Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Antymatrix - Blog Edwina Bendyka Antymatrix - Blog Edwina Bendyka Antymatrix - Blog Edwina Bendyka

7.11.2012
środa

Ministerstwo cyfryzacji precyzuje stanowisko przed konferencją ITU w sprawie regulacji Internetu

7 listopada 2012, środa,

Polska nie zgadza się na przepisy rozszerzające mandat ITU o kwestie związane z zarządzaniem Internetem m.in.: zarządzanie systemem nazw domen, przydzielaniem numerów i adresów IP, regulowaniem peeringu. Rząd RP nie popiera wprowadzenia w ramach ITR zapisów umożliwiających niektórym państwom ograniczanie swobód, praw podstawowych i wolności. – takie będzie stanowisko rządu Polski w sprawie Międzynarodowych Regulacji Telekomunikacyjnych zgodnie z komunikatem opublikowanym na stronie MAiC.

Poprzednie stanowisko, co zarzucali krytycy zakładało gotowość do dyskusji mandatu Międzynarodowej Unii Telekomunikacyjnej. Stoimy więc na stanowisku, że dotychczasowy ład w Internecie, w którym najwięcej mają do powiedzenia Amerykanie zostanie utrzymany. Obawy, że agendy ONZ nie są najlepszymi instytucjami do zarządzania Internetem są jak najbardziej uzasadnione, zwłaszcza w sytuacji rosnącego znaczenia Chin na arenie międzynarodowej. Groźba, że ITU mogłaby stać się lewarem dla wprowadzenia innych zasad regulacji Internetu, bliższych ideałowi Państwa Środka nie jest wydumana.

Z drugiej jednak strony obecny model też daleki jest od ideału, pisze o tym Panoptykon w swoim stanowisku jeszcze wobec poprzedniej wersji stanowiska rządu:

Dzisiejszy model daje przewagę krajom rozwiniętym i dyskryminuje kraje globalnego południa. Dotyczy to w szczególności przyznawania nazw domen internetowych, ustalania ich struktury i ogólnego nadzoru nad działaniem serwerów DNS. Obecnie odpowiedzialny za to jest ICANN – prywatna organizacja o charakterze non profit, z siedzibą w Kalifornii. O tym, że reforma jej struktury jest potrzebna, mówi się od dawana. Niewątpliwy wpływ, jaki na działania podejmowane przez ICANN ma rząd amerykański, generuje istotne zagrożenia z perspektywy wolności słowa; w światowych mediach regularnie pojawiają się doniesienia o domenach arbitralnie zablokowanych przez organy podległe ICANN właśnie w wyniku interwencji USA.

Kwestia regulacji Internetu pokazuje jak w soczewce problemy zarządzania globalnymi problemami. Niby jest po to ONZ, lecz nikt poważnie tej organizacji nie traktuje, gdy przychodzi do konkretów. Tak jest Internetem, tak jest ze zmianami klimatycznymi. Model realistyczny, polegający na powierzaniu zadań aktorom mającym rzeczywiście najwięcej do powiedzenia ze względu na swą polityczną pozycję w globalnym ładzie także się sypie, bo zbyt szybko zmieniają się realia. Trudno się dziwić Chinom, w których więcej obywateli korzysta z mobilnego Internetu, niż Stany Zjednoczone mają mieszkańców, by odpowiadała im dominacja USA.

Pamiętam gorącą debatę na temat regulacji Internetu jaka wybuchła w 2005 przy okazji szczytu ITU w Tunezji (na świecie było wówczas jedynie 900 mln internautów). Mówiło się wówczas wiele o ryzyku podziału Internetu i jego fragmentacji na domeny narodowe lub regionalne, poniżej fragment mojego tekstu z Polityki:

Amerykańska hegemonia rozciągająca się również na Internet jest dla wielu krajów nie do zniesienia. Ignacio Ramonet, redaktor naczelny lewicowego francuskiego miesięcznika ?Le monde diplomatique?, pisze, że tak jak Brytyjczycy zapewnili swoją imperialną pozycję w XIX w., rozciągając kontrolę nad szlakami morskimi, tak Amerykanie chcą chronić swoje imperium, kontrolując ruch w Internecie. I choć przyznaje, że nikt jeszcze żadnych szkód z tego powodu nie odniósł, to jednak najwyższy czas Internet umiędzynarodowić, oddając go pod kontrolę ONZ.

Pogląd Ramoneta podzielają nie tylko Chiny, Brazylia czy Arabia Saudyjska, ale i Unia Europejska, która we wrześniu br. przyłączyła się do żądań, by Amerykanie oddali kontrolę nad siecią. Amerykanie twardo przeciwstawili się tym żądaniom, co groziło poważnym kryzysem, prowadzącym w najgorszym scenariuszu do rozpadu Internetu (m.in. Chińczycy zapowiedzieli, że chcą tworzyć własny system nazw domenowych). Tuż przed rozpoczęciem obrad Szczytu w Tunisie doszło do kompromisu. USA zachowają kontrolę nad Internetem, ICANN nadal będzie administrował domenami, ale jednocześnie powstanie Internet Governance Forum, skupiające przedstawicieli rządów, którzy będą mogli wyrażać swoje zdanie na temat zarządzania Internetem. Forum ma zainaugurować działalność w przyszłym roku spotkaniem w Grecji.

Scenariusza rozpadu Sieci nie można wykluczyć – ostatnim razem pojawił się on podczas dyskusji o amerykańskich ustawach SOPA i PIPA. Krytycy tych propozycji mówili, że doprowadzić mogą do wspomnianego rozpadu Sieci, tylko w tym przypadku z winy USA.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 2

Dodaj komentarz »
  1. Niestety jesteśmy pomiędzy młotem a kowadłem. Oba państwa tj Chiny i USA chcą cenzurować. Wystarczy wejść na strony Kima Dotcoma żeby zobaczyć, że zostały przejęte przez „policję praw autorskich” bez żadnego wyroku sądu.

  2. Po 30 latach rozrostu Sieci, co trzeci Ziemianin jest już internautą. O ile dobrze pamiętam te liczby, nigdy w Sieci nie ma obecnie mniej niż 200 mln osób, a rzadko więcej niż 500 mln. Czas poświęcany Sieci można oszacować na jakiś miliard (8-godzinnych) osobodniówek każdej doby. Znaczy to, że Sieć absorbuje już dzisiaj więcej ludzkiego czasu niż którakolwiek gospodarka narodowa lub którykolwiek sektor globalnej gospodarki. Nie trzeba pewnie będzie dalszych 30 lat, aby internautami byli już (prawie) wszyscy ludzie. Wtedy podane liczby ulegną potrojeniu, a Sieć będzie większa od całej ziemskiej gospodarki. Można się spodziewać, że to Sieć narzuci wtedy właściwy sobie model gospodarczy, a nawet ustrojowy. Obecne próby kontrolowania Sieci przez koncerny i państwa są trochę podobne do dawnych prób kontroli rosnącego przemysłu przez feudałów i raczej podobnie się nie powiodą. Co nie znaczy, że obejdzie się bez rewolucji. W tym kontekście, te ACTA, SOPA czy CETA to wsteczne i w dłuższej perspektywie przeciwskuteczne akty obrony przywilejów przez potęgi ?z mięsa i stali?, jak je określił Barlow w Deklaracji Niepodległości Cyberprzestrzeni.

Dodaj komentarz

Pola oznaczone gwiazdką * są wymagane.

*

 
css.php