Ryzykowna teza, znajduje jednak potwierdzenie w opublikowanych kilka dni temu badaniach Christiana Peukerta i Joerga Claussena. Postanowili oni sprawdzić efekt zamknięcia serwisu Megaupload (czyli globalnego odpowiednika wersji Chomikuj, czyli serwisu specjalizującego się w obrocie treściami najczęściej o nielegalnym statusie) na rynek kinematograficzny. Wyszło, im, sorry, że wpływy ze sprzedaży biletów zmalały. Zwłaszcza na filmy mniej kasowe.
Oczywiście, fajnie będzie jeśli pojawią się inne badania potwierdzające lub falsyfikujące obliczenia Peukerta i Claussena. Ich wyniki jednak mnie specjalnie nie dziwią. Jeśli patrzeć na Internet w sposób uproszczony, jak lubią przedstawiciele starych instytucji kultury, to jawi się on jako narzędzie zabijające dotychczasowe formy uczestnictwa. Po co chodzić do kina, skoro można ściągnąć film za darmo? Etc.
Kultura jest jednak bardziej złożona, to że powstają filmy i ludzie chodzą do kina zależy od czegoś, co amerykański antropolog Greg Urban nazywa metakulturą. To system wspomagający obiegi kultury, a więc recenzje, nagrody, fora dyskusyjne pozwalające uczestnikom zasięgnąć informacji, wyrobić opinię a także przekazać swoje oczekiwania. Metakultura coraz bardziej przesuwa się do Internetu, to głównie dziś trwają dyskusje o kulturze. Dyskusja w Sieci może mieć jednak różny wymiar, może polegać na wymianie opinii, jej częścią może być także wymiana artefaktów, np. kopii filmu lub utworu muzycznego. Czy fakt, że internauta ściągnie plik z filmem oznacza, że nie pójdzie do kina? Niekoniecznie, i dobrze to widać z badan Peukerta i Claussena. Wielu pójdzie, tylko nie chce kupować kota w worku.
To już w badaniach „Obiegi kultury” wyszło, że generalnie internauci są aktywniejszymi uczestnikami kultury, zarówno w formach legalnych, jak i nielegalnych. Badania Peukerta i Claussena dokładają argumentów, że zamiast koncentrować energię na walkę z „piractwem” lepiej skupić się z jednej strony na zrozumieniu współczesnych form uczestnictwa i dostosować do nich modele biznesowe, z drugiej zaś strony walczyć o tych, którzy owszem, nie „piracą”, lecz również nie uczestniczą w kulturze inaczej, niż za pośrednictwem telewizji. A jeśli ścigać, to nie końcowych użytkowników, lecz paserów ciągnących z piractwa korzyści.
3 grudnia o godz. 14:31 90606
Post hoc ergo propter hoc, a może jednak niekoniecznie?
3 grudnia o godz. 14:32 90609
Cytowany artykul nie zostal jeszcze nigdzie opublikowany, wyglada to na bardzo wczesna wersje draftu. Poza tym jest bardzo nie jasne co dokladnie autorzy zrobili, nie wiemy jak powstala grupa kontrolna ani nawet co jest zmienna, ktora nas tutaj najbardziej interesuje!! Nie wyciagal bym zadnych wnioskow na podstawie tego dwu stronicowego abstraktu.
Po wiecej polecam ten wpis: http://blog.mpaa.org/BlogOS/post/2012/11/30/Assessing-the-Evidence-%E2%80%9CPiracy-and-Movie-Revenues-Evidence-from-Megaupload%E2%80%9D.aspx
3 grudnia o godz. 15:05 90620
@Pawlosz: dzięki za link i komentarz. Jak pisałem, ciekawe będą inne analizy, zarówno potwierdzające, jak i falsyfikujące. Potwierdzenie wyników nie zdziwi mnie jednak, jak pisałem i nie oznacza to pochwały piractwa. Dystrybutorzy treści powinni przestać odwoływać się do prostej substytucji, przeliczając każdy skopiowany nielegalnie plik na ubytek w kasie. Tak nie jest i wiadomo to bez badań Peukerta i Claussena.
4 grudnia o godz. 2:29 90818
Niedawno byla tu dyskusja o korelacji oraz o tym co z niej wynika a co nie. Ktos kiedys publikowal wyniki analizy korelacji miedzy iloscia plam na sloncu a zaroblami nauczycieli. Wyszlo ze korelacja jest istotna. Ja pisalem o korelacji miedzy wysokoscia lotu jaskolek i deszczem.
Wiec ciarki mi po grzbiecie chodzdza ile razy ktos pisze ze wykryl iz jest korelacja miedzy A i B. Lub proboje patentowac nowy sposob wywolywania desczu: nalezy jaskolkom podsypywac ziarenek zeby lataly nizej
Ostroznie, Panie i Panowie…
4 grudnia o godz. 11:07 90970
Korelacje można wykrywać bez problemu, problem polega z jej interpretacją. W większości przypadków nie możemy powiedzieć nic o przyczynowości. Dla przykładu, korelacja pomiędzy ilością ściąganych nielegalnie albumów a wydatkami na legalne płyty nie oznacza, że piractwo zwiększa zyski artystów!! Prawdopodobnie może być nawet odwrotnie.
Dla mnie kluczowe są tutaj dwa pytania: czy piractwo zwiększa czynny udział w kulturze? I czy jak byśmy losowej grupie osób aktywnie uczestniczących w kulturze odcieli dostęp do nielegalnych zasobów, jak zmieniły by się ich wydatki na legalną kulture? Nie jestem
pewien odpowiedzi na te pytanie….
@ Edwin Bendyk
tutaj jest artykuł, w którym można znaleźć jakościową meta analizę tego problemu
http://papers.ssrn.com/sol3/papers.cfm?abstract_id=2132153
4 grudnia o godz. 13:19 90995
@Pawlosz
Dzięki, biorę się za lekturę, wygląda ciekawie. Oczywiście sprawa jest złożona i wpływ piractwa będzie zależeć od formy kultury i praktyk uczestnictwa z nią związanych. Domyślam się negatywnego wpływu sieci wymiany na muzykę sprzedawaną w plikach i na płytach, ciekaw jednak jestem, czy nie wzrosło w tym czasie uczestnictwo na koncertach (i wpływy z biletów). Tak obstawiał już wiele lat temu zespół Grateful Dead pozwalając nagrywać soundtrack.
5 grudnia o godz. 8:15 91283
O podobnych badaniach słyszałem dobre parę lat temu, tyle że dotyczyły nie filmów a muzyki.
Wydaje mi się, że poza bezpośrednią rekomendacją ‚piracki obieg’ ma szersze znaczenie, bo podtrzymuje zainteresowanie całą dziedziną sztuki. Pamiętam, że gdy zgrywałem sobie płyty z sieci, to jednocześnie więcej ich kupowałem — były dla mnie, tak po prostu, ważniejsze; pojawiała się we mnie potrzeba śledzenia nowości, trendów.
6 grudnia o godz. 12:31 91682
W\związku ze (słusznym!) pomysłem karania paserów, nie zaś „piratów końcowych”, warto dowiedzieć się jak skończyła się historia Richarda O’Dwyera, któremu za tego typu paserstwo groziła ekstradycja do USA:
http://pfg.blox.pl/2012/12/Koniec-historii-Richarda-O8217Dwyera.html
6 grudnia o godz. 22:03 91820
Nie wydaje mi sie aby to byla zaleznosc przycztynowo skutkowa.
Ceny biletow do kina w USA rosna systematycznie, a warunki ekonomiczne tych ktorzy do kina chodza najczesciej systematycznie sie pogarszaja.
„Perhaps what’s keeping some potential ticket buyers away is the price hike. For a family of four wanting to see „The Amazing Spider-Man” in 3D IMAX and get a large soda and popcorn, they could have to shell out $100. It’s no wonder some choose instead to watch movies at home, or not at all…”
Ceny podane w tym artykule sa srednie; u mnie w najblizszym kinie bilet ostatnio podskoczyl z dolarow 12 na dolarow 15 a kubek CocaColi do dolcow 5.. Trend jest rosnacy.
A ze akurat zamkneli megauploads… To i korelacja wyszla. Wyszlaby prawdopodobnie z czumkolwiek
Wiecej rozwazan tutaj
http://www.thenextgreatgeneration.com/2012/02/the-why-and-how-of-the-decline-in-theatre-attendance/
6 grudnia o godz. 23:57 91839
Zastanawia mnie dość często powtarzane przez Autora stwierdzenie „generalnie internauci są aktywniejszymi uczestnikami kultury, zarówno w formach legalnych, jak i nielegalnych” oraz jaki jest jego sens. Czy z badań, z których wynika to stwierdzenie nie można wywnioskować np. takiej tezy: „generalnie uczestnicy kultury, zarówno w formach legalnych, jak i nielegalnych są aktywniejszymi internautami”?
Dodam, że jestem raczej sympatykiem piractwa ze względu na nieprzystawanie prawa autorskiego (i patentowego w dziedzinie oprogramowania) do współczesnych realiów.
12 grudnia o godz. 14:43 94031
Ciekawe ;] mi sie tam bardziej wydawalo, ze dochody pojda w gore. Pozytywne jest to ze podatki vat troche lepiej sa sciagane
7 stycznia o godz. 9:27 99782
Zawsze mówię, że piractwo to złożony problem – a przynajmniej bardziej złożony niż się wydaje większości. Na ten temat można mówić długo, ale ostatnio zauważyłem dosyć ciekawą prawidłowość. Zaobserwowałem, że generalnie internauci są coraz bardziej skorzy kupować oryginalne nazwijmy to dobra. Jeśli ściągają nielegalnie to robią to coraz bardziej niechętnie tłumacząc się wysokimi cenami czy brakiem dostępności towaru – i coraz częściej mają rację.