Tomáš Sedláček, autor przedstawianej w tym blogu „Ekonomii dobra i zła” zakończył wizytę w Polsce spektaklem przygotowanym z zespołem aktorskim LiStOVáNí. Ekonomista wspólnie z aktorami w sposób przyjemny, prosty i zabawny wyłożył w ciągu niespełna godziny główne tezy swej książki. Publiczność świetnie się bawiła, po sztuce mogła już na poważnie odpytać Sedláčka o jego ekonomiczne przekonania (to chyba właściwe określenie, skoro uważa on, że ekonomia bardziej polega na wierze, niż nauce).Podobno przedstawienie, niezależnie gdzie jest wystawiane, przyciąga tłumy – tak samo było w Warszawie. Nie ma się co oszukiwać, wartość artystyczna nie jest wielka, aktorzy w swej grze posługują się prostymi i tanimi technikami, w sumie przyzwoity kabaret – komentujący w tym blogu MCH oceniłby pewno, że taka półintelektualna zabawa dla niższych intelektualistów. Pytanie, czy z Sedláčka coś poza tą zabawą zostaje, czy gdy wyciśnie się błyskotliwe metafory i wesołe skecze, będzie jeszcze treść, czy już nic?
„Ekonomia dobra i zła” nie jest podręcznikiem ekonomii, lecz esejem antropologicznym analizującym w ujęciu historycznym napięcie między kulturą a naturą, czyli zmagania człowieka o urządzenie świata. Ekonomia zaś to sztuka zarządzania domowym gospodarstwem, czyli nieustanne zmaganie polegające na zaspokojeniu nieograniczonych potencjalnie potrzeb za pomocą ograniczonych zasobów. Skutkiem tego napięcia jest odwieczny problem ekonomii: jak zwiększać produktywność, nie niszcząc innych wartości ludzkich i społecznych. Sedláček pokazuje, zaczynając analizę od lektura Gilgamesza, że wszystkie tematy z jakimi dziś zmagają się ekonomiści ujawniły się już u zarania cywilizacji.
W pewnym momencie pojawiła się jednak ekonomia jako nauka próbują ekonomiczną praktykę poddać rygorom intelektualnego opisu i teorii. Mandeville, Smith i kolejni ekonomiści próbowali objaśnić mechanizmy działania gospodarki odwołując się do różnych wizji natury ludzkiej, racjonalności oraz matematycznych modeli. Teza Sedláčka mówi, że ekonomiści zapomnieli w pewnym momencie, że traktują owe modele i leżące u ich podstaw założenia techniczne, np. człowieka jako istoty racjonalnej, czy racjonalnych rynków jako obiektywną rzeczywistość. Takie podejście musi prowadzić do paradoksów, które czeski ekonomista obnaża. Nie krytykuje matematyki jako takiej, tylko ekonomistów, którzy posługują się matematyką, by pokazać, że to co mówią, ma status nauki ścisłej.
Jest więc „Ekonomia dobra i zła” esejem antropologicznym napisanym z pasją i erudycją. Ja czytałem ją z dużą przyjemnością – po raz pierwszy przedstawiałem tę książkę Czytelnikom tego blogu w 2010 r., zestawiając ją z opracowaniem innego ekonomisty, Yanna Moulier-Boutanga „L’Economiste et l’abeille” (Ekonomista i pszczoła). Francuski autor podobnie, jak Czech analizuje antropologiczne źródła działań ekonomicznych i teorii wartości. Podobnych książek pytających o źródła ekonomii pojawiło się więcej.
Inne pytanie, to status Sedláčka jako „star intellectual”, celebryty jeżdżącego po świecie ze swoim wykładem i spektaklem: zaprasza go Google, pojawia się na różnych edycjach TED, zajechał do Davos (które określa jako miejsce masturbacji współczesnego kapitalizmu). Przypomina w tym Slavoja Žižka. Słoweński filozof, podobnie jak czeski ekonomista jeżdżą po dworach imperium bawiąc publiczność, której masochistyczną przyjemność sprawia wysłuchiwanie krytyk ich świata ze strony mieszkańców pół-peryferii. Z jednej strony na tyle dobrze władają mową salonów, z drugiej są na tyle egzotyczni, że zapewniają wysokiej jakości divertissement. Ten sposób na życie nazywam kogniwojażerstwem, czyli obwoźnym handlem ideami. Jeśli idee są świeże, nie ma w tym procederze nic złego. Gorzej, jeśli np. Sedláček będzie powtarzał te same dowcipy za dziesięć lat. Póki co pisze jednak nową książkę, zobaczymy.
21 listopada o godz. 11:18 85780
Czy wylozyl rowniez swoja krytyke matematyki 🙂
21 listopada o godz. 14:18 85824
Podobną krytykę modeli matematycznych w duchu postmodernizmu czytałem w książce A.Greenspana /Era turbulencji/ napisanej i wydanej przed kryzysem. Greenspan w ramach jak twierdzi /szerszego humanistycznego spojrzenia/ postanowił obniżać stopy procentowe poniżej tego, co sugerowły /modele/. I w ten sposób (moim zdaniem) powiększył rozmiary kryzysu.
21 listopada o godz. 16:56 85863
@Krzysztof Mazur: przynajmniej w części Sedlacek powinien się Panu podobać, uważa że rozwój należy finansować z oszczędności, a nie z napędzanej zadłużeniem konsumpcji
@A.L.: nie było takich pytań z sali…