkiem nie wspominając o przysłowiowym 800 funtowym gorylu siędzącym na sali, czyli o roli Kościoła. Zamianie religioznawstwa czy filozofii na katechezę. A przede wszystkim o szalonym wymiarze godzinowym tej katechezy. O uprzywilejowanej pozycji katechetów w stosunku do innych nauczycieli. Mniejszych obowiązkach, niepodleganiu dyrekcji, itp.
O serwiliźmie ogromnej większości polskiej klasy politycznej łącznie z premierem i prezydentem wobec Kościoła. Ja nie kopiuję tutaj prowokacyjnych blogów prof. Hartmana ale nakłaniam do przywrócenia świeckości szkole najbardziej w celu odzyskaniu godzin lekcyjnych oraz pieniędzy na podstawowe przedmioty. Niech dzieci chodzą na katechezy po szkole – te, które chcą.
Teoretycznie nie można reformować polskiej szkoły bez określenia jej zadań. Praktycznie gdy Krajem kierują ludzie, którzy potrafią np. zagwarantowaćc ileśtam procent PKB na wojsko – nigdy nie podnosząc faktu spadającej populacji Polaków, a więc teoretycznie istniejącej okazji na obniżanie wydatków na obronę – a nie potrafią zrobić tego samego z edukacją a wręcz zwyczajowo przypominają o spadającej liczbie uczniów, to czego można oczekiwać? Politykom chodzi o cięcie wydatków na edukację i koniec. Oni mają inteligencję ameby i wolą wyrzucać setki milonów czy miliardy na debilne stadiony aby potem godzinami chwalić się na wszystkich kanałach zapijaczonymi mordami „Europejczyków”. Utwierdzać siebie i tłuszczę w „awansie cywilizacyjnym” Polski. Już nie piszę nawet o wyrzucaniu w błoto milardów na awanturę afgańską.
Praktycznie jak o reformie polskiej szkoły w której pracują kobiety i do której dzieci odprowadzają i na wywiadówki chodzą kobiety dyskutują mężczyźni to czego można oczekiwać?
Dziwię się, że wśród panelistów nie ma biskupa.
6 listopada o godz. 12:51 79294
@Marcin Zaród
Nie jestem pewien jak punkt 2 ma się do postu Gospodarza, ale ciekawostka: istnieją inspirowane Illichem szkoły, jak najbardziej akcentujące wymiar społeczny, a uwzględniające jego krytyczne uwagi. Vide szkoły wolne/demokratyczne. A w oparciu o to samo prawo, które umożliwia homeschooling (właściwie jest to prawo do „edukacji pozaszkolnej”) będzie niedługo w Poznaniu powstawała szkoła demokratyczna na wzór Summerhill 🙂
6 listopada o godz. 14:25 79313
Powstawanie szkół w wariantach Illich, Waldorf czy Summerhill oczywiście jest warte pochwały, ale to tylko budowanie enklaw jakości w morzu edukacyjnego szamba. Szkoły te trafiają i tak głównie do tych uczniów którzy mają stosunkowo wysoki SES.
Problem polega na tym, że ucieczka kumatych nauczycieli od systemu (w stronę modeli alternatywnych, edukacji nieformalnej, tutoringu etc.) wyjaławia ten system jeszcze bardziej. Kluczowym osiągnięciem fińskim nie są wyniki PISA, ale umiejętność włączenia dobrych praktyk (z innych koncepcji pedagogicznych) do systemu powszechnego.
7 listopada o godz. 10:52 79710
Zgadza się – dobre wyniki PISA w fińskich szkołach pojawiły się przypadkiem, fińska reforma jest starsza niż testy OECD. Amerykańskie szkolnictwo dla przykładu jest dużo słabsze, porównywalne z naszym. Chociaż patrząc na to porównanie często zapominamy, że się Amerykanie zmagają z problemami u nas trudnymi do wyobrażenia – imigranci nie znający języka, getta nędzy itd. Kiedy np. pokazuje się w Stanach, jak wczesne nauczanie zwiększa szanse grup upośledzonych, to – o czym się w Polsce już nie mówi, cytując te badania – te dane pokazują, jak udział w tej edukacji zmniejsza prawdopodobieństwo trafienia za kraty w wieku lat 18: np. z 70 do 30%. Ale równocześnie – na poziomie punktów PISA amerykańskie szkoły prywatne są równie dobre albo lepsze niż fińskie. Marcin Zaród słusznie zauważa, że wzrost wyników jednych obniża wyniki drugich, choć taka teza wymaga dokładniejszych badań, których ciągle brak – proporcje między sektorem publicznym i prywatnym w szkolnictwie np. podstawowym rodzą tu kilka trudnych do statystycznego wyjaśnienia problemów. Przede wszystkim jednak „na wyjściu” Amerykanie mają swoje najlepsze na świecie uniwersytety, na co się w Finlandii nie zanosi mimo jej niewątpliwych i rzeczywiście imponujących sukcesów.
Iliicz, Summerhill, szkoły waldorfskie. Moim zdaniem należy o nich myśleć jako o dobrych praktykach właśnie, a nie o zagrożeniu dla reszty poprzez cherry picking. Iliicz dostarczył mocnych i wciąż ważnych argumentów, które jednak w uchodzących za poważne strategiach społecznej inżynierii rozwijanych przez OECD są całkowicie ignorowane. Reformujące edukację państwa OECD uparcie mierzą edukację prymitywnymi zewnętrznymi testami, dyscyplinują szkoły, nauczycieli itd. W fińskiej lekcji jest jeszcze jedna fajna wskazówka – oni tego nie robili i nie robią.